Wierszyki zza krat

Redakcja
Za trzema bramami, dwiema kratami i jednymi solidnymi drzwiami siedzi w strzeleckim Zakładzie Karnym nr 2 Alojzy Kawecki, skazany za współudział w morderstwie. Siedzi i pisze bajki dla dzieci. Właśnie wydał swoją książkę.

Do bajkopisarza Kaweckiego dotrzeć trudniej, niż gdyby mieszkał za siedmioma górami. Bo każda brama, każda krata i jedne drzwi, które go oddzielają od świata, mają solidny zamek. O otworzeniu każdego z zamków decyduje inny strażnik. Zanim ktokolwiek wejdzie do środka, musi przejść gruntowną kontrolę. Rewizja wnoszonych rzeczy to norma.
- Broń, narkotyki, alkohol? - mundurowi muszą mieć pewność, kto i w jakim celu wchodzi. Alojzy Kawecki siedzi w pawilonie nr 3. Razem z najgorszymi mordercami i gwałcicielami, którzy za kraty trafili nie pierwszy raz. Zresztą Kawecki też zaliczył recydywę.
- Ministrantów tu nie trzymamy... - ostrzegają funkcjonariusze.

Kawecki siedzi w trzyosobowej celi - trzy koje, dwa niewielkie blaty i trzy fikoły (w więziennym grypsie: prycze, stoły i taborety) zajmują większość miejsca. Przez niewielkie okratowane okno wpadają do środka okruchy światła.

- Swój talent odkryłem ponad 25 lat temu - mówi osadzony Kawecki, spoglądając na gruby zeszyt zapisany rymami. - To było na imieninach mamy. Pamiętam, że do domu zjechała wtedy cała rodzina. Żeby rozbawić gości, wziąłem kawałek kartki i na każdego z nich napisałem krótką rymowankę. Śmiechu było co niemiara.

- Alojz! Ty powinieneś poetą zostać! - rzucił ktoś z rodziny.

Ale młodemu Alojzowi siedziało w głowie coś innego. Dziś mówi, że mieszkał na bandziorskiej ulicy i to musiało się tak skończyć...

Młodzieńcze włamy
Kawecki wychował się w Płocku w obskurnej kamienicy. Kolegów miał zawsze starszych od siebie. Myślał o nich: twardziele, bo wszyscy czuli do nich respekt. Najgorsi byli bracia K. Raz, wieczorem zaciągnęli milicjanta za róg i spuścili mu łomot, rozbierając do naga. Od tego czasu mundurowi zapuszczali się na Paderewskiego tylko w kolumnie trzech samochodów. Niedługo po tym Alojzy zaliczył pierwszy "włam".

- Miałem zaledwie 13 lat. To był sklep "Na Skarpie". Miał dobre podejście od zaplecza. Nożyce, kłódka i... ciach! Byliśmy już w środku. Interesowała nas kasa, fajki i czekolady, bo można je było łatwo sprzedać.

Zaliczył z kumplami jeszcze kilka podobnych skoków. Pewnie nikt by się o tym nie dowiedział, gdyby któryś z nich nie zaczął gadać.

- Jak to dzieciaki... - dodaje Kawecki. - Któryś się napił i wszystko wyśpiewał innym. A milicjanci od razu się dowiedzieli. Zgarnęli mnie prosto z domu i przykuli do grzejnika na komendzie. A potem dostałem pałami po piętach. Nie wiem dlaczego, ale głowa mnie od tego bolała jak jasna cholera.

Po powrocie do domu dostałem jeszcze solidnie paskiem od rodziców.

Współudział w zabójstwie

Alojzy Kawecki wychowywał się w normalnej i pobożnej rodzinie. Rodzice dzień zaczynali i kończyli modlitwą. On sam nie mógł żyć normalnie. Włamania tak go wciągnęły, że gdy pierwsza sprawa trochę ucichła, znów zaczął. Trafił do poprawczaka, a gdy był już pełnoletni, zaliczył pierwszą odsiadkę w więzieniu. Spędził w zakładzie karnym jedną trzecią swojego życia. Gdy wyszedł zza krat za włamania, ożenił się, a niedługo po tym urodziła się córka. Obiecał sobie, że już nigdy nie wróci za kraty. Mylił się. Najdłuższa odsiadka dopiero go czekała.

Kawecki twierdzi, że został dziś we wszystko wrobiony. Ale śledczy i sąd orzekli inaczej.
Wszystko wydarzyło się za dworcem PKP w Płocku, gdzie spotkał się z kumplami na winku. Było ich siedmiu, a wśród nich 45-letni Andrzej. Cwany był z niego gość, bo potrafił okantować najlepszego kumpla. Brał pieniądze, a później mówił, że wcale ich nie pożyczał. Feralnego dnia wszyscy pokłócili się o srebrne kolczyki, które Andrzej miał sprzedać dzień wcześniej.

Po trzeciej kolejce zaczęła się sprzeczka. Chwilę później koledzy rzucili się na Andrzeja. Tłukli go i katowali, aż ten stracił przytomność. Na końcu nałamali gałęzi, rozpalili ognisko i chcieli go spalić. Żywego.

Czy Alojz też wtedy bił? On twierdzi, że nie.
- Kumple przed sądem zwalili całą winę na mnie - mówi Kawecki. - Oni wcześniej nie siedzieli, więc stwierdzili, że łatwo wkopią recydywistę.
Ale sąd uznał, że Kawecki też ponosi winę za śmierć Andrzeja. Za współudział dostał 12 lat więzienia, jego koledzy po 15 lat.
Bajki zza krat
- To nie musiało się tak skończyć... - wzdycha Kawecki i ponownie spogląda na swoje zeszyty. - Gdybym wcześniej zajął się rozwijaniem moich pisarskich zdolności i miałbym na ulicy lepszy przykład, pewnie żyłbym inaczej. Na pewno skończyłbym lepszą szkołę, nie tylko zawodówkę.

Do pisania bajek powrócił dopiero za kratami. Był 2000 rok.
W areszcie śledczym w Płocku jeden ze współwięźniów napisał wierszyk dla swojej 3-letniej córki. To miała być bajka od tatusia. Ale rymy zgrzytały w uszach tak mocno, że Kawecki parsknął śmiechem.

- Taki jesteś mądry? Napisz coś lepszego! - ryknął więzień.
Napisał i tak powstała jego pierwsza bajka pt. "Dole i niedole Janka Bezdomnego". To historia młodego chłopaka, który potrafił pięknie grać na flecie. Pewnego dnia, błąkając się po świecie, dotarł do kraju, w którym ludzie nie znali muzyki. Tam jego życie całkowicie się zmieniło.

Pytany o to, co się działo dalej, otwiera zeszyt i czyta. Bezdomny Janek poznał tam księżniczkę. Rymy zgrabnie układają się w całość, a historia naprawdę wciąga. Bajka napisana jest z humorem i zakończona puentą. Aż dziw, że napisał ją człowiek, który w życiu nie czytał książek. Równie lekko czyta się inne rymowanki Kaweckiego. Ta o "Synu marnotrawnym" zaczerpnięta została z Biblii. Tę bajkę udało mu się wydać na wolności.
- Skontaktowałem się z wydawnictwem i jakoś poszło - mówi Kawecki. - Znajomy sporządził do niej ilustracje.

Dziś jego książkę można kupić w księgarni. Nie jest gruba, więc kosztuje raptem kilka złotych. Co ciekawe, na stronach nie ma informacji, że napisał ją więzień, więc ludzie czytają ją dzieciom na dobranoc i nawet o tym nie wiedzą. - Sam ją czytałem mojej córce - mówi jeden z funkcjonariuszy więziennych. - Bardzo jej się spodobała.

Chcę zrobić coś dobrego
Dlaczego bajki Kaweckiego są dobre?
- Bo mam na ich napisanie mnóstwo czasu - przyznaje autor. - Ale muszę mieć do tego idealną ciszę i spokój.

Pisze teksty w swojej celi najczęściej w nocy, gdy jego koledzy śpią. Zapala na blacie niewielką lampkę i wpatrzony w zeszyt układa słowa. Gdy napisze większą część, sadza swoich więziennych kolegów na fikołach i czyta im bajkę. Recytując, uważnie przygląda się ich reakcjom.

- Jeżeli mają wymalowane na twarzy zaciekawienie, to znaczy, że opowieść chwyta - dodaje Kawecki. - Dobra bajka musi zaskakiwać i budować atmosferę pewnej niezwykłości.

W swoim zeszycie ma łącznie siedem bajek. Chce je wydać, gdy wyjdzie na wolność. Ale nie po to, żeby zarobić.

- W życiu nie byłem dobrym człowiekiem - wzdycha Kawecki. - Sporo ludzi okradłem, żona ode mnie odeszła, a dziś dobry kontakt mam jedynie z córką, która czasami zadzwoni albo wyśle list. Piszę te bajki, bo chciałbym, żeby na tym świecie została po mnie chociaż jedna dobra rzecz.

Syn Marnotrawny

Dwóch dorosłych synów miał człowiek zamożny
Był bardzo bogaty i wielce pobożny
Było im jak w bajce, dobrze im się żyło
Lecz młodszemu chłopcu żyć tak się znudziło
Dość już miał harówki u ojca na roli
Więc na swoje życie czasami biadolił
Aż kiedyś syn młodszy do ojca powiada:
Niech ojciec koło mnie na tej ławce siada
Chcę z ojcem pogadać o mojej przyszłości
Więc proszę Cię ojcze, abyś się nie złościł
Ojciec się domyślał o czym będzie mowa
Lecz siada na ławce przy chłopcu bez słowa
Chłopiec chce coś wyrzec, lecz ojca się wstydzi
Ojciec tę nieśmiałość swego syna widzi
Widzi, że nieśmiało syn mowę rozkręca
Więc tymi słowami chłopaka zachęca:
Powiedzże mi synu co masz mi powiedzieć
Bo długo tu z Tobą nie zamierzam siedzieć
W polu i zagrodzie pracy jest niemało
Więc to co cię dręczy wyrzuć z siebie śmiało
Wtedy rzekł młodzieniec tak do ojca swego:
Wiele tu włożyłem wysiłku mojego
Ciężko harowałem, wylewałem poty
Dość już mam na roli mój ojcze roboty
Od pracy widłami opuchły mi ręce
Życie moje mija w codziennej udręce
Ja ciężej haruję od twojego woła
Wiele wsiąkło w ziemię potu z mego czoła
Od świtu do nocy na roli haruję
Ja ojcze od życia więcej oczekuję
Proszę cię pokornie, daj mi ojcze spłatę
Chcę iść w świat daleki, opuszczę twą chatę
Zrzucę z siebie w gnoju upaprane spodnie
Chcę żyć drogi ojcze beztrosko i godnie (...)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska