Jak wygrać wybory już przed... wyborami

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Ograniczenie możliwości sprawowania funkcji wójta, burmistrza czy prezydenta miasta do dwóch kadencji to najnowsza petarda polityczna PiS. O ile sam pomysł sensacją nie jest (podnosiło go wcześniej wiele partii), to już zamiar, by prawo działało wstecz, budzi protesty nawet w samym obozie zjednoczonej prawicy. Takiej opcji sprzeciwia się m.in. wicepremier Jarosław Gowin, który nie pierwszy raz ma problem z firmowaniem nonszalancji prawnej PiS.

Po co ta zmiana?

Partia władzy chce spektakularnie odbić samorządy, a ma zbyt słabe kadry, by pokonać popularnych i doświadczonych konkurentów. Gdyby PiS udało się ograniczyć kadencje włodarzy gmin, uwzględniając te już zaliczone, z ponad stu prezydentów największych polskich miast prawie siedemdziesięciu zostałoby odstrzelonych jeszcze przed wyborami. Byłaby to prawdziwa rzeź konkurencji.

PiS tłumaczy pośpiech we wprowadzaniu zmiany koniecznością rozbicia lokalnych układów. Wicepremier Morawiecki powołał się nawet obrazowo na przykład serialu „Ranczo”, gdzie gminą rządził przez dekady skorumpowany satrapa. Czy nowa ordynacja skasowałaby takie persony? Watpię. Znam gminy, w których od ćwierć wieku rządzi lokalny układ, i to niezależnie od tego, kto go akurat firmuje w charakterze wójta. W Polsce i na najwyższych stanowiskach potrafią zasiadać figuranci, więc żadnym problemem dla lokalnych sitw będzie znalezienie nowych twarzy dla starych geszeftów.

Partia władzy w jednym ma rację - lokalne układy są realnym problemem Polski. Nierzadko zabijają gospodarczą konkurencję i obywatelską aktywność. Ale walczyć z tym powinny instytucje do tego powołane – policja, prokuratura, CBA. Tymczasem w Polsce, kiedy już coś poważnego dzieje się w głębokim terenie, sprawy przenosi się daleko, „by było obiektywnie” (jak w sprawie ujawnionej przez afery wołczyńskiej). PiS ma wszelkie instrumenty, by to zmienić. By przeorać organa ścigania w terenie, zmusić je do skuteczniejszej kontroli lokalnej władzy. Byłoby to dla Polski pożyteczniejsze niż ściganie demonstrantów spod sejmu.

Jeśli partia Jarosława Kaczyńskiego mimo wszystko będzie się upierać przy wprowadzaniu zasady dwóch kadencji, w dodatku z działaniem prawa wstecz, powinna wykazać się konsekwencją i analogicznym ograniczeniem objąć posłów i senatorów. Wspomniany już wicepremier Morawiecki zauważa, że niektórzy wójtowie pełnią swoje funkcje dłużej niż królowie i że jest to sytuacja patologiczna. Szkoda, że nie chce dostrzec, że dokładnie taki sam problem występuje w sejmie, gdzie mamy posłów zaliczających już siódmą kadencję. Może dlatego, że jednym z nich jest… prezes PiS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska