Twoje długi są naszymi

Maria Szylska
Jeśli zalegasz z płatnościami, nie zdziw się, gdy zapuka do twoich drzwi dwumetrowej postury facet i zażąda natychmiastowego zwrotu pieniędzy.

Nie będzie to wysłannik mafii, ale przedstawiciel legalnie działającej firmy zajmującej się windykacją należności. Prawda jest bowiem taka: na odzyskiwaniu długów i handlu nimi zarabia się świetnie. Nic dziwnego, że coraz więcej osób bierze się za taki interes.
Zbigniew G. zawieruszył rachunek za komórkę. Ponaglenie dostał nie od operatora sieci, w której ma telefon, ale od firmy zajmującej się windykacją długów. Martyna M. przez pomyłkę wsiadła do innego pociągu niż ten, na który wykupiła bilet. Upomnienia do niej śle nie PKP, ale firma "Recipere Debitum" z Piły, zajmująca się windykacją i obrotem wierzytelnościami.

Oni to zrobią za ciebie
Janusz Granat, szef Miejskiego Zakładu Komunikacji w Opolu, przyznaje, że od pięciu lat ich firma nie zajmuje się samodzielnie egzekwowaniem mandatów karnych wymierzanych pasażerom bez biletów.
- Zmusiło nas do tego obowiązujące prawo - wyjaśnia. - Wcześniej mandaty, które wystawiali przewoźnicy publiczni, miały klauzulę natychmiastowej wykonalności. Teraz już nie. Żeby odzyskać należność od opornego gapowicza, musielibyśmy za każdym razem kierować sprawę do sądu, długo czekać na wyrok, a potem na egzekucję komorniczą. To kosztuje, i to sporo. A nam, jako przewoźnikowi, zależy, by pasażer bilet kupił, a nie by był karany.
Windykację mandatów przejęła więc firma, która zatrudnia kontrolerów. Dyrektor Granat ocenia jej skuteczność w egzekwowaniu należności na 15-20 procent.
Od samodzielnej windykacji długów odżegnują się też banki.
- Nasza centrala zawiera umowy z wyspecjalizowanymi firmami - mówi Grzegorz Wójcik, dyrektor opolskiego oddziału Banku Przemysłowo-Handlowego. - Kwoty wierzytelności się powiększają, nie możemy obniżyć oprocentowania, bo jesteśmy obarczeni nieściągalnymi kredytami. W efekcie rzetelni klienci solidarnie ponoszą koszty tych nieuczciwych. Z doświadczenia wiem, że im szybciej następuje interwencja, tym większa jest szansa na odzyskanie długu. Dla banku nawet kilkudniowe opóźnienie w płatnościach jest sygnałem, że coś się niedobrego dzieje.
Odzyskiwanie wierzytelności, a często także handel długami, jest nieodłącznym elementem wolnego rynku.
- Pojawiła się nowa metoda zarobkowania - mówi Wiesław Henzler, szef jednej z opolskich kancelarii prawniczych. - Firmy giganty same przestały zajmować się odzyskiwaniem długów. Wolą do tych celów wynajmować wyspecjalizowane firmy. W sądzie musiałyby czekać kilka miesięcy na rozstrzygnięcie, potem z wyrokiem biec do komornika, pokrywać z góry jego koszty. Wierzą, że przez firmę windykacyjną będzie łatwiej, szybciej, skuteczniej i taniej. Często pozory mylą. A pod hasłem "windykacji" kryje się czasem pokusa wymuszeń. Windykator, który przychodzi odebrać dług, nierzadko ma dwa metry wzrostu i łysą głowę...Windykacje
w rękawiczkach
W przeglądarkach internetowych pod hasłem "windykacja długów" znaleźć można 25 tysięcy różnego rodzaju firm, kancelarii, spółek reklamujących się jako te, które specjalizują się w odzyskiwaniu zobowiązań od opornych dłużników. Niektóre zachwalają się tak: "Profesjonalna windykacja długów poprzez fizyczny kontakt Grupy Interwencyjnej z dłużnikiem".
Robert Marek, prezes Biura Finansowo-Handlowego "Profes" spółka cywilna w Gliwicach, wybucha śmiechem, gdy słyszy te słowa:
- Moja firma - mówi - działa na rynku od 1996 roku. Mamy coraz więcej klientów, także zagranicznych. Podejmujemy się każdej sprawy, niezależnie od stopnia trudności. Ale nie obiecujemy ludziom gruszek na wierzbie. To pewnie sprawia, że wielu klientów wraca do nas kilkakrotnie.
Z nowo powstających baz danych tworzonych przez biura informacji gospodarczej (pisaliśmy o tym przed tygodniem) "Profes" korzystać nie będzie, bo od dawna ma własną.
Podobną opinię wyraża Grzegorz Czajka, prezes opolskiej spółki "Bilans Inwestment" zajmującej się między innymi odzyskiwaniem należności.
- O niedzielnych najściach w domach dłużników i próbach egzekucji należności przez byłych policjantów nieraz słyszałem - mówi. - Moja firma zatrudnia tylko ekonomistów i prawników, ludzi dobieram sam. Kryteria przyjęć są wysokie. Najlepszy dowód, że mimo bezrobocia od kilku miesięcy bezskutecznie poszukuję dwóch pracowników. Jeśli podejmuję się jakiejś sprawy, to w umowie zawarta jest klauzula, że działalność mojej firmy nie pogorszy stosunków zleceniodawcy z dotychczasowymi kontrahentami.
Dla wielu firm zajmujących się windykacjami długów najbardziej łakomymi kąskami są wierzytelności budżetu państwa, samorządów, służby zdrowia. Spółki wykorzystują to, że Skarb Państwa jest zawsze wypłacalny, a wiele instytucji świadczących usługi publiczne nie może przecież zbankrutować.
W 2001 roku, gdy bardzo nieregularnie spływały dotacje z budżetu państwa na dopłaty do biletów ulgowych PKS, cztery oddziały - w Brzegu, Kędzierzynie-Koźlu, Kluczborku i Namysłowie - sprzedały swoje długi za 91 procent ich wartości Raiffeisen Bank Polska. Każdy z oddziałów na kwoty od ok. 800 tysięcy do miliona złotych.
- Pod koniec roku, gdy tylko otrzymaliśmy całą zaległą dotację, przekazaliśmy ją marszałkowi, a ten z kolei PKS-om - mówi Irena Sztoń, dyrektor Wydziału Finansów Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Okazało się, że oprócz należności podstawowej jest do uregulowania 600 tysięcy złotych odsetek. Teraz prawnicy zastanawiają się, czy Skarb Państwa powinien je rzeczywiście pokryć.

Czasem nie opłaca się skarżyć
Prezes jednej z dużych firm budowlanych (prosi, by nie podawać nazwiska i nazwy firmy, bo nie wygra już żadnego przetargu) opowiada, że samorządy, na rzecz których wykonuje jakieś roboty budowlane, ciągle wiszą mu z płatnościami.
- Owszem, niedawno zgłosiła się do mnie jedna z firm windykacyjnych ze Śląska z propozycją odzyskania długów - przyznaje. - Nie zgodziłem się, bo dla mnie to ostateczność. Mógłbym liczyć na co najwyżej 70 procent należności. Wolę dochodzić swoich praw w sądzie. Co prawda trwa to dłużej, ale jeśli wygram, dłużnik pokrywa wszelkie koszty postępowania wraz z odsetkami.
Prezes przyznaje jednak, że z drogi sądowej też korzysta tylko w wyjątkowych wypadkach, bo część samorządów się od razu się zabezpiecza - w zawieranych umowach jest klauzula, że jeśli gmina nie będzie mogła zapłacić w terminie z przyczyn od niej niezależnych, to wykonawca nie będzie domagał się odsetek. Wykonawca zaś może zgodzić się na takie warunki i mieć robotę lub być pryncypialnym, ale bezrobotnym.

Na długach
można zarobić
Przed dwoma laty, jeszcze za rządów premiera Jerzego Buzka, zapowiedziana została prywatyzacja szpitali. Okazję szybko wykorzystały firmy skupujące długi. Mechanizm ich działania był prosty, a zyski wielokrotnie większe niż z najwyżej oprocentowanych rachunków bankowych. Firmy poinformowane o istnieniu długów (tak było w przypadku producentów i dostawców leków, którym szpitale zalegały z płatnościami) przejmowały je za 60-75 procent ich wartości. Dla wierzycieli nie był to może zbyt dobry interes, ale mieli do wyboru: odzyskać część należności lub procesować się ze szpitalami. Długi były następnie przez banki zamieniane na nisko oprocentowane kredyty. Firmy zaś otrzymywały od banków prowizję za pośrednictwo.
I tak np. sopocka spółka Greenhouse Capital Management S.A. odkupowała od pierwotnych wierzycieli zadłużenie szpitali, a następnie sprzedawała je Bankowi Komunalnemu w Gdyni. Na Opolszczyźnie z jej działalnością zetknęły się dwa szpitale w Brzegu i Ozimku.
Helena Jarosz, była dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego, przypomina, że firmy farmaceutyczne sprzedały wówczas zadłużenie bez zgody szpitala i powiadomienia go tym.
- Sytuacja była tragiczna - mówi. - Zalegaliśmy z kwotą bliską miliona złotych. Ugoda nie wchodziła w rachubę. Pomógł przypadek: akurat wygraliśmy w sądzie inną sprawę o zaległe należności. To pozwoliło spłacić dług. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby tych pieniędzy zabrakło.
ZOZ w Ozimku miał dług o podobnym charakterze, na kwotę 390 tysięcy złotych.
- Musieliśmy zawrzeć porozumienie, które zobowiązywało nas do uregulowania należności, ale też upoważniało do dalszych zakupów leków - mówi Elżbieta Sobczak, była dyrektor ZOZ w Ozimku. - Dług spłaciliśmy dzięki pożyczce starostwa i oszczędnościom na bieżących wydatkach.
Marek Staszewski, wicedyrektor ds. finansowych opolskiego oddziału wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia, zapewnia, że od tamtego czasu ZOZ-y, zawierając umowy z producentami lub dostawcami leków, zastrzegają, że nie mają oni prawa zbyć należności bez powiadomienia zainteresowanych. - Długi skupione przez Greenhouse - zauważa - nie wypłynęły w kasie chorych, niewykluczone, że pojawią się w formie lokat i obligacji.
Coś w tym jest. W kwietniu 2001 roku - o czym można przeczytać na stronach internetowych - Green-
house Finanse, spółka specjalnego przeznaczenia, wyemitowała obligacje zabezpieczone zobowiązaniami publicznej służby zdrowia na 12 mln złotych. Zainteresowane nimi były banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne czyli instytucje nastawione na wieloletnie lokaty.
W razie prywatyzacji staną się one właścicielami szpitali za znacznie niższą cenę, niż gdyby kupowały je na przetargu.
Sopocki numer telefonu spółki Greenhouse Capital Management SA (podany w internecie) jest nieaktualny. Trzeba dzwonić do biura numerów. Nie wiadomo też, jaka jest wartość informacji zawartych na stronach internetowych - spółka jawi się jako dobroczyńca służby zdrowia - ponieważ w samej firmie odpowiadają krótko: - Wierzytelnościami służby zdrowia już się od dawna nie zajmujemy. Osoby, które wówczas odpowiadały za windykację należności, już nie pracują.
Życie nie znosi próżni - miejsce jednej spółki zajmują inne.
- Pojawiają się małe firemki. Ich działanie jest natychmiastowe - mówi dyrektor Staszewski. - Przejmują długi, udają się z nimi do sądu, przeprowadzają postępowanie komornicze. Jeśli dług przejęły za 60 procent jego wartości, zyskują 40 procent. Drugie 16 procent wpada im z tytułu karnych odsetek. Proszę ocenić, czy można gdzieś lepiej zarobić?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska