Dług nie opuści cię aż do śmierci

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Jesteśmy coraz bardziej zadłużeni. Jeszcze 5-6 lat temu banki udzielały kredytów na prawo i lewo. Ci, których nie było na nie stać, a mimo to je brali, dziś bardzo tego żałują.

Pani Anna, 73-letnia emerytka, zupełnie inaczej wyobrażała sobie starość. Myślała, że jesień życia będzie mogła poświęcić na odpoczynek po ciężkiej kilkudziesięcioletniej pracy, spotkania z przyjaciółmi i rodziną. Dziś jest samotną, bezdomną osobą, która do końca życia nie spłaci swoich zobowiązań.

A jeszcze 10 lat temu pani Anna była szanowaną kierowniczką w oddziale dużego banku. Miła, sympatyczna, do tego elegancka i po- mocna. Wzbudzała zaufanie. Tylko niektórzy zwracali uwagę na jej umiłowanie do gotówki. Była z tych, o których się mówi, że są "chorzy na pieniądze". - Ta pazerność może się kiedyś źle skończyć - szeptali znajomi.
Zaczęło się od 3 tysięcy

Mieszkała sama, mąż odszedł od niej wiele lat wcześniej. Utrzymywała kontakty z siostrą, szwagrem i ich synem. Po odejściu na emeryturę jej dochody wynosiły nieco ponad dwa tysiące złotych. Na czynsz i podstawowe rachunki wydawała mniej niż połowę. Nie prowadziła oszczędnego życia, lubiła dobrze zjeść i dobrze się ubrać.
- A co sobie będę odmawiać - często mawiała do przyjaciół.

Coraz częściej brakowało jej jednak gotówki do kolejnego przelewu z ZUS-u. Wtedy zaczęła pożyczać pieniądze, czego wcześniej raczej nie robiła. Na początku nie były to wielkie kwoty, rzędu 3 tysięcy złotych na rok. Dzięki regularnym spłatom rat banki oferowały wciąż nowe kredyty, nazywając je "wyjątkowymi promocjami".

Bez żyrantów, przyznawane na podstawie dowodu tożsamości i ostatniego lub przedostatniego odcinka z emerytury. Na początku mogła pozwolić sobie na więcej drobnych przyjemności, ale na dłuższą metę to była pułapka. Gdy doszła do spłaty trzech kredytów, gotówki dramatycznie zaczęło jej brakować. Zaciągała więc kolejne pożyczki. Z każdą było jeszcze gorzej.

Wreszcie banki zorientowały się, o co chodzi, i zaczynały wypowiadać umowy kredytowe, wzywać do natychmiastowej zapłaty i straszyć komornikiem. W końcu została zarejestrowana w Centrum Informacji Kredytowej Banków jako nierzetelny klient. Już żadna placówka nie chciała jej udzielić kredytu, a te nie spłacone w błyskawicznym tempie powiększały się o odsetki karne, koszty upomnień, w końcu koszty związane ze skierowaniem sprawy do sądu.

Wtedy z "pomocą" przyszły jej instytucje parabankowe oferujące tzw. szybkie pożyczki, chwilówki. To była prosta droga do katastrofy.

W ciągu dwóch lat pani Anna zaciągnęła w 12 bankach i instytucjach parabankowych kredyty na łączną kwotę ponad 100 tysięcy złotych, których oczywiście nie była w stanie spłacać. Komornik zajął jej emeryturę, z której ściągał 25 procent dochodów.
Sumę uzyskaną z egzekucji dzielił proporcjonalnie pomiędzy wierzycieli, do tego pobierał swoje koszty. Po opłaceniu mieszkania i tych kredytów, które nie trafiły jeszcze do komornika, nie zostawało jej praktycznie nic. Popadła w depresję, nie dojadała, w konsekwencji zaczęła podupadać na zdrowiu. więc do stałych wydatków doszły dodatkowo lekarstwa.

Zaczęła naciągać znajomych

W pewnym momencie zdesperowanej kobiecie zapaliło się jednak światełko w głowie. - A może by tak pożyczyć pieniądze od banku, w którym pracowałam? Przecież wciąż mam tam wielu znajomych - pomyślała.

Namówiła dwie stare koleżanki do wzięcia pożyczek po 20 tysięcy złotych każda. Raty spłacała tylko na początku. Oszukane koleżanki musiały spłacić je za nią.

Tę i jeszcze jedną historię opisali nam komornicy z Izby Komorniczej we Wrocławiu. - Niestety, ludzie popadają w olbrzymie tarapaty finansowe, sięgając początkowo po niewielkie pożyczki - przyznaje Monika Janus z Izby Komorniczej we Wrocławiu. - Takich przypadków jak ten związany z panią Anną jest wiele.

Problem tej kobiety polegał na tym, że przez długi czas nikt nie sprawdzał dokładnie jej sytuacji finansowej. Banki udzielały kolejnych pożyczek na słowo. Oszukane znajome także nie wiedziały o kłopotach finansowych koleżanki. Pani Anna przez długi czas nie kontaktowała się z komornikiem i nie stawiała się na jego wezwania. - Nie podejmowała żadnej korespondencji od komornika, a podczas jego wizyty u niej odmawiała rozmowy, twierdząc, że komornik się na nią uwziął - opowiada Monika Janus.

W końcu wierzyciele zażądali sprzedaży mieszkania pani Anny. Egzekucja z nieruchomości trwała dwa lata, głównie z powodu licznych, jak się okazywało - bezzasadnych skarg składanych przez emerytkę, które tylko przeciągały postępowanie komornicze, a odsetki przez te dwa lata znacznie wzrosły.

Komornik zajął wreszcie mieszkanie i wystawił na licytację. Zostało sprzedane za 108000 zł, a kwota ta nie starczyła na zaspokojenie całego długu. Pani Anna została bez mieszkania, z nie spłaconymi, rosnącymi kredytami. I pretensjami do całego świata.

Po stracie mieszkania nie miała dokąd się wyprowadzić, nie chciała dobrowolnie opuścić dotychczasowego miejsca zamieszkania, a sąd w postępowaniu o eksmisję nie przyznał jej prawa do otrzymania lokalu socjalnego. Nie przyjęła oferowanego dla niej pomieszczenia tymczasowego - małej kawalerki z ubikacją na korytarzu.

Jakiś czas pomieszkiwała u siostry, ale relacje nie układały się zbyt dobrze. Ostatnio widywana była w urzędzie miasta, gdzie złożyła wniosek o przyznanie jej mieszkania komunalnego. Komornikowi powiedziała niedawno, że jest 114. na liście oczekujących. Na gminne mieszkanie musi czekać kilka lat.

Co ósmy kredyt nie był spłacany

Kłopoty większości dzisiejszych dłużników zaczęły się 5-6 lat temu. - W 2008 roku banki udzieliły niemal 10 milionów kredytów konsumpcyjnych, z których co ósmy okazał się stracony. Było to skutkiem stosowania luźnych kryteriów udzielania takich kredytów - tłumaczy Andrzej Topiński z Biura Informacji Kredytowej.

Dopiero w 2009 roku banki zaostrzyły kryteria. Jednocześnie zacieśniły współpracę z Biurem Informacji Kredytowej, pobierając raporty przed przyznaniem każdego kolejnego kredytu. Przedtem było z tym różnie.

Dopiero dzięki raportom z BIK dowiedziały się, że udzielały kredytów osobom przeznaczającym je na spłatę innych kredytów, a zadłużenie tych osób często rosło do poziomu, który uniemożliwiał regulowanie jakichkolwiek zobowiązań.

Na liście nierzetelnych dłużników figuruje już blisko 2,5 miliona Polaków. Na Opolszczyźnie jest ich 50 tysięcy. Wszystkie "przeterminowane" długi Opolan wynoszą 800 milionów złotych, a statystyczny dłużnik ma do spłaty 15 tys. zł.

Ministerstwo Finansów chce zaostrzyć przepisy dotyczące firm pożyczkowych. Ma powstać specjalny rejestr, w którym znajdą się ci, którzy działają legalnie, udzielają pożyczek czy kredytów, ale nie przyjmują depozytów.

Dzięki takiemu rejestrowi będzie dużo łatwiej je kontrolować. Ministerstwo chce też ustalić maksymalną wysokość odsetek za opóźnienie w spłacie pożyczki i odsetek od odsetek oraz tzw. limitu kosztów kredytu konsumenckiego.
Mercedes stał się początkiem kłopotów

Pan Janusz był przekonany, że ma głowę do interesów. Miał mnóstwo pomysłów na lepsze życie swoje i rodziny. Otwierał i zamykał kolejne interesy, zakładał nowe firmy, większość z nich nie przynosiła jednak spodziewanych dochodów, ale jakoś to wszystko się kręciło.

Miał też jeden brzydki zwyczaj: z kredytów zaciąganych na rozwój firm zawsze starał się coś uszczknąć do domu. A to nowy zestaw kina domowego, a to futro dla małżonki, nowy komputer dla syna.

Z zarobionych 20 tysięcy złotych, które powinien był przeznaczyć na rozwój firmy, w grudniu 2010 roku zrobił sobie prezent na Gwiazdkę. Wpłacił te pieniądze towarzystwu leasingowemu na nowego terenowego mercedesa tytułem wpłaty początkowej i wyjechał nim z salonu. Sama miesięczna rata wynosiła 4,5 tys. złotych.

Nie był to jedyny kredyt pana Janusza. Zarobione pieniądze starczały mu jedynie na kredyty. Ta sytuacja przysparzała mu olbrzymich stresów, nie chciał się przyznać przed żoną, że mu nie idzie. Stres leczył alkoholem i dobrą zabawą, po której nie miał siły na pracę.

Do lutego 2012 roku wysokość wszystkich nie spłacanych kredytów wynosiła już 300 tysięcy złotych. Bank zabrał mu także mercedesa, a po jego sprzedaży i opłaceniu kosztów firmy leasingowej pozostało mu jeszcze do zapłaty 150 tys. zł. Załamany przedsiębiorca zamknął firmę.

Został bez pracy, auta i z długami sięgającymi ponad 450 tys. zł. Zaczęły się toczyć przeciwko niemu egzekucje komornicze. Sprytny biznesmen przepisał jednak wcześniej majątek na żonę, z którą ustalił rozdzielność majątkową.

Pan Janusz postanowił dać sobie ostatnią szansę. Założył firmę budowlaną, której właścicielami formalnie była jego córka i zięć. Ale i ten biznes nie wypalił. Przedsiębiorca nagle zachorował i zmarł. Rodzina zrzekła się spadku po nim, ale na córce i zięciu pozostały długi ostatniej firmy, przede wszystkim nie zapłacone faktury za materiały budowlane.

Aktualnie przeciwko córce i zięciowi toczy się 7 postępowań egzekucyjnych na kwotę ponad 250 tys. zł. Komornik zajął cały ich majątek. Sprzedał auto, zajął pobory. Ściąga co miesiąc 1,2 tys. złotych od zięcia nieżyjącego już pana Janusza. Córka została zwolniona z banku, gdy wyszło na jaw, że ma olbrzymie długi, bo w oczach swoich szefów straciła wiarygodność. Na połowę października została wyznaczona licytacja ich mieszkania.

Najszybciej powiększająca się grupa dłużników to klienci parabanków. Oferują kredyty, najczęściej krótkoterminowe, nawet tym, którzy mają problemy z komornikami. Mało tego, pożyczają pieniądze na lichwiarski procent. Rzeczywista stopa oprocentowania sięga nawet 4 tysięcy procent w skali roku!

Od stycznia do maja 2013 roku Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji przeanalizował opłaty, prowizje i inne koszty zastrzeżone w umowach pożyczek parabanków. Do kontroli wytypowano 30 przedsiębiorców, przeanalizowano 73 wzorce umów oraz 300 zawartych umów.

Urząd sprawdzał koszty, którymi obciążają one konsumentów, badał też, czy pożyczkodawcy rzetelnie informują o opłatach i czy są one wskazane w umowie. Okazało się, że wszystkie sprawdzane instytucje w mniejszym bądź większym zakresie łamią prawo, najczęściej zaniżając rzeczywistą stopę oprocentowania. Co najmniej 12 spraw zostanie skierowanych do sądu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska