Trzeba się trzymać bogatych

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Jan Błyszcz (z lewej) przyjechał do Polski na dwa dni, specjalnie na referendum. Sołtys Leon Staś (obok) namawiał mieszkańców, żeby głosowali.
Jan Błyszcz (z lewej) przyjechał do Polski na dwa dni, specjalnie na referendum. Sołtys Leon Staś (obok) namawiał mieszkańców, żeby głosowali.
Wielu mieszkańców Krośnicy, pracujących w Holandii i Niemczech, wróciło na weekend do domu, żeby zagłosować w referendum.

Tak zrobili Józef Błyszcz i jego syn Andrzej. W sobotę rano przyjechali do kraju z Lipska. Dziś rano wrócili do pracy. W ciągu trzech dni pokonali kilkaset kilometrów tylko po to, żeby wrzucić karty do urny.
- Zagłosowałem za przystąpieniem do Unii. Trzeba się trzymać bogatych. Sama Polska nie przeżyje - mówił z przekonaniem pan Józef, który w Niemczech pracuje od 12 lat. Z zawodu jest budowlańcem.
- Pracuję z Portugalczykami i Grekami. Po przyłączeniu ich krajów do wspólnoty narzekali. Ale przyznali, że dzięki temu mogą legalnie pracować za granicą - wyjaśniał.
Józef Błyszcz uważa, że po wstąpieniu naszego kraju, na początku, najtrudniej będzie polskim rolnikom: - Hoduję gołębie. Przywożę ziarno z Niemiec, bo jest tańsze i lepsze - podał przykład.
Dwupaszportowcy trochę obawiają się, jak niemieccy i holenderscy pracodawcy zareagują na przyłączenie nowych krajów do UE.
- Mogą obniżyć zarobki, bo będzie więcej ludzi chętnych do pracy i większa konkurencja - spekulował Jan Błyszcz, który w Krośnicy prowadzi sklep. - Ale nie możemy się przecież cofać, kiedy jest szansa na wyjście do przodu. Unia nam ją daje.
Sołtys wsi Leon Staś szacuje, że około 200 dorosłych mieszkańców Krośnicy pracuje obecnie w krajach zachodnich.
- Musieli wybierać: praca albo bezrobocie - uzasadnia.
- Nie wiem ilu wróciło, ale jak spotykam kogoś to namawiam do głosowania. A czy pójdą, to już nie wiem - zastrzegł.
Sołtys głosował za Unią. Ma nadzieję, że Polacy nauczą się od innych narodów dobrego rządzenia krajem.
- Bo jak na razie to u nas afera goni aferę - komentuje.
Lokal wyborczy w Krośnicy ulokowano w remizie. Tutaj zgłaszali się dorośli mieszkańcy wioski i sąsiedzi z Boryczy.
W sobotnie przedpołudnie zastaliśmy w nim jedynie cztery panie z komisji.
- Na razie zagłosowało 19 osób z 697 uprawnionych. Ale to naturalne, że w sobotę jest tak mało głosujących. Ludzie wykorzystują dobrą pogodę na prace w polu i domu. Jutro, po mszy świętej, powinny być kolejki - przekonywała Barbara Mika z komisji.
W niedzielę liczba wyborców w tym obwodzie wzrosła o jedną osobę. 18 lat w tym dniu skończył Janusz Golec z Boryczy.
- Skorzystałem z prawa do głosowania - zapewniał chłopak. Sołtys Leon Staś także głosował w niedzielę - Trzeba się było odświętnie ubrać - żartował.
Do urny nie poszedł jego wnuk, Adrian. - W piątek otrzymał informację, że dostał pracę za granicą na dwa tygodnie. Musiał jechać - usprawiedliwia go dziadek.
Referendum zbiegło się z komunią w pobliskich Otmicach. Poniedziałek w Niemczech był dniem wolnym od pracy. - Sporo ludzi, którzy mieli w rodzinach komunię, przyjechało właśnie na tę uroczystość. Połączyli głosowanie ze świętowaniem - wyjaśniała Barbara Mika z komisji w Krośnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska