Do podpalenia doszło w nocy z 21 na 22 stycznia w Smardach Dolnych koło Kluczborka. Tuż po północy podpalacz rzucił butelkę z łatwopalną substancją w jeden z domów, w którym spała 7-osobowa rodzina. Ogniem zajęła się m.in. ocieplona styropianem elewacja. Na szczęście mieszkańcy sami zdołali ugasić ogień, zanim dostał się do środka.
Zaalarmowani policjanci zauważyli samochód wyjeżdżający z dużą prędkością ze Smard. Kierowca nie zatrzymał się na ich sygnał, więc ruszyli w pościg. Radiowóz zablokował mu drogę ucieczki. W środku siedział 35-letni mężczyzna. Policja podejrzewa, że to właśnie on podpalił dom. Sąd Rejonowy w Kluczborku aresztował go na 3 miesiące.
Chociaż policja nie podaje żadnych szczegółów, ustaliliśmy, że aresztowany mężczyzna to Daniel R. z Rożnowa, dobrze znany z afery dębowej.
To właśnie jego prokuratura oskarża o to, że wysłał SMS- a z groźbami załatwienia i spalenia Adama Ulbrycha. Ekolog z Komorzna alarmował o masowej wycince drzew i bandyci spalili mu za to dom.
Sąd Rejonowy w Kluczborku oczyścił Daniela R. z zarzutów. Nie było bowiem jasnych dowodów w tej sprawie. Wprawdzie oskarżony używał telefonu komórkowego, z którego wysyłano groźby, ale miał inny zarejestrowany numer. Natomiast na numer, z którego wysyłano groźby do Ubrycha, Daniel R. sam dzwonił 30 razy!
Kluczborska prokuratura odwołała się od tego wyroku.
- Rozprawa apelacyjna odbędzie się 17 lutego - informuje Ewa Kosowska-Korniak, rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu.
Czy podpalenie domu w Smardach Dolnych miało coś wspólnego z afera dębową?
- Nic nie wiem, nic nie powiem, mieszkam tutaj od 1946 roku, nie mam pojęcia o żadnej wycince drzew - mówi starszy mężczyzna, właściciel podpalonego domu.
Daniel R. został aresztowany, ponieważ prokuratura przedstawiła mu zarzut zagrożony wysoką karą. 35-latek oskarżony został o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób. Grozi mu za to nawet do 10 lat więzienia.
Wcześniej policjanci znaleźli na jego podwórku kradziony ciągnik oraz 175 kubików drewna z wyciętych dębów. Daniel R. przyznał, że pomagał w wycince dębów, ale tylko tych wycinanych legalnie. Tymczasem burmistrz Wołczyna hojnie dawał pozwolenia - łącznie na sto kilkadziesiąt drzew. Wyrwano je razem z korzeniami, a ślady zasypano ziemią.
W aferze dębowej nikt na razie nie został ukarany.
Sprawdziliśmy, na jakim etapie są sprawy sądowe i postępowania administracyjne związane z aferą dębową w Wołczynie.
Czytaj więcej w sobotę (6 lutego) w tygodniku "NTO Olesno-Kluczbork" lub kup e-wydanie NTO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?