Wynalazca z Radawia od 26 lat przykuty jest do łóżka

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Józef Psiuk od 26 lat przykuty jest do łóżka
Józef Psiuk od 26 lat przykuty jest do łóżka Mirosław Dragon
Potrzeba matką wynalazków - znane przysłowie jak ulał pasuje do Józefa Psiuka. Mieszkaniec Radawia chce opatentować wynalazek, który pozwoli mu stanąć na nogi.

Jak pomóc

Jak pomóc

Wszyscy, którzy chcą pomóc Józefowi Psiukowi, mogą wpłacać darowizny na konto Stowarzyszenia Dobrodzień Potrzebującym

Numer konta: 05 1050 1171 1000 0022 8470 3242

Z dopiskiem: "Dla Józefa Psiuka"

Józef Psiuk stworzył nowatorski model stawu kolanowego, mimo iż żaden z niego naukowiec. Skończył tylko zawodówkę w Opolu, ma papiery cieśli, a od młodu pracował w lesie przy zrywce drzew.

Ma 51 lat, z czego ponad połowę spędził na leżąco. Od 26 lat przykuty jest do łóżka. Diagnoza lekarska: choroba Bechteriewa. Schorzenie reumatyczne, w literaturze medycznej opisywane jako zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa.

Lekarze orzekli, że to choroba dziedziczna, ale Józef Psiuk z tym orzeczeniem się nie zgadza.
- Po pierwsze lekarze sami nie wiedzą, skąd ta choroba się bierze, a po drugie nikt w rodzinie nie miał choroby Bechteriewa - mówi 51-latek.

Skąd zatem wzięło się schorzenie?
- Mój organizm nie wytrzymał katorżniczej pracy w wojsku - twierdzi Józef Psiuk.

Szyny nosił w rękach

Józef Psiuk służył w formacjach Obrony Terytorialnej Kraju.
- Brzmi bardzo groźnie, ale to były po prostu wojska robotnicze, czyli darmowa siła robocza do najcięższych prac - mówi mieszkaniec Radawia. - Na torach szyny nosiliśmy w rękach, o żadnym dźwigu nie było mowy.

Dwa lata tyrał w mundurze, a kiedy zbliżał się termin zwolnienia do cywila, generał Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Efekt? Służbę przedłużono o dodatkowe 3 miesiące.

Zdaniem Józefa Psiuka choroba Bechteriewa już wtedy się odezwała.
- Miałem silne bóle w plecach, myślałem, że to korzonki, ale te bóle nie ustępowały, tylko nasilały się, aż położyły mnie na amen - mówi 51-letni mieszkaniec Radawia.

Po wojsku pracował jednak jeszcze w Ośrodku Transportu Lesnego w Radawiu. Ciężka robota przy zrywce drzew.
- W plecach cały czas mnie bolało, ale tłumaczyłem się, że to od pracy. Aż złapało mnie fest - mówi Psiuk. - Lekarze nie umieli rozpoznać choroby. Badali stawy i kręcili tylko głowami: "Pokręcony jest pan jak korkociąg" - mówili.

Mieszkaniec Radawia podejrzewał już wtedy, że to spadek po służbie wojskowej, więc kazał bratu zawieźć się do szpitala wojskowego do Wrocławia.

- Początkowo lekarze twierdzili, że cierpię na mięśniobóle lędźwiowe, że mam zwyrodnienie stawu, chcieli operować - opowiada Józef Psiuk.

W sądzie chciał wywalczyć rentę wojskową - przegrał sprawę i odwołanie. Dostał tylko rentę inwalidzką. A właściwie nie rentę, a rencinę. Miesięcznie dostaje 700 złotych, a za to utrzymuje nie tylko siebie, ale jeszcze dwóch braci: Antka i Janka, od których opieki jest uzależniony.

Opatentuje dla siebie protezę

Kiedy całymi dniami, miesiącami i latami leży się w łożku, jest dużo czasu na myślenie. Kiedy Józef Psiuk dowiedział się, że nie ma dla niego protezy, postanowił sam ją wymyślić.

- Na początek kupiłem "Encyklopedię człowieka" i z atlasow anatomicznych dowiedziałem się, jak działa staw kolanowy - mówi mieszkaniec Radawia. - Studiowałem też każde zdjęcie rentgenowskie kolana.

Później kupił materiały: kulkę wielkości kolana, modelinę i elementy metalowe. Smykałkę do majsterkowania miał od zawsze, teraz jednak zadanie było dużo poważniejsze: postanowił wykonać prototyp protezy zwartego stawu kolanowego.

Na czym polega zwarty staw kolanowy?
- Mam obumarłe więzadła i mieśnie w zaniku, więc tradycyjna endoproteza z oddzielną główką i panewką nie nadaje się dla mnie, noga latałaby mi we wszystkie strony - tłumaczy Józef Psiuk. - Zbudowałem zatem model zwartego stawu, do którego nie trzeba więzadeł.

Kiedy Józef Psiuk budował swój model, nie mógł spać po nocach. Był podekscytowany myślami o tym, że znowu stanie na własnych nogach. Jego marzenia są śmiałe, ale stara się myśleć logicznie: kiedy lekarze wszczepią mu zwarty staw kolanowy, na początku z trudem będzie mógł najwyżej stanąć na nogach. Z biegiem czasu zaczną się jednak wzmacniać mięśnie i wtedy będzie mógł chodzić, a po rehabilitacji nawet przykucnąć.

Oczywiście, zrobiony z modeliny staw nie nadaje się do wszczepienia. Józef Psiuk zgłosił zatem swój model do Urzędu Patentowego.

- Chcę opatentować ten staw kolanowy, ponieważ jest to mój wynalazek, nic nie jest zerżnięte z internetu, zresztą kiedy zacząłem pracować nad tym stawem, nie miałem jeszcze internetu - mówi pan Józef.

Plan 51-letniego mieszkańca jest taki: najpierw opatentuje swój wynalazek, potem sprzeda patent i będzie miał pieniądze na operację! Mało tego, będzie królikiem doświadczalnym, to znaczy da na sobie przetestować staw. Będzie pierwszym pacjentem, któremu lekarze wszczepią opracowany przez niego zwarty staw kolanowy.

Zgłoszenie do Urzędu Patentowego wysłał 14 kwietnia 2008 roku. Na odpowiedź czeka do dzisiaj.

Najpierw sprawdzono, że rzeczywiście nikt wcześniej nie wymyślił takiego wynalazku. Projekt został opublikowany w biuletynie patentowym. Ciągle nic nie wiadomo o szansach wdrożenia projektu Józefa Psiuka.

- Interweniowałem już w tej sprawie w Urzędzie Patentowym, obiecano mi, że decyzja będzie znana w pierwszym kwartale 2012 roku - mówi Roman Wołowczyk, rzecznik patentowy w Opolu, który zgłosił wynalazek Józefa Psiuka do opatentowania. - Wstępne badania zostały już zrobione w Urzędzie Patentowym.

Roman Wołowczyk dodaje, że wynalazek Józefa Psiuka jest wyjątkowy.
- Nie jestem kompetentny, żeby oceniać, czy ta proteza będzie dobra, o to trzeba pytać chirurgów. Wyjątkowe jest jednak to, że o ile większość wynalazców liczy na popyt na swój patent, to pan Józef Psiuk wynalazł z protezę po to, żeby ratować swoje zdrowie - mówi Roman Wołowczyk.

Marzenie o domu

Józef Psiuk ma dwa marzenia: stanąć na nogi i mieć własny dom. Na razie mieszka w wynajmowanym starym domu z pękającymi ścianami przy ul. Ludowej w Radawiu. Kilka lat temu kupił jednak na własność dom, w którym mieszkał jako dziecko - na ul. Szkolnej, na samym krańcu wioski. Zapłacił za ten dom 5 tysięcy złotych w ratach.

Budynek nie jest więcej wart, stoi zrujnowany i opuszczony. W swoich marzeniach Józef Psiuk widzi jednak wyremontowany rodzinny dom, do którego wróci po latach.

- Nie muszę remontować całego budynku, na początek część zaadaptuję na mieszkanie - mówi pan Józef. - Wstawiłem już okna i drzwi, zrobiłem instalację elektryczną.

W przyszłym roku Józef Psiuk chce zrobić w swoim domu dach.
- Nie chcę być tylko wytykany w Radawiu jako chory, który żebrze o pomoc, a na koniec wybuduje sobie dom - martwi się mężczyzna cierpiący na chorobę Bechteriewa.

Na razie jednak Józef Psiuk nie dorobił się domu, tylko został oszukany. Fachowcowi z sąsiednich Zębowic dał 6 tysięcy złotych na materiały budowlane i robociznę. Mężczyzna zaczął pracę, ale po kilku dniach zniknął razem z pieniędzmi. Józef Psiuk wygrał sprawę w Sądzie Rejonowym w Oleśnie. Nieuczciwy fachowiec powinien mu oddać 5400 zł. Ale do dzisiaj nie oddał.

Szczerze mówiąc, budynek przy ul. Szkolnej nadaje się bardziej do rozbiórki, niż do remontu. Długa na kilkanaście metrów rudera w środku nie ma nawet sufitów. Widać tylko belki stropowe i ściany zbudowane z sypiacej się cegły.

Wójt Zębowic Waldemar Czaja zaproponował Józefowi Psiukowi inne lokum.
- Mamy mieszkanie w samym środku Radawia, w budynku byłego przedszkola - mówi wójt Czaja. - Dla osoby chorej tym bardziej potrzebne jest mieszkanie w centrum, a nie poza wioską. Łatwiej dojechać lekarzowi, karetce pogotowia.

- Namawiamy pana Józefa, żeby zgodził się na zamieszkanie w mieszkaniu zaproponowanym przez gminę - mówi Ewa Piasecka ze Stowarzyszenia Dobrodzień Potrzebującym, które pomaga Józefowi Psiukowi. - Kiedy zobaczyłam ten budynek na ul. Szkolnej, aż się przestraszyłam. Ten dom nie nadaje się przecież do remontu.

Chęć zamieszkania w domu rodzinnym jest jednak jednym z największych marzeń Józefa Psiuka.
- Miałbym wreszcie swój własny dom, na dodatek ten sam dom, w którym wychowałem się - mówi pan Józef. - Ojciec już 30-40 lat temu chciał wykupić ten budynek, ale wtedy mu nie sprzedali. Dopiero mi udało się kupić go.

- Będziemy cały czas namawiać pan Józefa, żeby zmienił zdanie - mówi Ewa Piasecka. - Pomoglibyśmy wyremontować i umeblować mieszkanie z gminy. Tam na pewno miałby lepiej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska