Zachód Lecha, wschód Donalda

Krzysztof ZYZIK <a href=&quot;mailto:[email protected]&quot;>[email protected]</a>
Wynik wyborów prezydenckich podzielił region - podobnie jak całą Polskę - na część wschodnią i zachodnią. Jednak u nas było odwrotnie niż w kraju.

Wprawdzie w skali regionu zwyciężył wyraźnie kandydat PO (58,13 proc.), jednak w czterech opolskich powiatach ludzie chcieli zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego. Tak było w powiatach brzeskim, głubczyckim, nyskim i namysłowskim - tam kandydat PiS zdobyło ponad 50 procent głosów. Rekordowym poparciem obdarzyła prezydenta elekta gmina rolnicza Skarbimierz (64,59). W Domu Ludowym w Pępicach kandydat Prawa i Sprawiedliwości zdeklasował rywala z PO, zdobywając aż 83,64 procent.

Trudno nie zauważyć, że chodzi o najbiedniejsze rejony województwa, zamieszkane przez ludność napływową. Nie mające kontaktów rodzinnych z Niemcami i dwóch paszportów, które są przepustką do dobrze płatnej pracy w Holandii. W czterech powiatach, gdzie zwyciężył Kaczyński, najsilniejsze wpływy od lat miały partie ludowe i narodowe, a Samoobrona biła rekordy popularności.
Popularność prezydenta elekta w tych gminach potwierdza skuteczność tych elementów jego kampanii, które były skierowane do ludzi biednych, wykluczonych. Tych, którzy dali się przekonać Kaczyńskiemu, że program Platformy Obywatelskiej oznacza dalsze pogłębianie rozwarstwienia społecznego, a sztandarowy element tego programu - podatek liniowy 3 razy 15 - odciąży bogatych a pogrąży biednych (jedzenie znikające z lodówki).

Donald Tusk okazał się triumfatorem w stolicy regionu, ale przede wszystkim w powiatach, w których silna jest mniejszość niemiecka. W trzech z nich (strzeleckim, kędzierzyńsko-kozielskim i opolskim) zdobył ponad 60 procent poparcia, a w powiecie krapkowickim nawet ponad 70 procent. Prawdziwy triumf był w gminie Strzeleczki, gdzie na Tuska głosowało ponad 80 procent wyborców (w Gminnym Ośrodku Kultury w Strzeleczkach - aż 87,08 proc.).
Powody rekordowego w skali kraju poparcia dla Tuska w mniejszościowych gminach są jasne. Kandydat Platformy był przez sztab konkurenta przedstawiany jako zbyt proniemiecki jak na przyszłego prezydenta Polski. To, co miało być dla niego w skali kraju gwoździem do politycznej trumny, w mniejszościowych wioskach stanowiło atut. Sprawa dziadka Tuska, służącego krótko w Wehrmachcie, nie mogła zaszkodzić kandydatowi w gminach, gdzie niemal z każdej rodziny ktoś służył przymusowo w niemieckim wojsku.

Ale i bez czarnego PR Tusk wygrałby w opolskich gminach zdominowanych przez Niemców. Lech Kaczyński i jego partia są tu bowiem kojarzeni z ruchem narodowym, nieufnym wobec mniejszości, a już niemieckiej - szczególnie. To w PiS zrodził się pomysł usunięcia z ordynacji wyborczej preferencji dla mniejszości narodowych, co pozbawiłoby opolskich Niemców reprezentacji w parlamencie.
Donald Tusk, podkreślający swoje kaszubskie korzenie, wychowany w atmosferze domu wielokulturowego, musiał okazać się bliski Ślązakom, oraz wszystkim tym mieszkańcom regionu, którzy jego wielokulturowość uważają za atut.

Tradycyjnie, Opolszczyzna okazała się najgorszym w kraju regionem pod względem frekwencji wyborczej (42,72 proc.). Przyczyna jest od lat niezmienna - w regionie faktycznie mieszka o wiele mniej osób, niż wynika to ze spisów wyborczych. Według różnych szacunków, od 120 do 140 tysięcy Opolan stale pracuje w Holandii i w Niemczech. Trudno było oczekiwać, że wrócą specjalnie na wybory. Najgorszą frekwencję w regionie zanotowały te powiaty, których mieszkańcy najliczniej zasilają holenderski rynek pracy (krapkowicki, oleski, strzelecki i opolski). Tutaj do urn poszedł ledwie co trzeci wyborca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska