Tak się władzę nabija w butelkę

fot. Daniel Polak
Wiliam Leathers z planami przebudowy kozielskiego podzamcza. Takie rysunki pokazywał wspólnie z Johnem Butlerem(z tyłu) w kozielskim magistracie. Kiedy przyszło do konkretów, obaj zniknęli "po angielsku.”
Wiliam Leathers z planami przebudowy kozielskiego podzamcza. Takie rysunki pokazywał wspólnie z Johnem Butlerem(z tyłu) w kozielskim magistracie. Kiedy przyszło do konkretów, obaj zniknęli "po angielsku.” fot. Daniel Polak
Wy nam sprzedacie tę ruderę w centrum, a my ją zamienimy na hotel Hilton. No, chyba że wolicie Sheraton. Oczywiście remont na nasz koszt. Wchodzicie?! Taka transakcja do dziś śni się po nocach urzędnikom w Kędzierzynie-Koźlu.

We wrześniu 2008 roku do prezydenta miasta Wiesława Fąfary przyjechali William Leathers i John Butler, dwaj sympatyczni Brytyjczycy w wieku mocno emerytalnym. Przedstawili się jako prężni przedsiębiorcy, którzy pieniędzmi sypią z rękawa. Tacy, co to mają wizję, a potrzebują tylko możliwości.

I po nie przyjechali. Oświadczyli, że jeżeli miasto sprzeda im podzamcze, XVII-wieczną ruderę straszącą w samym środku Koźla, z którą od dziesięcioleci nie wiadomo co zrobić - to przywrócą budowli dawny blask i zamienią ją w luksusowy hotel. - Jeszcze nie wiemy, którą sieć wam tu ściągniemy, możecie być spokojni - zapewniał William Leathers na sesji rady miasta we wrześniu 2008, informując o przeznaczeniu odnowionego podzamcza.

Oczarowani

25 września 2008 roku rajcy podjęli uchwałę, w której zgodzili się wstępnie na przekazanie Brytyjczykom podzamcza.
- Chcemy robić z wami interesy, wasze propozycje są bardzo ciekawe - mówił rozpromieniony Grzegorz Chudomięt, przewodniczący rady. Także prezydentowi Wiesławowi Fąfarze lśniły oczy, gdy słyszał o wizjach Brytyjczyków na kolejnych spotkaniach. Wspomniana sesja z września 2008 z grubsza wyglądała tak, jakby brytyjscy przedsiębiorcy zapytali, co się w mieście sypie i czego w nim brakuje.

- Mieszkań brakuje - rzucił jeden z radnych. - Zbudujemy! - ochoczo zapewnili biznesmeni. - I to nie tylko mieszkania, ale i fabrykę mieszkań. Podczas tej niezwykłej sesji Brytyjczycy zapowiedzieli, że postawią w Kędzierzynie-Koźlu montownię tanich i komfortowych kontenerów, które będzie można wyposażyć w dowolnym standardzie: od socjalnego po luksusowy.

Chwalili się, że są w stanie sprowadzać gotowe elementy z Chin i składać domki w Kędzierzynie-Koźlu, dając przy okazji pracę miejscowym. - Dzięki temu zaspokoimy głód mieszkań w waszym mieście i jeszcze będziemy je sprzedawać innym - przekonywali przedsiębiorcy, zapewniając że w Irlandii stawiali już całe kontenerowe osiedla.
Skoro ludzie będą już mieli dach nad głową, to przyda im się także odrobina rozrywki i rekreacji.

Także na to panowie z Wysp mieli pomysł. Zapowiedzieli budowę parku wodnego na kędzierzyńskim os. Kłodnica i krytego lodowiska z kolejnym hotelem na os. Azoty. Obiecali też przykryć lekkim rozsuwanym dachem tamtejszy basen, by służył mieszkańcom nie tylko przez kilka najcieplejszych tygodni w roku. - Szczęki opadają. Jak wypali chociaż połowa z tego, to mamy tu eldorado - mówili radni i urzędnicy, wychodząc z sali obrad.

Tylko nielicznym przypomniała się sprawa pewnego Turka, który kilka lat wcześniej zapowiadał budowę toru Formuły 1 w Białej Podlaskiej. A było to w czasach, gdy Robert Kubica dopiero przesiadał się z gokartów na prawdziwe samochody. Wtedy też politycy na czele z najważniejszymi urzędnikami gabinetu premiera Leszka Millera licytowali się, kto przetnie wstęgę na otwarciu.

Tutaj będzie San Francisco

Gdy wieść o szczodrych propozycjach biznesmenów rozniosła się po Kędzierzynie-Koźlu, euforia ogarnęła też wielu mieszkańców. Nic dziwnego, że prezydent Wiesław Fąfara z zapałem przystąpił do szczegółowych negocjacji na temat warunków przyszłych inwestycji. Dla niego ich sukces był szczególnie ważny, bo w poprzedniej kadencji zbudował wielką halę sportową "Azoty", targową dla kupców, a nawet trzy bloki socjalne i jeden komunalny.

Ale w tej kadencji zdominowana przez prawicę rada miasta nie pozwalała już prezydentowi tak dysponować publicznym groszem. - Pieniądze gminy mają służyć wszystkim, a nie tylko wybranym przez prezydenta grupom kupców, lokatorów, co nie płacą czynszów czy tym, którzy chcą dostać mieszkanie na koszt innych podatników - twardo mówili radni.

Dlatego szanse na ruszenie z miejskimi inwestycjami i odniesienie sukcesów, którymi będzie się można pochwalić przed wyborami, prezydencka ekipa dostrzegła w Brytyjczykach. Podczas negocjacji ustalono, że na początek starsi panowie dwaj mogą rozwiązać problem braku mieszkań, bo ten jest najbardziej palący. Wyliczono, że natychmiast potrzebnych jest 40 lokali socjalnych i 30 tzw. pomieszczeń tymczasowych. Podlegli Wiesławowi Fąfarze urzędnicy sprecyzowali nawet, że pomieszczenia tymczasowe mają się składać z dwuosobowych izb, w których na jedną osobę przypadnie minimum 5 metrów kwadratowych. Jedna kuchnia i łazienka miały służyć lokatorom czterech mieszkań.

Okrąglak też się sypie? Bierzmy!

Jesienią 2008 nie tylko urzędnicy zachwycali się wizją wielkich inwestycji. Nawet internauci portalu nto.pl, znani ze zgryźliwości i skłonności do potępiania w czambuł wszystkiego, co przeczytają, nie wykazali "rewolucyjnej czujności".
"Takie inwestycje zatrzymają w mieście tych młodych, co jeszcze zostali, a i wrócą ci, co wyjechali" - zachwycał się na forum internauta "Bartek".

Wprawdzie "Realistka" pozwoliła sobie na uwagę: "Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę, a nie zobaczę, bo nie będę żyła 1000 lat", ale "Dfds" zaraz skarcił ją stwierdzeniem "Kędzierzyn-Koźle stanie się naprawdę pięknym miastem. Jak jeszcze wybudują galerię handlową i obwodnicę, to będzie super!".

Podczas gdy kędzierzynianom głowy grzały się od angielskich pomysłów, ich autorzy już siedzieli w opolskim ratuszu i namawiali prezydenta Ryszarda Zembaczyńskiego do wynajęcia im Okrąglaka - sypiącej się od lat hali widowiskowo-sportowej. Prezydent zgodził się na dzierżawę za symboliczne tysiąc euro miesięcznie. W zamian Anglicy mieli wpompować w remont obiektu dziesiątki milionów złotych.

- Widownia zwiększy się do 5 tysięcy miejsc, tak, aby w Okrąglaku mogły się odbywać wielkie zawody sportowe i duże koncerty - tłumaczył w marcu 2009 Olan Crowley, towarzyszący przedsiębiorcom z Wysp architekt, który przygotował koncepcję przebudowy opolskiej hali. - Wiem, że w Opolu pojawiały się głosy o wyburzeniu Okrąglaka, ale nas hala zachwyciła.

W Dublinie pracowałem nad podobnym obiektem i teraz wszyscy są tam zadowoleni - zapewnił. Goście z Wysp chwalili się zresztą licznymi inwestycjami zrealizowanymi w całej Europie. Mówili, że budowali m.in. stadiony na niemieckie mistrzostwa świata w piłce nożnej w 2006 roku, a także hotel na londyńskim Heathrow - jednym z największych lotnisk Europy. - I ołtarze dla papieża - zapewniał Janusz Karpiński, szef biura ds. międzynarodowych w opolskim ratuszu, który pośredniczył w rozmowach pomiędzy prezydentem Zembaczyńskim a Brytyjczykami.
NTO "mówi sprawdzam"

Butler i Leathers zapewnili, że swoje obietnice zaczną realizowować błyskawicznie. Gdy przez pół roku nie zrobili w Kędzierzynie nic, podpisani pod tym tekstem autorzy postanowili powiedzieć "sprawdzam". Rok temu wpisaliśmy w wyszukiwarkę Google nazwiska przedsiębiorców i nazwy firm, które reprezentowali. Okazało się, że w całym światowym internecie wzmianki na ich temat pojawiły się tylko w nto i opolskim dodatku "Gazety Wyborczej".

Dodatkowo tą prostą metodą udało nam się ustalić, że firma North Care Developments, na którą powoływał się William Leathers mieściła się w jednym z sopockich mieszkań, a to raczej nietypowa siedziba dla spółki, której przedstawiciel prowadzi wielkie międzynarodowe inwestycje.

Opublikowany w marcu ubiegłego roku artykuł, podważający wiarygodność Brytyjczyków, wywołał jednak oburzenie wśród urzędników z Kędzierzyna-Koźla. Także w Opolu ciągle wierzono wtedy, że Okrąglak zamieni się we wspaniałą halę godną XXI wieku. Ratusz nawet obstalowal specjalny reklamowy film, na którym pokazano m.in. wizualizację Okrąglaka przerobionego przez Brytyjczyków.

Opolscy radni w tym samym czasie zgodzili się na dzierżawę hali na 25 lat, a biznesmeni obiecywali, że roboty niebawem ruszą. Do akcji wkroczył jednak wojewoda opolski, który zakwestionował fakt, że obu panom wydzierżawiono obiekt bez przetargu. Jego stanowisko podtrzymał Wojewódzki Sąd Administracyjny, do którego odwołały się władze Opola. Mimo porażki, ratusz postanowił jeszcze raz "zrobić dobrze" Brytyjczykom i z użyciem innych procedur prawnych wydzierżawić im halę za symboliczne pieniądze. Jednak obaj biznesmeni "po angielsku" zniknęli.

Kamień w wodę

W tym czasie władze Kędzierzyna-Koźla zapewniały, że wciąż mają kontakt z Leathersem i Butlerem. Ostatecznym sprawdzianem wiarygodności obu panów miał być przetarg na sprzedaż kozielskiego podzamcza. Prezydent Wiesław Fąfara i jego urzędnicy włożyli mnóstwo pracy w uzyskanie zgód konserwatora zabytków i przygotowanie kosztownej koncepcji remontu obiektu.

W końcu wiosną tego roku ogłosili przetarg i do ostatniej chwili nie opuszczała ich wiara, że kupią zabytek. W czerwcu stało się jasne, że przedsiębiorcy nie przedstawią żadnej oferty. Nie zadzwonili, nie dali nawet znaku życia. - Ani excuse me, ani sorry, ani kiss my ass - rozkłada ręce jeden urzędników kozielskiego magistratu.

Nie tylko kozielskie podzamcze nadal straszy, ale i inne problemy miasta (brak mieszkań, zdewastowane obiekty sportowe) wciąż są nierozwiązane. Władze Kędzierzyna-Koźla niechętnie przyznają, że uwierzyły w wizje Brytyjczyków na słowo. Bez sprawdzania ich wiarygodności.

- Przede wszystkim ten przetarg nie był skierowany bezpośrednio do panów Leathersa i Butlera, ale do wszystkich zainteresowanych - zaznacza wiceprezydent miasta Brygida Kolenda-Łabuś. Dodaje jednak, że wiarygodność przedsiębiorców, po ich "angielskim wyjściu" z inwestowania w Kędzierzynie-Koźlu, wydaje się wątpliwa. Zresztą może i przetarg na podzamcze nie był skierowany do Brytyjczyków, lecz nie zgłosił się nikt...

Gondola do Dunaju

Leathers i Butler to nie pierwsi ludzie, którzy zamydlili oczy samorządowym władzom na Opolszczyźnie. Trzy lata temu do stolicy województwa zapukał inż. Olgierd Mikosza. Roztoczył przed władzami perspektywę budowy napowietrznej kolejki gondolowej, która miałaby zastąpić tradycyjne autobusy i stać się turystyczną atrakcją miasta. - Dzięki tej inwestycji wyprzedzimy innych o 150 lat! - ekscytował się Krzysztof Początek, naczelnik wydziału rozwoju w opolskim urzędzie miasta.

Mikosza zjednał sobie władze, bo nie chciał pieniędzy na swój projekt. Zapewniał, że budowę testowej linii kolejki sfinansują Szwedzi. Jej prototyp jesienią 2007 stanął na opolskim Rynku. - To ważny dzień dla tej koncepcji, wielu wyśmiewało się z naszych marzeń, ale dziś można dotknąć prototypu, projekt udaje się realizować w iście amerykańskim tempie - oceniał Ryszard Zembaczyński, prezydent Opola.

Niebawem jednak kolejka w atmosferze skandalu zniknęła z Rynku (firma, która zbudowała gondolkę, oskarżyła Olgierda Mikoszę o to, że się z nią nie rozliczył). - Jesienią ma ruszyć budowa pierwszego, 200-metrowego, odcinka - zapewniał rok temu Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta Opola, w rzeszowskich "Nowinach". Władze stolicy Podkarpacia też zapaliły się wóczas do kolejki Mikoszy.

Jak dotąd, żadna gondola nie wozi pasażerów ani w Rzeszowie, ani w Opolu, a jedynie w Wenecji. Ale to zupełnie inny typ. O kanale Odra-Dunaj też na razie cicho. Kto nie pamięta, temu przypomnimy, że to projekt połączenia dwóch rzek górską przełęczą, przez którą barki miałyby być przeciągane na potężnych stalowych linach. Biznesmeni ze Słowacji trzy lata temu pokazali kędzierzyńskiemu staroście Józefowi Gismanowi dokumenty z banków, gotowych finansować to przedsięwzięcie.

- Nie mam powodu im nie wierzyć - mówił wówczas starosta. I podkreślał, że budowa kanału byłaby wielką szansą dla Kędzierzyna-Koźla i całego regionu. To właśnie w tym mieście miałaby się rozpoczynać ta wielka śródlądowa magistrala wodna. Choć działo się to wiele miesięcy temu, pomysł wcale nie umarł. Opolscy samorządowcy, parlamentarzyści i europosłowie chcą zaangażować w tę inwestycję m.in. szefa europarlamentu Jerzego Buzka i ministra rozwoju regionalnego Elżbietę Bieńkowską.

Wiosną tego roku w Raciborzu zorganizowano spotkanie w sprawie tej gigantycznej inwestycji. Poseł Ryszard Galla na spotkaniu w marcu tego roku zaznaczył, że projekt budowy kanału powinien zostać jak najszybciej wpisany w tzw. program rozwoju środkowoeuropejskiego korytarza transportowego. - Wspólne prowadzenie projektu rozwiązałoby najważniejszy problem - sprawę finansowania - zaznaczył Ryszard Galla.

O tym, czy uda się znaleźć na to unijne pieniądze, mamy się przekonać w ciągu dwóch najbliższych lat. Politycy zwykle dochodzą do władzy, składając wyborcom obietnice, które rzadko realizują. Okazuje się jednak, że sami nie są na nie impregnowani i często ulegają zupełnie nierealnym wizjom.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska