Dlaczego upadł strzelecki Agromet?

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Jedne z ostatnich hal po Agromeie zostały wyburzone w maju tego roku.
Jedne z ostatnich hal po Agromeie zostały wyburzone w maju tego roku. Radosław Dimitrow
Załoga liczyła na nowego inwestora, który wyłoży pieniądze i uratuje giganta.

W latach 70. ubiegłego stulecia Agromet-Pionier był zakładem, który nie tylko dawał pracę, ale taż kontrolował znaczną część miasta. Zakład był właścicielem ok. 1 tys. mieszkań w mieście, hotelu robotniczego, przedszkola, a nawet kina. W latach swojej świetności Agromet-Pionier zatrudniał u siebie ponad 2 tys. osób i chyba nikt sobie wtedy nie wyobrażał, że tak potężną firmę czeka rychły koniec.

Pierwsze problemy pojawiły się już z początkiem lat 90., gdy zaczęły upadać Państwowe Gospodarstwa Rolne. To PGR-y były największymi klientami Agrometu, bo kupowały najwięcej maszyn rolniczych. W 1990 roku zakład sprzedał 8000 maszyn - do zbioru ziemniaków, kopaczek, sadzarek i kombajnów (co było dobrym wynikiem). Ale w 1995 r. zakład znalazł nabywców już tylko na 1580 maszyn, a w 1997 r. na 700 maszyn. Nie bez znaczenia na spadek sprzedaży było także uwolnienie rynku dla maszyn sprowadzanych do kraju z Zachodu.

W 2000 roku, czyli już po upadku Agrometu-Pionier, przyczyny próbował wyjaśniać strzelecki dziennikarz Zygmunt Nowak, który przeprowadził wywiady z osobami odpowiedzialnymi za zakład w ostatnich latach jego funkcjonowania. Ostatni dyrektor Stanisław Kita mówił wtedy, że nie odstraszał inwestorów. Przyznał jednocześnie, że ci którzy wizytowali zakład, byli przerażeni jego wielkością (około 30 ha powierzchni) i liczbą załogi.

- Polska firma z Warszawy - Konsmetal, która chciała w Strzelcach Opolskich produkować szafy pancerne, stawiała warunki. Kupi całą fabrykę, jeżeli zmniejszy się zatrudnienie. W 1998 roku dyrekcja podjęła taką decyzję, ale nie uzyskała zgody związków zawodowych - opowiadał wtedy Stanisław Kita.
Zdaniem Jadwigi Gładkiewicz, ostatniej przewodniczącej „Związku Zawodowego Pracowników Fabryki Maszyn i Urządzeń Agromet”, restrukturyzację fabryki prowadzono tylko w zakresie redukcji zatrudnienia, a zakład nie pozbywał się majątku. Dyrektor Kita tłumaczył, że ówczesne przepisy zabraniały dzielenia zakładu i sprzedaży. Dla przykładu w 1995 r. Agromet mógł wydzierżawić hale niemieckiej firmie Kleinmann, ale nie mógł już jej sprzedać - to prawo posiadał tylko syndyk masy upadłościowej, który ostatecznie wkroczył do zakładu.

Jadwiga Gładkiewicz także przyznaje, że w Agromecie zjawiali się inwestorzy, ale po pewnym czasie rezygnowali. Konstalmet z Warszawy, producent szaf pancernych, był pierwszą firmą, która złożyła ofertę kupna strzeleckiej fabryki. Inwestor nie przedstawił jednak propozycji pakietu socjalnego. W tej sytuacji związkowcy - poproszeni przez dyrekcję - opracowali taki pakiet, co okazało się bardzo niewdzięcznym zadaniem. Związkowcy spotkali się bowiem z zarzutem, że ich wymagania są zbyt wygórowane.

Gdy nie udało się znaleźć inwestora, pracownicy mieli jeszcze nadzieję, że syndyk masy upadłościowej podzieli Agromet na części, które będą kupione przez mniejsze firmy. Załoga liczyła, że przejdzie płynnie od jednego pracodawcy do nowego. Tak się jednak nie stało. Syndyk wraz z wyprzedażą majątku zwalniał kolejne grupy pracowników.

Związkowcy próbowali jeszcze utworzyć spółkę Pionier, która miała być kontynuatorem Agrometu, ale i to się nie udało.

W artykule wykorzystano fragment artykułu „W rok po upadłości” autorstwa Zygmunta Nowaka opublikowanego w „Kalendarzu Strzeleckim 2001”. Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - autorem książek i znawcą lokalnej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska