Nieletni przestępca. Taki mały, taki zły

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Jeśli dzieciak nie może zaimponować osiągnięciami w sporcie, nauce czy  swoim hobby, to imponuje rówieśników tym, że nie boi się łamać prawa.
Jeśli dzieciak nie może zaimponować osiągnięciami w sporcie, nauce czy swoim hobby, to imponuje rówieśników tym, że nie boi się łamać prawa.
Nieletni przestępczą karierę zaczynają zazwyczaj od podbierania rodzicom pieniędzy, potem kradną czy handlują narkotykami. Są tacy, którzy nie wahają się zabić.

Andrzej mieszka pod Opolem. Ma 16 lat, ale swoją kartoteką mógłby obdzielić kilku dorosłych przestępców. Na jego koncie są kradzieże, włamania do piwnic, bójki. Na pierwszy rzut oka miły, spokojny chłopak - szczupły, niski, blondynek o twarzy cherubinka. Jego mama zgodziła się opowiedzieć o "wyczynach" syna, bo chce przestrzec inne dzieciaki oraz ich rodziców przed błędami, które popełnił jej syn i ona sama.

- Andrzej dopiero zaczyna wchodzić w dorosłe życie, ale już wiem, że o dobrą pracę będzie mu trudno - przyznaje kobieta. - Ciągnąć się za nim będą błędy z młodości. Nikt nie weźmie go przecież z taką kartoteką. Chyba dałam mu za dużo swobody, a on to wykorzystał.

Pierwszych czynów zabronionych Andrzej dopuścił się w wieku 13 lat. Czynów zabronionych, bo zgodnie z kodeksem karnym nieletni przestępstw nie popełniają. Ukradł wówczas koledze ze szkoły telefon komórkowy, który potem wymienił na odtwarzacz MP3. Wpadł po kilku dniach. Pochwalił się na przerwie tym co zrobił innemu koledze, ten chlapnął o tym komuś innemu i na lekcję matematyki weszła pani dyrektor, która zabrała Andrzeja do gabinetu. Sprawa na policję nie trafiła tylko dlatego, bo poprosiła o to jego mama. W związku z tym, że telefon po kilku dniach trafił w ręce właściciela, rodzice okradzionego chłopca poszli na to i wszystko rozeszło się po kościach.

- Nie wiem, dlaczego to zrobiłem - przyznaje dziś Andrzej. - Chyba tak z nudów.

Potem Andrzej zaczął okradać piwnice, z których wynosił m.in. rowery, składowane tam narzędzia, a nawet ... słoiki z przetworami. Kiedy został zatrzymany, przyznał się też do kradzieży sklepowych. Wynosił słodycze, napoje itp.

Za swoje czyny chłopak stanął przed sądem dla nieletnich i dostał dozór kuratora.

Nie masz 13 lat? Jesteś bezkarny

Zgodnie z polskim prawem małoletni to osoba od 13. do 17. roku życia. Jeśli wejdzie w konflikt z prawem, wówczas zajmuje się nim sąd dla nieletnich. Sprawcy, którzy mają jeszcze pod nosem mleko, mogą zostać ukarani upomnieniem, dozorem kuratora, w najgorszym razie sąd skieruje ich do poprawczaka.

- Natomiast dziecko, które nie ukończyło jeszcze 13 lat, za swoje czyny w ogóle nie odpowiada - zaznacza sędzia Waldemar Krawczyk z Sądu Okręgowego w Opolu.

Kodeks karny daje natomiast możliwość postawienia małoletniego przed sądem dla dorosłych. Ale za
najpoważniejsze przestępstwa, m.in. zabójstwa, rozboje, których skutkiem są z ciężkie uszkodzenia ciała ofiary, sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym czy wodnym, gwałt ze szczególnym okrucieństwem, czy napaść na funkcjonariusza publicznego, którego skutkiem są obrażenia ciała.

Trzynastolatka ukradła swym rodzicom 8 tysięcy złotych. Gdy ojciec to odkrył, sam zaprowadził ją na policję

Rozrabiają od małego

W ubiegłym roku na Opolszczyźnie nieletni niemal 1300 razy złamali prawo. W opolskiej komendzie powstała specjalna zajmującą się nimi sekcja.

- Pracuje w niej pięciu młodych policjantów, którzy tylko i wyłącznie mają na tapecie grzeszki naszych milusińskich - przyznaje aspirant sztabowy Jan Chorążyczewski, naczelnik Wydziału do Walki z Przestępczością przeciwko Mieniu Komendy Miejskiej Policji, przy której powstała sekcja.

A kryminalni nie mają wątpliwości, że młodzi przestępcy, niczym nie ustępują tym dorosłym.

- No, może tylko tym, że niektórzy z nich są bardziej bezczelni - mówi jeden z policjantów zajmujący się małoletnimi przestępcami. - Małe cwaniaczki wiedzą, że tak naprawdę niewiele można im zrobić i mówią to nam w żywe oczy.

Śledczy przekonują, że małoletnim przestępcą może być każdy. Chłopak, dziewczyna, dzieci z rodzin patologicznych, ale i te z tak zwanych dobrych domów, ci z rodzin rozbitych oraz z tych pełnych. Tutaj nie ma wyjątków.

- Rodzice są zapracowani i mają coraz mniej czasu dla swoich pociech - mówi Jan Chorążyczewski. - Nie zauważają tego, że ich dzieci mają drogie ubrania, sprzęt elektroniczny, rowery, a nawet skutery, na które nie dostały pieniędzy. A przecież w pierwszej kolejności powinni zapytać, skąd na to wzięli.

Okradają nawet rodziców

Dzieciaki mają fantazję Harry'ego Pottera, a w swojej "działalności" nie oszczędzają nawet rodziców. Niedawno policjanci zatrzymali czternastolatka z Ozimka, który okradł ojca. Przez pół roku wyniósł z domu 40 tysięcy złotych.

- Najpierw robił to sam, a potem z kolegami z klasy - mówi policjant pracujący nad tą sprawą.
Co ciekawe, rodzice niczego się nie domyślali. I pewnie czternastolatek nadal czerpałby z domowego "źródełka", gdyby nie próba włamania do skrzynki pocztowej. Chłopaka nagrała kamera monitoringu i dzięki temu wpadł w ręce wymiaru sprawiedliwości. Podczas rozmowy z policjantami przyznał się też do tego, że podbierał razem z kumplami pieniądze z kasetki należącej do ojca.

- Małolaty szastały forsą na lewo i prawo - mówi policjant, który pracował nad tą sprawą. - Kupowali sprzęt elektroniczny, rowery, skutery. Te ostatnie parkowali przed klatkami schodowymi bloków, a rodzice nawet nie wiedzieli, że ich pociechy mają coś takiego. Kiedy im to powiedzieliśmy, robili tylko wielkie oczy.

Na rozrzutność małolatów z Ozimka nie reagowali też sprzedawcy.

- Pewnego dnia chłopcy weszli do sklepu i zaczęli pytać o sprzęt elektroniczny. Sprzedawca kazał im wyjść, bo myślał, że tylko zawracają mu głowę. Ale jak jeden z nich rzucił na ladę plik banknotów, to spokorniał i sprzedał co chcieli - dodaje kryminalny. - Kiedy zapytałem go, czy nie wzbudziło jego podejrzenia, że małolaty szastają taką gotówkę, wypalił, że biznes to biznes.
Kolejny przykład pomysłowości naszych milusińskich. Trzynastoletnia mieszkanka Opola też postanowiła okradać rodziców. Przez trzy miesiące zabrała im 8 tysięcy złotych.

- Dziewczyna wiedziała, że rodzice trzymają pieniądze w biurku, jednak nie miała do niego klucza.

Odrywała więc dyktę z tyłu szafki, zabierała pieniądze, a potem z powrotem przybijała ją do mebla - mówi śledczy.

Pieniądze wydawała na ubrania, i tak jak młody mieszkaniec Ozimka ona również działała z kolegami. Kiedy mieli gotówkę, zamiast iść na lekcje, włóczyli się po opolskich galeriach handlowych i kupowali ciuchy. Żeby rodzice nie widzieli, że ma drogie ubrania, dziewczyna chowała je w znajdującej się na korytarzu skrzynce na liczniki.

- A jak jej ojciec zorientował się, że to córka go okrada, wziął ją za rękę i przyprowadził na komendę - mówi policjant pracujący przy tej sprawie. - Żona prosiła go, by tego nie robił, ale był nieugięty.
Najmłodsze dziecko, które "przewinęło" się przez sekcję do spraw nieletnich Komendy Miejskiej Policji w Opolu miało 11 lat. Dziewczynka ukradła koleżance telefon komórkowy, a potem rozbiła go za szkołą w drobny mak. Kiedy funkcjonariusze zapytali ją, dlaczego to zrobiła, z rozbrajającą szczerością powiedziała, że z zazdrości, bo koleżanka miała ładniejszy telefon niż ona.

Natomiast brzescy policjanci nie zapomną nigdy zdarzenia z września ubiegłego roku. Trzech nastolatków raniło nożem 9-latka i zabrali mu... warte złotówkę żelki.

- Chwilę wcześniej przystawili dziecku nóż do gardła i zażądali pieniędzy. Chłopczyk był przerażony, błagał, aby dali mu spokój - relacjonuje podinspektor Krzysztof Naumowicz, naczelnik sekcji prewencji brzeskiej policji. - Ci jednak nie dali się przekonać i sprawdzili, czy faktycznie nic nie ma w kieszeniach. Kiedy znaleźli tylko żelki, najstarszy napastnik rozciął nożem dłoń 9-latka. Chłopczyk z płaczem pobiegł do domu. Bulwersujące zdarzenie miało miejsce na boisku szkolnym, gdzie dzieci spotykają się, by pograć w piłkę. Policjanci bez trudu znaleźli napastników. Mają... od 14 do 16 lat.

Również zabiją

Nieletni dokonują najcięższych zbrodni. Pod koniec października tego roku na ul. 1 Maja w Opolu 17-latek (znany zresztą dobrze policji) pchnął nożem niekaranego nigdy 25-latka. Mężczyzna przeszedł jeszcze kilkaset metrów i przewrócił się pod jednym z bloków. Rano znalazł go przypadkowy przechodzień. Początkowo sądził, że to jakiś pijak nie dotarł do domu i zasnął na trawniku. Zadzwonił po pogotowie. Po kilku minutach karetka była już na miejscu. Ratownicy rozpoczęli reanimację. I wtedy dostrzegli na ciele mężczyzny trzy rany od noża. Jeszcze tego samego dnia kryminalni zatrzymali podejrzanego o dokonanie zabójstwa. To 17-letni mieszkaniec Opola, wielokrotnie karany za kradzieże, włamania i rozboje. Pierwszy raz w konflikt z prawem wszedł, gdy miał... 14 lat.

Natomiast pod koniec lat 90. Opolem wstrząsnęła inna zbrodnia dokonana przez małoletniego. 16-letnia wówczas dziewczyna w mieszkaniu przy ul. Krakowskiej zabiła swoją babcię.

Lepiej wychowywać, niż karać

Według badań aż 95 procent chłopców i 75 procent dziewcząt w wieku od 14 do 17 lat popełniło czyn zabroniony, czyli coś kiedyś ukradło, pobiło się z rówieśnikiem, eksperymentowało z narkotykami itp.
- Młody człowiek dorasta, wchodzi w nieformalną grupę, chce się dopasować do jej członków, pokazać, że nie jest gorszy i robi to, co reszta - mówi prof. dr hab. Tadeusz Cielecki, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego, znany w Polsce kryminolog. - Do tego naogląda się filmów akcji i chce być taki jak ich bohaterowie.

Tadeusz Cielecki zaraz jednak uspokaja.

- Większość z nich z wiekiem mądrzeje i nie wchodzi w konflikt z prawem. Młody człowiek idzie do liceum, na studia, tam dorośleje i nie w głowie mu takie rzeczy - mówi.

Co ciekawe, według prof. Cieleckiego, najczęściej drogę przestępstwa na dalsze życie obierają ci, którzy za młodu byli zatrzymywani przez policję i stawali przed sądami dla nieletnich.

- Dotyczy to aż 4/5 recydywistów - mówi Tadeusz Cielecki.

Powód? Młody człowiek, który nie może zaimponować rówieśnikom dobrymi stopniami, osiągnięciami w sporcie, czy np. grą na gitarze, próbuje zwrócić na siebie uwagę tym, że został zatrzymany przez policję.
- To o nim mówi się potem w całej szkole i na podwórku. Staje się bohaterem dla rówieśników - wyjaśnia Tadeusz Cielecki. - Dlatego uważam, że młodzież należy przede wszystkim wychowywać, a nie karać. Dużo do zrobienia mają tu rodzice i szkoła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska