Uszkodził auto na wyrwie, wygrał w sądzie z wykonawcą

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
- Chciałem załatwić sprawę polubownie, a drogowcy kazali mi kierować pretensje do Boga, bo zesłał deszcz - mówi Henryk Zabłotni.
- Chciałem załatwić sprawę polubownie, a drogowcy kazali mi kierować pretensje do Boga, bo zesłał deszcz - mówi Henryk Zabłotni. Sławomir Mielnik (O)
Sąd uznał, że wyrwa w jezdni, na której opolanin uszkodził auto, to nie dzieło Pana Boga, ale braku wyobraźni firmy remontowej.

Był 22 września 2014 roku. Około godz. 2 nad ranem Henryk Zabłotni z Opola wyruszył w drogę do matki mieszkającej w Nysie, którą rano miał odwieźć do szpitala. W okolicy Pakosławic trwał akurat remont drogi.

- Zobaczyłem, że wjeżdżam na teren budowy, więc zwolniłem - opowiada nto kierowca. - Drogowcy zostawili na jezdni poprzeczne przekopy przez drogę. Nie jechałem szybciej niż 35 km/godz, choć ograniczenie prędkości było do sześćdziesiątki. Pokonałem chyba ze trzy takie wyrwy, a na kolejnej usłyszałem tylko huk i wystrzeliła mi opona.

Opolanin, oprócz opony, uszkodził w swoim audi też felgę, wahacz i kilka mniejszych elementów. W sumie naprawa kosztowała go prawie 3 tys. zł.

Remont drogi wykonywała firma z Kluczborka, dlatego kierowca zażądał od niej pokrycia kosztów naprawy. Bezskutecznie.

Ubezpieczyciel wykonawcy wycenił remont samochodu na 2,3 tys. zł, ale pieniędzy wypłacić nie zamierzał, uznając, że winę za zdarzenie ponosi kierowca (bo jechał nieostrożnie) i deszcz, który wypłukał przekop w jezdni.

Pan Henryk skierował więc sprawę do sądu, a ten przyznał mu dziś rację. Pozwana firma oraz jej ubezpieczyciel mają zapłacić kierowcy solidarnie 2,3 tys. zł oraz pokryć koszty procesu. O taką kwotę wnioskował pan Henryk, choć za remont zapłacił więcej (biegły powołany przez sąd wycenił koszty naprawy jeszcze wyżej, bo na ponad 4 tys. zł)

- Pracownicy pozwanej firmy wykonali na drodze przekopy, które były utwardzone materiałem tymczasowym, czyli tzw. frezowiną. Uzupełniano ją każdego dnia rano oraz na koniec dnia pracy - odtwarzał przebieg zdarzeń sędzia Piotr Sobków z Sądu Rejonowego w Opolu. - Do zdarzenia doszło z niedzieli na poniedziałek, więc frezowina od ponad doby nie była uzupełniana. Dodatkowo trwały intensywne opady deszczu, w kałużach stała woda, więc kierowca miał wrażenie, że jezdnia jest bez widocznych ubytków. Zwolnił, ale nie mógł przewidzieć, że wjedzie w tak dużą wyrwę.

Sąd nie uwierzył też w działanie siły wyższej. - Polska leży w takiej strefie klimatycznej, że jesienią intensywne opady nie są czymś niespotykanym - skwitował sędzia Sobków.

- Jestem zadowolony z wyroku. Powinien on być przestrogą dla innych firm, które niefrasobliwie podchodzą do swoich obowiązków - mówił tuż po rozprawie pan Henryk.

Wyrok jest nieprawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska