Anna Maria Wesołowska:- Dzieci nie widzą granicy między wygłupem a przestępstwem

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Anna Maria Wesołowska.
Anna Maria Wesołowska. ksw
Anna Maria Wesołowska, sędzia w stanie spoczynku oraz społeczny doradca Rzecznika Praw Dziecka

Przyjechała pani do Opola promować mediacje rówieśnicze. Czym one właściwie są?
Rozmową i próbą rozwiązania konfliktu, ale nie w sądzie dla nieletnich, nie w drodze awantur i zamiatania sprawy pod dywan. W szkołach istnieje wiele problemów i właśnie dzięki mediacjom można próbować je rozwiązać. Nękanie, na przykład poprzez moczenie głowy słabszego kolegi w sedesie, jest niestety na porządku dziennym. Rodzice biją na alarm, ale nie zawsze potrafią odpowiednio działać. Przykład pierwszy z brzegu: 6-latek został kopnięty w szkole przez kolegę, więc dziadek instruuje malca, że ma mu oddać i też kopnąć. Tak nie można, bo to prowadzi do eskalacji konfliktu.

Pani radzi, że lepsza od bicia jest rozmowa i próba dogadania się...
Oczywiście, bo trzeba pamiętać, że dzisiejsi agresorzy wcale się tacy nie urodzili. Oni często w przeszłości zostali bardzo skrzywdzeni, ale ktoś na czas nie podał im ręki i dziś mamy efekt. Przyczyn agresji często trzeba szukać w domu. Zapytałam kiedyś przedszkolaki, o co mam poprosić ich rodziców. Wiele z tych maluchów mówiło, "pani sędzio, niech pani poprosi, żeby mamusia i tatuś na siebie nie krzyczeli". Zdarza się i tak, że w tych domach dochodzi do rękoczynów. Te dzieci dzisiaj bardzo cierpią, ale za kilka lat to one będą krzywdziły innych.
Mediacje do tej pory kojarzyły mi się raczej np. z próbą dojścia do porozumienia zwaśnionych małżonków czy sąsiadów kłócących się o miedzę...
Różnica między nami a dziećmi polega na tym, że one chcą rozmawiać i wierzą, że świat powinien być sprawiedliwy, że kolega nie powinien płakać... Uczymy ich, że drugą stronę trzeba wysłuchać, dowiedzieć się, dlaczego koleżance czy koledze jest smutno, a na koniec przeprosić. Dzieci w przeciwieństwie do ich starszych kolegów lubią przepraszać. Niedawno poprosiłam, aby w każdej klasie obok tablicy umieszczony był przepis: "Kto uporczywie nęka inną osobę, wzbudza w niej poczucie zagrożenia, narusza jej prywatność, jest przestępcą".

To skutkuje?
Oczywiście. Dzieci pod tym przepisem umieszczają swoje spostrzeżenia na temat tego, co je martwi w klasie. To pierwszy krok do tego, żeby uzdrowić sytuację. Jeśli kolega śmieje się z koleżanki, można mu pokazać ten wpis i uświadomić, że nie jest to tylko głupi żart, ale przestępstwo. Granice między tym, co jeszcze jest wygłupem, a już jest przestępstwem, między tym, co żartem, a już wykroczeniem - niestety się zacierają. Dzieci tego nie dostrzegają i kiedy przychodzą do mnie w kajdankach, mówią: "pani sędzio, nie wiedziałem". To nie jest usprawiedliwienie, dlatego istotna jest edukacja.

Uważa pani, że agresor po mediacji przemyśli swoje zachowanie i następnym razem zachowa się inaczej?
Jestem przekonana, że tak, bo już będzie wiedział, jak bardzo jego zachowanie jest nieprzyjemne dla jego koleżanki czy kolegi.
Załóżmy, że taki młody człowiek dopuszcza się np. rozboju czy kradzieży na młodszym koledze. Czy jeśli zdecyduje się na mediację, uniknie odpowiedzialności?
Mediacja faktycznie jest środkiem, który pozwala rozwiązać konflikt bez typowej kary. Dziecko, które dostaje kuratora, wychodzi czasami z sali i pyta drwiąco: "no i co z tego, co on mi może?". Lepiej jeśli dzięki mediacji przeprosi i np. przez tydzień będzie nosił za koleżanką teczkę, bo i taką karę znam. Taki młody człowiek za sprawą mediacji zobaczył łzy tej dziewczynki i dowiedział się, jak ona przez niego się poczuła. To wystarczy, aby zrozumieć błąd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska