Urazy, poparzenia, zatrucia tabletkami wśród dzieci. Tak łatwo o nieszczęście

Redakcja
3,5-letni chłopczyk napił się benzyny, bo była w butelce po coca-coli. Po dwóch dniach nie żył. Inny maluch najadł się tabletek, bo wyglądały jak cukierki. Na Opolszczyźnie co kilka dni zdarzają się podobne tragedie.

Wezwanie rodziców trzylatka było dramatyczne, pojechaliśmy pod wskazany adres na sygnale - opowiada zdarzenie sprzed kilku dni Marek Dryja, ordynator oddziału ratunkowego WCM w Opolu. - Na szczęście okazało się, że chłopczyk miał tylko lekko poparzone usta, gdyż zdążył jedynie przechylić butelkę i przyłożyć do niej buzię. Nie wypił zawartości. Zabraliśmy jednak dziecko na obserwację do szpitala.

Zdarza się, i to nierzadko, że ludzie wlewają do butelek po coca-coli, fancie czy innych napojach różne chemikalia. Jeśli w domu jest małe dziecko, wystarczy chwila nieuwagi i dramat gotowy.

- Pamiętam 3,5-letniego ślicznego chłopczyka, który napił się benzyny - wspomina ordynator oddziału ratunkowego. - Skusiła go kolorowa butelka, która stała w kącie w garażu. Dziecko straciło przytomność, doszło u niego do zatrzymania krążenia. Żyło jeszcze dwa dni, aż nastąpiło całkowite zatrucie organizmu.

Nie bez powodu mówi się o małych dzieciach, że są jak żywe srebro. Że trzeba za nimi chodzić krok w krok i mieć oczy dookoła głowy.

- Nawet w mojej rodzinie zdarzyło się, że dwuletnie dziecko, które bawiło się na oczach wszystkich, podeszło nagle do stołu, wzięło cukiernicę i przechyliło ją do ust - mówi dr Marek Dryja. - O mało się nie udusiło. Na szczęście byłem tuż obok, obróciłem je głową w dół i cukier wyleciał. Choćby na tym przykładzie widać, jak niewiele trzeba, żeby doszło do nieszczęścia.

Tabletki na widoku
Rodzice, babcie, dziadkowie często bywają aż nadopiekuńczy. Ale czasem tracą czujność lub postępują bezmyślnie. Np. kładą na stole serwetę, a potem stawiają na niej talerz z gorącą zupą. Wystarczy, że maluch spróbuje pociągnąć serwetę do siebie... Zostawiają na widoku albo nawet w szufladzie, którą kilkuletnie dziecko z łatwością otworzy - tabletki, nieraz bardzo silne.

Na Oddział Neurologiczny dla Dzieci i Młodzieży Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Neuropsychiatrycznego w Opolu trafiła 5-letnia dziewczynka, która zjadła leki psychotropowe, pozostawione przez jednego z rodziców na szafce kuchennej. - Dziecko miało drgawki, straciło przytomność, rodzice myśleli, że to atak padaczki, bo było powykręcane, miało mocno napięte mięśnie - mówi Mariusz Wierzbicki, ordynator oddziału. - Z kolei 4-letni chłopczyk wyjął babci z szuflady pewne tabletki, przepisywane na zawroty głowy. Na szczęście w obu przypadkach skończyło się dobrze.

Dr Wierzbicki przestrzega: - Czasem nie trzeba wiele, wystarczy jedna tabletka zażyta samowolnie przez dziecko i już mogą się u niego pojawić zaburzenia oddychania, niewydolność krążenia. Wszystko zależy od wieku i wagi małego pacjenta.

Szafka może zabić
Doktor Marek Dryja, anestezjolog i specjalista medycyny ratunkowej, widział już niejedno. Nigdy jednak nie zapomni tragedii sprzed 2 lat. Pojechał "erką" do 4-letniego chłopczyka, który wszedł na dolną półkę meblościanki, a chwilę potem cały mebel przewrócił się na niego. Dziecko nie przeżyło.

- Takich sytuacji jest więcej - podkreśla lekarz. - Są to podwójne tragedie, bo dziecko ginie albo zostaje kaleką, a tu jeszcze wkracza prokurator. Pojawiają się zarzuty o brak należytej opieki nad dzieckiem. Choć rodziców nieraz trudno winić. Chyba, że o brak wyobraźni. Oni wszystko by oddali, żeby do dramatu nie doszło.

Niedawno Oddział Intensywnej Terapii Dzieci WCM w Opolu opuściła 3,5-letnia pacjentka. Trafiła tam z powodu bardzo poważnych obrażeń klatki piersiowej. Zmiażdżyła ją brama od garażu. To cud, że dziewczynka nie zginęła na miejscu. Przez dwa tygodnie walczyła o życie, oddychał za nią respirator. Lekarze robili, co mogli. Udało się. Czeka ją długa rehabilitacja, którą rozpoczęła już na oddziale.

- Mieliśmy też czterolatka, który wpadł na drzwi szklane - mówi Dorota Granatowska, lekarz z Oddziału Intensywnej Terapii WCM. - Miał poprzecinane nerwy i naczynia w rączce. Jego leczenie zakończyło się pomyślnie. Co jakiś czas trafiają do nas również dzieci po zatruciu lekami. Kolorowe tabletki wyglądają bowiem jak cukierki. Kuszą.

Lekarze z oddziałów dziecięcych podkreślają, że ich podstawowym zadaniem jest pomaganie małym pacjentom, a nie wdawanie się w emocje z rodzicami, choć czasem na widok niemowlęcia, które spadło z wersalki i nabawiło się krwiaka nerwy mogą puścić. Nieraz podejrzany przypadek muszą zgłosić na policję, bo taki też mają obowiązek.

- Moją rolą jest bycie empatycznym - podkreśla Aleksander Wojtyłko, ordynator Oddziału Chirurgii Dziecięcej WCM w Opolu. - Nie do mnie należy ocena rodziców. Choć gdy widzę u niektórych matek brak wyobraźni graniczący z głupotą, to uważam, że powinny się udać na roczny kurs opieki nad dzieckiem. Niestety, wydaje mi się, że opieka nad potomstwem jest w obecnych czasach ciut gorsza. Wynika to może z niedojrzałości rodziców, z tego, że dzieci mają dzieci.

W jednej ręce kawa, w drugiej maluch
Wręcz nagminnie zdarza się, że dziecko zostaje oblane gorącą herbata lub - najczęściej - kawą. Dotyczy to zwłaszcza niemowląt. Mama trzyma w jednej ręce filiżankę, a w drugiej maleństwo, jakby nie mogła go najpierw położyć do łóżeczka.

- To jest plaga chirurgii dziecięcej - mówi dr Aleksander Wojtyłko. - U malucha zostają ślady na całe życie. A jak zachowują się matki? Najczęściej są skruszone, zasmucone. Wyglądają, jak jedna kupka nieszczęścia. Są bardzo pomocne w leczeniu, siedzą dzień i noc przy szpitalnym łóżeczku. Ale spotykamy się też z innym zachowaniem. Mamy mają pretensje do całego świata. Winni są inni, tylko nie one.

Przewidzieć wszystkiego się nie da. Umysł dziecka krąży na takich obrotach, że jego wyobraźni nie dogonimy. Ale trzeba się starać.

Ordynator oddziału chirurgii dziecięcej ułożył niepisany dekalog dla rodziców. Wylicza: ich rolą jest dopilnować dziecko, ochronić je, zminimalizować niebezpieczeństwo, przewidzieć skutki prozdrowotne pewnych zachowań, wiedzieć, co jest bezpieczne dla dziecka, a co nie, nie stwarzać sytuacji, które by mu zagrażały.

- Pamiętam bardzo przykre zdarzenie, gdy mama robiła wszystko, żeby jej rocznego synka nie spotkało nic złego, a jednak nie udało się jej wszystkiego przewidzieć - wspomina Edyta Krupnik, ordynator oddziału noworodków Szpitala Powiatowego w Strzelcach Op. - Dziecko wylało na siebie gorące mleko i się poparzyło. Kobieta tłumaczyła, że specjalnie zdjęła garnek z kuchenki i wstawiła go do zlewozmywaka, bo uważała, że tam maluch go nie dosięgnie. Tymczasem chłopczyk jakoś się tam wdrapał. Dzieci są bowiem nieprzewidywalne, wszędzie wejdą.

Nie czytają zaleceń
Na co dzień panią ordynator szczególnie niepokoi, że rodzice często kładą niemowlęta na brzuchu na wersalce czy stoliku do przewijania i pozostawiają je bez opieki. Uważają, że to tylko chwilka i nic złego stać się nie może.

- Tymczasem jest to błędne rozumowanie - ostrzega dr Edyta Krupnik. - Wystarczy, że maleństwo ma trochę opanowany odruch pełzania, że obok niego leży kocyk lub pieluszka, o którą może oprzeć nóżki i - po chwili - już leży na podłodze. Ja to rodzicom demonstruję, bo większość z nich rzeczywiście nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Byłam świadkiem, jak pewna mama odsądzała od czci i wiary swojego męża, bo ich pociecha spadła, gdy ją... pilnował.

Niektórzy rodzice niestety nie czytają recept, kart informacyjnych, które dostają po wypisaniu dziecka ze szpitala, ani dodatkowych odręcznych zaleceń lekarzy. Nie sprawdzają, czy w aptece wydano im faktycznie te leki, które przepisał pediatra. - Mamy są tak zakodowane na swoje maleństwo , że o niczym innym nie myślą - stwierdza pani ordynator. - One wiedzą, że opakowanie z leków miało niebieską etykietkę albo czerwony pasek, ale do nazwy lekarstwa, a tym bardziej do innych szczegółów już nie przywiązują większej wagi.

Kiedyś apteka, zamiast w kroplach, wydała lekarstwo dla malutkiego dziecka w tabletkach. Dziecko zbyt długo po nim spało i matkę bardzo to zaniepokoiło. W tym czasie zdążyła już do niej dotrzeć pracownica apteki. Na szczęście pomoc lekarska została udzielona dziecku w porę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska