Sprzęt dla pogotowia leży w magazynie

Mirosław Olszewski
Mieczysław Maślanka, szef łączności pogotowia, pokazuje zgromadzony sprzęt. To zdjęcie rozdawaliśmy radnym.
Mieczysław Maślanka, szef łączności pogotowia, pokazuje zgromadzony sprzęt. To zdjęcie rozdawaliśmy radnym.
Wojewoda i marszałek województwa zrzucają na siebie odpowiedzialność za warte 1,5 mln zł urządzenia dla pogotowia.

Jak to działa

Jak to działa

Dziś dyspozytorzy pogotowia ratunkowego w Opolu mają na ekranie mapę powiatów grodzkiego i ziemskiego i widzą na niej wszystkie pozostające w dyspozycji karetki. Jest tak dzięki temu, że w każdym ambulansie zamontowany jest system nawigacji satelitarnej GPS.Gdyby uruchomić cały leżący w pogotowiu sprzęt, na monitorach byłyby widoczne wszystkie karetki w regionie. Zatem do wypadku, na przykład na granicy powiatów opolskiego i kluczborskiego, mógłby być natychmiast kierowany ten ambulans, który akurat jest najbliżej miejsca zdarzenia. Podpięcie do jednej sieci wszystkich jednostek ratunkowych pomogłoby też w przypadkach zawałów serca. Dziś konsultacje on-line zespołu karetki z kardiologiem w szpitalu są możliwe jedynie w obrębie powiatów samego Opola.

Przed kilkoma dniami opublikowaliśmy tekst o stertach sprzętu do łączności wartego około 1,5 mln zł, który od ponad pół roku zalega w pomieszczeniach pogotowia ratunkowego w Opolu.

Ale nikt się tym nie przejął. Postanowiliśmy więc urządzić swoisty happening. Sfotografowaliśmy w pogotowiu stosy fabrycznie zapakowanych komputerów, monitorów plazmowych, GPS-ów i Bóg wie czego jeszcze. Zdjęcia rozdaliśmy radnym tuż przed wczorajszą sesją sejmiku.
Radni nie kryli zdumienia: - To naprawdę leży bezużytecznie od pół roku? Nieprawdopodobne!

Dlatego gdy po rozpoczęciu obrad radny PiS Norbert Krajczy zgłosił wniosek rozszerzenia porządku o informację na temat dalszych losów sprzętu, przyjęto go jednomyślnie.
Poszliśmy więc do wojewody Bogdana Tomaszka, by i jemu wręczyć zdjęcia. Przyjął nas w towarzystwie dyrektora centrum zarządzania kryzysowego Henryka Fer-stera, bo cały ten sprzęt został kupiony w ubiegłym roku za pieniądze rządowe. Jednak - tu obaj panowie twardo obstawali przy swoim - zagospodarowanie urządzeń jest sprawą samorządu i marszałka.
- Nie mam 700 tysięcy złotych - rozkładał ręce wojewoda (tyle potrzeba, by zainstalować aparaturę). - Nie mam i już. Niech samorząd i marszałek je znajdą.
I wojewoda, i szef centrum gotowi byli natychmiast udowodnić swe racje na podstawie dokumentów.

Wojewoda Bogdan Tomaszek: - Nie mam pieniędzy. Niech marszałek ich poszuka.

- Ja mam znaleźć?! - dziwił się w przerwie obrad marszałek Józef Sebesta, a sekundowali mu obaj wicemarszałkowie: - Sprzęt jest w gestii wojewody!
Oni także mieli na podorędziu stosowne dokumenty.

Nadzwyczajne posiedzenie komisji zdrowia rozpoczęło się zatem w sytuacji patowej. Halina Żyła, szefowa pogotowia, przypomniała historię zakupu sprzętu, ale zwróciła też uwagę na zdumiewający galimatias prawny. Jest bowiem w tej chwili tak, że ustawie o ratownictwie medycznym towarzyszą trzy projekty rozporządzeń wykonawczych, co najmniej ze sobą sprzeczne. W skrócie: sprzęt kupiony za pieniądze rządowe może zostać wykorzystany jedynie do budowy ogólnokrajowego systemu ratunkowego, zwanego popularnie "112". Ale on nie ruszy przed 2009 rokiem. Do tego zaś czasu zalegająca aparatura stanie się technicznym złomem.
Komisja analizowała też propozycję wojewody, by cały sprzęt podzielić między istniejące już w regionie sześć stanowisk centrum powiadamiania ratunkowego. Na jego uruchomienie mogłyby się złożyć starostwa. Ale tu są kolejne miny: urządzenia kupiono z tzw. dotacji celowej, nie wolno zatem dowolnie zmieniać ich przeznaczenia. A wreszcie nie do końca jest pewne, czy po podzieleniu na sześć części będą one ze sobą współpracować...

W sumie nasz happening przyniósł jednak dobre efekty. Po obradach komisji i dyskusji plenarnej pojawiło się kilka pomysłów rozwiązania problemu. Wojewoda zapewnił, że już dziś wyśle do ministra Zbigniewa Religi pismo z prośbą o umożliwienie przekazania pogotowiu całości sprzętu. Radny Krajczy (opozycyjny - co podkreślił) zadeklarował, że natychmiast zadzwoni do posła Mieczysława Walkiewicza, a ten przedstawi sprawę wiceministrowi zdrowia Jarosławowi Pinkasowi. Były też apele do marszałka, by wziął do samochodu kogoś od wojewody i razem pojechali do Warszawy lobbować. A jutro spotkają się przedstawiciele wojewody, marszałka oraz szefostwo pogotowia.

Do tematu wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska