Mariusz Stachowiak z Opola jeździ po świecie i je smakołyki

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Widoki z podróży po Krecie „zapamiętane” aparatem Mariusza. Cudowna przyroda i cudowna niespieszność.
Widoki z podróży po Krecie „zapamiętane” aparatem Mariusza. Cudowna przyroda i cudowna niespieszność.
Podróżujesz, zajadasz się smakołykami, testujesz kuchnie świata. Kto by tak nie chciał?

Que Viva Espana!!!" - napisał w poniedziałek na blogu "praca marzeń" opolanin Mariusz Stachowiak. - Praktycznie powinienem zacząć od "Visca Catalunia", ponieważ dotarłem na Costa Brava, która znajduje się w Katalonii - wyjaśniał. Na zdjęciu załączonym do tego wpisu widać uśmiechniętego od ucha do ucha ciemnego blondyna z zaczesanymi do góry włosami i kilkudniowym zarostem, siedzącego w czerwonej koszulce na tle kolorowego napisu Espana wymalowanego na jakiejś ścianie.

Na Costa Brava rozpoczęła się kolejna wyprawa opolanina - fotografa, podróżnika, obecnie występującego w roli blogera testującego smaki podróży na zlecenie jednego z biur - tym razem po słonecznej Hiszpanii. Na razie wpis z Hiszpanii jest jeden. - Czy jesteście sobie wyobrazić, że tutaj mamy gwarancję ponad trzystu słonecznych dni w roku? - kontynuuje Mariusz. - W rzeczy samej stało się to kąpieliskiem Europy, które jest uwielbiane, a zarazem oblegane przez turystów. Przekonałem się, że można tu jednak znaleźć nieodkryte zakątki, małe plaże na wyłączność, gdzie zmieści się jeden parasol dla dwojga. Kiedy usiadłem na mojej skale tuż nad brzegiem morza, jakieś pięć minut spacerem od publicznej plaży, zrozumiałem znaczenie nazwy Costa Brava. To dzikie wybrzeże, na którym trwa nieustanna walka, jaką toczą ze sobą morze i ziemia. Co jest za kolejnymi wzniesieniami? Pojadę i zobaczę. Jestem przekonany, że będzie tam kolejna przygoda :)

Tester smaków podróży

Miałem wrażenie, że jest moją babcią, która ciągle martwi się, że chodzę głodny. A dziadek? Wina nalewa do szklanki, bo okazję znalazł, aby się napić
Miałem wrażenie, że jest moją babcią, która ciągle martwi się, że chodzę głodny. A dziadek? Wina nalewa do szklanki, bo okazję znalazł, aby się napić .

W Grecji menedżer hotelu zaprosił Mariusza Stachowiaka (w środku) na przyjęcie urodzinowe swojego syna. Było fantastycznie.

Takie spontaniczne, pełne zaciekawienia i zachwytu otaczającym światem spostrzeżenia na temat krajobrazów, ludzi, smaków lokalnych potraw pojawiają się we wszystkich wpisach "testera smaków podróży". Mariusz potrafi dostrzegać w trakcie wypraw to, czego nie opisano w przewodnikach, i fotografuje to, czego nie zobaczymy na "oficjalnych" zdjęciach na stronach turystycznych.

W Grecji menedżer rodzinnego hotelu zaprosił opolanina na przyjęcie urodzinowe swojego syna. "Jagnięcina, baranina, ziemniaki zapiekane z żółtym serem, sałatki, tzatziki. Same delicje, że palce lizać i obgryzać kości! O czym może świadczyć jedno ze zdjęć :)" - pisze Mariusz Stachowiak na blogu, a na załączonej fotografii leżą ułożone na białym talerzu w rzędzie od najmniejszej do największej cztery kości, obok ubrudzone sztućce, kieliszek z białym winem i okraweczek mięsa. - Kiedy zapytałem się Janisa, dlaczego na stole nie ma sałatki greckiej, otrzymałem odpowiedź: "ona jest na co dzień, a dzisiaj mamy święto". W sumie prawda - komentuje bloger.

Z tureckich przysmaków (tam zaczęła się ta kulinarna podróż) poleca midye - surowe małże przygotowane z ryżem, podsmażoną cebulką, koperkiem i pietruszką, które miał okazję próbować z Martą Wierzbicką (polską aktorką znaną głównie z seriali i jurorką konkursu "Podróż marzeń", w którym zwyciężył Mariusz). - Dostaliśmy to jako przystawkę, ale dla mnie stało się to daniem głównym. Uzależniłem się od smaku od pierwszego skosztowania - zachwyca się. Tego samego powiedzieć nie mógł o "kokorec", czyli podsmażanych jagnięcych lub kozich jelitach podanych w bułce, które - jak napisał - "nikogo nie pozostawiają obojętnym". Zachwycają go też uśmiechy na twarzach Turków. - Nawet u celników granicznych - śmieje się. To jest to, co kocham. Otwartość ludzi.

Projekt "oderwany"

Kierowcy tureckich busów próbowali wytłumaczyć opolskiemu podróżnikowi zasady gry „okey”.
Kierowcy tureckich busów próbowali wytłumaczyć opolskiemu podróżnikowi zasady gry „okey”.

Miałem wrażenie, że jest moją babcią, która ciągle martwi się, że chodzę głodny. A dziadek? Wina nalewa do szklanki, bo okazję znalazł, aby się napić .

Podczas ubiegłorocznego spotkania w Opolu, na którym Stachowiak prezentował zdjęcia z jednej z zagranicznych eskapad, zapowiedział, że za kolejną już nie zapłaci z własnej kieszeni. I tak się właśnie stało. Obecne wyprawy po Europie, Azji i Afryce finansuje mu biuro podróży, które zorganizowało konkurs na "testera smaków podróży". Pytany o to, jak mu się udało zwyciężyć, zastrzega, że wyrażenie "udało się" sugeruje przypadkowość, tymczasem to efekt jego pracy i zaangażowania, choć nie spodziewał się, że plany o znalezieniu sponsora kolejnego wyjazdu zrealizują się tak szybko.

- Kiedy zobaczyłem ogłoszenie, że firma Exim Tours organizuje konkurs na pracę marzeń, zgłosiłem się. Wiedziałem, czułem to, że to jest dla mnie - wspomina Mariusz Stachowiak. - To jest dokładnie to, co chcę robić, to jest moja praca marzeń. Zgłosiłem się do konkursu, konsekwentnie zaznaczając swoje "oderwanie" - podkreśla.

"Oderwany" to projekt Mariusza, który narodził się przed wyprawą do Azji w ubiegłym roku. - Szukałem nazwy na bloga. Miałem parę pomysłów w głowie: "odjechany", "wyjechany". Zrobiłem konkurs i ogłosiłem zwycięską nazwę "oderwany". Oderwałem się od mojej codzienności, wyruszając w świat, który sprzyja podróżnikom. Od tego się zaczęło. Wszystko ewoluowało. Pomyślałem, że jeśli odrywam się mentalnie, to dlaczego nie fizycznie. Zacząłem więc odrywać się na fotografii, a potem zapraszać do tego innych. Zaraziłem tym niejedną osobę - opowiada Stachowiak. Oderwać się z fotografem i dla niego zdecydowali się m.in. kierowca autobusu na Sri Lance, młoda para w Malezji, mnisi w Birmie, liczni znajomi i przyjaciele Mariusza, co rusz załączają mu na Facebooku swoje oderwane zdjęcia (na jednym z nich jest np. wicestarosta krapkowicki Sabina Gorzkulla-Kotzot i krapkowiccy policjanci, którzy podskakują podczas jakiegoś festynu na drewnianej podłodze, na innym - Mietek, znajomy Mariusza, robi sobie zdjęcie, unosząc się na rękach na białej ławce z czerwonym siedziskiem, na kolejnym Mariusz podskakuje ze "starym dobrym koleżką" Marcinem na tle ściany obstawionej skrzynkami z piwem) albo podsyłają mu zdjęcia innych oderwanych (m.in. czterech chłopców skaczących na tle wodospadu).

Zadaniem "testera smaków podróży" jest opowiedzenie o kulinarnych podróżach po Turcji, Grecji, Hiszpanii, Egipcie, Tunezji i Maroku. Turcję Mariusz Stachowiak zwiedzał z Martą Wierzbicką, aktorką. Grecję - z Karolem Okrasą, kucharzem znanym z telewizyjnych programów. - Teraz nasz tester jest w Hiszpanii, a w planach mamy jeszcze Egipt, Tunezję i Maroko. Wyprawy potrwają do października. Relacje Mariusza mają pokazać, że warto wyjść poza hotel i przylegającą do niego plażę, nawet jeśli wykupiło się opcję all inclusive. To nie są opinie eksperta kulinarnego, ale kogoś ciekawego ludzi i świata, a właśnie taki jest Mariusz - mówi Monika Hajduk z Exim Tours.

Widoki z podróży po Krecie „zapamiętane” aparatem Mariusza. Cudowna przyroda i cudowna niespieszność.
Widoki z podróży po Krecie „zapamiętane” aparatem Mariusza. Cudowna przyroda i cudowna niespieszność.

Kierowcy tureckich busów próbowali wytłumaczyć opolskiemu podróżnikowi zasady gry "okey".

Chętnych do zostania takim testerem było 63. Do finału zakwalifikowało się 15 osób. - O wygranej Mariusza Stachowiaka zadecydowała niezwykle barwna osobowość oraz łatwość w nawiązywaniu kontaktów. Ma też duże doświadczenie podróżnicze, a z każdego miejsca przywozi masę niesamowitych przygód - informowali organizatorzy tuż po ogłoszeniu wyników.

O swoim obecnym zajęciu Mariusz mówi tak: - Robię to, co chcę i to w stu procentach. Wiadomo, że są aspekty, na które nie mam wpływu, np. teraz, kiedy dostaję informację, że za dwa dni lecę dalej, na Majorkę. No, ale na takie rzeczy to ja nie narzekam, kiedy uświadamiam sobie, że w niedziele nie miewam już tzw. syndromu nadchodzącego poniedziałku. To jest straszne uczucie, które towarzyszyło mi w pracy korporacyjnej.

A w komentarzu do zdjęcia, na którym odbiera nagrodę za zwycięstwo w konkursie biura podróży, Mariusz napisał tak: "Piter powiedział, że jestem niezły wariat, a ja po prostu pracuję sobie na cudowne wspomnienia".

Fotografia i podróże - całe moje życie

Widoki z podróży po Krecie "zapamiętane" aparatem Mariusza. Cudowna przyroda i cudowna niespieszność.

Na jednym z fejsbukowych wpisów Mariusz pokazuje na zdjęciu prezent od "mamuśki": biało-czarna poduszka z uwiecznionym aparatem i napisem: "my passion, my obsession, my love" (moja pasja, moja obsesja, moja miłość). A w tle głównego zdjęcia na fejsbukowym profilu opolanina znajduje się kolorowy aparat i angielski tekst "kiedy mam mój aparat w dłoni, nie boję się". Pasję, obsesję i miłość do fotografowania da się zauważyć w jego zdjęciach, nie tylko tych robionych po godzinach, ale także podczas "obsług" uroczystości weselnych czy na fotografiach komercyjnych.

Zdjęcia młodych par opisane są autorskimi komentarzami fotografa świadczącymi o nawiązaniu pewnej zażyłości. Mariusz dostrzega w ludziach to, co dobre, piękne, wyjątkowe. O Agnieszce i Adrianie, których fotografował w październiku 2013, pisze na swojej stronie tak: "Radość w dwóch osobach, która może zarazić cały świat? Nawet ksiądz nie był w stanie sobie z tym poradzić. Agnieszka i Adrian, dziękuję za zaproszenie na Wasz ślub. Uśmiech i energia otrzymana od Was w gratisowym pakiecie starczy mi na długo".

Szczerość i zaciekawienie sprawiają, że nieznajome osoby zapraszają Mariusza do domów i w efekcie powstają takie serie zdjęć jak ze staruszkami na Krecie zatytułowane "PEOPLE… to, co kocham najbardziej". "Kiedy ona chwyta mnie za rękę i zaprasza do swojego domu. Miałem wrażenie, że jest moją babcią, która ciągle martwi się, że chodzę głodny. A dziadek? Wina nalewa do szklanki, bo okazję znalazł, aby się napić. Pomyśleć, że każde z tych spotkań nigdy nie jest zaplanowane. W sumie, jak można to zrobić? To są momenty, które potwierdzają, że prawdziwe przygody zaczynają się tam, gdzie kończy się planowanie" - komentuje Mariusz .

Ta jego umiejętność nawiązywania kontaktów została doceniona przez czasopismo "National Geographic Traveler", które wyróżniło opolanina grand prix za zdjęcie miesiąca w listopadzie ubiegłego roku: portret tajlandzkiego mężczyzny w słomkowym kapeluszu. - Kiedy zadałem temu mężczyźnie siedzącemu pod jedną ze świątyń w Chiang Mai pytanie, czy mogę mu zrobić zdjęcie, powiedział: nie, bo jest stary. Przytaknąłem, dodając jednak, że w jego oczach widzę szczęście i radość i dla mnie jest "lucky man". Chyba mu się to spodobało. Spust migawki nacisnąłem tylko raz - opisuje Stachowiak i deklaruje, że dla dobrego kadru zrobi wiele, ale nie wszystko. - Jeśli to ma być widok z góry, to wejdę na nią, choć tak bardzo tego nie lubię. Nie jestem jednak wariatem. Oceniam, czy warto - objaśnia i podkreśla, że wymarzoną pracę odnalazł właśnie dzięki pasji do fotografowania.

W październiku wyprawy Mariusza Stachowiaka z Exim Tours zakończą się, ale opolanin już planuje kolejne eskapady z aparatem.

- Kierunek jest już wybrany. Już nogami przebieram. Nie ciągnij mnie za język, gdzie. Teraz mogę jedynie powiedzieć, że i za ten bilet nie zapłacę ze swojej kieszeni. Mam już sponsora, choć on jeszcze o tym nie wie - śmieje się Stachowiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska