Paniki nie ma, ale... lepiej dmuchać na zimne

Anita Koszałkowska
W Polsce nie odnotowano potwierdzonych zachorowań spowodowanych użyciem bakterii wąglika - uspokaja minister obrony. Jednak nikt nie lekceważy zagrożenia.

Po wypadkach w Stanach Zjednoczonych, gdzie kilkanaście osób otrzymało w korespondencji bakterie wąglika, Poczta Polska, która uspokaja, że w naszym kraju nie było podejrzanych przesyłek, zastosowała pewne zabezpieczenia.
- Nasze urzędy wymiany poczty z zagranicą są profilaktycznie chronione. Personel pracuje w rękawicach i jednorazowych ochronnych ubraniach, które po każdej zmianie są utylizowane - powiedział "NTO" Adam Lewandowski, rzecznik dyrekcji okręgowej poczty w Katowicach. Właśnie w tych urzędach listy i przesyłki, zgodnie ze specjalnymi procedurami, są sprawdzane.

Firma ma dwa takie oddziały: w Warszawie, gdzie przyjmowane są przesyłki m.in. z USA i Kanady oraz większości krajów świata, i Bytomiu, dokąd trafia korespondencja z Czech, Słowacji i Węgier. Stamtąd rozsyła je po kraju.
W pozostałych: rejonowych i innych urzędach w kraju nie ma potrzeby ochrony pracowników. - Obowiązuje nas tajemnica korespondencji, nie możemy otwierać listów - dodaje rzecznik.
Pracownice rozdzielni poczty w Opolu powiedziały nam, że do pracy przychodzą spokojne. - Przecież wszystkie normalne i dziwne listy są sprawdzane w urzędach celnych. Czego mamy się bać? Nawet nasi szefowie nie dali nam specjalnych zaleceń. Widocznie nie ma powodów do strachu - dodała.

W opolskich instytucjach, m.in. ZUS-ie i Urzędzie Wojewódzkim, które codziennie otrzymują góry korespondencji, psychozy strachu przed bakteriami w listach nie ma.
Antoni Duda, dyrektor ZUS: - Terrorystom chodzi głównie o to, by nas zastraszyć. Poddają się temu media, publikujące różne oświadczenia. Ja nie widzę na razie powodu, by stosować specjalne środki ostrożności. Wierzę, że zachowanie normalnych zabezpieczeń uchroni nas przed zastraszeniem i zagrożeniem. Mimo wszystko, jeśli moi pracownicy zechcą pracować w rękawicach, to je dostaną.
Mirosław Pietrucha, rzecznik wojewody: - Większość poczty trafia do sekretariatu wojewody. Sekretarki jednak nie upominają się o specjalne środki ostrożności. Jeśli jednak przypadki wysyłania w listach nieznanych środków - poważne czy nie - nasilą się, zabezpieczymy naszych pracowników.
Opolskie służby ochrony ludności są czujne i gotowe do sprawdzania informacji o podejrzanych przesyłkach.

Każdą nieznaną substancję otrzymaną w listach czy przekazaną w inny sposób sprawdzą stacje sanitarno-epidemiologiczne, które są w ciągłym kontakcie z Państwowym Zakładem Higieny i Głównym Inspektorem Sanitarnym. - Jesteśmy przygotowani na badanie wąglika i innych niebezpiecznych substancji - zapewnia Wiesława Błudzin, wojewódzki inspektor sanitarny.
Opolska policja jest gotowa sprawdzić każdy sygnał i zabezpieczyć pomieszczenie, w którym mogło dojść do rozprzestrzenienia się niebezpiecznych materiałów. Poinformuje też o tym sanepid.
Wydział zarządzania kryzysowego wojewody będzie pełnił rolę pośrednika między zgłaszającym zdarzenie a odpowiednimi służbami. - Nie mamy możliwości zabezpieczenia. Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia, jak miałbym zachować się z podejrzanym listem. Jednak w wydziale są odpowiednie środki łączności, bazy danych, dzięki którym natychmiast zdecydujemy, jaką pomoc wezwać - wyjaśnia płk Ryszard Smoczyński, zastępca dyrektora wydziału zarządzania kryzysowego wojewody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska