"Puppy" strzeże muzeum już osiemnaście lat

Redakcja
W barze można zjeść pintxos i posłuchać muzyki Basków.
W barze można zjeść pintxos i posłuchać muzyki Basków. Małgorzata Federowicz
Planując podróż, warto zboczyć z utartych szlaków i zwiedzić miejsca mniej znane, ale niebanalne. Jednym z nich jest Bilbao, miasto w płn. Hiszpanii, gdzie tradycja to świętość.

Most Zubizuri

Rzeźba Eduardo Chillidy. Jego prace zostaną za prezentowane w 2016 r. we Wrocławiu, który będzie wtedy Europejską Stolicą Kultury.
Rzeźba Eduardo Chillidy. Jego prace zostaną za prezentowane w 2016 r. we Wrocławiu, który będzie wtedy Europejską Stolicą Kultury. Małgorzata Federowicz

Rzeźba Eduardo Chillidy. Jego prace zostaną za prezentowane w 2016 r. we Wrocławiu, który będzie wtedy Europejską Stolicą Kultury.
(fot. Małgorzata Federowicz)

Most Zubizuri

Łączy w Bilbao dwa brzegi rzeki Nervion. Zaprojektował go (podobnie jak miejscowe lotnisko) hiszpański architekt Calatrava Santiago. Most jest miejscową atrakcją, ma kształt zakrzywionej łodzi, a jego podłoga została wykonana ze szkła. W 2006 r. trafił na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W obawie, by ktoś nie poślizgnął się na nim w zimie, nawierzchnię wyłożono specjalną wykładziną, stąpa się po niej jak po dywanie.

Bilbao ma ponad 350 tys. mieszkańców i jest największym miastem Kraju Basków. Leży nad Zatoką Biskajską, nad rzeką Nervion, wzdłuż której po obu stronach ciągną się eleganckie bulwary, soczyste trawniki jak spod igły, rosną piękne drzewa i kwiaty, stoją zabytkowe, starannie odrestaurowane budowle, w tym secesyjny dworzec jak ze starej pocztówki. Od razu widać, że to ulubione miejsce mieszkańców tego miasta, których jest tu pełno o każdej porze. Nas urzeka jednak ono szczególnie nocą. Gdy pierwszego dnia pobytu jedziemy taksówką z lotniska do miejsca zakwaterowania (przejazd na całej trasie przez bramki od północy do 6 rano jest bezpłatny) i zbliżamy się do miasta, widząc efektownie oświetlony bulwar i rzekę Nervion, wpadamy w zachwyt, czego wcale się nie wstydzimy.

O Bilbao mówi się mało, gdyż ze świadomości turystów nadal wypiera je Barcelona czy Madryt. Szkoda. To bowiem podręcznikowy przykład, jak miasto, znękane przez reżim generała Franco, najpierw niemal zostało pogrążone przez kryzys ekonomiczny, a potem cudownie się wydźwignęło i zaczęło przyciągać tych, którzy nie lubią się trzymać utartych ścieżek. Stało się to dzięki... Muzeum Guggenheima.

Sympatyczny pies i nieudany zamach

Inne atrakcje muzeum: rzeźba pajęczycy.
Inne atrakcje muzeum: rzeźba pajęczycy. Małgorzata Federowicz

Inne atrakcje muzeum: rzeźba pajęczycy.
(fot. Małgorzata Federowicz)

Czym jeździć

Bilbao najlepiej zwiedzać na piechotę, wszędzie jest blisko. Można też skorzystać z tramwaju, bilet kupuje się w automacie na każdym przystanku (kosztuje 1,5 euro, wydaje resztę) i tam się go też kasuje. W eleganckich tramwajach nie ma tłoku, nerwówki, można w nich posłuchać tradycyjnej baskijskiej muzyki.

Pomysł był prosty. Władze Bilbao zdecydowały, że muszą postawić w nim budynek, który zadziwi cały świat. I to się udało. Zwróciły się do Fundacji Solomona R. Guggenheima, jednej z najbardziej wpływowych instytucji wspierających sztukę współczesną, aby pomogła w stworzeniu w tym mieście muzeum o takim profilu. Jedno już istniało, w Nowym Jorku. Pomysł narodził się w 1991 r., a już w 1997 obiekt, wzniesiony z blachy tytanowej i szkła, stanął nad rzeką Nervion. I od razu został uznany za symbol nowoczesności i awangardy. Od tamtej pory zaczął przyciągać ludzi z całego świata i ożywił miasto.

Obiekt ma blisko 33 tys. m kw. powierzchni i składa się z sal wystawowych, rozmieszczonych na trzech poziomach. Będąc w Bilbao, nawet jeśli się nie jest osobą zainteresowaną sztuką współczesną, warto go obejrzeć. Choćby po to, żeby zobaczyć, czego to człowiek nie wymyśli i jak daleko może sięgać jego wyobraźnia. Na początek ogromne wrażenie robi kosmiczna bryła budynku, który zaprojektował w stylu dekonstruktywizmu Frank Gehry.

W barze można zjeść pintxos i posłuchać muzyki Basków.
W barze można zjeść pintxos i posłuchać muzyki Basków. Małgorzata Federowicz

W barze można zjeść pintxos i posłuchać muzyki Basków.
(fot. Małgorzata Federowicz)

Najpierw podchodzimy do muzeum od strony Nervion, gdzie na dziedzińcu stoi arcywielka rzeźba "Pająk" Loise Bourgeoise. Jeśli ktoś boi się tych stworzeń, lepiej niech pajęczycę ominie z daleka, bo z bliska robi mroczne wrażenie. Ale chętnych do fotografowania się z tym stworem nie brakuje. Gdy zbliżamy się do muzeum od strony ulicy, gdzie jest główne wejście, wita nas pies, nazywany pieszczotliwie "Puppy". Ładny z niego szczeniak, skoro ma aż 13 metrów wysokości. Jest, co ciekawe, pokryty tysiącami żywych kwiatów, ułożonymi według zaprojektowanego wzoru. Rzeźbę tę, bądź raczej instalację, wykonał w 1992 r. Amerykanin Jeff Koons, który jest zaliczany do najdroższych artystów na świecie. W Polsce kojarzy się on bardziej z ekscesami, jakie miały miejsce w jego życiu. Koons swego czasu był mężem włoskiej gwiazdy porno Ilony Staller, nazywanej Ciccioliną, oboje bardzo wtedy lubili szokować opinię publiczną.

W październiku 1997 r., gdy otwierano muzeum (i już dawno było po rozwodzie ekscentrycznej pary), muzeum kupiło od rzeźbiarza psa za ponad milion dolarów. Od tej pory zwierzak stoi przed muzeum i chyba każdy turysta obowiązkowo się z nim fotografuje. Kwiatki nie więdną dlatego, że w środku rzeźby jest zainstalowany specjalny system nawadniania.

Z otwarciem muzeum wiąże się jednak mroczna historia. Kilka dni przed uroczystością wydało się, że członkowie ETA, uznanej przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone za organizację terrorystyczną, planowali zamach na króla Hiszpanii, który miał w niej uczestniczyć. Mieli spowodować w obiekcie wybuch. W porę się wydało, zginął jednak baskijski policjant, a bracia Arronategui, podejrzewani o udział w spisku, zbiegli. Natomiast Koons, czego można się dowiedzieć od mieszkańców Bilbao, który był wtedy obecny w tym mieście, wrócił pospiesznie do Stanów Zjednoczonych. Nie został na otwarciu.

Michael Jackson ze szkłem i sceny jak z Kamasutry

Historię dopisało życie. W 2010 policja schwytała najpierw jednego z braci, niedoszłych zamachowców, we Francji, a drugiego rok później w Anglii. ETA to jednak obecnie temat drażliwy w tym kraju. Miejscowi radzą, żeby go lepiej nie drążyć

Ale Jeff Koons do Bilbao powrócił. W Muzeum Guggenheima trwa obecnie wystawa jego prac (był w czerwcu na jej otwarciu), zorganizowana z niebywałym rozmachem. Można obejrzeć blisko setkę jego dzieł, wypożyczonych z innych placówek i kolekcji prywatnych na całym świecie. Rynkowa cena jednego - od 20 mln dol. wzwyż. Jest np. figura Michaela Jacksona, trzymającego w rękach szympansa, wykonana z porcelany i pomalowano na złoto i biało. Jest tak cenna, że znajduje się w szklanej gablocie. Można obejrzeć też tzw. balonowe rzeźby artysty, które również zapewniły mu ogromną sławę. Koons wykonał je z polichromowanego aluminium, a ponieważ wyglądają jak dmuchane zabawki, stąd wzięła się ich nazwa. Okazuje się np., że praca "Ballon Dog (orange)", czyli balonowy pomarańczowy pies, został sprzedany prywatnemu nabywcy aż za 58 mln dolarów. Na wystawie go nie ma, jest za to pies w wersji różowej. Na wystawie można zrobić zdjęcie tylko czterech dzieł, są wyznaczone zielone kwadraty, gdzie powinno się stanąć z aparatem i gdzie samemu można zapozować. Pracownicy muzeum tego pilnują. Można fotografie zachować na własny użytek i nie wolno ich nigdzie rozpowszechniać.

Największe emocje wzbudza u zwiedzających cykl prac wykonanych ze szkła i plastiku pt."Made in Heaven". Ukazują one Koonsa i Cicciolinę w seksualnych pozach, zaczerpniętych z Kamasutry, są bardzo realistyczne. Podobno autor najpierw te sceny nagrywał na wideo, a potem odtworzył w rzeźbach. W Bilbao też można je sobie obejrzeć. M.in. w szklanej gablocie naga para jest przedstawiona w takiej pozie, że umożliwia to dokładne poznanie anatomii obojga artystów.
Wystawa Koonsa potrwa do 27 września. Wstęp do muzeum kosztuje 13 euro. Ale są tam również interesujące inne ekspozycje: czasowe i stałe, można obejrzeć projekcje filmów o artystach. Ciekawie spędzić nawet cały dzień, wyjść na zewnątrz do kawiarni, czy na dziedziniec, zgłosić to personelowi i bez problemu wrócić.

Skoro o muzeach mowa, to wypada w Bilbao odwiedzić też Muzeum Sztuk Pięknych. Jest położone na obrzeżach uroczego parku. Jego zbiory liczą ok.7 tys. eksponatów. Są wśród nich m.in. obrazy takich malarzy jak Gauguin, Francisco de Goya, El Greco, prace Picassa, Dalego, Bacona czy Eduardo Chillidy, artysty pochodzącego z San Sebastian, który zmarł w 2002 r. Jedno z jego dzieł stoi np. na bulwarze nad Nervion.

Tak się składa, że w roku 2016 dwiema stolicami kulturalnymi Europy będą: San Sebastian i Wrocław, gdzie prace Chillidy mają być eksponowane. Wstęp do Muzeum Sztuk Pięknych kosztuje 6 euro, ale jeśli ktoś zdecyduje się zawczasu, że chce obejrzeć obie placówki muzealne, może kupić jeden wspólny bilet za 13 i pół euro.

Zamiast o tapas proś o pintxos

W Bilbao na każdym kroku widać, że Baskowie przywiązują ogromną wagę do tradycji. Miasto zachowało bowiem w stu procentach dawny klimat. Kamienice z charakterystycznymi, oszklonymi werandami, ozdobione ornamentami, uliczki z malutkimi sklepikami z żywnością, butikami z ubraniami, barami - wyglądają jak przeniesione z dawnej epoki. Widać, że budynki musiały być odnawiane, ale zrobiono to z taką dokładnością, dobrano taki kolor elewacji (odcienie brązu, beżu), że pewnie wyglądają teraz tak samo jak kiedyś. W centrum nie ma żadnej galerii handlowej, nikt nie uległ tu supermarketom, korporacjom, dzięki czemu miejscowi, którzy przekazują sobie np. sklepiki i bary z pokolenia na pokolenie, mają się z czego utrzymać. Widać też dbałość o wspólne dobro, tak przynajmniej to sobie tłumaczymy. Nie ma nigdzie na ścianach graffiti, poniszczonych ławek. Wszędzie jest czysto, klomby są starannie obsadzone kwiatami. Nigdzie nie widać żadnych śmieci. Często zresztą mijamy busiki z ludźmi sprzątającymi na bieżąco ulice. Chodzimy po mieście i przecieramy oczy ze zdumienia.

W sklepach, barach, restauracjach, na przystankach napisy są po baskijsku i po hiszpańsku. Ten pierwszy jest trudny, niezrozumiały i zupełnie niepodobny do hiszpańskiego. Ale Baskowie posługują się jednym i drugim, jak też angielskim, więc nie ma problemu. Żadnych barier.
Przede wszystkim dlatego, że Baskowie to ludzie bardzo uprzejmi. Przybysz z innego kraju nie jest dla nich intruzem, tylko pożądanym gościem. Może wynika to z tego, że w Bilbao nie widać hordy rozkrzyczanych cudzoziemców, których mają już ponoć dość w Barcelonie (jak doniosły ostatnio media), trafiają jedynie ci, co chcą spokojnie odpocząć, pozwiedzać. I są na wagę złota. Warto jednak nauczyć się przynajmniej jednego słowa: pintxos.To nazwa kanapki, na którą w południowej Hiszpanii mówi się tapas.

Wstępujemy na kawę do typowego baskijskiego baru, którego ściany wyłożone są kolorowymi kaflami, pamiętającymi chyba dawne lata. Ale nadal są starannie utrzymane. Widać, że panuje w nim prawie rodzinna atmosfera, gdyż klienci i personel rozmawiają ze sobą, jakby znali się od lat. Bo to prawda. Jak się po chwili okazuje, mieszkańcy z okolicznych domów przyszli jak zwykle na poranną kawkę. Wśród nich są starsze panie, sądząc po roześmianych twarzach, nie rozmawiają jednak o chorobach. W tle słychać skoczną muzyczkę Basków. Wszystkim po chwili udziela się radosny nastrój.

Na ulicach i w parkach Bilbao można zobaczyć mnóstwo starszych ludzi. Często widać na przykład, jak dziadkowie spacerują z małymi wnukami w wózkach, czego u nas w ogóle się nie spotyka. Widać oceaniczny klimat w Bilbao (wysoka wilgotność powietrza, latem rzadko temperatura przekracza 26 stopni C) sprzyja seniorom - w sensie dosłownym i w przenośni.

Z Bilbao blisko jest do Santander i San Sebastian, to 80 minut drogi autobusem i ok. 7 euro za bilet w jedną stronę. W San Sebastian, podobnie jak we Wrocławiu, będzie się w 2016 roku dużo działo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska