Mokra - tu stoczono jedną z największych bitew kampanni wrześniowej

Fot. Sławomir Draguła
Tym, kto ustalił, kogo kryją groby na starej części cmentarza, jest dr Mariusz Patelski, historyk Uniwersytetu Opolskiego. Tablica to pokłosie jego śledztwa.
Tym, kto ustalił, kogo kryją groby na starej części cmentarza, jest dr Mariusz Patelski, historyk Uniwersytetu Opolskiego. Tablica to pokłosie jego śledztwa. Fot. Sławomir Draguła
Trzeba było śledztwa historyka, aby Opole upamiętniło polskie ofiary bitwy pod Mokrą.

Przy kamiennej tablicy, która leży na cmentarzu na Półwsi, już palą się pierwsze znicze. Opolanie, którzy do tej pory widzieli tylko zadbane, ale bezimienne groby, są zaskoczeni. - Wprawdzie mówiło się, że leżą tam wojskowi, ale nikt dokładnie nie wiedział, jacy - przyznaje Julian Juszczewski, kierownik cmentarnej administracji.

Tym, kto ustalił, kogo kryją groby na starej części cmentarza, jest dr Mariusz Patelski, historyk Uniwersytetu Opolskiego. Tablica to pokłosie jego śledztwa. - Śledztwo? To za duże słowo. Tak szczerze mówiąc, zdecydował o tym przypadek i opowieść o polskich lotnikach, którzy ponoć mieli być pochowani w Opolu - wspomina dr Patelski.

Szpitale pełne rannych

Dla wielu groby polskich ofiar września 1939 roku w Opolu mogą wydawać się dziwne. Warto jednak pamiętać, że gdy Hitler zaatakował Polskę, to ówczesne Oppeln było jednym z miejsc koncentracji wojsk niemieckich. To w Opolu znajdowało się zaplecze potężnej machiny wojennej.

- W tym także szpitale, do których zwożono żołnierzy z pól bitewnych, a na nich byli przecież także polscy ranni. I wcale nie były to odosobnione przypadki - opowiada Mariusz Patelski. - Cywilów leczono w budynku Sankt-Adalbert Hospital (obecnie Collegium Maius na placu Kopernika), z kolei żołnierze trafiali do Kriegslazarett na ulicy Ozimskiej, gdzie dziś mieści się gimnazjum nr 5.

Historyk odnalazł w Archiwum Państwowym listę z nazwiskami ponad 40 Polaków leczonych w Opolu na początku II wojny światowej. Potem w ręce wpadł mu także artykuł opolskiego archiwisty Stefana Czecha, który wyliczył, która z tych osób zmarła i kogo pochowano wówczas na Opolu.

- Przeglądając te materiały, znalazłem nazwisko polskiego pilota, którego historia mogła przyczynić się do legendy o pochowanych lotnikach - opowiada dr Patelski. - Otóż w Opolu był leczony porucznik Wacław Górski, którego bombowy samolot "Łoś" został strącony podczas ataku na niemiecką kolumnę pancerną. Ciężko ranny porucznik trafił wówczas do szpitala w Opolu. Na szczęście przeżył, ale jego obecność mogła przyczynić się do opowieści o grobie lotników.

Historyk odkrył także, że pochowanych zostało trzynaście osób, czyli dokładnie tyle, ile jest bezimiennych mogił na Półwsi. Wciąż nie było jednak wiadomo, skąd konkretnie pochodzą ranni Polacy, którzy zmarli w niemieckim Oppeln.
- Tutaj pomógł mi dostęp do księgi zmarłych w opolskim ratuszu - zdradza dr Patelski.

Masakra pod Mokrą

Dzięki księdze udało się ustalić, że osoby, które zmarły w Oppeln we wrześniu 1939 r., urodziły się w miejscowościach położonych tuż za ówczesną granicą Polski z Niemcami. Wielu to mieszkańcy okolic wsi Mokra, gdzie rozegrała się jedna z największych bitew kampanii wrześniowej. Z obecnych okolic Olesna i Kluczborka wyszło bowiem uderzenie na Częstochowę. Stamtąd niemieckie czołgi miały błyskawicznie dotrzeć pod Warszawę. Tyle że na granicy stanęły oddziały Wołyńskiej Brygady Kawalerii. 1 września ułani starli się pod Mokrą z czołgami 1. i 4. Dywizji Pancernej.

- Przez trzy dni toczyły się ciężkie walki - opowiada dr Patelski. - Polacy zniszczyli około 160 niemieckich wozów pancernych, jednak za cenę ponad pięciuset zabitych i rannych. Tuż obok, w Kłobucku, bronił się batalion obrony narodowej, czyli chłopcy i starsi mężczyźni, których ominęła mobilizacja. Tam też doszło do walk. I niewykluczone, że którąś z tych osób również pochowano w Opolu.

Z listy sporządzonej przez historyka wynika, że wśród zmarłych w lazaretach było dwóch podoficerów, szeregowcy, osoby cywilne i jedno dziecko. Żołnierz Stanisław Panczyk, który w 1939 roku miał 28 lat, zmarł wskutek postrzału w brzuch, dziesięcioletniej Józefy Gwarissowej nie udało się uratować z powodu upływu krwi z przestrzelonych nóg.

Niestety, w materiałach, do których dotarł dr Patelski, nie ma informacji, z których jednostek pochodzili zmarli. Tylko przy jednym był dopisek "ułan". - Ale mógł to być żołnierz słynnej brygady, jak i kawalerii przynależnej do walczącej w sąsiedztwie dywizji piechoty - przyznaje historyk.

- Ci żołnierze nie mieli jednak prawa podawać dokładniejszych danych poza swoim stopniem. Pamiętajmy, że obowiązywała ich tajemnica wojskowa, a na początku kampanii nastroje były znakomite i nikt nie myślał o współpracy z wrogiem.

Tablica jest, tajemnica też

Informacjami historyka zainteresowała się Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Urząd Miasta Opola. Wystawienie tablicy informacyjnej to ich inicjatywa. - Ona cieszy, bo tym ludziom należy się nasza pamięć, ale wcale nie kończy tej historii - przyznaje dr Patelski. - Nie ma na niej nazwisk, a tylko ogólny napis. I tak być pewnie musiało, bo niestety taką stuprocentową pewność co do tego, kto leży na Półwsi, można by mieć, gdyby zachowała się księga cmentarna z 1939 roku (została zniszczona) lub gdyby ktoś odważył się kiedyś na ekshumację.

Na to nie ma szans. Być może więc rodziny ofiar, które pochowano w Opolu, nadal nie wiedzą, gdzie spoczywają ich bliscy. - Próbowałem, dysponując nazwiskami ofiar i miejscowościami, gdzie się urodziły, poszukać ich rodzin, ale to syzyfowa praca. Może kiedyś ktoś będzie miał więcej szczęścia niż ja? - zastanawia się historyk.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska