Opolskie białe złoto

Teresa Kudyba
Dawna cementownia "Frauendorf” we Wróblinie. W ewidencji zabytków figuruje jako przedwojenna cegielnia.
Dawna cementownia "Frauendorf” we Wróblinie. W ewidencji zabytków figuruje jako przedwojenna cegielnia. Mariusz Przygoda
Cytując Lema: "Naród pozbawiony tradycji to żaden naród, tylko zbiegowisko". Łódź ma swoją Manufakturę, a Poznań swój Browar. Opole mogłoby mieć galerie handlowe w niejednej swojej cementowni zamiast, budować w szczerym polu podobne, sklonowane architektonicznie hale.

Ratusz nie miał pomysłu, jak zagospodarować niszczejące spichlerze na Kępskiej, opuszczone w latach dziewięćdziesiątych przez Polskie Zakłady Zbożowe (przedwojenna cementownia "Silesia").

Mieszkaniec Warszawy kupił zdewastowany obiekt w roku 2001, rysując śmiałe plany stworzenia w żelbetowych loftach galerii handlowej, centrum wystawienniczego, jakiego w Opolu w owych czasach jeszcze nie było.

Nie dość, że długo odbijał się o mur ignorancji, nie zyskał ani wtedy, ani dziś partnerskiego wsparcia władz miasta, to te same władze zbudowały i otworzyły w pobliżu niemal równocześnie, bo zaledwie dwa miesiące temu własny, konkurencyjny obiekt pod nazwą Centrum Wystawienniczo-Kongresowe.

Centrum zbudowano, mimo iż na niemal identyczny funkcyjnie domEXPO ratusz wydał zgodę o kilka lat wcześniej niż wymyślił "swoje" CWK. Inauguracyjną imprezą zafundowaną w CWK były targi nazwane przypadkiem albo i nie przypadkiem myląco: EXPO Opole, mimo że właśnie domEXPO jako marka obiektu na Kępskiej utrwaliła się medialnie już dawno.

Jak na Opole - mentalnie i depopulacyjnie miasteczko "powiatowe" - dwa olbrzymie centra kongresowo-wystawiennicze (plus remontowany Okrąglak) ulokowane w odległości "rzutu beretem" to niefrasobliwa, a nawet zaryzykuję stwierdzenie: szkodliwa dla miasta i regionu decyzja włodarzy Opola. To o jeden obiekt za dużo.

Jeden z nich może nie wytrzymać konkurencji drugiego. Konkurencji nieuczciwej, bo wynikającej z udzielania "swojemu" CWK pomocy publicznej zarówno na budowę, jak na bieżące utrzymanie. Ale mogę się mylić...

W "przedwojennych silosach"

Warszawiak odważył się nie tylko uratować jedną z naszych najstarszych cementowni, ale stworzyć w niej coś w rodzaju "Opolskiego Domu" - miejsca skupiającego potencjalnie wszelkie firmy okołobudowlane, drobne rzemiosło, mikroprzedsiębiorców z regionu i nie tylko, których nie stać na wynajmowanie drogich powierzchni targowych.

Ośmielił się taki pierwszy w Polsce domEXPO stworzyć właśnie w Opolu, budowlanym zagłębiu naszego kraju, a raczej odtworzyć w idealnie w tym celu wpasowanej okolicy. To rejon przylegający do ul. Budowlanych, gdzie po dziś dzień istnieją aż trzy historyczne cementownie wraz z lazurowymi kamionkami...

Klimat i wyróżnik miasta, a także mądrość jego włodarzy odczytuje się dość bezbłędnie po formach, w jakich dbają o lokalne dziedzictwo, o historyczną pamięć.

W czym problem? Ano w tym, że urzędnicy miejscy nie wiedzą, że w Opolu stare cementownie nadal istnieją... To niemożliwe? W raporcie z realizacji lokalnego programu rewitalizacji miasta Opola z kwietnia 2013 roku czytam, iż domEXPO "powstanie w przedwojennych silosach zbożowych. Zdegradowane dotychczas obiekty o sporych walorach historycznych zostaną wyremontowane i zyskają nowe funkcje".

Raport przygotowały panie z wydziału, który mieści się w tym samym budynku co biuro miejskiego konserwatora zabytków, gdzie można by swą wiedzę zweryfikować. Z cementu produkowanego w "Silesii" zbudowano perłę modernistycznej architektury światowej, Halę Stulecia we Wrocławiu.

Owe "nowe funkcje", o których wspomina raport, są niemal identyczne jak funkcje zbudowanego w międzyczasie ratuszowego CWK, dotowanego kwotą 33 unijnych milionów. Prywatny inwestor z Warszawy zaryzykował na uratowanie zabytkowej "Silesii" dwa razy tyle - pieniędzy własnych. Miasto nie poprawi wizerunku ulicy Kępskiej, prowadzącej do nowego obiektu, mimo że dla innego inwestora, bo zagranicznego, buduje drogę, podłącza media i zwalnia z podatków.

W przypadku "Silesii" używam celowo słowa: "zabytkowej" (obiekt został zbudowany w roku 1906), aczkolwiek żadna z opolskich cementowni do rejestru zabytków wpisana nie jest. Widnieją natomiast w ewidencji. Tak jest łatwiej, bez kłopotu dla ratusza, dla miejskiego konserwatora zabytków, dla leniwego historyka, dla cemenciarzy, dla wielu bezrefleksyjnych opolan...

Jeśli bowiem w mieście - europejskiej kolebce przemysłu cementowego - w którym pijarowo "wszystko gra", zabytki nie są wpisane w rejestr, to nie podlegają one ani konserwatorskiej ochronie, ani historycznym badaniom, ani nawet nie zasługują na przetrwanie.

Hale wymagają pomysłu

Czego nie wywieźli i nie zdewastowali "wyzwalający" Rosjanie, niszczymy współcześnie my - opolanie. Zdążyliśmy w porę żelbetowe kolosy wyburzyć, aby kłopotów nie było z historycznymi strupami.

Opole wzbogaca się w zamian po likwidowanych cementowniach o "wyczyszczony" z zabytku teren inwestycyjny, jaki przykładowo "zdobi" od 1999 roku dzielnicę Groszowice.

Tu na szczęście zachował się dość bogaty materiał dokumentacyjny, gdyż proces likwidowania "Groszowic" przez koncern Heidelberg Cement zdążyli utrwalić dla potomności miłośnicy opolskiego dziedzictwa technicznego: fotografik Sławoj Dubiel i filmowiec amator Piotr Dziadek.

Obecny właściciel placowiska po cementowni Groszowice nawet nie pozwolił miejskiemu konserwatorowi zabytków wywiesić na swym terytorium tablicy informującej o historii tego miejsca.

Usprawiedliwiając likwidowanie zabytków kultury technicznej, tak pisze w roku 2010 w marcowym numerze pisma "Renowacje i zabytki" była miejska konserwator zabytków Krystyna Piecuch: "Był to czas, w którym nie widziano możliwości czy realnej perspektywy zagospodarowania nieczynnego zakładu lub zmiany jego funkcji.

Najprostszą formą była rozbiórka i sprzedaż pustego placu. Jak pokazało życie, teren ten od wielu lat nie został zagospodarowany. Oczywiście, należy na to też spojrzeć od strony możliwości adaptacyjnych.

Są to duże kubaturowo obiekty, budowane w większości ze względu na charakter pracy z żelbetu, dość trudne do zachowania i utworzenia w nich nowej funkcji. Wymagają one wielu pomysłów i zachodu, aby znaleźć im ekonomicznie uzasadnioną funkcję, prowadząc do współistnienia i zachowania maksymalnej ilości oryginału".

Artykuł Krystyny Piecuch "Szare złoto" jest jedynym opracowaniem, jakie traktuje o opolskich cementowniach w miarę kompleksowo i czuje się mimo tego niefortunnego usprawiedliwienia, że pisał go urzędnik - pasjonat. Podobnie z "żalem w sercu" komentuje wyburzanie poprzemysłowej infrastruktury XIX-wiecznego Oppeln jej następczyni, Dagmara Kostrzewska.

Wyjmuje z szaf kolejne karty ewidencyjne, pokazuje zdjęcia obiektów, które z roku na rok znikają z krajobrazu miasta. Kostrzewska w pojedynkę nie daje rady postindustrialnych zabytków od zagłady uchronić, bo mimo monitów o wzmocnienie personalne biura, jakże strategicznego dla rozwoju stolicy województwa, opiekuje się tą ogromną materią sama.

Za kilka lat większość z nich, poetycko ujmując, "rozkruszy ząb czasu" i ten jeden etat ratuszowi już na pewno wystarczy.

Muzeum cementu kiedyś będzie

W powszechnej świadomości opolan istnieje w mieście jedynie 100-letnia "Odra", choć akurat "Odra" aż tak leciwa nie jest na jaką się kreuje, bo odbudowano ją dopiero w latach 50. na gruzach zdewastowanej przez Rosjan cementowni "Oppeln-Hafen".

Znakomite zdjęcia pracowników "Odry" wykonał nieżyjący już opolski fotografik Fryderyk Kremser. Zabytkowe w "Odrze" były między innymi wagoniki kolejki wąskotorowej, którymi wożono margiel z wyrobiska.

Ten ruchomy zabytek jako atrakcja turystyczna mógłby kursować na potencjalnej ścieżce edukacyjnej w rejonie ul. Budowlanych, gdzie istnieją po dziś dzień w promieniu zaledwie dwóch kilometrów aż trzy cementownie (Odra, Frauendorf, Silesia) wraz z malowniczymi kamionkami.

Zasłużona kolejka doczekała się 100-lecia zakładu. Po obchodach została zezłomowana, porozdawana czy rozprzedana, nie znam szczegółów. Zachowały się bodaj trzy wagoniki gdzieś w kopalni, bo - jak mówi mi Piotr Dawid z zarządu firmy - być może "kiedyś" powstanie muzeum opolskiego cementu.

Chyba takie muzeum w stolicy europejskiego przemysłu cementowego jednak nie powstanie, no bo "z czym do ludzi". Nie mamy już czego w nim pokazać w czasach, gdy na rewitalizację, na ochronę dziedzictwa kultury technicznej idą miliony euro z funduszy unijnych. Ale w innych miastach...

O posiadaniu choćby jednego z wagoników, jakich pozbyła się zmodernizowana "Odra", marzy młody opolski przedsiębiorca, Mikołaj Antoniak. Wagon pasowałby idealnie do przestrzeni nieczynnych torów, przy których stoją historyczne hale.

Dzierżawi od niedawna obiekt na Torowej 4, czyli dawną cementownię "Giesel". W roku 2014 ten częściowo zachowany zabytek kultury przemysłowej Opola obchodzi 130-lecie.

Jest jednocześnie pamiątką po najstarszej obecnie cementowni zbudowanej w XIX wieku w granicach ówczesnego miasta. Antoniak, przedsiębiorca z pasją mecenasa kultury, urządza w byłym "Gieslu" miejsce warsztatowo-eventowe i galeryjne, wykorzystując unikatową industrialną przestrzeń. Jeśli plany młodego inwestora się powiodą, a na to wygląda, jego "Stara Cementownia" może stać się świetnym loftem, skupiającym młodych artystów i alternatywą dla deklarowanej, a niespełnionej wizji ratusza: rewitalizacji Folwarku Sztuki.

W "przedwojennej cegielni"

Najpiękniej zachowaną zabytkową cementownią Opola jest "Frauendorf". Z produkowanego tu cementu zbudowano przedwojenną "betonówkę", autostradę prowadzącą do Zgorzelca. Gdzie ona stoi? W karcie gminnej ewidencji zabytków Opola figuruje jako "zespół obiektów cegielni", bo panie specjalizujące się w ewidencjonowaniu zabytków techniki, które tę kartę sporządziły, nie odróżniają po wyglądzie cegielni od cementowni. W dodatku powstanie rzekomej cegielni datowane jest na lata 1875-1900.

Śladów po istnieniu cementowni we Wróblinie nie znajdziemy także w Studium historycznym miasta Opola, sporządzanym w latach 1980-89, choć monumentalna budowla na przekór stoi tam do dziś.

Cementownia "Frauendorf", zbudowana w 1908 roku, służy jako spichlerz, a należy obecnie do "Polskich Młynów" w Brzegu. Dyrektor Arkadiusz Barylski oprowadza mnie po zabytkowych, doskonale zachowanych wnętrzach, pozwala fotografować i prosi o pomoc w znalezieniu historycznych opisów.

W ich poszukiwaniu kieruję się do instytucji utworzonej w ostatnich latach w celu ochrony dziedzictwa kulturowego regionów: Regionalnego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, które stanowi oddział terenowy Narodowego Instytutu Dziedzictwa.

Mieści się w tym samym budynku co biuro promocji miasta, na Krawieckiej. Pytam, czy Ośrodek posiada dokumenty dotyczące opolskich cementowni. Pani spogląda na mnie trochę jak na kosmitkę, ale jest miła i zgadza się poszukać w segregatorach. Znajduje jedyną kartę ewidencyjną, dotyczącą byłej cementowni "Bolko", i wspomina, że chyba Wróblin też był opracowywany przez kolegę. Zostawiam adres mailowy, może coś się znajdzie... Na razie nie dostałam odpowiedzi.

Cementownia "Bolko" w Nowej Wsi Królewskiej - stąd szedł cement na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie. Zrewitalizowana niedawno przez prywatnego inwestora służy jako osiedle mieszkaniowe, wkomponowane w postindustrialną przestrzeń zakładu i urokliwą kamionkę.

Na przykładzie zachowanych brył "Silesii", "Frauendorfu", "Giesla", "Bolko" i tak dalej... niejeden student budownictwa, turystyki czy historii miałby o czym napisać pożyteczny dla regionu dyplom, o doktoratach i profesurach nie zapominając.

Niestety, żadna opolska cementownia nie doczekała się w Opolu, mieście akademickim, kompleksowych, naukowych opracowań. W programie tegorocznego Festiwalu Nauki trafiam na wykład pod nazwą "Wpływ cementowni na zdrowie mieszkańców Opolszczyzny". Ponarzekamy na uciążliwość, zapylenie, szkodliwość, brzydotę i wszelakie plagi, jakie kojarzą się z opolskim cementownictwem.

Wiedzę fragmentaryczną, czasami też ułomną, bo przelotnie zasłyszaną czy powielaną na zasadzie "kopiuj-wklej" posiadają w Opolu historycy amatorzy. Dzięki ich pomocy udaje się zbierać skromne okruchy informacji i ikonografii, jakie przypadkiem ocalały uratowane przez hobbystów związanych z opolskim cementownictwem i energetyką. Zbierać po to, by zachęcać do podążania śladami XIX-wiecznego Oppeln.

Zwiedzanie zacząć należy od placu Daszyńskiego, bo w tym miejscu odczytuje się najpełniej, jakim miastem wedle tradycji jest nasze Opole. Secesyjna fontanna "Opolska Ceres" dłuta artysty berlińskiego Edmunda Gomansky'ego idealnie oddaje historyczno-geograficzny charakter stolicy regionu.

Bogini płodności i opiekunka rodziny (Ceres) otoczona jest mitologicznymi bóstwami, symbolizującymi filary XIX-wiecznego przemysłu Opola: rolnictwo (Prozerpina), flisactwo i rybołówstwo (Neptun, Glaukos) oraz przemysł skalny i cementowy (Herkules).

Potem trzeba udać się na ulicę Struga, gdzie w 1857 roku stanął "Grundmann". Dalej - tam gdzie dziś "Ovita Nutricia" - był "Pringsheim". Naprzeciwko, przy Torowej - "Giesel", potem cementownia "Bolko" w Nowej Wsi Królewskiej.

W Groszowicach prywatny inwestor odrestaurował willę prezesa cementowni Constantina von Prondzynsky'ego, stworzył tam hotel i restaurację "Villa Park"... Cementowni w okolicy Opola działało przed rokiem 1945 aż dziewięć. To chyba jedyna lokalizacja na świecie o tak ogromnym ich nagromadzeniu. Opole, miasto usadowione na wapiennej skale - Kalkbergu - jest inkubatorem europejskiego przemysłu cementowo-wapienniczego.

Wystawę edukacyjną przygotowaną przez pasjonatów zabytkowych opolskich cementowni Oppeln i Opola zatytułowaną "Opolskie białe złoto" można zwiedzać na II kondygnacji domEXPO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska