Przy obwodnicy północnej w Opolu wciąż brakuje inwestorów

fot. Krzysztof Świderski
Gdy w 2006 roku na ponad 61 hektarach przy ulicy Północnej  poszerzono Wałbrzyską Specjalną Strefę Ekonomiczną, władze miasta myślały, że chwyciły byka za rogi.
Gdy w 2006 roku na ponad 61 hektarach przy ulicy Północnej poszerzono Wałbrzyską Specjalną Strefę Ekonomiczną, władze miasta myślały, że chwyciły byka za rogi. fot. Krzysztof Świderski
Od powstania w Opolu strefy ekonomicznej mijają właśnie dwa lata, a jak na razie żaden inwestor nie wbił tam nawet łopaty.

Gdy w 2006 roku na ponad 61 hektarach przy ulicy Północnej poszerzono Wałbrzyską Specjalną Strefę Ekonomiczną, władze miasta myślały, że chwyciły byka za rogi.

To wówczas padły deklaracje, że Opolu przybędzie około 1000 miejsc pracy, a pierwsze z nich mialy być do zajęcia w tym roku.

Szybko jednak okazało się, że deklaracje są tylko pobożnymi życzeniami. Do tej pory żaden inwestor nie wbił nawet łopaty na terenie, w uzbrojenie którego miasto wpakowało kilkanaście milionów złotych.

- Strefa wciąż nie jest kołem zamachowym Opola, a przez to i regionu - ocenia Arkadiusz Szymański, opozycyjny radny PiS. - Przez dwa lata można było zrobić więcej. W brzeskiej strefie inwestycje idą w setki milionów złotych. W Opolu jest jeden inwestor (firma Stegu z Jełowej - red.), który deklaruje wydanie zaledwie kilkunastu milionów. Czy trzeba czegoś więcej za komentarz?

Ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Już po powstaniu strefy okazało się, że inwestorów nie interesują tereny nieuzbrojone. Swoje robiła także wysoka cena gruntu, wyższa niż np. w Brzegu, oraz fakt, że grunt miał dwóch właścicieli. Oprócz miasta - Agencję Nieruchomości Rolnych.

Opinia

Opinia

Adam Maciąg, szef Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki:
- Opolska strefa na pewno wypali. To spory obszar blisko obwodnicy, a dobra komunikacja to podstawa sukcesu. Minusem jest kilku właścicieli gruntów, a wejście sióstr do strefy, na co samorząd wpływu nie miał, też nie przyczynia się do jej rozwoju. W przyszłości miasto powinno pomyśleć nad zakupem kolejnych gruntów w strefie. Sytuacja na rynkach światowych nie sprzyja inwestycjom, ale ten stan nie będzie przecież trwać wiecznie.

- Przez sporą część inwestorów nie jest to dobrze odbierane - przyznaje Maciej Wujec, naczelnik wydziału gospodarki i promocji w urzędzie miejskim. - U nas procedury związane np. ze sprzedażą ziemi trwają trzy miesiące, a w ANR nawet trzy razy dłużej. Na razie jednak na zakup 11 hektarów od ANR miasta nie stać. Musieliśmy się wycofać z tego pomysłu.

W ciągu dwóch lat koło nosa przeszło Opolu kilka dużych inwestycji. Na razie jedyną firmą, która zdecydowała się na budowę zakładu w strefie jest firma Stegu z Jełowej. Być może byliby i kolejni, gdyby nie fakt, że wiosną tego roku Skarb Państwa przekazał 16 hektarów w strefie Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo z Warszawy w ramach zadośćuczynienia za grunty odebrane w PRL.

Pojawienie się trzeciego właściciela jeszcze bardziej skomplikowało sytuację strefy. Zdaniem Wujca w tym roku ta sprawa się jednak wyjaśni.

- Siostry sprzedadzą teren, pomagamy im w tym - przyznaje Wujec. - Strefa jest już także w pełni uzbrojona i przez to dużo bardziej atrakcyjna dla inwestorów. A ci mimo kryzysu nadal o nią pytają. Prowadzimy zaawansowane rozmowy z dwoma. Przyszły rok będzie dobry dla strefy - zapowiada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska