Woda i szlam zalewają domy na jednym z osiedli w Kluczborku. Znów się to zdarzyło. Mieszkańcy są bezradni

Milena Zatylna
Milena Zatylna
- Wszystkie sprzęty w pralni stały w śmierdzącym szlamie. Musiałam podnieść wannę, aby go stamtąd usunąć. Sprzęt elektryczny po zalaniu nie nadaje się do użytku - pokazuje Beata Dziewińska.
- Wszystkie sprzęty w pralni stały w śmierdzącym szlamie. Musiałam podnieść wannę, aby go stamtąd usunąć. Sprzęt elektryczny po zalaniu nie nadaje się do użytku - pokazuje Beata Dziewińska. Milena Zatylna
Mieszkańcy ulicy Korfantego w Kluczborku mają problem z wodą i ściekami, które przy większych opadach deszczu zalewają ich domy. Od kilku lat zdarza się to coraz częściej.

- Kiedyś problem był incydentalny. Od jakiś 4-5 lat się nasilił – opowiada Beata Dziewińska. – Podejrzewam, że dzieje się tak odkąd powstał dom starców przy ulicy Strzeleckiej. Nie wiem, czy tam popełniono jakiś błąd przy budowie kanalizacji, czy to ze względu na dużo większą ilość ścieków, jaka trafia do kanalizacji, ale coraz częściej jesteśmy zalewani.

Ostatnio domy mieszkańców ulicy Korfantego zostały zalane w niedzielę 6 sierpnia.

- Woda oraz fekalia wdarły się do pralni i pomieszczeń gospodarczych. Rozpłakałam się z niemocy. Zniszczyły mi pralkę, suszarkę wartą około sześć tysięcy złotych, meble, ściany – relacjonuje pani Beata. – Uratowałam tylko zamrażarkę. To straty na kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Kobieta sama usunęła z domu 40 pełnych wiader szlamu.

- Jestem po poważnej operacji i nie mogę dźwigać, ale co miałam zrobić? Później, mimo że miałam pootwierane wszystkie okna w domu i drzwi na balkon, smród był taki, jak w szambie – wspomina. – Nie dało się wytrzymać.

Po każdorazowym zalaniu trzeba malować ściany i kłaść tapety.

- W miejscach, które były zalane, tynk i farba się łuszczą. Kafelek nawet nie ruszam, bo gdybym tylko je dotknęła, to się rozsypią – mówi Beata Dziewińska.

Pani Beata od kilku lat interweniuje w kluczborskich wodociągach, aby spółka rozwiązała problem mieszkańców osiedla. Jedno z jej pism podpisało kilkadziesiąt osób.

Owszem, pracownicy Hydrokomu byli na miejscu, czyścili kolektor, sprawdzali rury kamerami, ale nie stwierdzili nieprawidłowości. Ale jak ludzi zalewało, tak dalej zalewa.

- Nigdzie nie mogę pojechać, bo boję się, że znów zacznie padać i kolejny raz mnie zaleje. Oglądam pogodę i drżę co będzie. To nie jest życie – żali się Beata Dziewińska. – Jestem na granicy wytrzymałości psychicznej.

Mieszkańcy ulicy Korfantego uważają, że rozwiązaniem byłoby wybudowanie przepompowni, która zbierałaby nadmiar wody z tego obszaru.

Artur Witek, prezes spółki Wodociągi i Kanalizacja „Hydrokom” obiecuje, że zajmie się problemem.

- Wiem, że takie problemy zdarzały się na tej ulicy, ale sporadycznie. W ostatnim czasie nie mieliśmy zgłoszeń z tej ulicy – informuje Artur Witek. - Aby doszło do opisywanej sytuacji, musiałoby się nałożyć kilka rzeczy, przede wszystkim intensywne opady deszczu. Jeśli mieszkańcy zwrócą się do nas z pismem, na pewno będziemy interweniować.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska