Ostatni bohaterowie odchodzą. Trzeba zachować ich nieznane historie

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Scena z przesłuchania w piwnicach namysłowskiego gimnazjum nr 2. Lider GRH OKA, Tadeusz Kwieceń (na zdjęciu z prawej jako enkawudzista), zadbał o detale. Sylwester Zabielny w roli przesłuchiwanego Stanisława Kiałki.
Scena z przesłuchania w piwnicach namysłowskiego gimnazjum nr 2. Lider GRH OKA, Tadeusz Kwieceń (na zdjęciu z prawej jako enkawudzista), zadbał o detale. Sylwester Zabielny w roli przesłuchiwanego Stanisława Kiałki. Fot. Roman Szołda
Na trzy dni Namysłów stał się Wilnem. - Opowiadając dzieje Stanisława Kiałki, opowiadamy też wojenne dzieje polskich Aten - Wilna i jego mieszkańców - mówi wrocławski reżyser.

Stanisław Kiałka (rocznik 1911). Żołnierz września 1939, oficer Armii Krajowej, sybirak, a po wojnie historyk - dokumentalista polskiego czynu zbrojnego na Wileńszczyźnie. Zmarł we Wrocławiu w maju 1980 roku.

Bronisław Bubiak (rocznik 1949), wrocławianin, reżyser, operator zdjęć, montażysta i producent filmowy, pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego: - Władzom PRL udało się amputować część zbiorowej pamięci historycznej o Kresach Wschodnich. Dzisiaj przeciętny obywatel, jeśli nie ma kresowych korzeni, zaledwie „coś wie, coś tam słyszał” o Wileńskich Brygadach Armii Krajowej i osach ponad dwustu tysięcy mieszkańców Wileńszczyzny przesiedlonych do PRL. Chciałem spróbować przynajmniej częściowej zmiany tej sytuacji.

Tadeusz Kwiecień (rocznik 1966), rolnik ze Smarchowic Śląskich, pasjonat historii, współzałożyciel Grupy Rekonstrukcji Historycznej Oka (odtwarzają wojsko polskie i żołnierzy Armii Czerwonej).

- Moi rodzice pochodzą z okolic Lwowa. Jako kilkuletni brzdąc słuchałem opowieści ojca i pochodzących ze wschodu sąsiadów. To historia mówiona, przez dziesiątki lat po cichu, bo zakazana. Ostatni jej świadkowie odchodzą. Nie mamy więc czasu. Trzeba ją udokumentować i rozpowszechniać - mówi.

Sylwester Zabielny (rocznik 1982), namysłowianin, instruktor w ośrodku kultury, absolwent studiów z dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz politologii.

- Mój pradziadek pochodził ze wschodu, ze wsi Walerianówka w powiecie łuckim na Wołyniu. Zginął tuż przed końcem wojny, w kwietniu 1945 roku, gdy z I Armią Wojska Polskiego forsował Odrę na Pomorzu w ramach operacji berlińskiej. Jego pięcioro dzieci przeżyło rzeź wołyńską - mówi.

Kilka lat temu Bronisław Bubiak razem z Tomaszem Orliczem realizował dla TVP1 film, w którym korzystali z materiałów archiwalnych białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Tam poznał Tomasza Piotrowskiego z IPN, który zaproponował wspólną pracę nad dokumentem o zmarłym we Wrocławiu Stanisławie Kiałce. Tak Bubiak został producentem i współreżyserem filmu „Legenda wileńskiej konspiracji”.

Wywózki na Sybir... z Namysłowa

W lutym ub.r. Grupa Rekonstrukcji Historycznej Oka przeprowadzała w Namysłowie rekonstrukcję wywózki na Sybir pt. „Droga do Raju?”. Lider grupy, Tadeusz Kwiecień, który wcześniej poznał wrocławskiego reżysera Bronisława Bubiaka i wiedział, że kręci on film o Kiałce, zaproponował ekipie filmowej zrobienie zdjęć podczas rekonstrukcji.

- Bubiak się bardzo ucieszył - wspomina Kwiecień.

Idealnym tłem do tych wydarzeń okazały się kamienice przy ulicy Dubois i Szkolnej (nad drzwiami jednej z nich, wysokiej na kilka pięter, jeszcze wisi metalowa, misternie rzeźbiona tabliczka z datą 1910). Położona nieopodal rynku Szkolna zmieniła się w jedną z wileńskich ulic, podobnie jak pobliska promenada biegnąca wzdłuż murów miejskich przy ul. Podwale i stacja kolejowa, gdzie odgrywano sceny przygotowania do transportu. Szeroka szrutowa promenada, po której prowadzono podczas rekonstrukcji zesłańców, i nierówny bruk przy namysłowskich murach obronnych stały się idealnym tłem do tych wydarzeń.

- Uczestnicy rekonstrukcji byli bardzo zaangażowani, co widać na zdjęciach. Dopasowane do realiów stroje, rekwizyty, jak charakterystyczne obciągnięte skórą walizki czy parciane, duże plecaki - opowiada Sylwester Zabielny. Był i drewniany wóz na drewnianych kołach, wypełniony tobołkami, zaprzężony w dwa konie. Był ksiądz - prawdziwy! Proboszcz jednej z namysłowskich parafii - Bartosz Barczyszyn. Ta scena znalazła się nawet w ostatecznej wersji filmu.

Tadeusz Kwiecień w długim czarnym skórzanym płaszczu, charakterystycznej okrągłej czapce z daszkiem na głowie, małych okularach w drucianych oprawkach, przepasany aktówką, w wysokich czarnych butach grał w tej scenie enkawudzistę.

Z bram kamienic żołnierze sowieccy wyciągali namysłowian-wileńczyków. Wojacy wrzeszczeli po rosyjsku. Tadeusz Kwiecień z „Oki”: - Nie chciałem, żebyśmy kaleczyli rosyjski i narazili się tym na śmieszność, dlatego zaangażowałem do tej sceny pracujących u znajomego Ukraińców. Przebrałem ich w mundury.
Jakaś kobieta krzyczała, żeby ratować ją i dzieci. Z tłumu widzów oblegających rekonstruktorów ktoś odruchowo wyrwał się do pomocy. Trudno się dziwić - w końcu to nie kino, gdzie widz siedzi w miękkich, ciepłych fotelach przed ekranem. Ekipa filmowa nie miała łatwego zdania - musiała pracować tak, żeby w kadrze nie znaleźli się gapie i nieliczne, ale jednak obecne atrybuty współczesności, choćby znaki drogowe.

Równie realistycznie jest na rampie kolejowej, gdzie kolejarze podstawili stary, drewniany wagon. Pracują przy tym ujęciu dwie kamery. Jedna w środku wagonu, druga na zewnątrz. Z ujęć tej w środku widać, jak ludzie pod obstawą uzbrojonych żołnierzy wpadają w ciemność wagonu. Strachu nie muszą nawet specjalnie udawać.

- Deportacja, podparta specjalnie napisaną muzyką, jest mocnym punktem naszego filmu - ocenia Bronisław Bubiak.

Po tych zdjęciach wrocławski reżyser pyta Tadeusza Kwietnia z „Oki”, czy udałoby się zrekonstruować inne sceny na potrzeby filmu o Kiałce. Kwiecień pamięta, że starsi mieszkańcy mówili, że niegdyś w budynku dzisiejszego namysłowskiego gimnazjum nr 2 stacjonowało NKWD, a na ścianach w piwnicach przez lata można było zobaczyć wyryte w tynku napisy po rosyjsku. Piwnice gimnazjum stają się więc tłem do scen z przesłuchań Kiałki.

Idealne plenery do licznych ucieczek i aresztowań Stanisława Kiałki Tadeusz Kwiecień znalazł natomiast w namysłowskim parku Północnym. Do udziału w majowych zdjęciach oprócz rekonstruktorów zaangażowani zostali uczestnicy warsztatów filmowych przy Namysłowskim Ośrodku Kultury. To dla nich debiut filmowy.
Na przesłuchaniu lampka musi być

W maju ekipa filmowa Bronisława Bubiaka wraca do Namysłowa na dwa dni, żeby nakręcić kolejne sceny do filmu o Stanisławie Kiałce: w piwnicach gimnazjum i parku Północnym. Oka i młodzi adepci filmu z ośrodka kultury znów stają na wysokości zadania. Wprawdzie szkolne piwnice są po remoncie i po rosyjskich napisach śladu nie ma, to od czego są rekwizyty. Rekonstruktorzy ustawiają stolik do przesłuchań, maszynę do ich spisywania, jakieś plecionki, które przydadzą się do bicia. Tadeusz Kwiecień wstrzymuje rozpoczęcie zdjęć, kiedy orientuje się, że w pokoju brak lampki.

- Poczekajcie jeszcze pół godziny, skoczę do mojego domowego magazynu - krzyczy i już go nie ma. Ekipa czeka. Potem ktoś powie, że się jednak opłacało.

W inscenizacji z ucieczki Kiałki realizowanej w namysłowskim parku Północnym w rolę głównego bohatera filmu wciela się młody namysłowianin, Sylwester Zabielny, były student Bubiaka. W białej koszuli, szarej marynarce, idzie leśną ścieżką otoczony eskortą żołnierzy do samochodu z paką obłożoną drewnianymi deskami.

- Stanisław Kiałka kilkakrotnie podejmował skuteczne próby ucieczki. Ostatnia skończyła się fiaskiem, bo Kiałka schował się na dzwonnicy. Prawdopodobnie znowu udałoby mu się uciec, ale na linii strzału stanął zakrystian - wspomina Zabielny.
Kleryk, żołnierz, sybirak, bohater

Bohaterem filmowej opowieści Bronisława Bubiaka i Tomasza Piotrowskiego jest Stanisław Kiałka. Urodzony 7 września 1911 r. w Słupi Kapitulnej koło Rawicza, syn powstańca wielkopolskiego, jezuicki kleryk z byłego zaboru pruskiego, żołnierz września 1939 r., oficer AK, adiutant i przyjaciel gen. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, wreszcie sybirak, a później znienawidzony przez komunistów historyk - dokumentalista polskiego czynu zbrojnego na Wileńszczyźnie i charyzmatyczny organizator środowiska żołnierzy AK.

- Od jesieni 1939 roku aż do aresztowania przez NKWD w styczniu 1945 (w czasach kolejnych okupacji: sowieckiej, litewskiej, niemieckiej i znowu sowieckiej) był Stanisław Kiałka między innymi organizatorem i kierownikiem komórki Legalizacji, która kontynuowała pracę jeszcze w PRL, do końca 1948 roku - czytamy w streszczeniu do filmu. - Podczas okupacji Legalizacja wydała dziesiątki tysięcy perfekcyjnie sfałszowanych dokumentów. Ratowały one życie ludziom podziemia, ich rodzinom, umożliwiały podróże, ukrywanie się, dokonywanie przerzutów broni, kupowaniem leków i innych niezbędnych artykułów.

Dzięki temu z okupowanej przez Sowietów i Niemców Wileńszczyzny i Litwy wyjechało przez Szwecję do Anglii wielu polskich oficerów broni technicznych, uciekali Żydzi z fałszywymi wizami japońskimi, a już po wojnie - do PRL konspiratorzy poszukiwani przez NKWD. Jeszcze w latach 60. XX wieku wielu żołnierzy AK żyło pod fałszywymi nazwiskami. Niektórzy nigdy już do swoich rodowych nie wrócili.

Pamięć o Kiałce - co podkreślają twórcy filmu - przetrwała głównie w kręgach dawnych towarzyszy broni, z zesłania i wśród wrocławskich artystów rzeźbiarzy. Był on bowiem wykładowcą tamtejszej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, dziś ASP.

Bronisław Bubiak: - Opowiadając dzieje Stanisława Kiałki, opowiadamy też wojenne dzieje polskich Aten - Wilna i jego mieszkańców oraz wcale nie lżejsze lata powojenne z całym ich pięknem i tragizmem. W traktowaniu wilnian - jak w soczewce - widać istotę całego systemu panującego w Polsce do roku 1989.
Polonia zainteresowana filmem

We wtorek, 12 stycznia, w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu zorganizowano premierę filmu „Legenda wileńskiej konspiracji”, opowiadającego niezwykłe dzieje Stanisława Kiałki. Uczestniczyli w niej także namysłowianie.

- Miałem świadomość, że w montażu z kręconych u nas scen zostaną fragmenty, ale i tak byłem pod wrażeniem, ile osób znalazło się w ostatecznym obrazie - opowiada Sylwester Zabielny. - Tadeusz Kwiecień z Oki zadbał, żeby w poszczególnych scenach nie pojawiali się ci sami rekonstruktorzy i to bardzo dobrze robi dla filmu - ocenia.

Wanda Cejko-Kiałka podczas wrocławskiego pokazu filmu, w którym uczestniczyli też namysłowianie.
Wanda Cejko-Kiałka podczas wrocławskiego pokazu filmu, w którym uczestniczyli też namysłowianie. Fot. Stanisław Tomczak

We wrocławskim pokazie filmu uczestniczyła Wanda Cejko-Kiałka ps. Marika, żona Stanisława Kiałki.

- Widziała go nie pierwszy raz, ale każda projekcja to dla pani Wandy ogromne przeżycie. Poznali się na zesłaniu w Workucie za kołem podbiegunowym - mówi Bronisław Bubiak.

Przedpremierowe pokazy tego filmu organizowano już wcześniej, m.in. w Domu Kultury Polskiej w Wilnie w sierpniu ub.r. i dwukrotnie w Namysłowie podczas 4. Festiwalu Aktorstwa Filmowego im. Tadeusza Szymkowa i dla uczniów Zespołu Szkół Mechanicznych im. Żołnierzy Września 1939 roku. Film Bubiaka i Piotrowskiego brał też udział w konkursie głównym ubiegłorocznego Festiwalu Filmów Dokumentalnych „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci” w Gdyni. To największy festiwal poświęcony polskiej historii najnowszej i Żołnierzom Wyklętym, tym, którzy nigdy nie zaakceptowali sowieckiej okupacji.

Filmowy dokument o Kiałce trafił też w grudniu do TVP Polonia. Reżyserzy liczą, że zostanie pokazany szerszej publiczności. Kiedy? Tego na razie nie wiadomo.

Reżyser Bronisław Bubiak przygotowuje się teraz do filmu o kobietach AK.

- Jeden temat pociąga następny - mówi.

Tadeusz Kwieceń zbiera właśnie następną historię - weterana walk pod Berlinem - i nie przepuszcza okazji, żeby wzbogacić domowy magazyn w wojskowe akcesoria, o które 70 lat po wojnie coraz trudniej.

Sylwester Zabielny szykuje się na kolejną sesję - jest przewodniczącym Rady Miejskiej w Namysłowie.

GRH Oka powstała w październiku 2010 r. w Namysłowie jako stowarzyszenie. Należy do niej ponad 20 osób - pasjonatów historii. Jej celem jest jak najwierniejsze odtwarzanie wyglądu i zachowania żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego z okresu II wojny światowej, oddziałów sformowanych w 1943 r. na Wschodzie, w Sielcach nad rzeką Oka. Realizowała rekonstrukcje wydarzeń z historii Polski (rzezi na Wołyniu z 1943 r. czy bitwy pod Lenino) w Namysłowie i okolicach. Brała też udział m.in. w nagraniach do programu Bogusława Wołoszańskiego. Tadeusz Kwiecień podkreśla, że stowarzyszenie jest otwarte na współpracę i nowych członków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska