To moje prawo, obowiązek i przywilej

Katarzyna Kownacka
prof. Bartłomiej Kozera
prof. Bartłomiej Kozera
Rozmowa z prof. Bartłomiejem Kozerą, filozofem, dyrektorem Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Opolskiego

- Czy udział w wyborach to prawo, obowiązek czy przywilej?
- Udział w wyborach to i prawo, i obowiązek, i przywilej. Po prostu są to różne aspekty tego samego zjawiska. W sensie prawnym udział w wyborach, głosowanie, to możliwość, a więc prawo każdego obywatela. Mamy prawo decydowania o tym, kto nami będzie rządził. Mamy prawo wybierania tych, którzy powinni nami rządzić. Warunkiem realizacji tego prawa jest nie tylko udział w wyborach, ale także wiedza na temat kandydatów. Wybieramy zgodnie z własnym sumieniem, zgodnie z własną świadomością.
- Posiadanie praw zobowiązuje jednak do czegoś.
- Obowiązek udziału w wyborach ma już inny wymiar niż prawny. Prawo nie nakazuje nam udziału. Jest to obowiązek polityczny, społeczny i etyczny. W sensie politycznym jestem zobowiązany do udziału w wyborach, bo tak przecież realizuje się demokracja. Ja sprawuję władzę, ale wybieram swojego reprezentanta, bo osobiście zajmuję się czymś innym niż polityka - zajmuję się filozofią. Jeśli nie wskażę, kto ma mnie reprezentować, to inni, głosując, powołają swoich przedstawicieli, a moje dążenia, pragnienia, wartości nie będą reprezentowane.
- To politycznie. Jaki jest społeczny wymiar tego obowiązku?
- W sensie społecznym obowiązek głosowania wynika stąd, że realizuję w ten sposób swoją aktywność. To, że nie są mi obojętne dokonania tej czy innej partii, tego czy innego radnego. Głosowanie to wyraz mojego zaangażowania. Jeśli głosuję, to znaczy, że śledziłem prace poprzedniej władzy, programy ubiegających się o nią. Niska frekwencja wyborców w Polsce jest oznaką niskiej aktywności społecznej ludzi. A niska aktywność wynika z niewiary w demokrację, czyli własną władzę.
Udział w wyborach to również obowiązek etyczny. Głosując, oznaczam sferę dobra społecznego, daję wyraz temu, jak to dobro pojmuję. W społeczeństwie demokratycznym nie ma uprzywilejowanych wartości. Ważne są te, które wskażą wyborcy. A wskazują oni owe wartości pośrednio - wybierając partię, lub bezpośrednio - gdy wybierają swoich przedstawicieli.
- Czy udział w wyborach to przywilej?
- W jakimś sensie tak. Jestem równy innym ludziom, mam tak jak każdy - jeden głos. W jakimś stopniu decyduję o władzy, od mojego głosu jest ona zależna. Ale przede wszystkim trzeba mówić o przywileju życia w społeczeństwie demokratycznym. Owszem, ma ono swoje wady, ale inne formy władzy politycznej są gorsze. Nic lepszego niż demokracja człowiek jeszcze nie wymyślił.
Ten przywilej w Polsce jest jeszcze słabo dostrzegany, bo władza troszczy się o dobro ludzi w czasie wyborów, a mniej między wyborami. Przybieram na znaczeniu co cztery lata, w czasie kampanii wyborczej, potem sporo tracę na znaczeniu. Nadto w wyborach samorządowych występują te same partie, które są w Sejmie. To mnie trochę zniechęca, bo nie wiem, czy dobro partii czy mojego osiedla, miasta będzie dla radnych ważniejsze. Wstąpiłbym chętnie do Opolskiej Partii Trolejbusowej, która chciałaby wyrugować autobusy z komunikacji miejskiej, albo do Partii Zielonych Balkonów na ZWM. Wiedziałbym wtedy, czego chcą, po co im władza. Nie ma takich partii, co jest oczywiście moją winą, bo ich nie założyłem. A ponieważ nie ma, więc muszę wybierać spośród tych, które są. Demokracja to społeczeństwo obywatelskie. A obywatel to ten, który decyduje w sprawach publicznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska