Specgrupa z Opola tropi nieuchwytnych bandytów

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych z Opola podczas jednego ze szkoleń.
Policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych z Opola podczas jednego ze szkoleń.
Znajdują ich w kraju i za granicą. Dopiero co w słynnej na całą Polskę akcji złapali przestępcę w nadbałtyckim kurorcie.

9 lipca 2011 roku. Na zegarkach wybiła 7.00. Wczasowicze, którzy swój urlop spędzali w Łebie, jeszcze smacznie spali. Na ulicach ruch niewielki. Nic nie zapowiadało, że za chwilę wydarzą się tu sceny, jak z amerykańskiego filmu.

Strzały w kurorcie

40-letni mieszkaniec powiatu nyskiego na czarnej liście policjantów z Zespołu Poszukiwań Celowych przy wydziale kryminalnym Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu był od kilku lat. Zajmował się oszustwami na wielką skalę. Ścigany był 11 listami gończymi, w tym międzynarodowym.
- Oszukiwał głównie w branży rolniczej, na duże pieniądze - mówi jeden z policjantów. - Dla przykładu. Kupił dwa elewatory, odremontował je, znalazł kupca, wziął zaliczkę, sprzęt demontował i wywoził, a sam się ulatniał.

Na początku lipca kryminalni ustalili, że poszukiwany przez nich 40-latek najprawdopodobniej wypoczywa w Łebie. Pojechali więc za nim. Wcześniej wytypowali też miejsca, w których może się kręcić.

- W sobotni ranek, tuż przed siódmą, wyszedłem przed ośrodek, w którym się zatrzymaliśmy - mówi jeden z policjantów z opolskiego Zespołu Poszukiwań Celowych. - Jeszcze dobrze się nie obudziłem, kiedy zobaczyłem, że kilkadziesiąt metrów dalej w terenowym samochodzie siedzi nasz poszukiwany.
Kryminalny wrócił do ośrodka po kolegów. Kiedy razem wyszli na zewnątrz, mężczyzna właśnie odjeżdżał. Jeden z policjantów wskoczył do samochodu i zablokował nim w poprzek drogę. Kolejni podbiegli do terenowego volkswagena, krzycząc "stać policja". Nie poskutkowało. Rozpędzająca się terenówka staranowała jednego z poszukiwaczy. Funkcjonariusz wpadł na maskę, a potem stoczył się na ziemię. Wtedy policjanci zaczęli strzelać w opony. Mimo tego 40-latek siedzący za kierownicą volkswagena touarega ominął blokadę i zaczął uciekać w stronę Lęborka.

- Po przejechaniu kilku kilometrów zobaczyliśmy, że na przejeździe kolejowym zamknięte są rogatki - mówi jeden z oficerów. - Pomyślałem, że go mamy.

Gliniarze mówią, że niektórzy ze ściganych po złapaniu odczuwają ulgę

Nic z tego. Terenówka lewym pasem ominęła sznurek aut czekających przed przejazdem, staranowała zapory i pomknęła dalej.

- Puściliśmy się za nim - mówi kryminalny, który wówczas siedział za kierownicą policyjnego wozu. - Tylko kątem oka sprawdziłem, czy nie ma w pobliżu pociągu i przelecieliśmy przez przejazd.
Po przejechaniu kilku kilometrów spod kół uciekającej terenówki zaczął wydobywać się dym, a potem iskry. Z przestrzelonych opon zeszło już powietrze, a samochód jechał na resztkach gumy, trąc po asfalcie felgami. Mężczyzna zatrzymał samochód i próbował uciekać pieszo. Policjanci obezwładnili go paralizatorem i zakuli w kajdanki.

Czterech na tysiące

Zespół Poszukiwań Celowych działa od 10 lat przy wydziale kryminalnym Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. W jego skład wchodzi czterech doświadczonych policjantów. Tropią m.in. przestępców poszukiwanych listami gończymi czy europejskimi nakazami aresztowania. Dziś na opolskiej liście widnieje ponad 2,5 tysiąca nazwisk osób poszukiwanych, z czego 961 listami gończymi. Większość to drobni oszuści. Ale są w tym gronie i tacy, na których ciążą poważne zarzuty, jak morderstwa, rozboje czy udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Tylko w tym roku policjantom z Opola udało się namierzyć i zatrzymać osiem osób. Wśród nich był zabójca.

- To ciężka robota - mówią policjanci. - Trzeba się naprawdę nagimnastykować, żeby zdobyć informacje o poszukiwanym.

Poszukiwacze muszą prześwietlić dokładnie środowisko ściganych, rozmawiać z ich żonami, kochankami, rodzicami, babciami, dziadkami, ciotkami, wujkami, kuzynami i kolegami.
- Jeśli szukasz takiej osoby przez kilka lat i cały czas zbierasz o niej informacje, to łapiesz się na tym, że znasz ją lepiej niż jej bliscy - uśmiecha się jeden z funkcjonariuszy.

Na najbardziej niebezpieczne akcje poszukiwacze zabierają ze sobą brygadę antyterrorystyczną, jednak nie zawsze jest to możliwe.

- Na przykład jedziemy na rozpoznanie, a tu okazuje się, że ścigany jest w mieszkaniu. Nie ma wtedy czasu na wzywanie posiłków, sami go zatrzymujemy - mówią kryminalni.

W związku z tym policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych muszą się ciągle szkolić, nawet w takim zakresie jak policjanci z brygad antyterrorystycznych.

- Nie ma reguły, że im groźniejszy przestępca, tym trudniej go zatrzymać - mówią. - Namierzony przez nas ostatnio zabójca nie stawiał żadnego oporu, poddał się natychmiast. A człowiek poszukiwany za oszustwa staranował policjanta i próbował brawurowo uciekać. Dlatego zawsze musimy być przygotowani na najgorszy scenariusz.

Granice to nie problem

Dziś granice stoją otworem nie tylko dla turystów, ale również dla przestępców. Część z nich korzysta z dobrodziejstw układu z Schengen znoszącego kontrole na granicach państw Unii Europejskiej. Niejeden z bandziorów poszukiwanych przez opolskich policjantów z Zespołu Poszukiwań Celowych zaszył się za granicą. Ale dziś wytropienie takiego przestępcy to nie problem. Nasi policjanci ściśle współpracują z kolegami z innych krajów. - Przy zatrzymaniu potrzebna jest nam tak zwana "ena", czyli Europejski Nakaz Aresztowania - mówią funkcjonariusze. - Często z niego korzystamy. Czasem, na jego podstawie pomagamy też chwytać obcokrajowców, którzy zadarli z prawem i przyjechali do nas.
38-letni Mariusz W. od roku 2009 poszukiwany był listem gończym przez Sąd Okręgowy w Opolu. Sprawa dotyczyła wymuszenia rozbójniczego, którego dopuścił się na jednym z mieszkańców Niemodlina pod koniec 2004 roku.

- 38-latek chciał, żeby jego znajomy rozprowadzał dla niego narkotyki - wyjaśnia podkomisarz Marzena Grzegorczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Kiedy mężczyzna się nie zgodził, zmusił go do wypłaty z bankomatu 1000 złotych. Z mieszkania poszkodowanego ukradł natomiast sprzęt muzyczny wart 4500 złotych.

Mariusz W. dał mu również jeden dzień do namysłu i zagroził, że jeśli nie zgodzi się na rozprowadzanie narkotyków, to czeka go kara. Będzie musiał zapłacić 25 000 złotych.

Zastraszony mieszkaniec Niemodlina poszedł na policję. Mariusza W. kryminalni zatrzymali w jednym z opolskich lokali gastronomicznych w trakcie spotkania z poszkodowanym mężczyzną. W grudniu 2005 roku bandyta został skazany na trzy lata więzienia. Nie zgłosił się jednak do odbycia kary. Sąd Okręgowy w Opolu wydał za nim list gończy. Miejsce pobytu 38-letniego mieszkańca Opola ustalili policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych. Okazało się, że przebywa w Niemczech. Funkcjonariusze z Opola skontaktowali się z oficerem łącznikowym w Berlinie, a ten z niemiecką policją. Sąd Okręgowy w Opolu wydał w styczniu Europejski Nakaz Aresztowania. Mariusz W. został zatrzymany w Kolonii 27 stycznia 2011 roku. Prokuratura Generalna w Kolonii zarządziła ekstradycję 38-letniego Mariusza W. do Polski.

Oto numer jeden

Na szczycie toplisty poszukiwanych Opolan jest teraz Marcin Kobeluch, młodszy brat "Alka". Pochodzący z Głubczyc gangster "fachu" od najmłodszych lat uczył się od brata. Według policji w ostatnim czasie bracia to ważne postaci przestępczego świata Opolszczyzny. Kierowany przez "Alka" gang miał handlować hurtowymi wręcz ilościami narkotyków (m.in. amfetaminą i marihuaną) na terenie naszego województwa i w Wielkopolsce. 30-letni dziś Marcin miał być kurierem w bandyckim procederze. Powinien zasiąść na ławie oskarżonych wraz z bratem, którego antyterroryści zatrzymali w październiku 2007 roku. Tak się jednak nie stało, bo udało mu się uciec. Według ustaleń policji, ukrywa się za granicą. Wydany został za nim Europejski Nakaz Aresztowania.

Ulga po zatrzymaniu

Policjanci z Zespołu Poszukiwań Celowych mówią, że część zatrzymanych przez nich przestępców reaguje na to z ulgą. - Mówią, że przez czas kiedy się ukrywali, żyli jak na szpilkach - opowiadają opolscy kryminalni. - Musieli cały czas oglądać się za siebie, zmieniać wygląd, miejsce zamieszkania. To nie jest komfortowe życie.

Tak było między innymi w przypadku zatrzymanego w Łebie oszusta.

- Kiedy był już w naszych rękach, pojechaliśmy z nim do ośrodka, w którym była jego żona i dziecko - mówi jeden z poszukiwaczy. - Powiedział jej, że może i dobrze, że jest w rękach policji, bo nie będzie musiał się już ukrywać. Odsiedzi swoje i wyjdzie na wolność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska