Policja źle sprawdziła auto, które było kradzione

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Marek Piwowarczyk
Marek Piwowarczyk Archiwum
Marek Piwowarczyk ze Strzelec Opolskich stracił z tego powodu bmw. Sprawa o odszkodowanie wraca do sądu.

Problemy pana Marka ze Strzelec Opolskich ciągną się już trzeci rok. W lipcu 2010 r. za odłożone pieniądze kupił BMW X5 od poznańskiej firmy. Auto z 2007 r. warte było 120 tys. zł. Kupujący był przezorny i skontaktował się telefonicznie z komendą policji w Strzelcach Opolskich, by sprawdzić, czy numery identyfikacyjne VIN pojazdu widnieją w policyjnym komputerze jako "auto kradzione". Usłyszał, że samochód jest "czysty".

Sytuacja zmieniła się diametralnie pół roku później. Okazało się, że BMW jednak było kradzione i wtedy... funkcjonariusze skonfiskowali wóz. Marek Piwowarczyk poczuł się oszukany przez policję. Dlatego na drodze cywilnej oddał sprawę do sądu, domagając się odszkodowania za utracony wóz.

Sąd Okręgowy najpierw oddalił pozew. Zauważył, że zgodnie z procedurami, które obowiązują policjantów, auto może być sprawdzane tylko jeżeli fizycznie znajduje się przed komendą (chodzi o to, by w razie stwierdzenia, że było kradzione policjanci mogli od razu je zarekwirować). Tymczasem Marek Piwowarczyk sprawdził samochód telefonicznie, prosząc o to znajomego policjanta. Sąd uznał, że była to jedynie koleżeńska przysługa, więc skarb państwa nie może ponosić odpowiedzialności za to, co prywatnie ustalił policjant w tej sprawie.

Sąd Najwyższy uchylił jednak ten wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Zauważył, że choć wykorzystywanie prywatnych kontaktów do sprawdzania pochodzenia samochodu nie zasługuje na aprobatę, to policjant, który się tego podjął, wykonywał w tym czasie obowiązki służbowe. Oznacza to, że skoro nierzetelnie sprawdził numery auta, to policja ponosi odpowiedzialność za pomyłkę, bo funkcjonariusz na służbie zawsze jest policjantem.

Ostatni wyrok Sądu Najwyższego daje Piwowarczykowi duże szanse, że wygra spór z policją (mundurowi od początku nie poczuwają się do winy). Wtedy pieniądze będzie musiał wypłacić skarb państwa.
- Nie odpuszczę, będę walczył o swoje - obiecuje poszkodowany strzelczanin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska