Weki, robimy weki! Domowe przetwory znów popularne

Redakcja
- Takich przetworów, jakie ja robię, nigdzie nie da się kupić - chwali się Brygida Iwuła.
- Takich przetworów, jakie ja robię, nigdzie nie da się kupić - chwali się Brygida Iwuła. Sławomir Mielnik
Moda wróciła do nas z... Zachodu. Dziś staje się obciachem podać gościom coś ze słoiczków kupionych w markecie. Prestiż pani domu rośnie, kiedy poda na stół zrobione własnoręcznie konfitury, pikle lub marynowaną paprykę.

Skąd wzięły się weki

Skąd wzięły się weki

Ta potoczna nazwa słoików z przetworami pochodzi od nazwiska właściciela fabryki WECK-Einkochgläser, Johanna Wecka. W 1900 r. zaczęła ona produkować słoje z wyprofilowaną krawędzią, na którą nakładana jest kolista płaska gumka, a na to - szklana przykrywka. Ta z kolei jest dociskana do słoja sprężyną zaczepianą o krawędź słoja. Dziś już mało kto używa systemu Wecka, wyparły go wygodniejsze w użyciu zakręcane słoiki typu twist.

W marketach półki uginają się aż od różnego rodzaju przetworów i można wreszcie zapomnieć o domowych przetwórniach.

Szczególnie zadowolona była z tego Marta, farmaceutka z Opola, która z rodzinnego domu zapamiętała czas robienia zimowych zapraw jako szczególnie pracowity. Wychowała się w domu z dużym ogrodem, który żywił rodzinę nie tylko w sezonie zbiorów. Mama pakowała do słoików wszystko to, co latem nie zostało zjedzone. W "niewdzięcznej" pamięci zachowała kilka dni, podczas których pomagała mamie w wekowaniu słoików z fasolką szparagową. Z dwóch długich i szerokich grzęd zebrały dwie miednice fasolki. Trzeba było ją umyć, pozbawić ogonków, a następnie ugotować w wielkich garach z solą i cukrem. Potem - jeszcze gorące strąki - należało przełożyć do słoików i ponownie zapasteryzować. Wszystko działo się przy ogromnym upale, a gotowało się na węglowej kuchni.

To wtedy Marta powiedziała sobie: nigdy więcej żadnych przetworów! I się tego trzymała. Do czasu. Kiedy zimą szukała konfitury wiśniowej do pączków, znalazła w sklepie słoiczki z gustowną naklejką, ale wewnątrz nie było gotowych do osączenia wiśni, ale coś w rodzaju gęstego syropu za strzępami owoców. To koleżanka poratowała ją słoiczkiem własnoręcznie zawekowanych wiśniowych konfitur, które smakowały dokładnie jak te od mamy. Od tej pory Marta pilnuje, aby nie przegapić zbioru tych owoców. Teraz już nie tylko tych.
Joanna, urzędniczka, po prostu zaraziła się "przetworowym bakcylem" od koleżanki. Były jej urodziny. Na stole wylądował pieczony kurczak z warzywami, ale jego smak podkreślały marynaty o niecodziennym smaku. Szczególnie przypadła jej do gustu marynowana dynia z imbirem i słodko-kwaśne pikle z ogórków. Szukała czegoś podobnego w sklepie i nawet znalazła, ale zawartość słoiczków w niczym nie przypominała tej, którą podała solenizantka.

- Brakowało tej finezji smaków, którą osiąga się, przygotowując marynaty samemu - tłumaczy. - W tych przygotowywanych hurtowo dominuje przede wszystkim ocet. Jego kwas zabija inne aromaty i choć wygląd zachęca do jedzenia, bo dynia ma równiutkie, żółte kosteczki, to jednak po przyjęciu została na talerzach.

Pomysł na to, żeby wspólnie robić zaprawy na zimę, zrodził się u Danki i jej koleżanek przypadkiem. Wprawdzie czytały, że ich rówieśniczki z USA spotykają się w tym celu i robią sobie damskie party ze słoikami, zakrapiane domowymi nalewkami, ale jakoś nie mogły się skrzyknąć do naśladownictwa.

Danka (na prośbę męża) postanowiła zrobić na zimę warzywną sałatkę według przepisu teściowej, którą uwielbiał. Dał się namówić na dostarczenie do domu surowców. Chcąc, by były ekologiczne, zamówił je w jakimś gospodarstwie i pewnego dnia zaskoczył żonę kilkoma skrzynkami warzyw. Trzeba je było poszatkować i zalać zalewą na noc. Mąż sprawnie pomagał, ale kiedy zapełnili pociętymi warzywami wszystkie miednice i gary, żeby je wymieszać, trzeba było wsypać całość do... wanny. To wtedy Danka zawołała na pomoc koleżanki. Przyszły następnego dnia, przyniosły słoiki, wypełniły zawartością, a potem podzieliły słoiki i każda poniosła swoją porcję do pasteryzacji w domu. Przy pracy było fajnie i wesoło, więc się od razu umówiły na wspólne drylowanie wiśni, a potem obieranie jabłek.
- I tak robimy od dwóch lat - mówi Danka. Przygotowywanie przetworów jest żmudnym zajęciem, ale jeśli robi się to w towarzystwie, pieką się przy jednym ogniu dwie pieczenie: towarzyskie spotkanie ma bardzo konkretną korzyść.

Dawniej przygotowaniem przetworów na zimę zajmowały się głównie starsze gospodynie. Posiadanie dobrze zaopatrzonej spiżarni było oczywistością. Można było uatrakcyjnić domowy jadłospis i zmuszała do tego konieczność oszczędzania. Same przetwory były mało urozmaicone. Robiono najczęściej kiszone i słodko-kwaśne ogórki, ze dwie sałatki warzywne, powidła, konfitury i kompoty ze wszystkich owoców.

Od pewnego czasu posiadanie własnoręcznie przygotowanych przetworów stało się swego rodzaju pozytywnym snobizmem. Dziś nawet bardzo zapracowane młode panie domu biorą sobie za punkt honoru przygotowanie choć po kilka słoiczków różności z sadów i ogrodów.

- Nie mam czasu, by robić duże zapasy - przyznaje młoda prawniczka. - Ale staram się mieć kilkanaście słoików kiszonych ogórków, marynowanej papryki, grzybków, a także trochę dżemów i konfitur. Podaję je przy okazji świąt i uroczystości rodzinnych, bo są niewątpliwą atrakcją. - Zwykle trzymałam w zapasie różnego rodzaju ciasteczka i pierniczki dla niespodziewanych gości, a teraz mam tylko parę opakowań najzwyklejszych biszkoptów - dodaje kolejna młoda pani domu. - Podaję do nich miseczki z dżemem morelowym, powidła z orzechami i pigwową nalewkę. Pyszności!

Tak jak zmienia się moda na ubiory, tak samo na ciasta i przetwory

Brygida Iwuła z Opola ma działkę, którą od lat uprawia z mężem. - Takich przetworów, jakie robię z zebranych plonów, nie da się nigdzie kupić - przekonuje. - Te warzywne, które można znaleźć w sklepach, nie powstają z warzyw świeżo zebranych, ale przechowywanych. Owocowe soki robi się z pulpy, a nie wyciska ze świeżo zebranych z krzaka. Moje przetwory nie mają w sobie żadnych konserwantów. Tylko sól lub ocet w rozsądnej ilości oraz przyprawy, a pasteryzacja wystarczy, by je przechować do następnego sezonu.

- Moda na sałatki zmienia się - zauważa pani Brygida. - Dawniej w ogrodach nie uprawiano tyle cukinii ani dyni czy patisonów. Teraz one są, więc idą do słoików w formie pikli z papryką, marchewką, cebulką.
Marynowana cukinia trafia do słoików w podłużnych cieniutkich plastrach, a nawet "spagetti". Grzyby wekuje się z dodatkiem papryki i cebulki, a ze wszystkiego można błyskawicznie ugotować wegetariański obiad. Wcale nie trzeba mięsa, żeby podać rodzinie pełnowartościowy posiłek.

- Ludzie zaczynają żyć inaczej - zauważa Antoni Przybecki, którego sklepik warzywno- spożywczy istnieje w centrum Opola od 1946 r. - Zwłaszcza młodzi pytają, skąd mam warzywa czy owoce, bo dla nich ważne jest, by były krajowe, a najlepiej z regionu. Mimo że są bardzo zajęci, sami pieką chleb, a do mnie przychodzą po pestki dyni i słonecznika. Coraz częściej klienci pytają o dżemy z domowych przetwórni, a ja uważam, że państwo powinno pomagać tym, którzy chcieliby je robić w małych ilościach i sprzedawać, a nie dręczyć posiadaniem kasy fiskalnej i podatkami.

Wraz z modą na przetwory rośnie też kreatywność kobiet, które je robią. Na "giełdzie" i w internecie krążą przepisy na oryginalne smaki, nietypowe połączenia owoców, warzyw i przypraw. Dynia z imbirem do mięs jest niezrównana, podobnie jak borówka brusznica z gruszkami czy cukinia w roli ananasa. Buraczki połączone z papryką i cebulą stanowią doskonały dodatek do drugiego dania, podobnie jak sałatka z cukinii i ogórka z marchewką oraz przyprawą do gyrosa czy też pikle z selera naciowego. Częstowanie gościa zwykłymi powidłami nie da gospodyni tej satysfakcji, co podanie powideł śliwkowych z orzechami włoskimi albo z dodatkiem kakao, rumu i cynamonu.

Na topie są teraz dżemy: morelowy z migdałami, ananasowy z bazylią, jabłkowo-brzoskwiniowy z cytryną i cynamonem, a także ten z jabłek i nektarynek. Dżemowi z dyni dodaje smaku galaretka pomarańczowa, miód - galaretce z mirabelek, a przyprawa do piernika - marmoladce z pomarańczy. Nowe, ciekawe połączenie smaków świadczy o kreatywności pani domu i jest powodem do dumy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska