Prudnicki sąd rozpoczął gruntowne studiowanie przebiegu imprezy integracyjnej, która miała miejsce 3 sierpnia ubiegłego roku w Moszczance.
Czytaj także: Dwa śledztwa, dwie relacje. Afera na imprezie policyjnej
Prawie setka funkcjonariuszy z komendy w Prudniku wraz z żonami bawiła się na łowisku pstrągów na zabawie z okazji święta policji. Wieczorem doszło jednak do scysji z udziałem cywila - 45 letniego Krzysztofa M., przedsiębiorcy z Prudnika.
Prokuratura w Kędzierzynie Koźlu oskarżyła go ostatecznie o groźby karalne i naruszenie nietykalności 31-letniego policjanta Mateusza S.
Krzysztof M. nie przyznał się do winy. W sądzie dowodził, że to on został uderzony niespodziewanie w twarz przez nieznanego mu funkcjonariusza.
Tego dnia przyjechał do lokalu i przypadkowo natknął się na bal policjantów. Czekając w kolejce do toalety zobaczył Mateusza M., który dwa miesiące wcześniej kontrolował go na drodze w związku z przekroczeniem szybkości. Przedsiębiorca miał do niego pretensje, że policjant kazał mu długo stać na deszczu obok radiowozu.
- Powiedziałem mu “Witam znajomego policjanta" - wyjaśniał w sądzie oskarżony. - A on mi na to mówi: “Masz prze.... Załatwimy cię jak twojego syna".
Krzysztof M. stwierdził w sądzie, że w czasie rozmowy został popchnięty przypadkowo przez kogoś i oparł się o plecy Mateusza S. Na ten widok któryś z funkcjonariuszy uderzył go pięścią w twarz, pewnie myśląc, że cywil atakuje policjanta. Zupełnie inaczej zdarzenie opisał na rozprawie poszkodowany Mateusz S.
- Poszedłem żoną na zabawę, żeby spędzić miło czas - zeznawał. - Przed toaletą zaczepił mnie oskarżony. Pytał, czy go pamiętam, opisywał incydent z wcześniejszej kontroli drogowej z jego udziałem. Mówił, że skierowanie przeciwko niemu wniosku do sądu, to był mój wielki błąd, że nie wiem kim on jest. Kazał mi uważać, bo Prudnik to małe miasto i może mnie spotkać krzywda. Mówił, że mnie załatwi.
Policjant twierdzi, że kiedy chciał odejść do stolika Krzysztof M. obrócił go siłą i chciał go uderzyć. Wtedy jego kolega Damian R. odciągnął napastnika.
- Byłem zaszokowany, że nie mogę się nigdzie pobawić, bo zawsze znajdzie się ktoś z pretensjami, że kiedyś go zatrzymałem do kontroli - zeznawał funkcjonariusz. - Bałem się, że ktoś podstawiony zarzuci mi przyjęcie łapówki, albo zrobi krzywdę mnie czy mojej żonie.
Nikt z zeznających we wtorek nie widział głównego zajścia. Na kolejnej rozprawie w kwietniu sąd przesłucha resztę świadków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?