Woda z cuchnącego rowu w Blachowni jest już badana

fot. Daniel Polak
- Czekamy na wyniki badań wody z os. Blachownia - mówi Ryszard Masalski.
- Czekamy na wyniki badań wody z os. Blachownia - mówi Ryszard Masalski. fot. Daniel Polak
To świństwo zagraża naszemu zdrowiu - mówią mieszkańcy. - Alarmują też: na terenie gminy takich ścieków jest więcej.

Ludzie boją się, że woda w rowach może być zatruta. - Trzeba jak najszybciej dowiedzieć się, co tam płynie. To może być ekologiczna bomba z opóźnionym zapłonem - martwi się Bronisław Perz, mieszkaniec os. Powstańców Śląskich.

Pod lupę trafił już niewielki ciek w okolicach ul. Szkolnej i Przyjaźni, który wpływa do rzeki Kłodnicy. - Prawdopodobnie znajdują się tam jakieś tłuszcze, oleje mineralne, smoły - wylicza radny miejski Ryszard Masalski, który postanowił zająć się problemem. Masalski zaproponował, aby odciąć rów od rzeki Kłodnicy, bo zanieczyszczenia docierają na położone nad nią ogródki działkowe.

W tym celu w okolicy ul. Przyjaźni trzeba zbudować podziemny zbiornik, w którym magazynowana będzie ciecz. Co pewien czas będzie ją trzeba wypompować i przewieźć do miejskiej oczyszczalni ścieków. Ale zanim się to stanie, zbadany zostanie skład tej wody.

- Próbki trafiły już do laboratorium. Czekamy na wyniki - informuje Masalski. Jeśli jego podejrzenia się potwierdzą, niewykluczone, że w kasie miasta będą musiały zostać zabezpieczone pieniądze na budowę podziemnego zbiornika.
Tymczasem mieszkańcy alarmują, że zbadać trzeba też pozostałe rowy.

- Jeden z nich płynie w lesie za os. Powstańców Śląskich. Woda ma dziwny rdzawy kolor - zaznacza Bronisław Perz.
Miejscy radni z komisji urbanistyki, architektury i środowiska chcą zorganizować wizję lokalną, by przyjrzeć się podejrzanym ciekom.

- Na razie wybierzemy się do Blachowni. - Ale zajmiemy się też informacjami mieszkańców o innych tego typu miejscach - zapewnia Ewald Świentek, szef komisji. Ryszard Masalski uważa, że takich podejrzanych rowów na terenie miasta może być nawet pięć. - Poza tym, który płynie Blachowni, powinno się zbadać co najmniej jeszcze jeden rów. Wówczas będziemy wiedzieli coś więcej na temat tego, czy są one niebezpieczne dla zdrowia - mówi Masalski.

Mieszkańcy boją się, że trucizny mogą przedostać się do ziemi na ogródkach działkowych, których są tysiące na terenie gminy. - Niewykluczone, że owoce i warzywa, które tam zbieramy są szkodliwe dla zdrowia - mówi pan Bronisław, który także jest działkowcem. Na razie nie wiadomo, co może być przyczyną zanieczyszczenia. Badania pokażą, czy nie są to ścieki z zakładów chemicznych, których na terenie miasta jest kilkadziesiąt.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska