Moje Kresy. Powrót na kresowy szlak

Ze zb. Anny Praxmayer z Krakowa
Od lewej pisarze: Andrzej Mularczyk i Jerzy Janicki - twórcy scenariuszy do legendarnych filmów o tematyce kresowej, mający znaczący udział w zmitologizowaniu dziejów Lwowa, Podola i Wołynia, oraz autor "Kresowej Atlantydy” w warszawskim mieszkaniu Jerzego Janickiego w czasie pracy nad scenariuszem do kolejnego filmu.
Od lewej pisarze: Andrzej Mularczyk i Jerzy Janicki - twórcy scenariuszy do legendarnych filmów o tematyce kresowej, mający znaczący udział w zmitologizowaniu dziejów Lwowa, Podola i Wołynia, oraz autor "Kresowej Atlantydy” w warszawskim mieszkaniu Jerzego Janickiego w czasie pracy nad scenariuszem do kolejnego filmu. Jerzy Mokrzycki, Warszawa 2005
Na półki księgarskie trafia właśnie kolejny, VI tom "Kresowej Atlantydy"prof. Stanisława Sławomira Niciei - wielkiego projektu autorskiego, w którym rektor Uniwersytetu Opolskiego zamierza przedstawić historię i mitologię 200 miast mocno wpisanych w dzieje Polski, ale straconych w wyniku zmian granic naszego państwa w 1945 roku.

Sześć tomów "Kresowej Atlantydy"

Jan Marian Praxmayer (1908-1986) z żoną Antoniną i dziećmi: Tadeuszem (rocznik 1935) – doktorem fizyki, Andrzejem (1939-1994) – inżynierem w Centralnym
Jan Marian Praxmayer (1908-1986) z żoną Antoniną i dziećmi: Tadeuszem (rocznik 1935) – doktorem fizyki, Andrzejem (1939-1994) – inżynierem w Centralnym Laboratorium Optyki w Warszawie oraz Anną (rocznik 1937) – rzeźbiarką i malarką. Fotografia wykonana tuż przed wybuchem wojny w parku Stryjskim we Lwowie, w pobliżu ich mieszkania przy ulicy Małachowskiego 2. Ze zb. Anny Praxmayer z Krakowa

Jan Marian Praxmayer (1908-1986) z żoną Antoniną i dziećmi: Tadeuszem (rocznik 1935) - doktorem fizyki, Andrzejem (1939-1994) - inżynierem w Centralnym Laboratorium Optyki w Warszawie oraz Anną (rocznik 1937) - rzeźbiarką i malarką. Fotografia wykonana tuż przed wybuchem wojny w parku Stryjskim we Lwowie, w pobliżu ich mieszkania przy ulicy Małachowskiego 2.
(fot. Ze zb. Anny Praxmayer z Krakowa)

Idea tego cyklu zrodziła się przed czterema laty na łamach "Nowej Trybuny Opolskiej". Od tamtego czasu ukazało się około 150 artykułów, które wyprzedzały druk poszczególnych tomów książki. Artykuły te (przedrukowywane też w innych regionalnych gazetach) wzbudzały wielkie zainteresowanie czytelnicze i powodowały, że otwierały się przed autorem prywatne archiwa pełne rodzinnych zdjęć i wspomnień o poszczególnych miastach, w których przed wojną żyli przodkowie setek tysięcy obecnych mieszkańców Śląska, Ziemi Lubuskiej czy Pomorza.

Bez pomocy czytelników nie powstałby ten wielotomowy cykl, który ma tak szeroki rezonans i jest recenzowany przez najwybitniejszych polskich znawców literatury. VI tom, w którym autor przedstawia historię i mitologię kolejnych sześciu miejscowości, rekomenduje czytelnikom jeden z najsłynniejszych autorów tematyki kresowej - Andrzej Mularczyk, znakomity pisarz, reportażysta i scenarzysta, autor m.in. kultowych filmów "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć" - trylogii o kresowych rodzinach Kargulów i Pawlaków, która od lat należy do kanonu filmów najchętniej oglądanych w Polsce.
Andrzej Mularczyk, zachęcając do lektury VI tomu "Kresowej Atlantydy", napisał: "Kiedy otworzyłem pierwszy tom Kresowej Atlantydy, odczułem, że zawarte na stronach tej książki opisy pokryły się z moją wyobraźnią. Rozpoznałem w czasie lektury miejsca, które żyły dotąd we mnie jako mój własny świat. Rozpoznałem postacie, które żyły także w opowieściach mojej rodziny. A więc można odnaleźć się w miejscach, w których się nigdy nie było. Stało się to dzięki talentowi i wnikliwości Autora, który potrafi być równocześnie wnikliwym historykiem, znakomitym obserwatorem ludzkich losów, a równocześnie kimś bliskim swoim bohaterom jak ktoś z rodziny. I przyznam się, że podziw łączył się u mnie z zazdrością, że to nie ja poznałem takich bohaterów, że to nie ja ich opisałem".

W VI tomie "Kresowej Atlantydy" zapisana jest historia sześciu miejscowości: Stryja, Kut, Rybna, Baniłowa, Kniaża i Załucza. Tom ten, podobnie jak pięć poprzednich, jest bardzo bogato ilustrowany, w unikatowe, najczęściej po raz pierwszy publikowane fotografie (w sumie około 270 sztuk) i z wielkim pietyzmem przez Wydawnictwo MS Bogusława Szybkowskiego wydany.

Przedstawiona jest w nim historia wymienionych wyżej miejscowości przez pryzmat sag rodzinnych, postaci powszechnie znanych, jak choćby rodziny wybitnego polskiego aktora Zbigniewa Cybulskiego czy znakomitego pisarza, autora przedwojennych bestsellerów Tadeusza Dołęgi-Mostowicza (twórcy m.in. "Kariery Nikodema Dyzmy" i "Znachora"), a także rodzin, które po raz pierwszy trafiają na karty historii i są nie mniej fascynujące od tych wielokrotnie już opisywanych.

VI tom autor dedykował swemu przyjacielowi, historykowi literatury i językoznawcy - dr. Adamowi Wiercińskiemu.
Prezentujemy dwa podrozdziały VI tomu "Kresowej Atlantydy", które wcześniej nie były publikowane na łamach "Nowej Trybuny Opolskiej".

Praxmayerowie

W lipcu 2014 roku na jarmarku staroci w mojej licealnej Świdnicy zakupiłem kilka widokówek wysłanych z Chyrowa, Mościsk i Hrebenowa do Edwarda, Andrzeja Eugeniusza i Wilhelminy Praxmayerów, mieszkających w Stryju przy ulicy Drohobyckiej 54. Kartki pochodziły z lat 1901-1906. Kilka miesięcy później na giełdzie w Bytomiu zakupiłem księgę meldunkową z wykazem osób mieszkających w latach 1933-1941 w kamienicy przy ulicy Drohobyckiej 41 w Stryju. Właścicielką tego domu była Wilhelmina Praxmayer. Rozrzucone między Świdnicą a Bytomiem dokumenty naprowadziły mnie na bardzo interesującą historię tej stryjsko-lwowsko-krakowskiej rodziny.

Nazwisko wskazywało, że może to być rodzina wybitnej krakowskiej rzeźbiarki Anny Zbysławy Praxmayer (rocznik 1937). Nie pomyliłem się. Po nawiązaniu osobistego kontaktu z artystką otrzymałem drzewo genealogiczne Praxmayerów, z którego wynika, iż protoplastą tego galicyjskiego rodu był Edward Praxmayer (zm. 1790) - właściciel zajazdu w Jaśle. Jego syn, Andrzej Praxmayer, żonaty z Teklą Kwiatkowską, osiadł w Samborze i tu po raz pierwszy ujawniły się talenty artystyczne Praxmayerów, bo Andrzej był malarzem. Zmarł w Samborze w 1846 roku. Miał syna, Edwarda Praxmayera (1839-1904), żonatego z Marią Burzmińską (1854-1912). O tym małżeństwie nie wiemy prawie nic poza tym, że byli właścicielami dużego majątku ziemskiego pod Stryjem i mieli sześcioro dzieci: dwie córki - Joannę i Wilhelminę - oraz czterech synów - Edwarda, Leopolda, Karola i Andrzeja.

I tutaj trafiamy na ślad ze starych pocztówek kupionych na jarmarku staroci w Świdnicy, Edward był bowiem doktorem praw i dyrektorem Towarzystwa Zaliczkowego w Stryju, a jego siostra Wilhelmina - właścicielką dużej kamienicy przy ulicy Drohobyckiej 54 i utrzymywała się z wynajmu mieszkań lokatorskich. Kamienica musiała być rozległa, skoro w księdze meldunkowej znajdujemy kilkanaście nazwisk rodzin, m.in.: Kuligów, Gorczyńskich, Jastrzębskich, Ćwieków, Bihunów, Królów i Barabaszów.

Dr Edward Praxmayer był szanowanym obywatelem Stryja, zaangażowanym w działalność tamtejszego "Sokoła" oraz w akcje odczytowe, które miały podnosić kulturę mieszkańców tego miasta. W młodości służył w wojsku austriackim, o czym świadczy kartka wysłana z Chyrowa 27 sierpnia 1901 roku, w której w sposób barwny relacjonował swój udział w manewrach wojskowych mających miejsce w okolicach Dobromila i Chyrowa.
Jego brat, Karol Marceli (1881-1927), żonaty z Marią Balawajder, pracował jako komornik w Stryju, ale źle znosił zawodowe obowiązki. Zmarł młodo, w 47. roku życia, gdyż nabawił się gruźlicy w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Jest pochowany w Stryju. Jego żona okazała się kobietą zaradną - sama wychowała i wykształciła sześcioro dzieci (gdy owdowiała, najmłodsze dziecko - Maria, urodzona w 1926 roku - miało niespełna roczek). Po śmierci męża prowadziła dom dyrektora stryjskiego gimnazjum (co ułatwiało naukę jej dzieciom) i dorabiała jako kucharka w bursie gimnazjalnej.

Jej syn, Jan Marian (1908-1986), urodzony w Stryju, po studiach został radcą prawnym. Po wojnie osiadł w Krakowie ze swoją jedyną córką Anną Praxmayer, która w rodzinie osiągnęła najbardziej prominentną pozycję. Została bowiem po studiach na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie znaną w Europie rzeźbiarką. Była uczennicą prof. Jerzego Badury, uzyskała też absolutorium z malarstwa monumentalnego u prof. Wacława Taranczewskiego. Po wygraniu konkursu w Akademii Sztuk Pięknych w Mediolanie otrzymała tam stypendium i związała się z włoskimi artystami, m.in. z prof. Marino Marinim i architektem prof. Piero Bottonim, z którym zrealizowała monumentalny pomnik "Vittoria" w Mediolanie (35 metrów długości), poświęcony włoskiemu ruchowi oporu. W odsłonięciu tego monumentu brał udział prezydent Włoch Antonio Segni. Pracowała też na uniwersytetach w Bolonii i Rawennie. Po powrocie do kraju przez 13 lat uczyła w krakowskim Liceum Sztuk Plastycznych. Przyjaźniła się z wybitnym krakowskim malarzem prof. Jackiem Waltosiem.

Ma w swym dorobku wiele rzeźb, płaskorzeźb, relikwiarzy, medali i tablic pamiątkowych, m.in. Drogę Krzyżową w krakowskim kościele księży salwatorianów, dedykowane premierowi Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu kompozycje z brązu na fasadzie bazyliki w Stalowej Woli, płaskorzeźby w Sosnowcu, Krynicy, Szczawnicy, Krakowie i Lwowie. Jest laureatką wielu prestiżowych nagród na międzynarodowych konkursach, m.in. w Rydze. Mieszkała przemiennie w Krakowie i Zalasie pod Krakowem, gdzie w miejscowym kościele również są rzeźby jej autorstwa. Jej córka, Agnieszka Antonina (rocznik 1964), jest także artystką malarką, cenioną portrecistką, działającą głównie we Francji i Stanach Zjednoczonych, mającą w swoim dorobku wiele portretów tamtejszych osobistości, m.in. dzieci prezydenta George'a Busha.

Sobotowie, Dindorfowie i legenda "pięknej Zośki"

Ze Stryjem związana była przez ćwierć wieku arcyciekawa rodzina Sobotów, pochodzenia czeskiego, która w głównych gałęziach uległa całkowitej polonizacji. Protoplastą tej rodziny był Filip Sobota - wędrowny muzyk, który krążąc po Czechach, a później po Małopolsce, dotarł około roku 1772 do Kulikowa pod Lwowem.

Miasteczko to zapisało się w historii głównie dzięki znakomitym piekarzom. Rozsławił je Marian Hemar w słynnej piosence "Chlib kulikowski", po mistrzowsku wykonywanej przez lwowiankę Władę Majewską (1911-2011) - gwiazdę "Wesołej Lwowskiej Fali".

Warto przy tej okazji dodać, że nieżyjąca od kilku lat Włada Majewska zyskała ostatnio w interpretacji tej piosenki godną następczynię: kędzierzyniankę - Annę Woś, która z Chórem "Echo Kresów" (stworzonym przez Adama Wołkowskiego - absolwenta Akademii Muzycznej w Katowicach, kędzierzyńskiego muzyka, dyrygenta i kompozytora) wykonuje ten utwór z wielką finezją i nieskazitelnym bałakiem. Piosenka "Chlib kulikowski" (w aranżacji Adama Wołkowskiego) została nagrana w rozgłośni katowickiej na płycie "Kraj rodzinny Matki Mej" i miała premierę 11 kwietnia 2015 roku w Kędzierzyńskim Domu Kultury, a tydzień później w Koźlu. Wykonanie "Chliba kulikowskiego" przez Annę Woś publiczność przyjęła z wielkim aplauzem.

Warto też pamiętać, że w Kulikowie - podlwowskim słynnym miasteczku piekarzy - urodził się wybitny aktor ukraiński Bogdan Stupka (1941-2012), zaprzyjaźniony z reżyserem Jerzym Hofmanem, u którego zagrał Bohdana Chmielnickiego w filmie "Ogniem i mieczem" oraz Popiela w filmie "Stara baśń".Bogdan Stupka był w latach 1999-2001 ministrem kultury Ukrainy.
Po tej powyższej współczesnej dygresji wróćmy jednak do rodziny Sobotów i ich związków z Kulikowem. W 1772 roku czeski muzyk Filip Sobota koncertował w Kulikowie i tam zakochał się w Polce. Uczucie był tak nagłe i głębokie, że postanowił ożenić się i osiąść na stałe w tym miasteczku, dając początek polskiej gałęzi Sobotów. Jeden z jego wnuków, Maciej Sobota, żonaty z Katarzyną z Morawskich, miał duże gospodarstwo rolne z sadem i dorabiał jako dróżnik kolejowy. Zmarł młodo i spoczął na cmentarzu w Kulikowie. Jego żona, Katarzyna, mimo że wcześnie owdowiała i została sama z drobnymi dziećmi, samodzielnie wychowała i wykształciła trzech synów: Pawła, Jana i Szczepana, którzy ukończyli gimnazjum niemieckie we Lwowie, a po zdaniu matury wstąpili do Szkoły Oficerskiej, stając się zawodowymi wojskowymi. Wszyscy biegle mówili po polsku, choć pokończyli niemieckie szkoły. Paweł i Szczepan uważali się za Polaków, a Jan, po poślubieniu Niemki, wyjechał ze Lwowa, osiedlił się na stałe w Brnie i tam zmarł. O kpt. Pawle Sobocie mamy niepewne i skromne informacje.

Największą z całej trójki karierę wojskową zrobił Szczepan (1853-1911). Ożenił się z Cecylią z Wisłockich (1867-1961) - córką kierownika szkoły. Ślub wziął w Kulikowie w 1893 roku - był wówczas w randze kapitana i służył w pułku piechoty we Lwowie. Kilkakrotnie zmieniał miejsce zamieszkania z racji przydziałów do różnych jednostek wojskowych (Przemyśl, Rzeszów, Pisek k. Pragi). Gdy osiągnął stopień pułkownika, otrzymał prawo wyboru miejsca stacjonowania i wówczas osiadł na stałe w Stryju. Kupił tam okazałą willę z ogrodem przy ulicy Kraszewskiego 12. Zmarł w 1911 roku w wieku 58 lat i spoczął na cmentarzu w Stryju.

Z Cecylią miał siedmioro dzieci: czterech synów i trzy córki, m.in. Jana Ewarysta (1894-1985) - filologa, bibliofila, kolegę gimnazjalnego poety Kazimierza Wierzyńskiego, o którym - w piętnastą rocznicę jego śmierci - napisał w "Tygodniku Powszechnym" wzruszający artykuł; Marię Idę (1896-1914) - uzdolnioną pianistkę, zmarłą młodo w Stryju na tyfus; Stefana (1897-1916) - filologa klasycznego, zmarłego również młodo w Stryju na gruźlicę; i Zofię (1901-1986) - nauczycielkę muzyki i języka francuskiego, która wyszła za mąż za Alfreda Dindorfa (1904-1979) - technika, inspektora nadzoru budowy linii telefonicznych w Galicji. Miała z nim trójkę dzieci: dwóch synów urodzonych w Stryju, Antoniego (1929-2010) - matematyka i Wojciecha (rocznik 1931) - fizyka, oraz córkę, Annę Marię (rocznik 1937) - pianistkę, urodzoną w Zimnej Wodzie koło Lwowa, autorkę m.in. monografii "Nauczanie gry na fortepianie". Wszyscy osiedli po wojnie we Wrocławiu, Legnicy i Opolu.
W rodzinie Dindorfów ciągle żyje pamięć o Piotrze Stachiewiczu (1858-1938), urodzonym w Nowosiółce na Podolu znakomitym malarzu, który bywał w Stryju, gdzie zdarzało mu się przesiadywać razem ze Stanisławem Wasylewskim i Kornelem Makuszyńskim na kawie i lodach malinowych w słynnej cukierni Markefki. Odwiedzał też wtedy w Stryju Alfreda Dindorfa i podziwiał urodę jego żony, Zofii. Legenda rodzinna głosi, że w 1928 roku Stachiewicz namalował jej portret, który określany jest w dorobku artysty nazwą "Portret młodej kobiety". Krytycy i historycy sztuki twierdzą, że jest to portret popularnej swego czasu krakowskiej modelki Zofii Paluchowej, która pozowała m.in. Piotrowi Stachiewiczowi i Wojciechowi Kossakowi.

Zestawienie zdjęcia Dindorfowej i "Portretu młodej kobiety" Stachiewicza daje podstawy do twierdzenia, że inspiracją do tego obrazu mogła być Zofia Dindorfowa, tym bardziej że Zofia Paluchowa, nazywana "Piękną Zośką", została przez zazdrosnego męża zamordowana, poćwiartowana i wrzucona do rzeki w 1927 roku, a obraz "Portret młodej kobiety" powstał najprawdopodobniej w 1928 roku. W każdym razie jego kopia, tak mocno osadzona w legendzie Sobotów i Dindorfów, przywieziona ze Lwowa, znajduje się obecnie w zbiorach młodszego syna Zofii Dindorfowej, Wojciecha Dindorfa - dziś opolanina, zwanego z racji talentów pedagogicznych i osiągnięć dydaktycznych "sztukmistrzem ze Stryja".

Prof. Wojciech Dindorf jest znakomitym dydaktykiem w dziedzinie fizyki, autorem oryginalnych koncepcji demonstracji zjawisk fizycznych podczas prowadzenia wykładów w ramach fizyki doświadczalnej. Był długoletnim wykładowcą na uniwersytecie w Wiedniu, a później na Uniwersytecie Opolskim. W czasach akademickich we Wrocławiu i Opolu tworzył kabarety studenckie i pisał teksty satyryczne. Jest autorem świetnej książki wspomnieniowej o życiu akademickim opolskiej młodzieży w latach 50. XX wieku pt. "Na początku był kabaret" (Opole 2014) i autorem licznych artykułów w piśmie Uniwersytetu Opolskiego "Indeks".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska