Śmieszni jak Szwejk

Beentree/Wikipedia/CC3.0
Pomnik Szwejka w Sanoku.
Pomnik Szwejka w Sanoku. Beentree/Wikipedia/CC3.0
Polacy żartują z tchórzostwa czeskiej armii, Czesi natrząsają się z naszej żywności. Ale sądząc z opowiadanych o sąsiadach kawałów - oba narody raczej się lubią.

Prezydenci Vaclav Havel i Aleksander Kwaśniewski podpisują umowę o przyjaźni i wzajemnej współpracy. Kwaśniewski podpisał od razu, a Havel starannie studiuje dokument. Mija pięć minut, dziesięć, w końcu zniecierpliwiony prezydent RP prosi: Vaszku, podpisz wreszcie. Przecież ty ten dokument już czytałeś. Wolę przeczytać go jeszcze raz - odpowiada Havel. Już kiedyś tak było, że obiecaliście przysłać do Pragi "Czerwone Gitary", a przyjechały czerwone berety.

W obronie braci Czechów

Dowcip powstał już po przełomie 1989 roku, ale nawiązuje do roku 1968. I nic dziwnego kawały o "praskiej wiośnie" należą do popularniejszych wśród polsko-czeskich wiców politycznych. Jest to o tyle zrozumiałe, że polski udział w stłumieniu wolnościowych dążeń braci Czechów starsze pokolenie nad Wełtawą pamięta nam i wypomina do dziś.

Może właśnie dlatego polskie dowcipy o "praskiej wiośnie" często biorą Czechów w obronę. Jak w kawale o czterech pancernych jadących w stronę Pragi. Kiedy czołg zbliża się już do polsko-czechosłowackiej granicy, Szarik zeskakuje z wozu i chowa się w krzakach. Za nic nie daje się przywołać z powrotem. Zniecierpliwieni żołnierze w końcu na niego krzyczą. Dajcie mi wreszcie spokój - ripostuje Szarik. Ja jestem pies, a nie świnia.

Popularne są także dowcipy zagadki z tego samego okresu: Czy to prawda, że wojska Układu Warszawskiego powstrzymały antysocjalistyczne odchylenie w Czechosłowacji jednym palcem? Prawda. Ale był to palec oparty na spuście karabinu.

Jaki jest największy kraj na świecie? Czechosłowacja, bo wojska radzieckie wychodzą z niej przez cały rok.

Pepik lepszy niż Szwab

Liczne dowcipy - nie tylko o "praskiej wiośnie" - opowiadał w minioną środę w Instytucie Śląskim w Opolu prof. Michał Lis w ramach spotkania poświęconego Czechom w anegdocie i dowcipie politycznym w Polsce.

- Sądząc po politycznych kawałach, Polacy i Czesi, wbrew stereotypowi, lubią się i mają dla siebie sporo sympatii - mówi profesor Michał Lis. - Co ma prawdopodobnie związek z tym, że przez zdecydowaną większość naszej historii polsko-czeskie relacje układały się dobrze. Z moich badań wynika, że wśród dowcipów o sąsiadach czeskie stanowią zaledwie jeden procent. Dla porównania ponad połowa kawałów politycznych dotyczy Związku Radzieckiego i Rosji. Kolejne miejsca zajmują Niemcy. Czechów traktujemy w sumie dosyć dobrotliwie, chociaż czasem z wyższością. To się zaczyna poniekąd od naszej prehistorii. W końcu spośród trzech braci: Lecha, Czecha i Rusa, Czech był najmłodszy.

Polacy różnorodnie określają Czechów. Te etnofaule, niby pogardliwe, brzmią jednak miękko. Pepik, precliczek, Wendliczek czy knedliczek są mniej obraźliwe niż fryc, pluder, szkop, Szwab, Helmut, nie mówiąc o określeniach typu hitlerowiec i gestapowiec zarezerwowanych dla Niemców. Znacznie ostrzej brzmią też etnofaule wymierzone w Rosjan: bury, Iwan, Moskal, kacap, Kałmuk, swołocz.

Szwejk musi być

W dowcipach mówiących o Czechach i Rosjanach zwykle bierzemy Czechów w obronę. Jak w anegdocie z epoki słusznie minionej: Breżniew dzwoni do Dubczeka z pretensjami. Co wy wyrabiacie, towarzysze, obchodzicie u siebie Dni Morza. Po co, przecież Czechosłowacja dostępu do morza nie ma. Jak wy, towarzyszu sekretarzu generalny, ogłaszacie w Związku Radzieckim dni kultury, to my się o tego nie wtrącamy o ripostuje Dubczek.

Czasem Czesi biorą górę nawet w dowcipach politycznych z polskim bohaterem. Czym się różni Gierek od dzielnego wojaka Szwejka? - pytano w dekadzie lat 70.-80. Szwejk był niezłym cwaniakiem, a udawał głupka. A Gierek... nie służył w austriackim wojsku.

Bohater powieści Haszka zaludnia zresztą sporo kawałów z tamtej epoki, także antyradzieckich. Szwejk zwiedza schron pod Kremlem. Pokazują mu różne urządzenia, a wśród nich tajemniczą skrzyneczkę z trzema przyciskami. Widzicie, Szwejku, tłumaczy przewodnik, jak naciśniemy niebieski guzik, to bum i nie ma Ameryki. Jak naciśniemy żółty, bum i nie ma Chin. A po naciśnięciu czerwonego na ziemi zostanie już tylko Związek Radziecki. Szwejk drapie się w głowę i mówi: To mi przypomina historię Kuby Ptrlicka z Pardubic, który miał pod łóżkiem trzy kolorowe nocniki, a jak wracał pijany do domu, zesrał się na schodach.

Współczucie Polaków pomieszane z odrobiną pychy noszą w sobie kawały nawiązujące do czasów realnego socjalizmu, które w Czechach były o wiele bardziej restrykcyjne niż w Polsce. Panie Havranek, słyszał pan, że w Czechach będziemy mieli komunizm? Ja się nie boję, jak mam raka - to klasyka gatunku.

Czy w Polsce można zbudować socjalizm? - pytano w popularnej w tamtych latach zagadce. Można, ale lepiej zrobić to w Czechosłowacji.

Polityczne dowcipy o swojej niełatwej sytuacji opowiadali także sami Czesi. Za kratki trafił słowacki komunista Vladimir Clementis. Po spacerniaku przechadza się trzech więźniów. Ja siedzę, bo broniłem poglądów Clementisa - szepcze pierwszy. Mnie zamknęli za krytykę Clementisa - przyznaje drugi. A ja jestem Clementis - słyszą z ust trzeciego. Ze Związkiem Radzieckim po wsze czasy - i ani sekundy dłużej - parodiowano wszechobecne na czeskich ulicach hasło.

Czasem polityka mieszała się z erotyką. Panie doktorze, czy będę się mógł znowu kochać (po czesku milovat)? - pyta pacjent po zakończonej właśnie operacji prostaty. Jak by tu panu odpowiedzieć, zastanawia się lekarz. Z Heleną Vondraczkovą (popularną wtedy piosenkarką) to już raczej nie, ale za to Związek Radziecki może pan miłować po wieczne czasy.

Polskie poczucie wyższości wobec Czechów ujawnia się przede wszystkim w dowcipach związanych z wojną i innymi heroicznymi wydarzeniami z historii. Anegdota o filmie na temat "praskiej wiosny", który jest o kwadrans dłuższy od niej samej też należy do klasyki.

- Dlaczego w Czechach podczas II wojny światowej nie było partyzantki? - Bo gestapo się nie zgadzało. A dlaczego w czasie praskiego powstania (5-8 maja 1945 - przyp. red.) nie zajęto dworca kolejowego? Bo nikt nie sprzedawał peronówek.

Z niedostatków czeskiego heroizmu chętnie śmiejemy się także w oderwaniu od konkretnych wydarzeń historycznych: Pułk czeskiego wojska odbywa manewry. Będzie przeprawiał się przez rzekę. Generał wysyła zwiadowcę, a ten po powrocie melduje: Samoloty przelecą, czołgi przejadą, tylko muszą zamknąć włazy. A piechota? - dopytuje generał. Piechota nie przejdzie - melduje posłusznie zwiadowca. Bo przy brzegu stoi duży pies i warczy.

To, co jest powodem polskiej dumy - walka z Niemcami na wszystkich frontach II wojny światowej i silniejszy od czeskiego opór wobec komunizmu, a także skłonność do heroizowania naszych dziejów, Czechów trochę drażni. I ten stan przenika do dowcipów. Na Warszawę spadł boeing 737 - można przeczytać w nieco makabrycznym wicu na czeskiej stronie internetowej z kawałami. - Samolot rozbił się na cmentarzu. Wiadomości polskiej telewizji natychmiast podały, że znaleziono 2 tysiące trupów.

My z nich, oni z nas

- Dowcipów o Polakach nie jest w Czechach zbyt wiele - przyznaje Jarosław Radimersky, tłumacz języka czeskiego, syn Czecha i Polki. - Dzieje się tak z powodu charakterystycznej dysproporcji. W Polsce obserwujemy duże zainteresowanie Czechami i mamy sporą grupę czechofilów. U naszych sąsiadów nie ma takich książek o Polakach, jakie o Czechach pisze choćby Mariusz Szczygieł. Czesi nami mało się interesują, ciążą raczej ku Zachodowi. I mają przy tym całkiem podobne do naszego poczucie wyższości. Szczycą się tym, że w Europie Środkowej byli w XX-leciu międzywojennym jedyną demokracją i przynależnością ziem czeskich do niemieckiego cesarstwa.

Podchodzą więc do sąsiadów, nie tylko do nas, z rezerwą. Polacy to dla nich tacy Rosjanie, którzy się trochę częściej myją. A Austriacy to Czesi, którzy nauczyli się niemieckiego i uwierzyli, że są Niemcami.

Obserwacje te łatwo potwierdzić, penetrując czeskie fora internetowe. Czesi śmieją się z nas z powodu braku autostrad w Polsce i brudu w naszych miastach. Drażni ich nasza brawura na drogach oraz skłonność do kombinowania i pokątnego handlu.

Jarosław Radimersky zauważa, że obecnie Czesi najchętniej opowiadają wice o rzeczywistych lub rzekomych polskich kłopotach z jakością żywności. Dlaczego w Polsce zimą drogi są śliskie? - pytają w popularnej anegdocie - bo cała sól została wsypana do kiełbasy. Chętnie też pokazują sobie rysunek polskiego konia, który składa się z mięsa drobiowego, wieprzowego, wołowego, baraniego itd.

- Ale śmieją się też ze swojej afery z alkoholem metylowym - dodaje pan Jarosław. - Mówią na przykład, że w Czechach pije się teraz wódkę od widzę do nie widzę.

Niektóre anegdoty są obrotowe. W Czechach opowiada się je o Polakach, w Polsce o Czechach. Na przykład: Anglik, Francuz i Czech (lub Polak) łapią złotą rybkę. Anglik chce mieć konia tak urodziwego jak wierzchowiec sąsiada, Francuz kochankę piękną i namiętną jak sąsiad. A ty chciałbyś mieć krowę dorodną jak twój sąsiąd - pyta rybka Polaka/Czecha. Nie, ja chcę, by jego krowa zdechła.

- Te złośliwości w dowcipach nie przesłaniają faktu, że Czesi coraz częściej lubią nas i cenią. Wśród sąsiadów wymieniają nas jako sympatycznych na drugim miejscu po Słowakach. Doceniają nas za "Polskę w budowie" i za to, że radzimy sobie z kryzysem. Wiedzą, że na eksporcie naszej, tak u nich wyśmiewanej, żywności zarabiamy prawie tyle, ile Czechy na sprzedaży samochodów. A że z dobrego dowcipu się pośmieją, to już inna sprawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska