W Wilnie Polska żyje

Fot. Stanisław Wierzgoń
Fot. Stanisław Wierzgoń
Rozmowa z Jerzym Surwiłą, pisarzem i dziennikarzem polskim na Litwie

Jerzy Surwiło ma 64 lata jest pisarzem i publicystą. Pracuje w polskim Radiu znad Wilii, gdzie prowadzi m.in. magazyn kombatancki. Jest autorem książek "Wileńskimi śladami Józefa Piłsudskiego", "Rachunki nie zamknięte", "Wileńskimi śladami Adama Mickiewicza", "Zostali tu z nami na dobre i złe" o losach inteligencji polskiej na Wschodzie.

- Na Opolszczyźnie obserwujemy stopniowe zmniejszanie się liczby osób przyznających się do mniejszości niemieckiej. Czy Polacy na Wileńszczyźnie mają ten sam kłopot?
- Polaków na Wileńszczyźnie mieszka około 350 tys., z tego w samym Wilnie 100 tysięcy. Te liczby od lat się nie zmniejszają. Zawdzięczamy to tej niewielkiej części polskiej inteligencji, która po wojnie została na Wileńszczyźnie. Zostali nauczyciele, absolwenci Uniwersytetu Stefana Batorego, Męskiego Seminarium Nauczycielskiego im. Tomasza Zana i seminarium żeńskiego im. Królowej Jadwigi. Zostali księża, zwłaszcza starsi, którzy mniej byli narażeni na fizyczne unicestwienie. Oni wszyscy przekazali nam polską tożsamość i tradycję. Dzięki nim modliliśmy się zawsze po polsku. Dzięki nim Polacy równocześnie zachowali polskość i byli przygotowani do studiowania na uczelniach litewskich.

- Co dzisiaj pomaga wam zachować polską kulturę i tożsamość?
- Mamy ponad 30 zespołów śpiewaczych, kapel i orkiestr. Działają dwa polskie teatry dramatyczne i wiele teatrzyków szkolnych. Mamy kilka polskich czasopism: "Kurier Wileński", "Tygodnik Wileński", "Magazyn Wileński". Zresztą nawet za czasów komunistycznych w "Czerwonym Sztandarze", który był w sensie politycznym zorientowany jednoznacznie, istniała kolumna literacka i polscy pisarze i publicyści mogli tam publikować.

- Jak funkcjonują polskie szkoły na Litwie?
- Pod tym względem jest u nas o wiele lepiej niż na przykład na Ukrainie. Na Litwie działa około 150 szkół podstawowych i średnich z wykładowym językiem polskim, finansowanych przez samorządy. Pod tym względem jest naprawdę dobrze, ale nie zamierzamy się zatrzymywać. Świat szybko idzie do przodu.

- Co poza szkołą trzyma was razem?
- Przede wszystkim polska rodzina, choć oczywiście się nie zamykamy. Życie idzie naprzód, nasza młodzież jeździ po świecie, więc coraz więcej jest małżeństw mieszanych, nie tylko polsko-litewskich. Niemniej na Wileńszczyźnie nadal język polski, tożsamość narodową i poczucie historycznej ciągłości wynosi się z domu. Z tą ciągłością historyczną w czasach socjalizmu był spory kłopot, bo można się było szczycić przodkiem powstańcem styczniowym - skoro bił cara albo ojcem w armii kościuszkowskiej, bo to był sojusznik. Krewni w legionach lub wśród żołnierzy Września byli gorzej widziani.

- Czym dla Polaków na Litwie jest dziś patriotyzm?
- Patriotyzm dziś wyraża się u nas tym, że człowiek dobrze żyje, pracuje solidnie, radzi sobie, no i chodzi do kościoła. Słowem na utrzymaniu tradycji, czyli języka, wiary i kultury. Najważniejsze, żeby udało się połączyć to przywiązanie do tradycji z otwarciem na świat i innych ludzi, z wychodzeniem z izolacji. Dla mnie wzorem takiej postawy są Brytyjczycy. Z jednej strony pieczołowicie strzegą swoich zabytków i tradycji, ale to wyraźne poczucie własnego "ja" otwiera ich na cały świat.

- Co dziś Polakom na Litwie przeszkadza funkcjonować?
- Starsi ludzie, którzy mieli ziemię, nie mogą od państwa doczekać się jej zwrotu. Tłumaczy się im, że nie mogą jej dostać, bo ziemia jest za droga. To tłumaczenie jest absurdalne, ale to jest bardziej problem finansowy niż narodowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska