Młode Wilki w potrzasku. Chcieli być wielkimi opolskimi gangsterami

Redakcja
"Gracjanowi" i jego kumplom zamarzyło się gangsterskie życie: szybkie fury, panienki i łatwe pieniądze. Skusiły ich puste miejsca po starych wilkach opolskiego półświatka: "Konradzie", "Pinezie" "Pasku" i "Alku".

Słoneczne popołudnie 7 czerwca, tuż po 13.00. Pod dworzec główny PKP w Opolu podjeżdża biały opel astra. Za kierownicą siedzi mężczyzna, obok kobieta. Samochód zatrzymuje się, gaśnie silnik. Po kilku sekundach podróżni i przechodnie są świadkami scen rodem z gangsterskich filmów. Do opla podbiegają ubrani na czarno mężczyźni z kominiarkami na głowach. Mają karabiny maszynowe i kamizelki kuloodporne. Kierowca astry ląduje na ziemi. Zostaje skuty, wsadzony do radiowozu i zawieziony do Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. To 26-letni Gracjan D. z Opola. Cała akcja trwa kilka minut. Jeszcze tego samego dnia opolscy antyterroryści i funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego w różnych miejscach Opola zatrzymują kolejnych czterech mężczyzn w wieku od 17 do 34 lat. Tak skończyła się działalność grupy "Gracjana", jak ją roboczo nazwali opolscy policjanci.

Czuli się nietykalni
Według policjantów mózgiem grupy był Gracjan D. To właśnie on miał wpaść na pomysł sterroryzowania właściciela jednego z pubów na opolskim osiedlu Armii Krajowej. W listopadzie ub.r. bandyci złożyli mu propozycję nie do odrzucenia: sprzedajemy w twoim lokalu nasz alkohol, zatrudniasz też naszego człowieka z pensją 3 tys. zł miesięcznie, który dopilnuje interesu. Żeby zrobić wrażenie na właścicielu, grozili mu i jego rodzinie, zdemolowali pub, z kasy zabrali też kilkaset złotych, a z magazynu - kilkanaście butelek alkoholu.

Bandyci na celownik wzięli też pub przy opolskim Dworcu Głównym PKP.
- Wszczynali tam awantury, demolowali lokal. Szefowi natomiast doradzili, że jeśli chce mieć spokój, to powinien zatrudnić ochroniarzy - oczywiście tych z polecenia - mówi jeden z opolskich policjantów pracujących przy rozpracowaniu bandy "Gracjana".

Według policji, bandyci prowadzili rozrywkowe życie. Bawili się w pubach, jedli w restauracjach, najczęściej na koszt firmy, bo rzadko płacili rachunki. Czuli się nietykalni. "Ukoronowaniem" działalności grupy była próba sterroryzowania właściciela restauracji "Zorba" w Opolu. 21 marca br. około 4.00 nad ranem 34-letni Przemysław D., 19-letni Damian G. oraz 33-letni Bartosz K. podjechali pod restaurację. Nie mogli wejść do środka, bo obsługa już zamknęła lokal. Wówczas jeden z bandytów podpalił stojącą na zapleczu butlę z gazem i położył obok trzech innych. Gdyby nie szybka reakcja pracowników "Zorby", w powietrze mogłaby wylecieć nie tylko restauracja, ale pobliska kamienica oraz znajdujący sie tuż obok internat Zespołu Szkół Mechanicznych.

Chłopcy z boiska
Mężczyźni zatrzymani przez Centralne Biuro Śledcze byli obserwowani od dawna. Część z nich ma już sporą kartotekę.

- Niektórzy wywodzą się ze środowiska pseudokibiców Odry Opole, znają się z podwórka, czy wspólnych imprez - mówią policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Opolu. - Przemysław D. jest piłkarzem Wikinga Opole, Damian G. juniorem w klubie Oderka Opole, a Gracjan D. też był piłkarzem Wikinga.

Policjanci są pewni, że grupa ma na sumieniu więcej przestępstw. Dlatego proszą wszystkich pokrzywdzonych oraz świadków o kontakt.
- Wiemy, że ludzie są zastraszeni, ale gwarantujemy pełną dyskrecję - dodaje funkcjonariusz.
Gracjan D. ma na koncie kilka wyroków, m.in. za pobicia i rozboje.

- Dziwię się, że mimo tego do tej pory chodził na wolności - dodaje policjant. - Pamiętam sprawę, w której był jednym z oskarżonych. Jego kompan dostał wyrok "na twardo", do odsiadki, a jemu udało się uciec i był poszukiwany przez 1,5 roku. Kiedy wreszcie stanął przed sądem, dostał wyrok w zawiasach. Ale teraz już się chyba nie wywinie…

Policjanci mówią, że Gracjanowi wydaje się, iż jest cwany. Na przesłuchaniach zawsze jest przygotowany. Schludnie ubrany, rzeczowy, jego oczy zawsze są przepełnione zdziwieniem, kiedy słyszy, za co został zatrzymany, no i oczywiście zawsze jest niewinny.
Jak przyznają sami policjanci, zatrzymani w czerwcu mężczyźni to jedni z najgroźniejszych bandytów, którzy w ostatnim czasie działali w Opolu.

- Członkowie grupy to "młode wilczki", które dopiero zaczynały swoją gangsterską działalność - mówi nadkomisarz Maciej Milewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Byli jednak coraz brutalniejsi. Rozbijając grupę, uniemożliwiliśmy im rozwinięcie skrzydeł.

"Starzy" już wyautowani
Od dłuższego czasu Opolszczyzna uchodzi za region bez zorganizowanych grup przestępczych, wolny od ściągania haraczy i tego typu działalności gangsterskiej. Wcześniej było różnie, jednak wszyscy gangsterzy, którzy trzęśli Opolem, są już za kratkami lub... nie żyją. Pierwszy był watażka o pseudonimie "Konrad", czyli Konrad J. Wsławił się m.in. tym, że grupce osób grających w pokera zrabował 15 tys. zł. Jednemu z nich przystawił pistolet do głowy i zabrał pieniądze. Zresztą "Konrad" był kojarzony jako szef opolskiego półświatka związanego w tamtych czasach z lokalem "Corrado" na opolskich Chabrach. Gangster źle skończył. Pod koniec lat 90. pędził swoim jaguarem drogą nr 45 Opole-Racibórz. W okolicach dzisiejszego węzła autostradowego w Dąbrówce uderzył w rowerzystę przejeżdżającego w poprzek drogi. Ciało rowerzysty zmiażdżyło dach i przednią szybę jaguara, zabijając Konrada J.
Rynek nie lubi próżni, zwłaszcza ten gangsterski. Miejsce "Konrada" zajął jego podwładny, "Pineza", czyli Henryk P. On najwięcej zarabiał na kontrolowaniu prostytucji: czerpał korzyści z agencji towarzyskich założonych przez wspólnika, ale przede wszystkim wymuszał haracze od sutenerów bułgarskich tirówek. Wszyscy płacili, bo miał opinię bezwzględnego. Jego kariera zakończyła się w połowie dekady. On i jego kompani zostali zatrzymani przez Centralne Biuro Śledcze. W 2005 roku usłyszał wyrok - 15 lat więzienia, m.in. za posiadanie i handel bronią, wymuszenia rozbójnicze, czerpanie korzyści z prostytucji, zlecenie włamania, wyłudzenie dodatku mieszkaniowego i inne oszustwa. Natomiast w sierpniu ubiegłego dodano mu 2,5 roku więzienia za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Wyrok odsiaduje w więzieniu w Strzelcach Opolskich.

Po nim według policji schedę przejął "Pasek", czyli Michał K., który także zaczynał swoją karierę u boku "Konrada". "Pasek" i jego ludzie wsławili się dokonanym w sierpniu 2002 roku najazdem na opolski nocny klub "Skippens". Gangsterzy chcieli przejąć kontrolę nad lokalem, wymusić 400 tys. euro haraczu i porwać właściciela dyskoteki. Przez pomyłkę porwali jednak dwie przypadkowe osoby. Michała K. policjanci zatrzymali w 2003 roku w brzeskim szpitalu, gdzie trafił ze złamaną nogą. On i jego ludzie stanęli przed sądem. Oprócz najazdu na "Skippensa" członkom gangu zarzucono sprzedaż 20 kilogramów amfetaminy i 10 tysięcy tabletek ecstasy. Zarzuty obejmowały również wymuszanie haraczy oraz czerpanie korzyści z prostytucji. W listopadzie 2007 roku Sąd Okręgowy w Opolu nie miał wątpliwości, że ma do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą, którą kierował Michał K. Herszt gangu usłyszał wówczas wyrok 7 lat więzienia. Oprócz niego skazano też 23 inne osoby. Część gangsterów odwołała się jednak od wyroków. Z powodzeniem. W styczniu tego roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu większości z nich obniżył kary. Michał K. został uniewinniony od pięciu zarzutów, m.in. nakłaniania do składania fałszywych zeznań i składania fałszywych zeznań oraz od podpalenia samochodu. W związku z tym kara 7 lat więzienia została zamieniona na 6 lat i 10 miesięcy pozbawienia wolności.

Wyrok jest prawomocny.

"Alek" się wybił
Sporą karierę i to poza granicami Opolszczyzny robił jeszcze do niedawna pochodzący z Głubczyc Aleksander K., ps. "Alek". Miał trafić na ławę oskarżonych razem z ludźmi "Pinezy", ale uciekł. Wpadł na Wybrzeżu jesienią 2003 roku, posługiwał się podrobionym dowodem osobistym. Trafił na ławę oskarżonych m.in. pod zarzutem rozbójniczych wymuszeń i kierowania grupą przestępczą. W grudniu 2008 roku przed opolskim sądem "Alek" usłyszał wyrok 4 lat więzienia. Prokurator żądał dla niego sześciu lat. Gangster został jednak uniewinniony od dwóch najcięższych zarzutów - kierowania zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym oraz handlu bronią i jej przemytu z Czech. Za kratki poszedł "jedynie" za przywłaszczenie ponad 120 tysięcy czeskich koron (około 14 tys. zł), zorganizowanie przemytu na Litwę samochodu terenowego Nissan Patrol, posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami oraz skorumpowanie strażnika więziennego. Według prokuratury, kiedy "Alek" siedział w areszcie w Strzelcach Opolskich, zapłacił strażnikowi 10 tys. zł za zorganizowanie dwóch telefonów komórkowych, z których w ciągu dwóch dni wykonał ponad 100 połączeń. "Alek" odwołał się od wyroku. W grudniu ubiegłego roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu obniżył mu karę do 2,5 lat więzienia. Uniewinnił go od zarzutu posługiwania się podrobionym dokumentem, a trzy kolejne: pobicie, posiadanie broni i przywłaszczenia pieniędzy trafiły do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy w Opolu. Ale to nie koniec jego kłopotów z prawem. Poznańska prokuratura oskarżyła go o przemyt z Holandii ponad 100 kg marihuany, wprowadzenie narkotyków do sprzedaży w naszym kraju oraz kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Razem z nim przed sądem stanie 19 innych osób, którym postawiono 176 zarzutów. Akt oskarżenia w tej sprawie liczy 380 stron. Grozi im za to od 3 do 15 lat więzienia.

Młodzi naoglądali się filmów
A skąd u młodych ludzi pociąg do gangsterki? Sprawa jest prosta. Pragną szybkich pieniędzy. Według nich życie gangstera jest łatwe i przyjemne. Kręci się wokół - luksusowych samochodów, pięknych kobiet, używek. Gangsterski styl kultywowany był przez lata. Jak samochód, to BMW lub Mercedes, buty najlepiej od Adidasa, podobnie dres. Nie mogło się też obejść bez złotej biżuterii i codziennej wizyty na siłowni.

- Młodzież uwielbia filmy, w których roi się od scen pokazujących gangsterów przez różowe okulary - wyjaśnia młodszy inspektor Zbigniew Stawarz, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Opolu do spraw kryminalnych. - Młodzi ludzie są na to podatni. Chcą być tacy, jak ich bohaterowie. Potem spotykają się na podwórkach, pod trzepakiem i nakręcają się nawzajem. Nie dociera do nich jednak, że życie gangstera jest może i ekscytujące, łatwe i przyjemne, ale najczęściej bardzo szybko się kończy. Albo trafiają za kratki, albo do ziemi, bo giną w gangsterskich porachunkach.

Więcej papierowym wydaniu NTO

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska