W Zakrzowie koń jaki jest, nie wszyscy widzą. Nie wiadomo, czy tu zostanie

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Andrzej Sałacki prezes Klubu Jeździeckiego Lewada Zakrzów.
Andrzej Sałacki prezes Klubu Jeździeckiego Lewada Zakrzów. Archiwum
Kędzierzyn-Koźle zachęca "Lewadę", by przeniosła się ze wsi do miasta. To oznacza jednak, że supernowoczesny ośrodek jeździecki, w Zakrzowie może mieć spore kłopoty.

Tak powstał ten ośrodek.

Tak powstał ten ośrodek.

Zrujnowany PGR gmina odkupiła od Agencji Nieruchomości Rolnych. Sama rekultywacja terenu kosztowała 3 miliony złotych. Prace pochłonęły ponad 20 milionów. Na miejscu starych tuczarni i ferm w ciągu trzech lat powstały stajnie z 66 boksami, hala jeździecka, basen, sala konferencyjna, gabinet odnowy biologicznej i hotel.

Przewodniczący rady gminy Polska Cerekiew Jerzy Kołeczko zdenerwował się, gdy kilka dni temu w jednej z raciborskich gazet przeczytał, że "studniówka odbyła się przy pełnej sali klubu Lewada".

- Właścicielem ośrodka, gdzie ta zabawa była organizowana, jest gmina, a nie klub! - grzmi przewodniczący Kołeczko. - To gmina go wybudowała i nim zarządza. Boli mnie, gdy słucham albo czytam w mediach, że jest inaczej.

Zasług gminy nie można tu w żadnym wypadku pomijać. To właśnie samorząd Polskiej Cerekwi wziął na bary 10-milionową dotację, sam od siebie dołożył kolejne kilka milionów i zabrał się za jedną z najbardziej spektakularnych inwestycji ostatnich lat na Opolszczyźnie: budowę wielofunkcyjnego ośrodka w Zakrzowie. Nazwa "wielofunkcyjny" jest tu jak najbardziej na miejscu, ale od początku kompleks sportowy budowano przede wszystkim z myślą o sportach konnych.

Powstał z ruin

Łatwo nie było, bo kompleks powstał na terenie zrujnowanego PGR-u, który kiedyś dawał zakrzowianom pracę, a potem, opuszczony i zaniedbany, stał się niemym symbolem zachodzących zmian, za którymi nie wszyscy nadążali. Ziemia w tym miejscu dosłownie bulgotała od zanieczyszczeń ze starych ferm. Ruiny gmina odkupiła od Agencji Nieruchomości Rolnych. Sama rekultywacja terenu kosztowała 3 miliony złotych. Problemów było co niemiara, gmina składała wnioski o dotacje, ale te nie zyskiwały akceptacji. Udało się za ostatnim razem.

Na miejscu starych tuczarni i ferm w ciągu trzech lat powstały stajnie z 66 boksami, hala jeździecka, basen, sala konferencyjna, gabinet odnowy biologicznej i hotel. Wszystko na błysk. Prawdziwa perełka nie tylko gminy Polska Cerekiew, ale całej Opolszczyzny.

- No coś wspaniałego tu macie na tej wsi - cmokał z zachwytu Daniel Olbrychski, honorowy obywatel gminy, który zwiedzał obiekt, jeszcze zanim został oddany do użytku.

Ośrodek docelowo miał rozsławiać gminę w całej Europie. Pieniądze z budżetu państwa przeznaczono na ten cel z założeniem, że kompleks będzie miał status ośrodka szkolenia olimpijskiego. Wszystko spisano na papierze, żeby każdy wiedział, jakie ma obowiązki i jak się z nich należy wywiązać. Polski Związek Jeździecki podpisał umowę o współpracy z gminą Polska Cerekiew. Następnie PZJ powierzył prowadzenie działalności jeździeckiej klubowi LKJ "Lewada" z Zakrzowa. Związek na piśmie zobowiązał się do organizowania na terenie ośrodka wielu wydarzeń sportowych, w tym m.in.: zgrupowań kadry narodowej, szkoleń i tzw. klinik jeździeckich (takie konsultacje z fachowcem), prowadzenia komercyjnych imprez.. Jednym z punktów umowy o współpracy był także zapis, że klub "Lewada" ma tam organizować krajowe i międzynarodowe zawody. No i w tym jest problem.

- Przepadło nam już kilka dużych imprez, w tym jedna o szczególnej randze, tj. finał Pucharu Świata Ligi Centralnej w Ujeżdżeniu - mówi Andrzej Sałacki, prezes "Lewady".

Gmina na taki klub powinna chuchać i dmuchać

Finał wspomnianego pucharu jest wielkim wydarzeniem, z którego relację przeprowadza m.in. słynna stacja telewizyjna Eurosport. Wcześniej zawody tej rangi odbywały się m.in. na warszawskim Torwarze i wzbudzały wielkie zainteresowanie mediów. W Zakrzowie nie odbyła się także bądź nie odbędzie w najbliższym czasie część zgrupowań kadry polskiej, a także szereg okręgowych zawodów. Dlaczego? Bo"Lewada", wbrew temu, jak umawiały się wcześniej strony, nie funkcjonuje w ramach ośrodka, ale poza nim. Jedną z przeszkód są pieniądze.

- Gmina chce, żebyśmy płacili 500 tysięcy złotych rocznie w ramach czynszu plus media. Nie stać nas na to - mówi Andrzej Sałacki.

Sałacki podkreśla, że samorządy, na terenie których działają prężne kluby sportowe, wspierają je finansowo. Bo to się wszystkim opłaca. Przykładem jest tu choćby Warszawa, która zbudowała Legii stadion za ponad 400 milionów złotych. Władze miasta wyszły z założenia, że Legia to marka, która może przysłużyć się promocji stolicy kraju. Ponadto zadaniem własnym samorządu jest wspieranie sportu. W Polskiej Cerekwi ze wspieraniem jeździectwa jest ostatnio różnie. Władze gminy bez konsultacji i współpracy z klubem powołały spółkę do zarządzania ośrodkiem. Nie znalazł się w niej jednak nikt z "Lewady". Aby ośrodek tętnił życiem, potrzebne są jednak nie tylko świetne umiejętności menedżerskie, ale także kontakty w tej konkretnej dziedzinie sportu. Atutem Sałackiego jest to, że ma świetne kontakty, m.in. w Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej, a także w wielu innych instytucjach, a także w biznesie, którego wsparcie w dyscyplinach konnych jest bardzo potrzebne.

- Niestety, będąc nieco z boku tego wszystkiego, nie jesteśmy w stanie zadbać o odpowiednią organizację różnych wydarzeń, promować tego ośrodka należycie - mówi Andrzej Sałacki. - Przykładowo, trzeba coś na szybko uzgodnić, a zdarza się, że w urzędzie gminy nie ma pani wójt, nie możemy się doczekać spotkania czy odpowiedzi na ważne pytania. Tak się nie da na dłuższą metę pracować.

Kilka dni temu z zaskakującą propozycją wyszła prezydent pobliskiego Kędzierzyna-Koźla Sabina Nowosielska. Poinformowała publicznie, że gmina rozważa otwarcie filii klubu "Lewada" w Kędzierzynie-Koźlu.

Kędzierzynianie przyjmują z pocałowaniem ręki

- Mamy tereny idealnie nadające się na prowadzenie tego typu działalności - mówi prezydent Nowosielska. - To zabudowania na terenie kozielskiej Wyspy. Są tam stajnie. Nie wykluczamy, że w przyszłości klub mógłby się tu całkowicie przenieść. Byłoby to z korzyścią dla miasta.

Miasto zrobiło już wstępne rozeznanie w Agencji Nieruchomości Rolnych. Nie widzą problemu, żeby przekazać budynki i grunty gminie. Żeby zorganizować tam działalność sportową, trzeba by je było co prawda wyremontować, ale możliwości Kędzierzyna, jako drugiego miasta na Opolszczyźnie, są dość duże.

Sabina Nowosielska, która reprezentuje Platformę Obywatelską, nie powinna mieć żadnych problemów z przekonaniem rady miasta do tego pomysłu, szczególnie że większość radnych ma w tym mieście właśnie Platforma. Mieszkańcom pomysł także bardzo się podoba.

- W Zakrzowie od wielu lat organizowane są jeździeckie mistrzostwa gwiazd, na które przyjeżdżają choćby takie sławy jak Bogusław Linda. A dlaczego mieliby nie przyjeżdżać do Kędzierzyna? - podkreślają.

Pani wójt zapewnia, że chce się dogadać

Sęk w tym, że gdyby "Lewada" całkowicie wyprowadziła się z Polskiej Cerekwi, wówczas władzom gminy trudno byłoby utrzymać ośrodek. W umowie pomiędzy samorządem a związkiem jeździeckim jest zapis, który mówi, że cała inwestycja w postaci wielofunkcyjnego ośrodka została zakwalifikowana przez PZJ jako priorytetowa dla rozwoju jeździectwa w Polsce i - tu dosłowny cytat -"jako taka została dofinansowana ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki".

Co to oznacza? Że jeżeli sporty konne będą tam traktowane po macoszemu, to ministerstwo może zażądać zwrotu pieniędzy. W sumie 10 milionów złotych. Taki cios mógłby finansowo rozłożyć niewielką gminę na łopatki.

Wójt Polskiej Cerekwi Krystyna Helbin przyznaje, że są pewne rozbieżności dotyczące kwot, jakie "Lewada" miałaby ponosić za korzystanie z ośrodka, co jest jednym z powodów nieporozumień. Ale wypowiada się na ten temat bardzo dyplomatycznie, ostrożnie waży każde słowo:

- Kwestia wysokości opłat jest subiektywna - mówi Krystyna Helbin. - Jesteśmy na etapie rozmów i wierzę w to, że uda nam się dojść do porozumienia.

Przedstawiciele klubu mówią, że stać ich na czynsz w wysokości maksymalnie 10 tysięcy złotych miesięcznie plus opłaty za media. Władze gminy nie chciały nam powiedzieć, jakie są ich oczekiwania. Zapewniają jednak, że chcą, aby jeździectwo nadal rozwijało się w Polskiej Cerekwi. Twierdzą jednak, że nie może się to dziać kosztem innych dyscyplin.

Czy pani wójt bierze pod uwagę ewentualność, że "Lewada" wyniesie się do Kędzierzyna-Koźla, wskutek czego ośrodek nie będzie się wywiązywał z umów i straci rangę ośrodka szkolenia olimpijskiego, a w konsekwencji będzie musiał oddać pieniądze na budowę całego kompleksu sportowego?

- To jest jakiś czarny scenariusz, którego ja nie przewiduję. Jeżeli obie strony będą chciały dojść do porozumienia, to na pewno do niego dojdziemy - odpowiada Krystyna Helbin.
Do Zakrzowa od lat przyjeżdżają gwiazdy kina czy znani politycy, budowę wizytował sam prezydent Bronisław Komorowski. Gościł tu także Nasser Bin Hamad Al Khalifa, następca tronu króla Bahrajnu. Zanim jego prywatny odrzutowiec z całą świtą wylądował na lotnisku w Katowicach, we wsi już od trzech dni trwały gorączkowe przygotowania do przyjęcia księcia. Do przewiezienia superluksusowego namiotu potrzeba było czterech ciężarówek. Łazienki sprowadzono specjalnie z Hamburga, a przekąski i napoje dojechały z Londynu i Berlina. Goście zamówili też 1,5 tony lodu w kostkach, aby móc schłodzić konie po ciężkim wysiłku. Szejkowie, którzy zwiedzali nowy ośrodek w Zakrzowie, przyznali, że znajdujące się tam stajnie należą do najlepszych, jakie widzieli.

- I to niektórym ludziom się nie spodobało - mówi nam jeden z mieszkańców Zakrzowa. - Z jednej strony to trochę zazdrość, że kręcą się tu ludzie majętni, a mieszkańcy do najbogatszych nie należą. Z drugiej strony, gdy cała para szła w ośrodek, zaniedbano trochę zwykłych, ludzkich spraw i problemów z przysłowiową dziurą w drodze.

O takich wątpliwościach mieszkańcy mówili już cztery lata temu. Grozili, że nie zagłosują na Helbin. Wtedy wygrała ona wybory zaledwie jednym głosem. Przed zeszłorocznymi wyborami część mieszkańców znów miała pogrozić wójtowej, że jeżeli nie zerwie współpracy z "Lewadą" albo przynajmniej bardzo poważnie jej nie ograniczy, to mieszkańcy nie poprą jej w wyborach samorządowych.

- Nic na ten temat nie słyszałam - mówi nam pani wójt. - A jeśli ktoś rozpowszechnia takie plotki, to być może działalność klubu mu się nie podoba.

Jest jednak także spora grupa mieszkańców, która nie chciałaby niszczyć czegoś, co przez lata budowano i z czego jest słynna gmina Polska Cerekiew.

- Dobry gospodarz gminy potrafi wszystko wyważyć i nie zaniedbać żadnej ze stron - przekonuje nas jeden z zakrzowian. - Wierzę, że się uda dojść do porozumienia i że konie u nas pozostaną, a i mieszkańcy będą widzieli, że ich zwykłe, przyziemne sprawy także są ważne dla gminy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska