Strzelecki rynek zmieniał się z biegiem lat

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
W miejscu dzisiejszego pomnika "Piety Śląskiej” stała pierzeja wschodnia (na zdjęciu po lewej). W czasie wojny doszczętnie spłonęła, a później budynki wyburzono.
W miejscu dzisiejszego pomnika "Piety Śląskiej” stała pierzeja wschodnia (na zdjęciu po lewej). W czasie wojny doszczętnie spłonęła, a później budynki wyburzono.
Przed II wojną światową na rynku w Strzelcach Opolskich działały restauracje, cukiernie, sklepy i hotele. W okresie powojennym władze PRL-u urządziły w centrum dworzec autobusowy.

Układ kamienic w strzeleckim rynku znacznie różnił się od tego, który znamy dziś. W latach międzywojennych budynki szczelnie otaczały ratusz z czterech stron świata. W miejscu dzisiejszego pomnika "Piety Śląskiej" stała pierzeja wschodnia. W ciągu kamienic znajdował się sklep z artykułami dziecięcymi, sklep z ceramiką i wyrobami stalowymi, dwa sklepy odzieżowe, hotel "Pod czarnym orłem" oraz atelier mistrza fotografii Emila Nehra. Znajdowało się tutaj także Muzeum Regionalne, otwarte pod koniec 1927 r. na skutek zabiegań miejscowego nauczyciela Ernsta Mücke, który później był jego kustoszem. Przed wejściem do środka zwiedzających witał napis "Heimat Museum".

Wychodzącym z ratusza mieszkańcom ukazywała się z kolei pierzeja zachodnia, w której funkcjonowały dwa sklepy odzieżowe, cukiernia, hotel "Schönwald" (od lat 20-tych była tam siedziba urzędu skarbowego) oraz sklep meblowy Alfreda Reudelsdorffa. Działał tu także gabinet lekarski doktora Sussmana Königa, który mimo późniejszych prześladowań ze strony III Rzeszy do samego końca zamieszkiwał Strzelce. Był bardzo skromną osobą, a mieszkańcy cenili go za to, że biednych leczył za darmo. Mimo to doktor zginął wraz z całą rodziną w obozie koncentracyjnym w Auschwitz-Birkenau.

W pierzei południowej, która sąsiadowała najbliżej z zamkiem (wzdłuż dzisiejszej drogi krajowej), mieściła się cukiernia Josefa Schnalke słynąca w okolicy z dobrych wypieków, sklep odzieżowy "Berliner Modebazar", warsztat krawiecki, sklep mięsny i restauracja. Na północnej stronie działała apteka, warsztat kapelusznika Josepha Höflicha oraz księgarnia Artura Wilperta, który wraz z żoną Marią zajmował się wydawaniem książek, folderów i pocztówek.
Duża ilość sklepów sprawiała, że rynek tętnił życiem. Mieszkańcy nie tylko załatwiali tu swoje sprawy, ale także się spotykali. Co ciekawe, w odróżnieniu od dzisiejszych czasów, działał tutaj zaledwie jeden bank. Była to kasa oszczędnościowa, która mieściła się przy ulicy zamkowej, gdzie dziś działa "Bank Zachodni". W całym mieście były ponadto jeszcze dwie takie placówki.

Po odbudowaniu rynku po wojnie miejscowe uliczki zamieniono niespodziewanie w... dworzec PKS-u.

Rynek przetrwał w takim kształcie do stycznia 1945 r. Wtedy, na skutek zemsty radzieckich żołnierzy na miejscowej ludności został podpalony. Z kamienic pozostały tylko gruzy, które zaraz po wojnie trzeba było rozebrać, bo zagrażały przechodniom.

- Cegieł i kamienia nie wykorzystano jednak do odbudowy rynku - mówi Piotr Smykała, znawca lokalnej historii. - Został on wywieziony z miasta i posłużył do odbudowy Warszawy. Władze PRL-u wyszły bowiem z założenia, że niemieckie miasteczka (takie jak Strzelce) muszą poczekać na odbudowę.

W związku z tym życie w rynku po wojnie zamarło. Stojący po środku ratusz otaczał potężny i pusty plac, który pozostał po uprzątnięciu gruzów. Widok tak przerażał miejscowych, że po wojnie słali oni pisma do władz w Warszawie z prośbą o przyspieszenie odbudowy rynku. Prace ruszyły dopiero 15 lat po zakończeniu działań wojennych.

- Trzeba było odbudować wszystko od podstaw - wspomina Ginter Kostrzewa, w latach 2003-2009 wiceburmistrz Strzelec Opolskich, który pracował w mieście jako młody inżynier. - Problem w tym, że brakowało podstawowych narzędzi. Materiał woziło się furmankami, a pracownicy nosili cegły na własnych plecach.

Mieszkańcy Strzelec Opolskich i ówczesna władza nie miała większego wpływu na to, jak będzie wyglądał rynek. Z biura projektowego w Warszawie przyszedł gotowy projekt i trzeba było go realizować.

Po odbudowaniu rynku miejscowe uliczki zamieniono niespodziewanie w... dworzec PKS-u. Powstał tutaj autobusowy węzeł komunikacyjny. Przewoźnik sprzedawał wtedy 1,5 tys. samych biletów miesięcznych, więc ruch w centrum, był spory. Później zdecydowano o przeniesieniu dworca przy ul. Powstańców Śląskich, gdzie mieści się do dziś.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - znawcą lokalnej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska