Lubią czuć braterską więź i adrenalinę. Obalają afrykańskie rządy i ratują życie zakładników

Fabian Miszkiel
W ASG wiek się nie liczy. Rafał Plantos (w okularach) jest studentem, siedzącemu za nim Jackowi Szczepanikowi tylko kilku lat brakuje do pięćdziesiątki.
W ASG wiek się nie liczy. Rafał Plantos (w okularach) jest studentem, siedzącemu za nim Jackowi Szczepanikowi tylko kilku lat brakuje do pięćdziesiątki.
Skupienie i adrenalina są potężne - mówi Jacek Szczepanik, 47-latek, który Nysę z karabinem odwiedza regularnie. - ASG to gra nerwów, trzeba być cwańszym od wroga i wczuć się w rolę wojaka na polu bitwy.

W piątkowe popołudnia garnitury czy służbowe uniformy zamieniają na mundury, a aktówki i laptopy na karabiny.

Często cały tydzień w pracy, zamiast o zawodowych obowiązkach myślą już o nadchodzącej wojnie I na nią idą. Z całej Polski do Nysy zjeżdżają miłośnicy ASG, bo jak twierdzą – to jedno z niewielu miejsc w kraju z takim klimatem.

ASG to rodzaj militarnej gry w terenie. Podzieleni na grupy uczestnicy w pełnym umundurowaniu i z replikami broni palnej, które strzelają plastikowymi kulkami. To właśnie od ich nazwy, czyli air soft gun, został utworzony skrót ASG. Uczestnicy gier organizowanych w Nysie, wykonują zadania przewidziane przez organizatora. W ten sposób bawią się i starsi i młodsi. W Nysie przez kilka weekendów w roku na terenie fortu Prusy i byłego poligonu wojskowego z karabinami biega i strzela do siebie niemal setka osób. Zabawa wydaje się na pierwszy rzut oka prosta, ale wcale taka nie jest. Właściwie ASG nie jest zwykłym strzelaniem do celu tak jak w paintballu. Ci, którzy uczestniczą w strzelankach ASG nie lubią także, kiedy porównuje się ich do strzelających kulkami na farbę podchmielonych uczestników wieczorów kawalerskich. Tu jest znacznie bardziej poważnie! Uczestnicy gier AGS dużo większą wagę przywiązują do dokładnego odwzorowania ekwipunku rzeczywistych wojsk.

Liczy się realizm

- Grupy ASG_przeważnie naśladują umundurowaniem konkretną jednostkę wojskową. Mają repliki używanych przez nich broni, które wyglądają identycznie jak prawdziwe egzemplarze. W airsofcie liczy się też bardziej taktyka. To nie tylko strzelanie jak w paintballu, obliczone na to, żeby wyeliminować przeciwnika. Przede wszystkim trzeba wykonywać zadania, które są przewidziane w scenariuszu gry - wyjaśnia Arkadiusz Budny, jeden z organizatorów gier ASG w Nysie

Utrzymać skrzyżowanie w sektorze 4G, oczekiwać na łączność i uniemożliwić ewakuację dowódców kalifatu. Założyć bazę główną, zlokalizować bazy amunicyjne przeciwnika i wyeliminować przywódcę wrogiego ugrupowania.
To wymagające zadania przed jakimi stanęli podczas jednej z nyskich gier ASG_umundurowani i uzbrojeni po zęby ludzie, którzy kręcili się po porcie Prusy i pobliskim poligonie. Nie chodzi tu jednak o wojskowe manewry, a o dobrą zabawę, bo właśnie tak czas spędzają czas zapaleńcy, którzy według przygotowanego wcześniej scenariusza rozgrywają całodniową terenową grę. Zielone nieużytki Nysy na weekend zamieniły się w bogate w surowce fikcyjne afrykańskie państewko „Zambezi”.

Terenowe gry ASG wyglądają bardziej jak wojskowe manewry, a nie zabawa.
Terenowe gry ASG wyglądają bardziej jak wojskowe manewry, a nie zabawa.

Wykiwanie przeciwnika to najlepsza nagroda

Na organizowane w Nysie gry ASG przyjeżdżają nie tylko studenci i licealiści. Najmłodsi uczestnicy nie mają jeszcze 18 lat, najstarsi są po 60. Najwięcej jest młodych mężczyzn po trzydziestce i poważnych panów, na co dzień zajmujących kierownicze stanowiska w międzynarodowych firmach, którzy na kilka weekendów w roku wyrywają się od żon i dzieci. Dla nich to fantastyczna odskocznia od biurowej pracy w urzędzie czy korporacji. Na takich imprezach nie brakuje też byłych, albo czynnych wojskowych, oni albo przypominają sobie wojskowe manewry na poligonie, albo ćwiczą. W Nysie organizacją strzelanek ASG zajmuje się rodzeństwo. Arkadiusz, Grzegorz i Beata Budni od 2003 roku głowią się na scenariuszami do gier ASG. Często przygotowane przezeń gry mają fabularyzowane i wciągające historie, które w trakcie rozgrywki ewoluują i żyją własnym życiem. W wakacje ubiegłego roku uczestnicy podzieleni na dwie kilkudziesięcioosobowe drużyny wcielili się w dwie walczące ze sobą afrykańskie frakcje. Jedna z grup odgrywała rolę żołnierzy Sił Zbrojnych Wielkiej Zambezi, a druga rebeliantów z Ludowej Armii Limpopo. Dzisiaj gra żyje już swoim życiem, którego współautorami są jej uczestnicy. Jesienią ubiegłego roku raz jeszcze wrócili na pola bitwy Zambezi, a w maju tego roku spotkali się po raz trzeci, żeby zadecydować o losach afrykańskiego państewka. Czwarta rozgrywka planowana jest na październik. Gra nie zawsze musi być jednak fabularyzowana do tego stopnia. Miłośnicy ASG spotykają się w Nysie na strzelankach bez tak rozbudowanej historii.

- Wtedy o zwycięstwie lub przegranej stron decyduje również zdobycie i utrzymanie wyznaczonych punktów w terenie gry. Ta grupa, która zajmie najwięcej miejsc oznaczonych flagami wygrywa – mówi Arkadiusz Budny.

Nikt z uczestników takiej imprezy nie bagatelizuje zasad gry. ASG to zabawa, ale poważna. Uczestnicy na terenie gry swoją przewagę udowadniają siłą. Strzelają do siebie plastikowymi pociskami z replik używanej współcześnie broni palnej.
Trafienie kompozytową kulką oznacza dla przeciwnika eliminację z gry i opuszczenie pola walki. Wtedy musi on wrócić do bazy, albo innego punktu kontrolowanego przez jego stronę i dopiero stamtąd ponownie może włączyć się do gry. Wszystko odbywa się fair play. Na to miłośnicy ASG zwracają szczególną uwagę.

- Skupienie i adrenalina są niesamowite – tłumaczy 47-letni Jacek Szczepanik, były wojskowy, który do Nysy przyjechał z Krakowa. - Owszem strzelamy do siebie, ale celem gry wcale nie jest ubicie jak największej liczby przeciwników. Często najlepsze strzelanki to te, w których nie wystrzeliło się żadnego pocisku. Okazanie się sprytniejszym i wykiwanie przeciwnika, to bezcenne uczucie.

Krakowianin zwraca uwagę na to, że w ASG liczy się przemyślane działanie i taktyka. Wizytówką takich rozgrywek jest dbałość o szczegóły i realizm.

- ASG to gra nerwów, trzeba być cwańszym od wroga. Wczucie się w rolę wojaka na polu walki to wyznacznik gier ASG – mówi.
47-latek razem z kolegą z drużyny przekonują, że dzięki temu uczestnictwo w grach ASG bardziej przypomina ćwiczenia na poligonie niż zabawę.

- Kilkudziesięcioosobowa grupa jest podzielona na mniejsze kilkuosobowe oddziały. Zawsze poruszamy się w szyku. Każdy żołnierz ma swoje przydzielone zadanie – wyjaśnia Rafał Plantos, student z Wrocławia. - Broń mamy zawsze przygotowaną do strzału. Każdy członek oddziału bada wzrokiem charakterystyczne punkty, gdzie może kryć się wróg przygotowujący zasadzkę - tłumaczy i referuje po krótce jak wyglądają zasady poruszania się w terenie gry.
- Na przedzie, kilkadziesiąt metrów przed resztą grupy idzie szpica. Pojedynczy żołnierz obserwuje teren i wypatruje pułapek. Żołnierze szpicy szczególnie zwracają uwagę na miejsca pod drzewami, zarośla i zagłębienia gdzie można się przyczaić przy ziemi - opowiada.

Bardziej skomplikowana zabawa zaczyna się wtedy kiedy zadaniem jest zajęcie budynku. Wtedy potrzebne są przynajmniej trzy grupy, żeby bezpiecznie wykonać tą operację. Jedna zabezpiecza obiekt z zewnątrz. Druga go oczyszcza, a trzecia osłania działania dwóch pozostałych grup.

- Budynek musi zostać „zablokowany”, tzn. obstawiony ze wszystkich stron, tak żeby przeciwnik nie mógł zaatakować np. z okien. Dopiero potem wchodzą do akcji specjaliści od czyszczenia pomieszczeń – wyjaśnia Jacek Szczepanik.

Strzelać może się każdy

Na zabawę ASG trzeba poświęcić czas, ale i pieniądze. Czasem niemałe. Choć jak przekonują nyscy uczestnicy strzelanek ASG nie trzeba być wcale krezusem, żeby brać udział w zabawie.

- Podstawowe, ale kompletne wyposażenie, tj. mundur i karabin można kupić już za 500 zł – wylicza Rafał Plantos. - Karabiny ze średniej półki to już wydatek, na który trzeba przeznaczyć ponad 1000 zł. Ale są też tacy, którzy na karabin są w stanie zapłacić nawet 10 razy więcej…

Karabin i mundur to jednak nie wszystko. Warto mieć ze sobą hełm, a już obowiązkowym wyposażaniem każdego, kto chce zacząć przygodę z ASG muszą być okulary. Repliki broni, których używa się w strzelankach potrafią wypluwać plastikowe kulki o średnicy 6 mm z prędkością 200 m/s. Strach pomyśleć, co by się stało z okiem trafionym z taką siłą. Dlatego, jeśli ktoś jest nieuważny, to zdarzają się wypadki.

- Podczas jednego ze strzelań mieliśmy ukruszonego przez wystrzeloną kulkę zęba, ale sam byłem świadkiem kiedy na innych strzelankach jednemu z uczestników kulkę trzeba było wyciskać z policzka – opowiada Arek Budny.
Na strzelaniu można spędzić długie godziny. Niektóre walki trwają nawet 2-3 doby, a uczestnicy są w stanie pojechać na dobrze przygotowaną i profesjonalnie prowadzoną imprezę na drugi koniec Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska