Daniel G. jest dzierżawcą budynków przy pl. Młynów i na ul. Kępa Młyńska w Brzegu, gdzie od października są składowane setki ton chemicznych odpadów.
CZYTAJ Beczki z chemikaliami w Brzegu. Ktoś urządził tu składowisko odpadów
Ten sam mężczyzna ma prawdopodobnie związek z innymi odpadami, które w środę odkryto na terenie dawnej fabryki zniczy w Pogorzeli (gmina Olszanka).
ZOBACZ Składowisko chemikaliów w Pogorzeli. Kolejny magazyn toksycznych chemikaliów w powiecie brzeskim?
Wobec Daniela G. prokurator rejonowy w Brzegu wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutu popełnienia czynu z art. 183 § 1 kk, polegającego na składowaniu i przechowywaniu, wbrew przepisom ustawy, odpadów i substancji niebezpiecznych w łącznej ilości co najmniej 100 ton, w warunkach i w taki sposób, że mogło to zagrażać życiu i zdrowiu człowieka oraz mieć negatywny wpływ na środowisko.
Grozi mu za to 5 lat więzienia.
- Uzyskanie postanowienia sądu o tymczasowym aresztowaniu pozwoli na wydanie listu gończego za Danielem G. - dodaje w wydanym komunikacje prokurator Sieradzka.
Dziś w Brzegu ponownie zebrał się zespół do spraw kryzysowych. W jego posiedzeniu uczestniczyli przedstawiciele władz Brzegu i Olszanki, starostwa powiatowego, straży pożarnej i policji, a także przedstawiciel wojewody.
- Aktualnie czekamy na szczegółowy raport biegłego, który ma określić rodzaj chemikaliów, a gmina będzie zasięgać informacji o tym, ile będzie kosztowała utylizacja odpadów - odpowiada Martyna Kolemba, rzecznik wojewody opolskiego, do którego burmistrz Brzegu zwrócił się o pomoc finansową w ewentualnej utylizacji odpadów.
Na podstawie wstępnych ustaleń wiadomo, że w beczkach i pojemnikach w Brzegu i Olszance znajduje się co najmniej kilkanaście rodzajów różnych substancji chemicznych, mieszanin olejów, pochodnych lakierów i rozpuszczalników.
Można się domyślać, że pochodzą one z fabryki lub fabryk, w której tego rodzaju substancje są wykorzystywane na skalę przemysłową. Odpady z produkcji powinny trafić do utylizacji, ale ponieważ jest ona droga (kosztuje kilka tysięcy złotych za tonę odpadów), więc w całym kraju kwitnie proceder pozbywania się tych substancji w nielegalny sposób.
Scenariusz jest zawsze podobny: odpady trafiają do osób, które nie mają pozwoleń na ich gromadzenia i przewóz, ani odpowiedniego zaplecza, za to szukają łatwego zarobku. Ci ludzie umieszczają potem chemikalia w wynajętych magazynach i znikają.
Nawet jeśli są zatrzymywani i skazani przez sąd, to zwykle nie posiadają majątku, z którego można byłoby wyegzekwować zwrot kosztów utylizacji odpadów. Te koszty spadają więc na gminy, które teraz mają obowiązek legalnego i szybkiego pozbycia się trującego problemu.
To ostatnie jest jednak sporną kwestią, co podkreślała dziś Aneta Rabczewska, wójt Olszanki.
- Największym problemem jest to, że gmina ma związane ręce i nie chodzi tylko o środki finansowe potrzebne na utylizację - mówiła pani wójt. - Nie możemy usunąć tych substancji tak szybko, jak wszyscy byśmy chcieli, bo postępowanie administracyjne trwa długo. Tym bardziej, że nie mamy nawet jeszcze ustalonego właściciela odpadów.
- W dodatku według mojej oceny chemikalia są dowodem w sprawie i gdybyśmy je dziś zniszczyli, to prokuratura mogłaby wszcząć wobec nas odrębne postępowanie - dodawała Aneta Rabczewska.
Strażacy pobrali bowiem próbki, ale tylko z niektóry pojemników i beczek, więc nie można jednoznacznie stwierdzić, co jest w pozostałych opakowaniach.
Według szefowej gminy rozwiązaniem byłoby wydanie przez sąd decyzji, że pozostawione materiały nie są potrzebne w dalszym postępowaniu karnym i mogą być zutylizowane. - Potrzebny jest kompromis między gminami i prokuraturą - podkreśla wójt Olszanki.
Czas jest istotny, bo strażacy nie wykluczają, że gdy wzrośnie temperatura powietrza, substancje z beczek mogą zacząć się ulatniać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?