Ania z książkowego wzgórza

Danuta Nowicka
W szkole nauczyciele zwracają się do niej po imieniu, na uczelni przyzwyczaiła się do formy "pani". - Zawsze wlokły się za mną jakieś zastrzeżenia - mówi Ania Szczepańska. - Jestem uczennicą, ale... Jestem studentką, ale...

Na pewno nie należy do tej kategorii osób, które rozpychają się łokciami - twierdzi mgr Halina Palińska z II Liceum Ogólnokształcącego w Opolu, polonistka. - To talent, poparty intensywną pracą. Jej poziom wiedzy znacznie odbiegał od poziomu klasy, a młodzież mamy zdolną, wyselekcjonowaną. W ubiegłym roku w konkursie literatury i języka, organizowanym przez Pałac Młodzieży w Katowicach, na który złożono kilka tysięcy prac, zajęła drugie miejsce, a teraz drugie w konkursie czytelniczym Biblioteki Pedagogicznej. Uzyskała tytuły Opolskiego Orła 2000 i Orła 2001. W klasie nigdy nie chwaliła się wiadomościami. W naszym liceum pojawiła się dopiero w trzeciej klasie, ale przez dwa miesiące nie miałam okazji zorientować się, jak wiele umie. Oczy otwarły mi się dopiero po pierwszej klasówce. Napisała zdecydowanie najlepiej.
- Jeśli nie posiadam pewności, że mam rację, nie zabieram głosu - tłumaczy Ania.
Gdyby nie fortel nauczycielki ze szkoły podstawowej, nie odniosłaby swojego pierwszego sukcesu. Była przekonana, że napisała jedno z wielu wypracowań, tymczasem tekst został zgłoszony na olimpiadę i dzięki temu bez egzaminów mogła startować do szkoły średniej.
- Mam porównanie, bo w domu jest trójka dzieci. Podczas gdy młodsze trzeba zachęcać do działania, Ania wymusza aktywność - mówi mama. - Jeszcze zanim poszła do szkoły - byłam wtedy przedszkolanką - potrafiła czytać i pisać i pomagała mi w przygotowaniach do zajęć. Nigdy nie sprawiała kłopotu.
Nie lubi sobie ułatwiać. Kiedy dostała się do szkoły średniej za olimpiadę, wybrała jedną z najtrudniejszych - wrocławskie liceum urszulańskie z internatem, bo: - Tam się dostaje wychowanie, jak nigdzie. Nauczycielom zależy, żeby nauczyć, uczniom, żeby z tego korzystać. Nie ma mowy o nieprzychodzeniu na sprawdzian.
Wysoki poziom zapewniają wszechstronnie wykształcone zakonnice, kadra z Uniwersytetu Wrocławskiego i z XIV Liceum im. Polonii Belgijskiej (III miejsce w ogólnopolskim rankingu). W przypadku przedmiotów podstawowych czteroletni program trzeba opanować w ciągu dwu lat, intensywna nauka języków (w ciągu tygodnia pięć godzin angielskiego, dwie - francuskiego, dwie - łaciny). Internat zamykany o dwudziestej pierwszej (- ale nauki jest tak dużo, że nie ma innego wyjścia - uważa Ania), obowiązkowe fartuszki z białymi kołnierzykami (- to takie praktyczne), od święta - marynarskie kołnierze i, a jakże, zabawy taneczne. Przedtem - korespondencja w rodzaju: "I klasa Liceum Urszulańskiego ma zaszczyt zaprosić II klasę Liceum Męskiego...". Stroje dowolne, byle przyzwoite. Dla amatorek nazbyt krótkich spódnic - droga wolna. W samym Wrocławiu jest przecież tyle innych szkół... Niezapomniana wycieczka do Londynu. Do Paryża. (Przepis na udaną eskapadę: chętna grupa, atrakcyjne miejsce, niewysoka cena. Każdy z uczestników wybiera "swój" zabytek i po nim oprowadza).
Po dwu latach Anię sprowadza do Opola głód kontaktów z rówieśnikami (we Wrocławiu brakowało na nie czasu) i chęć sprawdzenia się w olimpiadach (urszulanki je bojkotowały). Jako uczennica klasy biologiczno-chemicznej startuje z biologii, ale także z polskiego (sięga etapu centralnego), filozofii (przy dwu punktach więcej zostałaby finalistką).
Nie zrywa kontaktów z ruchem katolickim i wolontariackim. Wyznaje: - Religia jest ważna w moim domu, wszyscy w rodzinie chodzą do kościoła, nikt jednak nie jest pod tym względem równie aktywny jak ja. Cóż, każdy realizuje zmysł religijny, jak uważa...
Od VIII do III klasy liceum opiekowała się dziećmi niepełnosprawnymi w ramach ruchu "Wiara i Światło" (na różne sposoby, np. miała swój udział w szyciu osiemdziesięciu maskotek-króliczków), przez semestr pomagała wrocławskim nazaretankom opiekować się starszymi i chorymi, działała w ruchu szensztackim, oazowym, jest marianką. - Na pytanie, czy rozmaite sposoby manifestowania wiary nie spotkały się z krytyką rówieśników, odpowiada: - Jeśli ktoś traktuje je poważnie, jeśli chodzi mu o coś więcej, niż przeżycie uniesienia religijnego, nie ma szans, by naraził się środowisku.
- Ambicje, pracowitość i zainteresowania ponadprzeciętne, autentyczny głód wiedzy - taką opinię wyrobił sobie o Ani dr Adam Wierciński z Uniwersytetu Opolskiego po tym, jak zdecydowała się wyjść z ukrycia podczas wykładów z literatury współczesnej.
- Początkowo obecność o kilka lat starszych studentów dość mocno mnie krępowała, ale jakoś się przełamałam i poprosiłam doktora o pomoc w przygotowaniu do olimpiady. Na poczekaniu mnie przepytał, z czytaniem wiersza włącznie. Odbyło się to z zaskoczenia, więc nie byłam zdenerwowana. Zaproponował zajęcia w grupie. Niezobowiązujące (- chciałam wiedzieć, a nie zaliczać). Dopiero na drugim roku przyznałam się studentom, że jestem uczennicą.

Miękkie lądowanie w uniwersyteckich murach zawdzięcza Miłoszowi. To jej ukochany poeta, a jeden z pierwszych wykładów, na jakie trafiła, był poświęcony właśnie jemu.

- Są poeci, którzy piszą dla słowa, są tacy, którzy piszą dla zdania, tak jak Miłosz. I to zdanie brzmi. Chciałam mu o tym napisać. I zadać kilka pytań. Wiem, że dostaje dużo listów, czytałam "Rok myśliwego", ale miałam potrzebę, żeby mu powiedzieć, jak bardzo jest dla mnie ważny.

Anna Szczepańska do Miłosza:
Jestem siedemnastoletnią licealistką i Pana wierną czytelniczką - znana mi jest znakomita większość Pańskich dzieł. I jeśli słuszne jest zdanie, iż po owocach poznaje się człowieka, to dobre, nie złe duchy mają w Panu instrument. Chciałabym przede wszystkim podziękować Panu za każde napisane słowo; bowiem są to słowa, które otwierają mnie zarówno na świat zewnętrzny, jak i na wewnętrzną rzeczywistość. Za Pana tekstami widać człowieka, który chce się podzielić z innymi swoją mądrością i doświadczeniem oraz swoimi fascynacjami i odkryciami; odnajduję w nich coś mojego, co zostało nazwane, i coś nowego, do czego zaprasza mnie Autor. (...)

Czesław Miłosz do Anny Szczepańskiej:
(...) oto już koniec sierpnia, a dopiero teraz odpowiadam na list Pani z maja wysłany na mój adres amerykański.
List pani bardzo mnie ujął i trochę zaskoczył dojrzałością stylu rzadkiego w tak młodym wieku. Oczywiście dla autora nie może być nic lepszego niż słyszeć, że jego książki są pożyteczne. Niestety, zajmowanie się "zaczernianiem papieru" może być narażone na zarzut egoizmu, czyli troski o przysparzanie własnej chwały. Pożytek pozwala autorowi przynajmniej częściowo odrzucić ten zarzut.
Na pani pytanie, czy zaglądam do swoich dawnych książek, muszę odpowiedzieć, że nie bardzo. Od czasu do czasu korci mnie, żeby zaglądnąć i sprawdzić coś, ale na ogół są to rzeczy, które żyją już swoim własnym życiem i nic mi do nich.
Piszę do Pani oczywiście, żeby podziękować za tak poważne traktowanie mojej osoby, która, obawiam się, przedstawia się nieco inaczej w rzeczywistości niż w moich książkach, mimo moich wysiłków żeby zanadto nie oddalać się od prawdy. (...)
Życzę Pani spełnienia wszystkich zamiarów, a także zawodowych. (...)
- Po ubiegłorocznej olimpiadzie Ania Szczepańska z klasy maturalnej została równocześnie studentką pierwszego roku polonistyki. Wstawała o siódmej. Osiem do dziesięciu godzin zajęć, w szkole i na uczelni, powrót do domu pomiędzy siedemnastą a osiemnastą, nauka, potem pięć, sześć godzin snu. Podczas weekendu - lektury z własnej listy. Pokus, by zajść do kawiarni - mnóstwo. Godzin przy kawiarnianym stoliku - zero. - Trzeba być konsekwentnym - przekonywała samą siebie.

W tym roku po raz drugi startowała w olimpiadzie polonistycznej. Rezultat: trzecie miejsce w eliminacjach centralnych. Wczoraj wróciła z Warszawy, z uroczystego finału w Pałacu Staszica, dzisiaj na Uniwersytecie Opolskim zdawała egzamin z gramatyki opisowej (na bardzo dobry), jutro w Krakowie składa papiery na filologię polską (specjalność: edytorstwo; w ubiegłym roku 11 olimpijczyków wypadało na 20 miejsc), i dalej - wkuwanie przed egzaminem z literatury powszechnej i teorii literatury. W Opolu byłaby na drugim roku, na Uniwersytecie Jagiellońskim pewno zacznie od pierwszego, bo chciałaby studiować specjalnym trybem. Marzenia: pracować w wydawnictwie książkowym, pojechać do Francji, najchętniej zawodowo śledzić tamtejszą drogę Czesława Miłosza.
Za co ceni autora "Ziemi Ulro", "Ocalenia", "To" - wiadomo. Herberta - za postawę. Różewicza - że jest sobą i tworzy poezję tak bliską języka potocznego, a równocześnie wysoką. (- Jak on to robi? Młodym się to nie udaje). Literaturę - za sposób refleksji nad światem.
- Ludzie najczęściej dostrzegają młodzież, która dewastuje przystanki - mówi Ania - ale nie zauważają, że kilkadziesiąt metrów dalej inni młodzi wracają z akcji humanitarnej. Nie czuję się odosobniona. Mam dużo znajomych, takich jak ja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska