Stanisław Nicieja:- Długo byłem rektorem. Niech teraz uniwersytetem pokierują młodsi

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Prof. Stanisław S. Nicieja:- Jako rektor czuję się spełniony.
Prof. Stanisław S. Nicieja:- Jako rektor czuję się spełniony. Fot. Sławomir Mielnik
Zostawiam uczelnię w dobrej kondycji, wśród 20 najlepszych w Polsce uniwersytetów. Jego dzisiejszy kształt jest moją autorską wizją - mówi prof. Stanisław Nicieja, rektor UO.

Dwadzieścia lat temu został pan profesor po raz pierwszy wybrany na rektora Uniwersytetu Opolskiego. Kilka dni temu powiedział pan stanowcze dość. Co było powodem?

Wszystko ma swój koniec. A ja czuję się jako rektor spełniony. Prowadziłem uniwersytet autorsko. Odcisnąłem na nim ślad. To była moja osobista decyzja, aby jego główny budynek, Collegium Maius, był w centrum Opola, w miejscu niegdyś zrujnowanego, zdegradowanego szpitala. Gdyby nie mój upór, nie byłoby go w tym miejscu. Kiedy podejmowaliśmy decyzję o odbudowie szpitala i usytuowaniu tu uczelni, mało kto wierzył, że to się uda. Od młodości imponował mi świat uniwersytetu usytuowanego w efektownych, eleganckich i zabytkowych budynkach. Mam wielką kolekcję widokówek z całej Europy - od Lizbony do Sankt Petersburga - na których eksponowane są najładniejsze architektonicznie obiekty uniwersyteckie. To były dla mnie wzorce. Dorastałem w cieniu Uniwersytetu Wrocławskiego, który ma jeden z najpiękniejszych budynków w Europie, z niezwykłym klimatem i fantastyczną Aulą Leopoldina. To był świat moich marzeń.

Ale na miejsce studiów wybrał pan jednak Opole...

Bo wyrastałem w epoce big-beatu, gdy Karin Stanek śpiewała: Trzysta tysięcy gitar nam gra, żyć nie umierać. To był czas kolorowych zespołów - „Czerwonych Gitar”, „Skaldów”, „No To Co”, „Breakoutów”. Ja w tym świecie wyrastałem. A w Opolu był Festiwal Polskiej Piosenki - wtedy kulturowe zjawisko najwyższego lotu. Tu zjeżdżali idole mojej młodości. Tu był klimat, więc wybrałem dobrą opolską WSP.

Wydawało się, że uniwersytetu nigdy w Opolu nie będzie.

Idea uniwersytetu w Opolu pojawiła się już w latach 70. W lansowaniu jej uczestniczyłem już jako student. Byłem rozpoznawalny, bo byłem człowiekiem piszącym i zabierającym głos w ważnych sprawach, bo miałem determinację i odwagę cywilną. Od lat studenckich byłem liderem - kierowałem „Radiosygnałami”, pismem „Spójnik”, Radą Uczelnianą Zrzeszenia Studentów Polskich. Klimat uniwersytetu wtedy się objawił i zaczęła się niewyobrażalna walka o niego, bo w Polsce pilnowano jak źrenicy oka estymy, jaką niosła nazwa „uniwersytet”. Nie wolno było słabej uczelni nazwać takim mianem. Trzeba było spełnić wysokie wymagania, aby Sejm RP pozwolił na używanie takiej nazwy. Zepsuli to dopiero politycy na początku XXI wieku z powodu cielęcego zachwytu Ameryką i brania stamtąd wzorców, gdzie każdą większą szkołę nazywa się uniwersytetem. I teraz u nas niemal każda szkoła może być tak nazwana, bez wymaganego poziomu. W Polsce mamy w tej chwili 460 wyższych uczelni, w tym kilkadziesiąt tzw. uniwersytetów przymiotnikowych. Ale ciągle to musimy podkreślać, że nasz - Uniwersytet Opolski - jest jednym z 20 klasycznych uniwersytetów, opartych na najlepszych wzorcach europejskich, o szerokim diapazonie kształcenia: od nauk przyrodniczych po sztukę. Pamiętam, jak ideę uniwersytetu w Opolu podjął Edmund Osmańczyk i jak go wyśmiewano. A kiedy uniwersytet powstał w 1994 roku, to był fakt kulturowy, który zaakceptowała cała społeczność akademicka w Polsce, z Uniwersytetem Jagiellońskim na czele. Ja dwa lata potem objąłem jego kierownictwo z grupą młodych ludzi, którzy byli, jak ja, po czterdziestce. I poszli za mną.

Trudno było zrobić taki pokoleniowy skok?

Zastąpiłem ekipę moich nauczycieli. Profesor Pośpiech, profesor Marek - oni mnie uczyli. A potem my, młodsi o pokolenie, zdecydowaliśmy, że siedziba uniwersytetu nie może być w siermiężnym budynku przy Oleskiej krytym papą. Uniwersytet musi mieć kształt. Trzeba było zdobyć pieniądze, a to z pozycji Opola, które nie ma wpływowych polityków, nigdy nie jest łatwe. To, że wejdziemy w dawny budynek szpitala, to była moja pierwsza decyzja. Ryzykowna, bo to wzgórze dosłownie się rozpływało, kościół „na górce” się rozchodził w fundamentach. I wtedy zdobyliśmy potężny grant. Pomogło mi to, że byłem autorem książki o Cmentarzu Łyczakowskim, która stała się książką roku. Stałem się rozpoznawalny. Na wzgórze dostaliśmy 54 miliony zł. To i dziś jest potężna kwota. Wtedy to było jeszcze więcej. Można było postawić budynek w środku miasta, dzięki któremu uniwersytet nabrał klasy. Obudowany pięknymi rzeźbami, dawnymi i współczesnymi. Collegium Paedagogicum powstało w miejscu baraku. Tam, gdzie dziś stoi Collegium Civitas, była stołówka. Arcybiskup Alfons Nossol z niczego - w koszarach - zbudował teologię. W ciągu tych 20 lat każda kadencja przynosiła coś nowego, m.in. 13-kondygnacyjny akademik „Niechcic” - jeden z największych w Polsce.

Ale uniwersytet to nie tylko mury...

Trzeba je było wypełnić ludźmi oryginalnymi, niebanalnymi, z wysoką kulturą. Tak powstała Złota Seria Wykładów. Zaczęła się nieśmiało, od Balcerowicza. Potem przyjeżdżali: Nowak-Jeziorański, Ryszard Kaczorowski, Samsonowicz, Kapuściński, Kutz, Tazbir, Myśliwski, Pieronek, Hanuszkiewicz, Wałęsa, Zanussi. Łącznie ponad sto wybitnych postaci. Wiedziałem, że doktoraty honorowe muszą dostawać wybitne osobistości. Nie radziłem się nikogo. Przychodziłem na posiedzenia senatu i narzucałem pierwszoligowe nazwiska: Różewicza, Lema, Kilara, Religi i innych.

Mimo upływu lat mówi pan o tym z taką pasją, że trudno uwierzyć, że pan to wszystko teraz zostawi. Na mieście nie brak głosów, że pana odejście to reakcja na wyborcze zwycięstwo PiS-u. Nie chce się pan kopać z koniem?

Odrzucam takie sugestie. Może kogoś zaskoczę, ale ideowość PiS-u jest dla mnie bardzo interesująca. Ja nie lubię cyników, graczy. Wolę ideowca, który się pomyli i czasem idzie za daleko, jest zbyt drapieżny - niż cynika, który w każdej chwili może się od ciebie odwrócić. Próbowano mi dolepić gębę lewicowca, a ja byłem pragmatyczny. I wiązałem się z ludźmi, z którymi coś mogłem zrobić. To dlatego w pewnym momencie znalazłem się przy Poganie. Z Zembaczyńskim nie umiałem usiąść przy stole, bo nie miał charakteru, był człowiekiem gumą. Kierowałem uniwersytetem, nie patrząc, jakie kto ma poglądy i jaką religię wyznaje. Szukałem ludzi, z którymi chciałem być i pracować cały czas. Bo mieli talent, wizję, rzetelność i osobowość. Unikałem takich, którzy trzema minutami rozmowy odbierali mi chęć do życia na trzy dni. Polityka i partyjne legitymacje nie mają tu nic do rzeczy. Niedawno miałem fantastyczną rozmowę z ministrem nauki Gowinem o przyszłym wydziale lekarskim. To był dialog ludzi, którzy się rozumieją. Jedna z najlepszych takich rozmów w moim życiu, a paru ministrów już z bliska widziałem i z kilkoma toczyłem skuteczny bój o pieniądze dla Opola. W sumie inwestycje na Uniwersytecie Opolskim w tym dwudziestoleciu to ponad 300 milionów - one z nieba nie spadły.

Życie daje mi obecnie szansę, by stworzyć dzieło ważne w skali ogólnopolskiej, „Kresową Atlantydę”.
Życie daje mi obecnie szansę, by stworzyć dzieło ważne w skali ogólnopolskiej, „Kresową Atlantydę”.
fot. Sławomir Mielnik

Rezygnuje pan z rektorowania dla kolejnych tomów „Kresowej Atlantydy”.

Zawsze byłem twórczym człowiekiem. Od 1969 roku i mojego debiutu w „Trybunie Opolskiej” - tekstem pt. „Moje radiosygnały” - pisałem. Tworzyłem ważne książki. Mój doktorat o Julianie Leszczyńskim-Leńskim był wydarzeniem. Nie pisało się wtedy o komunistach zamordowanych przez Stalina. Na obronę przyszło 200 osób. Pisałem ważne książki: o Łyczakowie, Cmentarzu Orląt czy bitwie pod Zadwórzem. Jednocześnie budowałem uniwersytet i angażowałem się w politykę, bo rozumiałem, że nie mogę stać z boku. Byłem za to poddawany obróbce politycznej. W niektórych mediach co tydzień wymyślano mi od megalomanów i komunistów. Miałem wystarczającą odporność psychiczną i wyszedłem z tego obronną ręką, nawet gdy postawiono mnie przed prokuratorem za ratowanie pomników, które dzisiaj zdobią Wzgórze Uniwersyteckie. Jestem pewnie jedynym polskim rektorem, który w czasie urzędowania pisał książki, publikował setki artykułów, kręcił filmy historyczne. Napisałem w tym czasie kilkanaście monografii. To nie jest łatwe, bo odpowiedzialność za majątek uczelni i ludzi, którymi się kieruje, jest ogromna. Życie daje mi obecnie szansę, aby stworzyć dzieło ważne w skali ogólnopolskiej. „Kresowa Atlantyda” zatacza coraz szersze kręgi. Nie ma miesiąca, bym nie był na kilkunastu spotkaniach autorskich - od Szczecina do Rzeszowa. Te spotkania są do mojej twórczości niezbędne. Potrzebuję oddechu.

Czy Opole nie jest zbyt małym miastem na uniwersytet, skazanym na ciągłe doskakiwanie do Wrocławia, Katowic i Krakowa?

Uniwersyteckość to jest sprawa prestiżu, a nie wielkości. Nie będziemy starsi od Uniwersytetu Jagiellońskiego ani więksi od Uniwersytetu Warszawskiego. Ale Opole może być czymś na kształt Heidelbergu czy Getyngi. I wyróżniać się na tle innych uczelni.

Tylko czym? Kiedy uniwersytet powstawał, abp Nossol rzucił ideę studiowania w domu. Dziś nowe pokolenie z opolskich wiosek bez kompleksów wybiera Warszawę, Kraków, Wrocław czy Poznań albo uczelnie niemieckie. Wcale się do nauki w domu nie kwapią. Mamy przyszłość?

Abp Nossol rozumiał, że Opole musi mieć uniwersytet i bardzo nam swoim autorytetem pomógł. Jego nazwisko otwierało każde drzwi. Gdyby się nie włączył do komitetu tworzącego uczelnię, pewnie by jej nie było. A o przyszłość jestem spokojny. Uniwersytet może przecież przyciągać studentów z zewnątrz. Sam jestem takim przykładem, przyszedłem z innego regionu, podobnie jak moi koledzy: Broniewicz, Kaczorowski, Piątkowska, Maćkowiak i wielu innych. Opolska uczelnia była atrakcyjna i nadal jest. Część Opolan na nią wciąż przychodzi. Widzę to po moich dzieciach. Niektóre skończyły studia tu, niektóre gdzie indziej. Uniwersytet się nie wyludni. Jedni stąd pójdą, bo chcą się wyrwać z domu. Inni zostaną, bo są przywiązani albo nie mają pieniędzy na naukę z dala od domu. Byle uniwersytet był atrakcyjny, dawał dobry dyplom i szanse kontaktu z wybitnymi postaciami. Bo nie banał nas buduje, nie człowiek guma, o którym nie wiesz, kim jest i co umie. Tylko ten, kto ma charakter, pokazuje kierunek: gdzie i z kim masz iść. Jeśli takie postacie tu będą, nie obawiam się o przyszłość. To nie musi być wielka uczelnia, na 20 tysięcy studentów.
Ale demografia uniwersytetowi nie pomoże. Podczas akademickiego opłatka mówił pan rektor o uczelniach, które tracą studentów na potęgę. UO też ten proces nie ominie.

Uniwersytety w sąsiednich województwach mają dziś po około 20 tysięcy studentów, a niedawno miały po 50 tysięcy. My pewnie nie utrzymamy dzisiejszych dziesięciu tysięcy. Zejdziemy do siedmiu, może do sześciu. Ale uczelnia nie jest zagrożona, bo ma mocną pozycję w regionie, atrakcyjne kierunki studiów i urodę. Skończyło ją do tej pory 100 tysięcy studentów i wielu jej absolwentów znakomicie sobie radzi w całej Polsce i za granicą również. Jeśli utrzymamy wysoki poziom germanistyki, anglistyki, chemii, psychologii, prawa, ekonomii, jeśli będą pojawiać się indywidualności wśród wykładowców, to przyjdą tu także studenci. Jeśli coś mnie niepokoi, to zbyt mały procent mocnych osobowości w kadrze asystentów i adiunktów. Brakuje ludzi, którzy mają 30-40 lat i nazwisko rozpoznawalne w kraju. Trzeba za pomocą stypendiów i różnych programów wzmacniać ich odwagę, by nie byli zakompleksieni, by sięgali po ważne tematy badawcze.

Ale uczelnia zmieniać się musi. Kiedyś pańska historia i moja polonistyka przyciągały tłumy. Dziś daremnie by ich szukać.

Nastąpiło załamanie humanistyki. Historii zaszkodziło irracjonalne ograniczenie jej w szkołach. To, o co upomniał się ostatnio PiS, jeśli chodzi o historię i polski teatr, jest następstwem tego, co się stało wcześniej, wyprania młodzieży z historycznej świadomości i wychowywania jej na Wiedźminie, Harrym Potterze czy literaturze fantasy. Społeczeństwo potrzebuje korzeni, rozmowy o swojej przeszłości, nie historii abstrakcyjnej bądź nasyconej sarkazmem, drwiącej z bohaterów. Ostatnie dziesięć lat było bardzo złym okresem dla humanistyki. Budowało się stadiony i kopało piłkę, zaniedbując to, co naprawdę ważne. Premier Donald Tusk nie pojechał na Kongres Kultury Polskiej, tylko - owinięty szalikiem - poszedł na mecz. I środowiska intelektualne wybaczyły mu to szybko. Inteligencja wycofała się, środowiska literackie zeszły do niszy, związki twórcze nie mają żadnego głosu. Literaci w czasach komuny to była potęga. Ich listy otwarte w sprawach ważnych mitygowały władze. Dziś związki pisarzy to martwe twory. I to jest przyczyna zapaści kierunków humanistycznych na uniwersytetach. Ale są kierunki, które radzą sobie dobrze. Mocno osadziło się w Opolu prawo - otwierane przed laty wbrew wielu opiniom środowiska, radzi sobie ekonomia. Wraca politologia, romanistyka i filologie słowiańskie. Trzeba mieć rękę na pulsie i wyprzedzić innych. Dlatego w Opolu stawiamy na medycynę. Bo taka jest potrzeba. Bo to jest kierunek, który nam pozwoli pozyskać wielu studentów. Dostaliśmy osiem milionów euro na Prószków. Podpisujemy z panem starostą Lakwą akt notarialny. Wkrótce powstaną pierwsze budynki Wydziału Przyrodniczego - w Prószkowie i w Opolu. Trzymamy rękę na pulsie.

Kiedy pierwsi studenci medycyny zaczną się uczyć w Opolu?

Koledzy już zawieźli do ministerstwa walizkę dokumentów. Myślę, że otwarcie będzie możliwe w roku akademickim 2017/2018. Kiedy będzie zatwierdzenie, trzeba przystąpić do zdobywania pieniędzy. Potrzeba ok. 30 mln zł, by podnieść budynek przy ul. Oleskiej, nakryć go pięknym spadzistym dachem i urządzić tam laboratoria. To jest projekt na pokolenie. Cieszę się, że wiele osób w regionie jest za. Chcą tego wydziału środowiska lekarskie. Wkrótce przyjdzie czas na gromadzenie funduszy. To będzie sprawdzian, czy potrafimy jako województwo i miasto zdobyć pieniądze, bo nie wystarczą najbardziej gorliwe deklaracje. To tak jak z mężczyzną, który mówi kobiecie piękne, miłe słowa. Ale w końcu przychodzi taki czas, że trzeba kupić pierścionek.
Nie będzie panu żal, że to już kto inny będzie budował, bez pana?

Ja nigdzie nie odchodzę. Nie może jeden człowiek przecinać wszystkich wstęg. Ja nie mam ambicji, żeby być Kim Ir Senem Uniwersytetu Opolskiego, który będzie nim rządził dożywotnio. Musi przyjść nowa ekipa, która ma nowe pomysły.

Wzgórzem Uniwersyteckim będzie się pan nadal zajmował?

Mam taką nadzieję, że nowy rektor - ktokolwiek nim będzie - zgodzi się na to, bo wzgórze potrzebuje szlifu. Zbudujemy schody w stronę Małego Rynku i usuniemy płot Kargula, oddzielający część miejską od uniwersyteckiej. Prezydent Wiśniewski to rozumie. Te 800 tysięcy zł na przebudowę schodów przy kościele „na górce” i drugich schodów równoległych się znajdzie. Całość dopełnią rzeźby. W magazynie czeka już Klio. Muza mojej historii. Rozbudowane będzie muzeum uniwersytetu, by przypominać, że budowały go pokolenia. Historia w Polsce, a w Opolu zwłaszcza, łatwo może być zakłamana. Kto inny budował ZWM, kto inny go dziś firmuje. Są ludzie z historii wykreślani, innych się wprowadza. Mamy rondo Reagana, który z Opolem nie miał nic wspólnego. Muzeum uniwersytetu pokazuje, kto go budował. Od czasów Rosponda, Kolbuszewskiego i Horna. Wcale nie od Niciei. Byłem tylko jednym z ogniw. W moich książkach o uniwersytecie czytelnik znajdzie 600 nazwisk tworzących go ludzi. Szanowałem moich poprzedników i uszanuję następcę.

Jakie przesłanie mu pan zostawia?

Ktokolwiek zostanie wybrany, będzie moim rektorem mojej uczelni. A przesłanie? Utrzymać jak najwyższy poziom uniwersytetu. Pamiętać, że uniwersytet - korona edukacji - jest wielkim dobrem, jakie to miasto i region dostały. Kto obniża jego rangę, jest szkodnikiem.
Kalendarz wyborczy na UO

Wybory rektora i prorektorów Uniwersytetu Opolskiego:

1. Wybory członków Uczelnianego Kolegium Elektorów - od 25 do 29 stycznia
2. Sondażowe zgłaszanie kandydatów na stanowisko rektora - 4 lutego
3. Przyjmowanie zgłoszeń kandydatów na stanowisko rektora - od 25 do 26 lutego
4. Spotkanie przedwyborcze kandydatów na stanowisko rektora - 3 marca
5. Wybory rektora - 7 marca
6. Zgłaszanie kandydatów na stanowiska prorektorów - 9 marca
7. Prezentacja kandydatów i wybory prorektorów - 17 marca

Dotychczasowi rektorzy UO

1994-1995 prof. Jerzy Pośpiech, filolog
1995-1996 prof. Franciszek Marek, historyk i pedagog
1996-2002 prof. Stanisław Nicieja, historyk
2002-2005 prof. Józef Musielok, fizyk
2005-2008 prof. Stanisław Nicieja
2008-2012 prof. inż. Krystyna Czaja, chemik
od 2012 prof. Stanisław Nicieja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska