Wojna obywatelska

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Andrzej Staś nie ustaje w dochodzeniu swoich praw i punktowaniu błędów władzy.
Andrzej Staś nie ustaje w dochodzeniu swoich praw i punktowaniu błędów władzy. Paweł Stauffer
W ciągu trzech lat mieszkaniec Krasiejowa złożył dziesięć skarg na działania lokalnego samorządu, w sprawie dostępu do informacji, naliczania stawek za przyłączenie do kanalizacji czy wysokości podatków. I wygrywa.

Ostatnio przeprowadził batalię o źle naliczoną opłatę za przyłączenie do kanalizacji. Nie zapłacił. Uważa, że pozostali mieszkańcy, których sprawa dotyczy, nie zostali poinformowani, że płacić nie muszą.

Andrzej Staś jest dobrze znany władzom gminy Ozimek. Nie tylko dlatego, że przez cztery lata pracował w tutejszym urzędzie gminy jako sekretarz. - Zostałem odwołany przez radę miejską w 2007 roku na wniosek ówczesnego burmistrza, który potem był opisywany w mediach jako Jan L. - opowiada i zapewnia, że powodem odwołania była enigmatycznie brzmiąca utrata zaufania. O szczegółach mówić nie chce, bo nie lubi "odgrzewanych kotletów".

Staś daje się we znaki rządzącym w gminie, bo dość często - jak na przeciętnego obywatela - skarży się na działalność samorządu i związanych z nim instytucji. W ciągu ostatnich trzech lat złożył dziesięć skarg do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Niemal wszystkie dotyczyły dostępu do informacji publicznej. - Władza boi się informować o różnych sprawach, które powinny być ogólnie jawne - ocenia Staś. - Efektem moich działań jest między innymi umieszczanie zapisów audio z posiedzeń rady gminy na stronie internetowej urzędu, czego wcześniej mi odmawiano, ale sąd przyznał mi rację. W efekcie każdy obywatel może sobie dziś posłuchać, o czym radni mówią na sesjach.

Joachim Wiesbach, przewodniczący rady miejskiej w Ozimku, nie pamięta, czy umieszczanie nagrań z obrad sesji to "zasługa" Andrzeja Stasia, ale sam jest z tego rozwiązania zadowolony. - Wcześniej radni mieli zastrzeżenia, że coś zostało zaprotokołowane nie tak, jak powiedzieli. Dziś wszystko jest nagrane i nie ma powodu do sporów - ocenia.

Gmina się bogaci, podatnicy nie

28 października 2013 roku Staś napisał do rady miejskiej skargę na burmistrza Ozimka Marka Korniaka w zakresie "zastosowania niezobowiązujących stawek podatku" od nieruchomości na rok 2012... i działania w ten sposób na szkodę podatników.

Ze skargi:
"Zastosowanie niezobowiązujących stawek podatku (...) jest przekroczeniem uprawnień funkcjonariusza publicznego i jako takie jest działaniem bezprawnym (...), co spowodowało bezprawne zwiększenie wpływów budżetowych gminy o kwotę ponad 800 tys. zł kosztem podatników".

Przed rokiem Staś zorientował się bowiem, że w gminie źle uchwalono prawo w sprawie podatku od nieruchomości. Rada miejska podjęła decyzję o stawkach na grudniowej sesji w 2011 roku, ale weszła ona w życie dopiero po wpisaniu w dzienniku urzędowym w styczniu 2012 r. Tymczasem, zgodnie z prawem, w takiej sytuacji gmina powinna była zastosować stawki podatku z 2011 roku - niższe!

Mieszkaniec Krasiejowa odmówił zapłacenia podatku według nowych stawek i zaoszczędził w ten sposób kilkadziesiąt złotych. W październiku ub.r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu przyznał mu rację. Jeszcze trzech innych mieszkańców odwołało się od decyzji burmistrza i zapłaciło według starych stawek.

Andrzej Staś wyliczył, że ściągając podatek od pozostałych w wyższej wysokości gmina zarobiła dodatkowo ponad 811 tys. zł. Skargą złożoną pod koniec października ub.r. na burmistrza Ozimka ma się zająć wkrótce rada miejska.

Przyłącza nie robili, kasę wzięli

Pismo z 17 czerwca 2013 r.: "Szanowny Panie Mecenasie. W odpowiedzi na pismo odsyłam fakturę i odmawiam jej zapłacenia. (...) Informuję, że do 8 lipca br. wystąpię z wnioskiem do prezesa UOKiK o zbadanie Pańskiego mocodawcy w zakresie nałożenia opłaty za przyłączenie do sieci kanalizacyjnej oraz innych zapisów umowy przyłączeniowej, które budziły moje wątpliwości...

Mieszkaniec Krasiejowa, gdzie niedawno budowano kanalizację, dopatrzył się nieprawidłowości w umowie o przyłączenie do sieci. Wynikało z niej, iż Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Ozimku za podłączenie zamontowanej przez mieszkańca rury do gminnej studzienki zarobi 400 zł netto plus podatek, w sumie 492 zł.

Zanim Andrzej Staś zdążył zapłacić fakturę, dotarł do wyroku Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z maja ub. r. w podobnej sprawie dotyczącej innej spółki z Dolnego Śląska. UOKiK zarzucił tamtejszej firmie, że ta, nie wprowadzając takiej opłaty do swojej taryfy, wpisała ją jednak w umowie z klientem i nałożył na nią karę niespełna 8 tys. zł. Staś odmówił więc płacenia należności, powołując się na wspomnianą decyzję. Efekt tej bitwy z gminnymi instytucjami to niespełna 500 zł w kieszeni obywatela.

Jan Fujak, prezes PGKiM-u w Ozimku, mówi nam, że opłata przyłączeniowa wynosiła 200 zł netto (kolejne 200 zł to kwota za pomiar geodezyjny), a pobierano ją jedynie do czerwca ub.r., kiedy w prasie branżowej pojawiły się informacje o wyroku UOKiK-u w podobnej sprawie dotyczącej innej spółki.

Nie wiadomo, dlaczego w umowie z Andrzejem Stasiem jest wpisana jedna kwota 400 zł, a nie dwa razy po 200 zł i dlaczego jemu anulowano 400 zł, a nie 200 zł.

Wcześniej Staś pisał do ozimeckiego PGKiM-u: Zwracam fakturę i odmawiam jej zapłacenia... została wystawiona za podłączenie budynku do kanalizacji sanitarnej.(...) Zwracam uwagę, że PGKiM żadnych robót nie wykonało, ponieważ wszystkie roboty wykonałem własnym staraniem i na swój koszt. Jedyna czynność wykonana przez PGKiM to odbiór przyłącza 2 maja 2013 roku, trwający raptem 10 minut.

W związku z decyzją UOKiK-u spółka z Ozimka - jak zapewnia jej prezes - odstąpiła od pobierania opłat po 200 zł. Tym mieszkańcom, którzy zwrócili się o ich zwrot, pieniądze przekazano. Prezes Fujak twierdzi, że nie wie, od ilu osób pobrano opłaty, ile z nich zażądało zwrotu i go otrzymało. - Temat mógł dotyczyć niewielu, może 30-40 osób, większość podłączeń bowiem wykonywały brygady PGKiM-u - oświadcza. - A od tych osób nie pobierano żadnych opłat przyłączeniowych.

Kto więc chce zwrotu nadpłaconych pieniędzy, musi napisać pismo do firmy. Na takim samym stanowisku stoi burmistrz i teraz... prosi media o nagłośnienie sprawy. Wcześniej ani firma, ani gmina głośno się tym nie chwaliły.

Kara za współpracę?

Dwa lata temu w grudniu ozimecka spółka wodno-kanalizacyjna odmówiła Andrzejowi Stasiowi wykonania podłączenia budynku do sieci kanalizacyjnej. Uzasadniła to "dotychczasową współpracą" i sugerowała wykonanie prac we własnym zakresie lub zlecenie ich komu innemu. Ta odmowa - zdaniem mieszkańca Krasiejowa - to efekt wcześniejszej jego batalii o ujawnienie przez PGKiM umowy zawartej z wykonawcą kanalizacji, do której mieszkańcy mieli prawo wglądu. Wówczas Staś złożył skargę do WSA i ten przyznał mu rację.

- Gdyby mnie wtedy tak nie potraktowano, pewnie nie wczytywałbym się tak uważnie w te umowy, zapłacił fakturę i byłoby po sprawie - przyznaje mieszkaniec Krasiejowa.

A że "mleko się rozlało", to Staś zaczął zasypywać pismami i burmistrza gminy, zarzucając mu brak nadzoru nad działalnością gminnej spółki, w której samorząd ma 100 proc. udziałów (brak nadzoru miał polegać na ustalaniu przez spółkę wygórowanych kwot za jej usługi).
Mieszkaniec Krasiejowa twierdzi, że chciał wywołać dyskusję na temat kosztów ustalanych dla mieszkańców gminy. Niestety, bezskutecznie.

Marek Korniak, burmistrz Ozimka, tłumaczy nam, że nie sprawuje bezpośredniej kontroli nad PGKiM-em, bo to spółka prawa handlowego. - Zrobiłem, co mogłem, czyli skierowałem tę sprawę do rady nadzorczej spółki - wyjaśnia. Ta zaś w sierpniu stwierdziła, że nie analizowała zasadności naliczania opłat mieszkańcowi Krasiejowa, bowiem w lipcu je anulowano, ale przyznała, że regulamin nie uwzględniał prawa wprowadzonego przez ministra budownictwa, więc rada zobowiązała firmę do pobierania opłat zgodnie z prawem.

Przewodniczący rady miejskiej Ozimka Joachim Wiesbach w imieniu rady odpisał natomiast, że skargi uznać nie może i w uzasadnieniu przytoczył to, o czym mówi burmistrz. Radni dali jednak Stasiowi małą satysfakcję, bowiem takie stanowisko zajęło 15 radnych, a 6 wstrzymało się od głosu. - To pokazuje, że radni nie do końca są przekonani, że miasto nie ma wpływu na decyzje zapadające w należącej do niego spółce - interpretuje Staś.

Zapewnia on, że wojna, jaką prowadzi, nie jest zemstą za przymuszenie go przez poprzednie władze do pożegnania się ze stołkiem sekretarza gminy, bowiem od tego czasu upłynęło już sporo lat (dziś Andrzej Staś jest prezesem jednej z opolskich spółek).

Jednak wiedza wyniesiona z czasów urzędniczych przydaje się mu jako obywatelowi domagającemu się przejrzystości działań władz. - Nie boję się. Nie działają na mnie pisma ich prawników i to wyróżnia mnie od innych obywateli - mówi. - Nie walczę z urzędnikami, ale o swoje prawa i chciałbym, żeby korzystali z nich także inni mieszkańcy, żeby nie zamiatano niewygodnych tematów pod dywan i nie udawano, że nie ma sprawy - podkreśla.

Obywatel równa się kontroler

Według Marka Tatały, eksperta Forum Obywatelskiego Rozwoju, obywatelskie działania, takie jak mieszkańca Ozimka, są potrzebne, dzięki nim społeczeństwo kontroluje władzę różnych szczebli.

- Prawo do informacji publicznej mamy zagwarantowane w konstytucji i ustawie - podkreśla. - Tymczasem chęć do ujawniania informacji jest niewystarczająca. Być może wynika to z faktu, że władza nie chce, aby patrzono jej na ręce, wychodząc z założenia, że wszystko robi dobrze albo nawet nie ma świadomości, że powinna umieszczać jakieś informacje, np. na swoim BIP-ie.

Cała idea dostępu do informacji publicznej sprawia, że obywatele mogą kontrolować i mobilizować władzę, żeby publiczne pieniądze wydawała jak najlepiej i zgodnie z prawem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska