Taniec w niczym nie przeszkadza. Nawet hiphopowcy są pod wrażeniem

fot.Archiwum zespołu
Kolorowe spódnice, haftowane gorsety, zapaski i kwiaty we włosach - małe tancerki zakochują się w nich od pierwszego wejrzenia. A duże wiedzą, jak ich użyć, by efekt był jeszcze lepszy.
Kolorowe spódnice, haftowane gorsety, zapaski i kwiaty we włosach - małe tancerki zakochują się w nich od pierwszego wejrzenia. A duże wiedzą, jak ich użyć, by efekt był jeszcze lepszy. fot.Archiwum zespołu
Rówieśnicy czasem się z nich śmieją: "przytupaje" i "wieśniaki". - Tak mówią ci, co nas nie widzieli - odparowują tancerze z "Opola".

Piotr Kubacki z Opola ma 24 lata. Studiuje dziennie zarządzanie w kulturze na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach. W Zespole Pieśni i Tańca "Opole" jest nieprzerwanie od lat 18. - I nie planuję odchodzić - deklaruje tancerz "dużego" Opola, czyli starszej grupy. - A na studiach plan układam sobie tak, żeby w poniedziałki i piątki być w Opolu na próbach. Środy odpuszczam i jakoś daję radę.

Agnieszka Sułkowska, lat 28, ma w "Opolu" 21-letni staż. - Mój narzeczony czasem się irytuje, że znów idę wieczorem na próbę albo wyjeżdżam na występ - przyznaje. - Ale jakoś nie wyobrażam sobie, żebym mogła przestać być w zespole. Do jubileuszu 60-lecia, który mamy w przyszłym roku, zostanę na pewno. Co dalej - zobaczymy...

Jasiek Chodorowski jest tancerzem młodszej grupy. Ma dopiero 5 i pół roku, ale tańczy już prawie dwa lata. - Czasem jest mi trudno, zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba zapamiętać kroki - zwierza się. - Ale bardzo mi się tu podoba.
Czy zostanie w zespole, jak jego mama Magda, dziś instruktorka tańca, przez długie lat 20? - jeszcze się okaże.

- Jest coś takiego w "Opolu", że jak się już raz do niego wdepnie, to nie można się rozstać - tłumaczy młodzież.

Stąd się nie da odejść

Najlepszym tego przykładem jest Dawid Widera. 18 lat, długie, proste włosy i bunt w oczach. Na pierwszy rzut oka rockmen. Na próby zrzuca katanę i wkłada czarny dres. - W sumie w zespole jestem krótko, razem zbierze się może ze trzy-cztery lata - opowiada. - Dwa lata chodziłem na zajęcia za dziecka. Nie chciałem, ale rodzice mnie wysyłali. Do sali prób mamy przez ulicę, więc - żebym się wieczorami nie pętał - miałem chodzić na tańce. Poza tym w "Opolu" od lat tańczyła starsza siostra, Sandra.

Kolegom z klasy nigdy się wtedy nie przyznał, że popołudniami zamiast breaka tańczył krakowiaka. - Było mi wstyd, że tak na ludowo… - wspomina. - Dlatego właśnie w końcu zrezygnowałem. Wybrałem wtedy nogę.

Rok temu był na opolskim rynku, kiedy Sandra wraz z zespołem w kolorowych ludowych strojach występowała na jakiejś uroczystości. - Zobaczyłem, jak tańczą poloneza, potem mazura i coś mnie tak w środku zassało, że kilka dni później poszedłem na próby... - śmieje się chłopak.

- Trochę się jeszcze ociągał, krygował i dał prosić - mruga okiem Maria Zajączkowska, choreograf i kierownik zespołu. - Ale w końcu wrócił i pewnie zostanie na lata.

- Przede mną matura, więc trzeba będzie opuścić zajęcia raz czy dwa, żeby się przygotować - mówi Dawid. - Ale jak siedzę w domu, a nadal mieszkam tuż obok sali prób, to w środku mnie skręca, kiedy widzę, że inni ćwiczą, a ja nie...

Jak to się dzieje, że młodych chłopaków porywa muzyka i taniec sprzed wieków? - Bo to takie nasze, polskie - mówi Piotr. - Tym, co mówią, że to obciach, powtarzam, że kiedyś był lans.
- Poza tym to nie tak, że żyjemy tylko mazurami i polonezami - broni się Dawid Widera. - Z kolegami z "Opola" mamy też kapelę thrashmetalową. Nazywa się "Mniej pij". Kiedy nie ma próby tańca, bierzemy perkusję i gitary i dajemy czadu w przydomowej altance. Pogujemy nie gorzej, niż wywijamy hołubce! W poniedziałki, środy i piątki ubieramy się w ludowe stroje i śpiewamy "Zasiali górale" i "Poszła Karolinka", a w resztę dni machamy głowami w rytm pogo.

Kryzysy też bywają

- No pewnie, że często słyszeliśmy od rówieśników, że tańczymy obciachowe rzeczy w obciachowych ciuchach - przyznają członkowie zespołu. Co wtedy? Pomijają docinki milczeniem albo zapraszają kolegów na występ.

- Zrobiłem tak kilka lat temu, jeszcze w szkole średniej - wspomina Piotr Kubacki. - Kumple się podśmiewali, że jesteśmy "przytupaje" i "wieśniaki", więc powiedziałem, żeby przyszli na jakiś koncert. Dobrze trafiło, bo mieliśmy wtedy w programie "Beskid" - góralski taniec pełen akrobatycznych numerów. Przyszli z kpiarskimi uśmiechami, a potem musiałem ich uczyć pompek i wyskoków - śmieje się dziś.

- Ja miałam kryzys w gimnazjum - wspomina Sandra Widera, lat 21, staż w zespole - 16 lat. - Koleżanki tańczyły wtedy w fajnych, kolorowych ciuchach w "Pechu" albo chodziły na tańce klasyczne w pięknych sukniach. A ja ćwiczyłam mazura. Ale jak sobie pomyślałam, że miałabym się rozstać z tymi wszystkimi ludźmi, których tu znam od lat, to przeszło mi myślenie o innych zespołach.

- Moja starsza siostra Dominika pojechała jakiś czas temu z koleżanką z "dużego Opola" na konkurs tańca do Wrocławia - opowiada 10-letnia Zuzia Orzęcka. - Jacyś hiphopowcy się z nich na początku śmiali, że są "wieśniary". Jak dziewczyny zatańczyły ludowy układ, to wszystkim buty spadły. A one wróciły z nagrodą.

W parze na scenie i poza

Sandra Widera od kilku lat ma też jeszcze jeden powód, by "Opola" się trzymać - tu znalazła swoją drugą połówkę.
- Tak jakoś wyszło podczas wyjazdu z zespołem do Francji prawie sześć lat temu... - wzrusza ramionami Piotr Kubacki, chłopak Sandry. - Zaiskrzyło, jak wracaliśmy z wyjazdu, i już tak zostało. Nie my pierwsi i nie ostatni w zespole.

W blisko 60-letniej historii grupy podczas ludowych pląsów narodziło się ponad 30 małżeństw.
- Pięćdziesiątą rocznicę powstania obchodziliśmy nawet w ten sposób, że dwie z naszych par wzięły ślub, oczywiście w strojach ludowych! A pozostali nasi "zespołowi" małżonkowie, zebrani również z byłych członków Opola, byli drużbami. Huczne obchody weselicha zorganizowaliśmy na scenie opolskiego amfiteatru - opowiada Maria Zajączkowska.

Nic więc dziwnego, że wielu nowych członków zespołu przychodzi tu w ślad za swoimi rodzicami. - Jeśli nam z Sandrą w życiu wyjdzie coś poważnego, to dzieci koniecznie będą tu tańczyć - nie ma wątpliwości Piotr Kubacki.

Ech, te kiecki kolorowe

Co się młodzieży i dzieciakom XXI wieku tak podoba w tańcach ludowych? Każdemu coś innego.
- Najfajniesze są kolorowe stroje, zwłaszcza te dziewczyn z "dużego Opola" - mówią rozmarzone Asia Ratuszna, Ewa Kamecka i Wiktoria Rybak. - One mogą się też malować bardzo ładnie - dodaje 8-letnia Julia Jura.

- Mnie najbardziej podoba się to, że tańcząc w takim zespole, można zwiedzić Polskę i świat - argumentuje Milena Kisiel, lat 11. - No, a poza tym ma się lepszą figurę od koleżanek, bo my się ciągle ruszamy i ćwiczymy - dodaje.

10-latkom - Ani Błażuk i Angelice Kowalskiej - podoba się z kolei to, że im dłużej się tańczy, tym więcej figur się zna. - A jak się nauczymy "lublina", to będzie super, bo w tym tańcu chłopcy noszą dziewczyny - dodają.

- A poza tym w zespole jest dużo fajnego koleżeństwa - dodaje Mikołaj Owsiak. - A taniec w niczym nie przeszkadza. Jak ktoś chce, to może też jednocześnie grać w nogę. Ja chodzę na piłkę w te dni, kiedy nie mam prób.

Dla figury albo tradycji

Motywacje, by wstąpić do zespołu, też były różne.
- Mnie mama chciała odchudzić - z rozbrajającą szczerością przyznaje 9-letni Szymon Gola. - Udało się, zrzuciłem kilka kilogramów. A przy okazji poznałem kilku fajnych kolegów.
- Mój brat Mateusz jest tu chyba tylko dlatego, że do zespołu chodzi jego dobry kolega Kamil - zastanawia się z kolei 9-letnia Julia Sopa, która w ZPiT Opole jest już prawie 5 lat. - A ja po prostu lubię tańczyć. To bardzo przyjemne.

Julia Grzegorczuk podpatrzyła, jak tańczy jej wujek - były już członek "dużego Opola". - Bardzo mi się spodobało i też od razu chciałam się zapisać - wspomina młoda tancerka.
5-letnia dziś Amelka się zwyczajnie zakochała. - Miała trzy latka, jak zobaczyła tańczące "Opole" na scenie w mieście podczas jarmarku - wspomina mama dziewczynki, Daria Szeja-Brój. - Potem mówiła już tylko o tym. To była miłość od pierwszego wejrzenia - do tańca i ludzi.

Została przyjęta, kiedy miała 4 latka. Na pierwszy występ przyszła ją obejrzeć cała rodzina. - Rozpłynęliśmy się na jej widok z zachwytu - mówi dumna mama.

- Ja z kolei chyba nie miałam wyjścia - mówi Julia Owsiak. Dziś ma 12 lat, a w zespole jest już 9. rok. Powoli przymierza się do przejścia do starszej grupy. - Moja mama jest chórzystką "małego Opola", więc od dziecka bywałam z nią na próbach. Członkowie zespołu uczyli mnie chodzić. A może od razu tańczyć... - śmieje się dziewczynka.

Czy mogłaby odejść z "Opole"? - Nic z tego - ucina.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska