Porozumienie małych kroków

Redakcja
Dr Adolf Juzwenko
Dr Adolf Juzwenko Sławomir Mielnik
Dr Adolf Juzwenko, dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu i znawca stosunków polsko-ukraińskich

- Siedemdziesiąt lat temu rozpoczęła się rzeź wołyńska. Jedna z najstraszliwszych zbrodni XX wieku. Polacy wciąż czekają na jakieś znaczące ukraińskie zadośćuczynienie tej zbrodni. Czekają daremnie.
- Ja na oficjalne, polityczne przeprosiny nie czekam. Nie wiem, co to znaczy: przeprosić w czyimś imieniu i przebaczyć w czyimś imieniu. Natomiast wiem, że prezydent Janukowycz powie to, co mu się w danym momencie opłaci. Wierzę raczej w powstawanie przyjaźni między zwykłymi ludźmi po obu stronach.

- Ale problem zostaje. Jeden z obrońców Przebraża, dziś Opolanin, mówił mi kiedyś: nie mam czego wybaczać narodowi ukraińskiemu. Ale na własne oczy widziałem kobiety z poucinanymi piersiami i dzieci przybite do stołu. Nigdy tego nie zapomnę i tym konkretnym mordercom nie przebaczę.
- Mój stosunek jest podobny. Nie mam nic do Ukraińców, ale pamiętam, co przeżyłem. Natomiast nie powiem nigdy, że nie wybaczę. Musiałbym zerwać z Kościołem i z własną wiarą. Chrześcijaństwo jest oparte na miłości. Bardzo cenię ks. Isakowicza-Zaleskiego, ale kiedy mówi, że wybaczy, kiedy Ukraińcy padną na kolana i będą nas przepraszać, to go nie rozumiem.

- To pozostaje już tylko - naśladując kibiców - zaśpiewać: "Nic się nie stało, Ukraińcy, nic się nie stało". Część polskich elit właśnie tak się do kwestii zbrodni wołyńskiej odnosi.
- To nie tak. Możemy jeszcze z nimi rozmawiać, nie uciekając od prawdy. Mówię im prosto w oczy: Mord jest mordem, okrucieństwo jest okrucieństwem, zabijanie krewnych nie da się usprawiedliwić. Moja matka zginęłaby z rąk swoich rodaków tylko dlatego, że się nie wyrzekła męża Polaka. Więc nie mówcie mi o fałszowanych źródłach, bo ja nie na źródłach, tylko na własnej przeszłości się opieram. Zawsze mówię głośno, czego moja rodzina doświadczyła od Ukraińców. Ale przyznaję także, że mnie, Polaka, po polsku i w duchu polskiego patriotyzmu wychowała ukraińska matka. Była córką cerkiewnego diaka - to ją uratowało - głęboko związaną z wiarą greckokatolicką. Wiem, czym było dla niej to, co wyrabiali jej rodacy. Ale nie wszyscy byli jednakowi. Przemyślenia są potrzebne po obu stronach. Musimy się uzbroić w cierpliwość i rozmawiać. Na pewno czas przemiany przyjdzie. Jak chodzę po Lwowie i rozmawiam z Ukraińcami, to widzę, że to są tacy ludzie jak my.

- Znaki Pokuty to jednak niemiecka akcja społecznego zadośćuczynienia. Ukraińskiej nigdy nie było.
- Ale oni już dzisiaj to czują. Niedawno brałem udział w posiedzeniu Forum Polsko-Ukraińskiego, po 20 osób z każdej strony, w Warszawie. Nikt nie mówił, że zbrodni wołyńskiej nie było. Raz jeszcze powtarzam: Nie usprawiedliwiam zbrodni, ale wiem, że Ukraińcy mieli podczas II wojny światowej z jednej strony przykład zbrodni Niemców, z drugiej zbrodni sowieckiej. A we własnej tradycji mieli wojny chłopskie i rzezie.

- A po blisko 70 latach rajd rowerowy im. Bandery próbował wjechać do Polski. I nie anonimowy internauta, lecz prezydent Juszczenko mówił, że Bandera nie walczył z Polakami, tylko o wolną Ukrainę. Według tej logiki Hitler walczył o wielkie Niemcy.
- Rajd na szczęście nie wjechał i bardzo dobrze. Takie próby będą. Eksponowanie Bandery na Ukrainie pokazuje zasadniczą różnicę między polską i ukraińską historią. U nas, jak się komuś nie podoba Kościuszko, to wybierze Pułaskiego, Traugutta i kogo tylko zechce z narodowego panteonu. Ukraińcy mają, mówiąc językiem sportowym, bardzo krótką ławkę. Mnie też się nie wszystko, co robią Ukraińcy, podoba. To jest trudny partner. Ale nie powinniśmy się poddawać zmęczeniu.

- Mogliby nas choć nie drażnić, nie mówiąc o nienawiści.
- Pan nie chce wejść w ich skórę. Oni też mają za co nas nienawidzić.

- Niby za co?
- Za to, że nie mieli własnego państwa. Tak bywa w krajach wielonarodowych. Proszę popatrzeć - przez podobieństwo - na relacje szkocko-angielskie. Czy narody byłej Jugosławii miały się za co aż tak nienawidzić, by doprowadzić do tego, co się stało w latach 90.? Ja nie usprawiedliwiam ani nie tłumaczę zbrodni, tylko próbuję zrozumieć mechanizm, przyczynę. Nawet irracjonalną. I jeszcze coś. Są Ukraińcy naprawdę otwarci na Polskę. Mam przyjaciela, dyrektora teatru. Dobrze mówi po polsku, przyjeżdża do Wrocławia, współpracuje z uniwersytetem. Kiedy jestem u niego, witam się po ukraińsku, pytam, co u niego słychać. A on na to mówi: Nie zdarzyło mi się spotkać Polaka, który chciałby się po ukraińsku nauczyć choć tych paru słów. Zwykle sądzą, że to ja powinienem mówić po polsku. W tym naszym poczuciu wyższości coś jest. Ukrainiec, który dostał po twarzy od polskiego oficera za to, że odezwał się po ukraińsku, a nie po polsku, będzie miał głęboki uraz. Chłop białoruski, któremu na poczcie nie wydano listu i wyrzucono go, bo nie umiał o niego poprosić po polsku, będzie nosił głęboki ślad. Nie musieli mu nikogo zamordować.

- Wrocław przyznaje się śmiało do swojej niemieckiej historii. Symbolem tej otwartości jest choćby powrót do nazwy Hala Stulecia. We Lwowie po trzech dniach zwiedzania znalazłem niewielki napis "książki" na szyldzie księgarni. Wszędzie dominuje ukraiński. Jak to wytłumaczyć?
- Kto poszuka, znajdzie we Lwowie ślady polskości nie zamazane i nie zniszczone na budynkach. Przetrwało m.in. popiersie Mickiewicza, a już szokujące było dla mnie odkrycie na kamienicy, w której mieszkał Artur Śliwiński związany z Polską Organizacją Wojskową, tablicy zawieszonej jeszcze w międzywojniu i upamiętniającej, że ten budynek często odwiedzał i w nim mieszkał Józef Piłsudski. We Wrocławiu po wojnie zburzono pomniki Schillera i innych niemieckich pisarzy.

- Po wojnie nastąpił PRL, a ślady polskości we Lwowie, Krzemieńcu i wielu innych miejscach zaciera niepodległa Ukraina.
- Jest jedna podstawowa różnica. My już przed wojną mieliśmy państwo. A na dobrą sprawę świadomość jego istnienia zachowaliśmy także w XIX wieku. Ukraińcom brakuje historii, do której można się odwoływać, i brakuje pluralistycznego społeczeństwa złożonego z ludzi myślących różnie. Wreszcie my byliśmy zawsze mocno związani z Europą. Jej dzieje są naszą historią. Ukraina nigdy własnego państwa nie miała. W okresie międzywojennym oni swoją tożsamość budowali w walce z nami. To pokolenie doczekało się upadku systemu. I odwołało się do tego tradycyjnego spojrzenia na Polaków.

- Nie mam pretensji, że oni czczą pomnikiem każdego nauczyciela, który uczył ukraińskiego. Złości mnie, kiedy przewodniczka w operze lwowskiej opowiada przez kwadrans o śpiewaczce Salomei Kruszelnickiej, a ledwo napomyka, że na tej samej scenie, wtedy Teatru Miejskiego, odbywały się premiery sztuk Fredry, Zapolskiej, wielkich romantyków.
- Kruszelnicka była naprawdę wybitną śpiewaczką. Ale nie w tym rzecz. Wykształcenie polskiego inteligenta jest dużo szersze niż ukraińskiego. Trudniej mu wcisnąć kit. Oni tych tradycji nie mają...

- Przecież ta przewodniczka świetnie o tych polskich premierach wiedziała i świadomie fałszowała historię, przestawiając akcenty.
- Ukraina jest młodym państwem, więc oni chcą mieć na razie coś swojego. To jest fałszywa droga i mnie to też oburza. A przynajmniej piekielnie mnie to dziwi, że ukraińscy inteligenci w rozmowie ze mną zamazują rzeczywistość i przestają być inteligentami.

- Nas oburza i dziwi, a oni swoje robią...
- Nie musimy milczeć. Zwiedzałem kiedyś Lwów z młodymi, poznanymi we Wrocławiu Ukraińcami. Opowiadali mi cały czas o austriackim Lwowie. Ich pech, a moje szczęście polegało na tym, że skończyliśmy ten spacer na placu przed kościołem dominikańskim. Tam bukiniści zwykle rozkładają książki do sprzedaży. 90 procent tych książek - wydanych przed 1914 lub 1939 r. - było po polsku. Trochę złośliwie zapytałem: Jakim językiem mówią Austriacy? Skoro Lwów jest, jak mówicie, austriackim miastem, to skąd wzięły się tu polskie książki?

- Co oni na to?
- Zbaranieli. Zaczęli się mętnie tłumaczyć. Powiedziałem im wprost, że kłamstwa nic nie usprawiedliwia, a jeśli będą wyrzucać z pamięci polski Lwów, to i ukraińskiego miasta w nim nie znajdą. Oni sądzili, że miasto musi być takie, jak władca polityczny w danym czasie. A to fałsz. Według takiego myślenia w XIX wieku polskich miast - łącznie z Warszawą i Krakowem - wcale nie było. Trochę się obudzili.

- Ale ta ich pobudka chyba nie wystarczy. Nie sądzi pan, że to jest polityczna akcja, której celem jest spowodowanie, by za 50, najdalej za 100 lat nikt nie pamiętał, że tam kiedyś była Polska? Podkreślam, nie chodzi mi o odbieranie czegokolwiek, tylko o pamięć.
- Taką akcją musiałby ktoś kierować. A na Ukrainie jest dziś taki polityczny miszmasz, że nikt niczym nie kieruje. Jest swoboda. Także nacjonalistyczna partia "Swoboda". Ale ja im też mówię, że rzeczywistość jest inna, niż ją przedstawiają. Nie są w stanie temu zaprzeczyć. Czasem ustępują. Choćby w sprawie tablicy upamiętniającej Ossolineum we Lwowie: po polsku, po ukraińsku i po angielsku.

- Czasem ustępują, zwykle swoje robią.
- Oni twierdzą, że w ten sposób budzą tożsamość, której ten naród nie ma, i bronią jej. Na fałszu jej nie zbudują, ale na razie to jest silniejsze od nich. Tyle że to się kończy. Na razie w grupach inteligencji. Jest wielu ukraińskich profesorów - politologów i historyków, którzy takiego kitu już nie wstawiają i to będzie, mam nadzieję, się poszerzać.

- Nie jest pan zwolennikiem przenoszenia pozostałych we Lwowie zbiorów Ossolineum do Wrocławia. Jak polscy uczeni mają z nich korzystać?
- Trzy miliony arkuszy już - w porozumieniu ze stroną ukraińską - zeskanowaliśmy, z czasem zdigitalizujemy wszystko. Tworzymy we Lwowie gabinet poloników. Właśnie podpisaliśmy umowę. Zbiory, które oni ostatnio odnajdują - w kościołach Jezuitów i Bernardynów - będą dostępne dla wszystkich. Będziemy tam prenumerować polskie gazety. Z nadzieją, że przyjdą je czytać także Ukraińcy zainteresowani polską prasą i chcący kontaktów z Polakami. Wierzę, że to przyniesie owoce. Zrozumienie rodzi się z małych kroczków.

Dr Adolf Juzwenko był gościem UO w ramach Złotej Serii Wykładów. Wygłosił referat na temat zbliżającego się 200-lecia Ossolineum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska