Koźle, miasto nad wodą

Daniel Polak
Barki na Kanale Gliwickim albo Odrze to dziś rzadkość.
Barki na Kanale Gliwickim albo Odrze to dziś rzadkość. Daniel Polak
Najpierw Odra, potem Kanał Kłodnicki aż wreszcie Adol Hitler Kanal. To wokół nich rozwijało się miasto, a ludzie znajdowali pracę. Dziś, niestety, żegluga wymiera.

Miasto leży na rzekami; Odrą i Kłodnicą. Lepszej lokalizacji pradawni koźlanie nie mogli wybrać. Pierwszy projekt uregulowania Kłodnicy powstał w 1788 roku. Rok później opracowano plany uruchomienia drogi wodnej z Gliwic do Koźla o długości 46 km. Inicjatorem budowy był król pruski Fryderyk Wilhelm II. Projekt powstał na biurkach Fryderyka von Redena, ministra w rządzie pruskim odpowiedzialnego za rozwój przemysłu oraz Johna Baildona, który obliczył m.in. spadek przyszłego Kanału Kłodnickiego.

Po odkryciu bogatych złóż węgla kamiennego w okolicach Bytomia i Zabrza projekt uzupełniono o odcinki kanału z Gliwic do właśnie Zabrza.

Budowa rozpoczęła się w 1792. W tamtym roku rzeka Kłodnica często jednak wylewała, wstrzymując prace przy kanale. Dodatkowo brak pieniędzy spowodował znaczne przedłużenie planowanej budowy.

Eksploatację kanału rozpoczęto 20 lipca 1806 roku jednak całkowite zakończenie prac nastąpiło dopiero w 1822 roku. Koszt wybudowania nowej drogi wodnej pochłonął astronomiczną kwotę 800 000 talarów. Dla upamiętnienia budowy kanału tworzącego poprzez Odrę połączenie Gliwic z Morzem Bałtyckim, na gliwickim rynku, obok ratusza postawiono fontannę z postacią Neptuna autorstwa Johannesa Nitschego. Kanał Kłodnicki poprzez Kanał Finow był skomunikowany z Berlinem.

Największe barki, które kursowały po górnej Odrze do Koźla, miały długość 31,63 metra, szerokość 3,45 m i przy pełnym załadunku 28 ton osiągały 90 centymetrów zanurzenia. Śluzy kanału otrzymały długość użytkową 35,20 m, szerokość 4,08 m i miały znacznie większe wymiary, niż wymagałyby tego największe barki odrzańskie.

Liczącą prawie 50 metrów różnicę poziomów pomiędzy Gliwicami a Koźlem, barki pokonywały za pomocą 18 śluz. Barki najpierw ciągnęli je ludzie, w późniejszych latach konie, a dopiero w XX wieku zaczęto wykorzystywać pchacze. Gdy w latach trzydziestych ubiegłego wieku wybudowano dużo większy Kanał Gliwicki, Kłodnicki przestał być potrzebny.

Spore jego fragmenty, wraz z kilkoma śluzami, pozostały do dziś na terenie Kędzierzyna-Koźla. Podobne kanały w Holandii i Irlandii odrestaurowano i zrobiono z nich atrakcje turystyczne, po których można pływać kajakami, łódkami, a nawet niewielkimi stateczkami. Na remont odcinka kanału w Kędzierzynie-Koźlu nie ma jednak pieniędzy.

Jesienią 1933 roku podjęto decyzję o budowie Kanału Gliwickiego. W tym samym roku rozpoczęła się wycinka drzew i oczyszczanie trasy przyszłego szlaku. Podczas plantowania terenu konieczna okazała się likwidacja 60 domostw, których gospodarze zostali przesiedleni w inne miejsca. Ponadto ekipa górników strzałowych z jednej z zabrzańskich kopań wysadziła w powietrze część śluz XVIII-wiecznego Kanału Kłodnickiego, z którym pokrywał się fragment nowo projektowanej drogi wodnej.

14 maja 1934 roku Rudolf Hess wmurował kamień węgielny pod budowę Kanału Gliwickiego, podkreślając swoją obecnością znaczenie tej inwestycji. Było ono ogromne, ze względu na dynamicznie rozwijającą się gospodarkę Niemiec, która pod wpływem potężnych państwowych inwestycji zaczynała łapać wiatr w żagle. III Rzesza potrzebowała coraz więcej węgla i stali ze Śląska, a najlepszym sposobem dostarczania tych surowców w głąb kraju był transport wodny.

Robota przy budowie była piekielnie ciężka, gdyż zamiast koparek i spychaczy stosowano głównie łopaty. Praca szła wolniej, lecz można było dać zajęcie większej liczbie ludzi w ramach robót publicznych, co dla hitlerowców miało znaczenie propagandowe. Poza tym nie wszędzie mógł dotrzeć ówczesny sprzęt budowlany.

Łopatami, kawałek po kawałku robotnicy kopali potężne doły, bądź formowali strome nasypy w zależności od ukształtowania terenu. Niezwykłe są też śluzy Kanału Gliwickiego - sześć potężnych budowli, z których największa znajduje się w okolicach kędzierzyńskiego osiedla Kłodnica.

Różnica poziomów wody wynosi tu aż 10,40 metra, a komory zamykane są potężnymi zasuwami. Maszynownia śluzy to żywe muzeum techniki - kable czy łańcuchy muszą ulegać okresowej wymianie, urządzenia są też komputeryzowane, lecz główne elementy, takie jak silniki i zasuwy pracują niezmiennie od 70 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska