Radny Szepelawy wyleciał z zarządu powiatu prudnickiego

Krzysztof Strauchmann
Damian Szepelawy nie uważa się za winnego.
Damian Szepelawy nie uważa się za winnego. Krzysztof Strauchmann
Nie wolno łączyć takich stanowisk

Damian Szepelawy został w ostatni piątek odwołany z funkcji członka zarządu powiatu prudnickiego, gdzie pracował od 2 lat. To efekt wniosku stowarzyszenia „Prud­ni­czanie” do rady powiatu o odwołanie go z zarządu. Zarzucono mu, że łamie zapisy tzw. ustawy antykorupcyjnej, zakazującej między innymi łączenia stanowisk w samorządach z pracą zawodową w spółkach czy prowadzeniem działalności gospodarczej. Radny Szepelawy wchodząc do zarządu powiatu pracował jako koordynator ds. ratownictwa medycznego w Prud­nickim Centrum Medycznym, czyli w spółce należącej do powiatu. Obecnie pracuje już w innym miejscu. W głosowaniu w sprawie odwołania nie wziął udziału.

- Z naszej opinii prawnej wynika, że doszło do naruszenia prawa - mówi starosta Radosław Roszkowski. - To błąd nawet nie samego radnego, ale naszego nadzoru prawnego, który przegapił sprawę. Choć obecnie sprzeczność ustała, ale zrobiłem to, co do mnie należało i złożyłem wniosek o odwołanie go z zarządu.

- Moja kandydatura do zarządu padła dość niespodziewanie. Nie wiedziałem, że są takie ograniczenia, nie znałem tej ustawy - komentuje sam radny Damian Szepelawy. - W PCM pracowałem wcześniej 4 lata i nigdy tego nie ukrywałem. Nadzór prawny powinien to wykryć w okresie zatwierdzania uchwały. Coś przeoczono, a cała wina spada teraz na mnie.

Stowarzyszenie „Prudni­czanie” wystąpiło o odwołanie radnego jeszcze w maju. W międzyczasie sprawę badała komisja rewizyjna rady, która ostatecznie uznała się za niewłaściwą do rozpatrywania takich wniosków. Tymczasem w poprzedniej skardze „Prudniczan” na radną Marzenę Kędrę, komisja przyjęła, że radna nie straciła prawa do piastowania mandatu.

-Dzisiaj uważam, że wydanie opinii w sprawie pani Marzeny Kędry było błędem. Podobnie jak w sprawie radnego Szepelawego komisja rewizyjna nie była moim zdaniem właściwa do jej rozpatrzenia, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy. Ale lepiej przyznać się do błędu niż nadal w nim tkwić - tłumaczy jej przewodniczący radny Mirosław Czup­kiewicz. Tymczasem Paweł Licznar, wiceprezes stowarzyszenia „Prudniczanie”, zapowiada, że sprawę radnego Szepelawego będą kontynuować. - Będziemy się nadal domagać, aby zwrócił dietę za prace w zarządzie w okresie, kiedy nie mógł łączyć tych funkcji. Szykujemy dalsze kroki prawne, niebawem wystąpimy do rady powiatu z kolejnym pismem - mówi Paweł Licznar.

-Z naszej opinii prawnej nie wynika, żeby radny był zobowiązany do zwrotu diety członka zarządu - komentuje starosta Roszkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska