Testujemy skodę roomster

fot. Michał Wandrasz
Macie wrażenie, że roomstera złożono z dwóch różnych samochodów? I bardzo słusznie, bo tak właśnie było.
Macie wrażenie, że roomstera złożono z dwóch różnych samochodów? I bardzo słusznie, bo tak właśnie było. fot. Michał Wandrasz
Mimo dziwacznego wyglądu roomster to wygodne auto dla rodzin z dziećmi. Kosztuje jednak zbyt dużo, dlatego rzadko ją widać na naszych drogach.

Roomster to właściwie dwa auta. Z przodu auto osobowe - niewielkie szyby (zgrabne, ale mogłyby dawać więcej widoczności), nisko osadzony wygodny fotel i rozbudowana deska rozdzielcza o ciekawym designie. Po szoku doznawanym przy pierwszym kontakcie z roomsterem w środku spotyka kierowcę miłe zaskoczenie.

Szkoda tylko, że kabina ma aż tyle twardego plastiku. Na szczęście w testowanym przez nas egzemplarzu, mimo że miał on przejechane już kilka tysięcy kilometrów, prawie nic nie trzeszczało. A nawet jak zaczęło, to szybko przestało.

Nie ma żadnych problemów z zajęciem wygodnej pozycji za kierownicą. Pomaga w tym jej regulacja w dwóch płaszczyznach. Fotele są wygodne, a nad głową i po bokach jest wystarczająco dużo miejsca, nawet dla wyrośniętych kierowców.

Tył roomstera, to salonka - przestronna, wygodna, jasna i łatwa do przemeblowania. Drugi rząd siedzeń składa się z trzech foteli. Te skrajne są szersze niż środkowy, który po złożeniu może służyć jako podłokietnik. Gdy go wyciągniemy, wówczas możemy skrajne fotele przesunąć do środka. Tylne fotele można także wyjmować, przesuwać niezależnie od siebie i regulować kąt nachylenia oparcia. Dzięki ogromnym szybom widoczność do tyłu jest rewelacyjna. Niektórzy określają tył roomstera jako akwarium na kółkach. I wiele w tym trafności.
Bagażnik w podstawowej konfiguracji foteli ma pojemność 477 l. Po złożeniu wszystkich siedzeń przestrzeń ładunkowa wrasta już ponad trzykrotnie do 1555 l, a po całkowitym ich demontażu do zagospodarowania mamy aż 1780 litrów. To wyniki, które pozwalają bez stresu zapakować samochód na dłuższe wakacje lub zapewnić bezproblemowe przewiezienie większych zakupów. Jako opcję możemy dokupić specjalny uchwyt, który pozwala na przewiezienie w środku dwóch rowerów, od których trzeba tylko odkręcić przednie koła.
Na drodze nasz roomster radził sobie całkiem nieźle. Gdy trzeba było, silnik 1,6 litra pozwalał na sprawne przyspieszenie i pewne wyprzedzanie, ale kiedy przy większych prędkościach mocniej dmuchnęło z boku, trzeba było uważać, bo dawały o sobie znać duże boczne powierzchnie. Na szczęście układ kierowniczy pracował na tyle precyzyjnie, że skorygowanie toru jazdy nie było problemem. Żadnych zastrzeżeń nie można mieć także do pracy skrzyni biegów - wszystkie biegi wchodziły bez żadnych oporów. Pozytywnym zaskoczeniem było też zachowanie auta przy redukcji z piątki na czwórkę - roomster mimo dużej prędkości nadal żwawo przyspieszał. Spalanie, przy niezbyt oszczędnej jeździe, nieco przekroczyło 7 litrów na setkę.

Dzięki temu, że dziwaczna skoda ma z tyłu większy rozstaw kół niż z przodu, auto pewnie wchodzi w zakręty i bezpiecznie z nich wychodzi. Trochę jak gokart. Zawieszenie jest tak zestrojone, że polskie nierówności nie robią na nim większego wrażenia. Jest też na tyle komfortowe, że nawet po przejechaniu kilkuset kilometrów wysiedliśmy z auta prawie niezmęczeni.

Podsumowując, skoda roomster, mimo dziwacznego wyglądu (dla niektórych jest on zaletą), to ciekawa propozycja dla rodzin z małymi dziećmi, lubiących wypady za miasto. A to, że wciąż nie ma jej na polskich drogach zbyt wiele, to "zasługa" ceny. Roomster jest po prostu za drogi. Za prezentowaną na zdjęciach bogatszą wersję trzeba dać około 64 tys. zł. Wersja podstawowa zaczyna się od ponad 46 tysięcy zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska