Zbrodnie na Opolszczyźnie bez kary

Redakcja
- Zabójstwo niewinnego palacza mocno zachwiało poczucie bezpieczeństwa mieszkańców naszej miejscowości - podkreśla Mieczysław Adaszyński, sołtys Łosiowa.
- Zabójstwo niewinnego palacza mocno zachwiało poczucie bezpieczeństwa mieszkańców naszej miejscowości - podkreśla Mieczysław Adaszyński, sołtys Łosiowa.
Palacz z Łosiowa zginął od kuli w serce. Ciało Doroty znaleziono w polu między Grądami a Malerzowicami. Bliscy i policja zadają sobie pytanie: kto zabił?

Osiem lat temu zabójstwo 56-letniego Antoniego L. wstrząsnęło Łosiowem.
- To było morderstwo z zimną krwią, egzekucja - mówią mieszkańcy. Mimo czasu, jaki upłynął, nie mogą uwierzyć, że to wydarzyło się u nich.

- Pierwszy strzał padł z bliska, zabójca mierzył prosto w serce. Drugi raz trafił w głowę, dla pewności, że Leszczyna (tak nazywali ofiarę we wsi) na pewno wyzionie ducha.

Z policyjnej rekonstrukcji zdarzeń wynika, iż morderca dobrze wiedział, do kogo strzela. Prawdopodobnie znał ofiarę, a ona jego. Do dzisiaj nie wiadomo, kto i dlaczego zabił Antoniego, palacza w Banku Spółdzielczym w Łosiowie.

Żeby to prezes był
O jego życiu można powiedzieć tylko, że było zwykłe. Wychodził przed 6.00 z domu i szedł do pobliskiego banku rozpalić w kotłowni, zanim przed ósmą pojawią się pierwsi urzędnicy, potem klienci. Antoni L. nie spóźniał się, pracował przykładnie.
Tylko rano w czwartek 13 stycznia 2000 roku było inaczej.
- Kaloryfery były rozpalone, o jedenastej ludzie "gotowali się" w pokojach - opowiada pracownik banku. Ktoś przechodząc korytarzem, rzucił zdenerwowany: - Co ten Leszczyna powariował, chce nas usmażyć?
Po chwili księgowa zbiegła do kotłowni, żeby zobaczyć, co się tam dzieje. Ona pierwsza natknęła się na ciało.

Z ustaleń policji wynika, że Antoni L. został zabity około 6.40. Zdążył wrzucić do kotła, rozpalił. Potem przyszedł morderca. Może się przywitali, rozmawiali, a może zabójca od razu wszedł z pistoletem w ręku…
Morderstwo Antoniego L. odmieniło wieś. Już nic nie jest tak, jak było przed 13 stycznia 2000 r. Ludzie wciąż roztrząsają zagadkową zbrodnię.
- Antoni żył dobrym życiem, które się toczyło wokół kościoła i rodziny - tłumaczą mieszkańcy Łosiowa. - Komu taki człowiek mógł przeszkadzać? - pytają bez odpowiedzi.

- Żeby to był jakiś prezes albo ktoś taki - zastanawia się pani Maria. Jak prawie wszyscy nie chce ujawniać nazwiska. Boi się.
- Policja może widzi to inaczej, ale my wiemy swoje, że zabójca jest stąd, żyje wśród nas. Wolimy się trzymać od sprawy z daleka. Bo jeśli ktoś spośród nich zabił takiego człowieka jak Antoni, to już nikogo nie można być pewnym.

Wiedział zbyt wiele, mówił za głośno
- Wszyscy pamiętają, jaki był Tosiek - opowiada kolega zamordowanego. - Z jego głosem każdy się liczył. Bo na wiejskim zebraniu czy gdziekolwiek indziej jak Tosiek mówił, to zawsze z sensem. A jak mu się coś nie podobało, wygarnął otwarcie. No i potrafił ludzi do swojej racji przekonać.

Po śmieci Antoniego ludzie zaczęli snuć różne hipotezy.
Jedna wiąże się z hotelem. Sprowadzano do niego dziewczyny o ciemniejszej karnacji, głównie Bułgarki i Ukrainki.
- Dziewczyny świadczyły usługi na miejscu i w lesie - opowiada mężczyzna. - Zazwyczaj wieś protestuje, kiedy w pobliżu powstaje coś takiego. Tym razem milczała, a niektórzy mieszkańcy mogli dorabiać, wożąc te dziewczyny w las. Tylko Leszczyna nie chciał milczeć.
- Mówił wszędzie, że przy samym kościele, gdzie był hotel, zepsucie się szerzy - wspominają sąsiedzi zamordowanego. - Ani na chwilę nie chciał cicho siedzieć. Może tym komuś się naraził? Może zobaczył coś, czego nie powinien zobaczyć i dlatego zginął?
Znajomi pamiętają, że tuż przed śmiercią Tosiek zmarkotniał, zrobił się nieswój. Nawet po zakupy wchodził do sklepu bez słowa.

- Zabójstwo niewinnego palacza mocno zachwiało poczucie bezpieczeństwa mieszkańców naszej miejscowości - podkreśla Mieczysław Adaszyński, sołtys Łosiowa.

Śmierć była tak zagadkowa, że po czasie ludzie zaczęli o niej opowiadać niestworzone historie. Ktoś twierdził, że Tosiek prowadził podwójne życie: to spokojne przy rodzinie i kościele, i to drugie - niby poza wsią.
- Pojawiła się nawet wersja, że niby Tosiek miał jakieś lewe interesy, ale to wszystko nieprawda! - oburza się sąsiadka. Śledztwo w sprawie morderstwa Antoniego zostało umorzone. Ludzie w Łosiowie przestali już wierzyć, że zabójca zostanie wykryty. Ale policjanci z opolskiego wydziału kryminalnego nadal pracują nad sprawą.

- Nie pójdę wcześniej na emeryturę, dopóki nie wykryję sprawcy- zapewnia jeden z doświadczonych policjantów z kryminalnego.

O czym szumi zagajnik
Gdyby drzewa potrafiły mówić, toby już dawno wyjawiły tajemnicę zabójstwa 19-letniej Doroty Wdowczyk. Ale one milczą, a bestialskie morderstwo z 4 października 1991 roku nie daje spokoju mieszkańcom Grądów i Malerzowic Małych. W snach prześladuje ich obraz zmasakrowanej dziewczyny, krwi, wyrwanej żuchwy, kilku zębów…
- Skromna i miła, no i stroniła od dyskotek, więc dlaczego to na nią trafiło? - zastanawiają się ludzie.

- Kiedyś myślałam, że takie historie można zobaczyć tylko w telewizji i przeczytać o nich w gazetach - mówi Krystyna Wdowczyk, matka zamordowanej dziewczyny. - A to spotkało mnie i moją rodzinę. Część mnie samej umarła wraz ze śmiercią mojej Dorotki.

Nikogo obcego nie widziałam
Dziewczyna wracała jak co dzień z drugiej zmiany z "Cukrów Nyskich". Co się wydarzyło na pustej drodze między wsią Grądy, gdzie wysiadła z PKS-u, a Malerzowicami Małymi, gdzie mieszkała? Czy morderca na nią czekał, czy była przypadkową ofiarą jakiegoś dewianta?
- Pamiętam ten dzień, jakby to się wczoraj wydarzyło - mówi pani Urszula, właścicielka sklepu w Grądach. - Osłabły mi wtedy nerwy. Do człowieka dotarło, że w swojej okolicy już nie może czuć się bezpieczny. Wtedy więcej osób dojeżdżało do pracy z naszej wsi, to przecież się wydarzyło, zanim padła fabryka samochodów i ZUP w Nysie.

Pani Urszula prowadziła wtedy bar "Żak" w Malerzowicach Małych. - Do dzisiaj tłuką mi się po głowie pytania zadawane przez policjantów. Czy nie widziałam tego dnia w barze kogoś obcego? - wspomina.
Pani Urszula i dziś nie pamięta niczego, co mogłoby zapowiadać tragedię. Pamięta tylko strach, który po zabójstwie Doroty zagościł w okolicy…
Kiedy wczesnym rankiem córki nie było w domu, rodzice wiedzieli, że musiało się coś złego przytrafić. Nazajutrz, kiedy policjanci zaczęli przeczesywać pobliski zagajnik, znaleźli jej torebkę, ale wszystko było na swoim miejscu. Także portfel z niewielką sumą pieniędzy. Niedaleko znaleźli jej bluzę. Wszędzie było pełno krwi. Na ziemi leżała jej wyrwana żuchwa, porozrzucane zęby.

- Ale nawet wtedy miałyśmy z mamą nadzieję, że Dorota się znajdzie, że trafiła do szpitala - opowiada pani Bożena, siostra zamordowanej. - Nie do zniesienia były te wszystkie plotki i opowieści. Mama czekała w kolejce do lekarza, na korytarzu podeszła kobieta z sąsiedniej wsi i zapytała, czy to prawda, że głowę Dorotki zatknięto na palu w polu kukurydzy.
Po dwóch tygodniach wędkarz zauważył ciało kobiety z przytroczonym do szyi workiem.

Zemsty nie szukam
- Potem policja odkryła ślady krwi na motorowerze należącego do takiego jednego starszego mężczyzny z naszej okolicy - opowiada przez łzy pani Krystyna. - Ale się wytłumaczył, że tylko przejeżdżał przez tę krew na drodze, to go wypuścili.
- Ja nie szukam zemsty, jak nie odnajdą zabójcy, to uznam, że tak musi być - mówi cicho pani Krystyna. - Tylko, żeby już nikogo nie skrzywdził.
Zabójcy nie odnaleziono.

- Takich spraw się nie porzuca - przekonuje podinspektor Ryszard Padykuła, szef wydziału kryminalnego opolskiej policji. - Te tematy się drąży, do nich się wraca. Za każdym razem wyszukujemy nowe szczegóły. Po 30 latach od zdarzenia zabójstwo ulega przedawnieniu. Wtedy prokuratura nie może już przedstawić sprawcy zarzutów - tłumaczy podinspektor Padykuła.
- Morderca nie musi być już ukarany, ale przynajmniej zrozumiemy, co się wtedy wydarzyło - mówią w Grądach i okolicy. I czekają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska