Kochajmy się na zdrowie. Serce potrzebuje miłości i seksu

fot. Archiwum prywatne
fot. Archiwum prywatne
Rozmowa z prof. dr. hab. Marianem Zembalą, kierownikiem Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiochirurgii i Transplantologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.

- Zazwyczaj otrzymuje pan od dziennikarzy poważne pytania, ale ja odstąpię od tej reguły. Czy serce lubi być zakochane?
- Miłość - ta prawdziwa, pełna, odpowiedzialna, stanowiąca zespolenie ciała i duszy dwojga kochających się osób - jest swoistym i bardzo potrzebnym katalizatorem młodości w każdym z nas. Oczywiście jest potrzebna, aby wyraźniej widzieć sens swojego życia, nie poddawać się nałogom, używkom, ale także nie ulegać apatii, beznadziei, poczuciu niskiej wartości. Świadomość, że jestem bardzo kochany przez osobę czy osoby bliskie (męża, żonę, przyjaciela, przyjaciółkę, dzieci, wnuki, przyjaciół) zawsze dodaje skrzydeł i wbudza dodatkowe pokłady czasami bardzo niespożytej energii.

- I serce bije wówczas szybciej na widok ukochanej osoby?
- O tak, bije szybiej. Pojawia się emocjonalny rumień na naszej twarzy. Poprzez spojrzenie, dotyk czujemy empatię drugiej osoby, jej bliskość, ciepło, troskę, odpowiedzialność, co dobrze wpływa na nasze samopoczucie. Docierają do nas dodatkowe sygnały takie jak odpowiedzialność, dojrzałość, rozwaga, oczarowanie drugą osobą - jej wyglądem, spojrzeniem, gestem, zapachem.

- Kiedy sercu seks służy, a kiedy nie?
- Wielu naukowców jest zgodnych co do tego, że seks wpływa bardzo dobrze na układ sercowo-naczyniowy. Regularne współżycie, przynajmniej raz w tygodniu, jest dla zdrowia równie cenne, jak np. trening na siłowni. Są nawet takie dane, z których wynika, że mężczyzna uprawiający seks rzadziej niż raz w miesiacu jest dwa razy bardziej narażony na atak serca niż ten, który robi to co najmniej dwa razy w tygodniu. Oczywiście nie należy tego generalizować. Trzeba bowiem pamiętać, że na kondycję układu sercowo-naczyniowego ma wpływ szereg różnych czynników.

- Jaki rodzaj ruchu temu jakże ważnemu narządowi najbardziej sprzyja?
- Marsz, jazda na rowerze, wspinaczka po górach itp. Każdy ruch, który sprawia przyjemność - od spaceru zaczynając, poprzez taniec, na wspinaczce kończąc. Ważne, aby był to własny wybór.

Warto wiedzieć

Warto wiedzieć

przyczyną ok. 30 proc. zgonów na świecie są choroby sercowo-naczyniowe
w Polsce na nadciśnienie tętnicze cierpi 8 mln osób, z czego połowa o tym nie wie
1,5 mln Polaków ma rozpoznaną chorobę wieńcową
co roku 80-100 tys. mieszkańców Polski doznaje zawału serca, na Opolszczyźnie od 1200 do 1500
nadciśnienie ani miażdżyca (nawet zaawansowana) nie boli, czujemy je dopiero wtedy, gdy dochodzi do powikłań
gdy jesteśmy zrelaksowani, serce bije 70 razy na minutę, gdy się denerwujemy - może przyspieszyć dwukrotnie
wypalenie paczki papierosów dziennie 4-krotnie zwiększa ryzyko zawału serca u 40-latka, w porównaniu z niepalącym rówieśnikiem

- Serce kobiety waży około 270 gramów, a mężczyzny - około 320. Co to w konsekwencji dla każdej płci oznacza? Może m.in. stąd bierze się w stosunku do pań pojęcie słaba płeć?
- Kobiety nie są słabszą płcią, ale działają bardziej pragmatycznie, bardziej odpowiedzialnie i praktycznie. Popełniają mniej błędów w zarządzaniu. Są aktywniejsze życiowo i lepiej przygotowane do trudnych sytuacji.

- Czy wiadomo, jak wyglądało serce aktywnego, pierwotnego człowieka, a jak wygląda u współczesnego ucywilizowanego leniucha?
- Jak wyglądało serce u neandertalczyka - tego dokładnie nie wiemy. Wiemy natomiast, że podatność na choroby jest różna w różnych szerokościach geograficznych. Zależy od wielu uwarunkowań, nie tylko genetycznych, ale i środowiskowych. Nie jest tajemnicą, żeby daleko nie szukać, że serce rolnika, który bardzo wiele czasu spędził pracując, w kontakcie z przyrodą jest dużo mniej narażone na ciężki proces miażdżycowy niż bardzo apatycznego i biernego mieszczucha zakochanego w seansach telewizyjnych i mającego nadwagę sięgającą kilkudziesięciu kilogramów. Taki tryb życia jest rozpowszechniony w niektórych krajach, ale coraz częściej i w Polsce jest wielkim zagrożeniem dla zdrowia.

- Postanowiliśmy rozruszać Opolan i w sobotę - wspólnie z opolskim NFZ oraz oddziałem Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego - organizujemy akcję "Zabierz swoje serce na spacer". Jej uczestnicy odbędą 5-kilometrowy spacer po wyspie Bolko. Wagi pokażą, ile kto stracił gramów. Co pan sądzi o naszej akcji?
- Gratuluję inicjatorom, wśród których jest m.in. pan dyrektor Kazimierz Łukawiecki - osoba bardzo wysportowana i kochająca ruch. Cieszy mnie ta kampania promocji zdrowia w województwie opolskim, ponieważ może przyczynić się do jeszcze większej popularyzacji aktywności mieszkańców. Znając ambicje Opolan i prozdrowotne działania opolskich liderów, wierzę, że akcja nie będzie ograniczała się do jednego weekendu.

- Może skorzysta pan z zaproszenia do Opola i przyłączy się do spaceru?
- Spacerowałem wraz z moją rodziną dwa tygodnie temu podczas weekendu po urokliwej ziemi kluczborskiej, dość często odwiedzamy Otmuchów. Niestety, większość mojego czasu pochłania praca. Rozpoczynam każdy dzień o 5.30, a o godzinie 7 jestem już w szpitalu i opuszczam go zwykle po 21. Inaczej nie potrafię, choć jestem dość dobrym organizatorem. Dopiero wieczorem mam czas na połączony obiad z kolacją i wypicie lampki wina z żoną. Zawsze jednak bardzo wcześnie rano, przed pracą, chodzę na spacery z pieskami. Zapewnia mi to codzienną dawkę aktywności fizycznej. Zaplanowałem już, że w pierwszy weekend czerwca pojadę z wnukami do parku w Mosznej. Niestety, już się spóźniłem na okres kwitnących magnolii.

- Nasze życie jest zaprogramowane na ponad 3,5 miliarda uderzeń serca. Łatwo więc zauważyć, że skoro np. w stresowych sytuacjach serce bije szybciej, to wtedy życie sobie skracamy. Jest na to rada?
- Może odpowiem nieco przewrotnie. Jestem żeglarzem. Wprawdzie poza okresami krótkich, tygodniowych rejsów morskich, nie mam więcej czasu na moją przygodę i odpoczynek, to żeglowanie na mnie bardzo dobrze wpływa, odstresowuje. Myślę, że pierwszy rok mojej emerytury spędzę albo na morzu jako żeglarz, albo na pisaniu. Można to połączyć. Dzisiaj często jestem na wodzie… w marzeniach. Marzenia także przywracają nam potrzebną równowagę ducha. Są też w metaforycznym pojęciu receptą na stres. Świat bez marzeń byłby światem bardzo bezdusznym i wyrachowanym. Odrzucam taki wybór.

- Co pan czuje, trzymając nieraz czyjeś serce w swoich dłoniach?
- Każdego dnia, ile razy rozpoczynam zabieg, proszę Boga o pomoc w czasie jego całego trwania. Wiem dobrze, że Bóg wyjątkowo nie lubi osób leniwych, niesolidnych, staram się sobie i moim znakomitym współpracownikom powiedzieć, że wszystko, co robią każdego dnia, jest swoistą modlitwą i pracą - i tego się nie trzeba wstydzić. Pomiędzy mną i Opatrznością tworzy się swoisty układ, który sprawia, że mobilizuję się do jeszcze większego wysiłku, dokładności, solidności, korzystania z doświadczeń innych - tych lepszych, mających większe doświadczenie. A gdy widzę zadowolonych pacjentów opuszczających szpital, czuję ogromną radość.

- Czy może pan profesor udzielić nam kilku podstawowych rad, jak powinniśmy postępować, by jak najpóźniej trafić do kardiologa, nie mówiąc o kardiochirurgu...
- Recepta nie jest wyszukana ani trudna do zrealizowania. Pamiętajmy: jak najmniej przesiadywania przed telewizorem, a zamiast tego - dużo ruchu, spełniania się, działania na rzecz innych. Wiem, że Opolanie kochają śląską kuchnię, która jest bardzo dobra. Ale trzeba pamiętać, żeby zachować roztropność w jedzeniu, zwłaszcza, kiedy skończyło się 50 lat.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska