Panuje przekonanie, że Polacy przestaną wyjeżdżać za pracą, gdy przeciętna pensja zrówna się z zasiłkiem w Irlandii. Co pan, ekonomista, o tym sądzi?
- To w 100 procentach zależy od przyszłego tempa wzrostu gospodarczego Polski. Nie wydrukuje się dobrobytu. Gdyby to było możliwe, wszystkie kraje byłyby bogate. Nie byłoby biedy w Afryce. A tempo wzrostu zależy od polepszania warunków dla przedsiębiorczości, dodatkowych, niezbędnych reform. Np. wszyscy narzekają, i słusznie, że mamy masę błędnych przepisów, za dużo złego prawa. Ale z drugiej strony zbyt mało ludzi pilnuje państwa, czyli polityków, by takie przepisy nie przechodziły. Dużo jest narzekania - zbyt mało działania.
- A czy jest jeszcze w nas energia do takiego działania, do przeprowadzenia reform, które oznaczają także wyrzeczenia?
- Wyrzeczenia to w większości mit. W Polsce np. bardzo łatwo jest wyłudzić zasiłek dla bezrobotnych. Według wielu szefów urzędów pracy faktyczne bezrobocie jest o 40 proc. zawyżone. Mamy też grupy zawodowe, które dostają 100 proc. chorobowego, a pozostali 80. Ci pierwsi częściej chorują. To po prostu są patologie. Czy ich usunięcie można nazwać wyrzeczeniem? A jeśli - to dla kogo? Otóż dla aktywnych grup, które bronią przywilejów. Trzeba zerwać z mitem, że reformy to zawsze wyrzeczenia dla mas. Najczęściej to jest tylko odbieranie przywilejów.
- Co sądzi pan o zamieszaniu związanym z otwartymi funduszami emerytalnymi?
- To pierwszy od 1989 roku przypadek, kiedy proponuje się nacjonalizację. Nie OFE, bo to tylko instytucje, ale oszczędności emerytalnych Polaków. Na dodatek robi się to za pomocą epitetów i nieuzasadnionych oskarżeń. Wmawiając ludziom, że przez nacjonalizację usunie się jakieś zło. To niesłychana manipulacja, przypominająca mi propagandę PRL-u. Zamieszanie wokół OFE obniża wiarygodność Polski w świecie, a także degraduje poziom debaty publicznej.
- A jak pan ocenia jakość tej debaty w dzisiejszej Polsce?
- Z ubolewaniem stwierdzam, że jest niższa niż dwadzieścia kilka lat temu. Za dużo jest w niej insynuacji, tez bez dowodów, a za mało rzeczowych propozycji. Polsce brakuje debaty polegającej na wymianie argumentów. W dodatku u nas jest tak, że opozycja popiera rząd w tym, co jest złe, a blokuje dobre. To nie jest norma europejska, ale polska, którą trzeba podnieść do europejskiego poziomu.
- W jaki sposób?
- Choćby w mediach. Zbyt często pojawiają się w nich politycy, którzy tylko się przekrzykują, sięgają po ogólniki i wyzwiska, a prowadzący jedynie podsycają konflikt. Nic z tego nie wynika, a w dodatku to wątpliwej jakości rozrywka. Zbyt mało mamy dziś ludzi aktywnych, którzy organizowaliby się, wywierali na media nacisk, by wreszcie zerwały z tak niską jakością przekazu.
- Opolszczyzna to region szczególnie zagrożony wyludnieniem. By mu zapobiec, opracowano projekt specjalnej strefy demograficznej. Jak ocenia pan szansę wprowadzenia go w życie?
- Niestety, nie znam tego projektu. Wiem jednak, że jeśli ktokolwiek zaproponuje jakiekolwiek rozwiązania pod hasłem prorodzinnym, to powinien również przedstawić wnioski wynikające z wcześniejszych projektów, które były lub są stosowane w różnych krajach świata. Czyli z badań. A moja wiedza o tych badaniach sugeruje mi, że większość tych propozycji jest nieskuteczna. Ale być może dokonano tutaj przełomowego wynalazku. Z tym większą uwagą zapoznam się z założeniami opolskiego projektu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?