W Opolu grasuje morderca zwierząt

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
O sprawie po raz pierwszy pisaliśmy przed rokiem. Opolska policja tłumaczyła wtedy, że wcześniej nie docierały do niej sygnały dotyczące sadysty, i apelowała do świadków, aby zgłaszali wszystkie przypadki znęcania się nad zwierzętami.
O sprawie po raz pierwszy pisaliśmy przed rokiem. Opolska policja tłumaczyła wtedy, że wcześniej nie docierały do niej sygnały dotyczące sadysty, i apelowała do świadków, aby zgłaszali wszystkie przypadki znęcania się nad zwierzętami.
Mężczyzna urywa głowy gołębiom, kupuje i dręczy małe zwierzęta, a ostatnio zaczął wyłapywać koty. Najprawdopodobniej jest chory psychicznie. Ludzie boją się, że w końcu zaatakuje dzieci i nie mogą zrozumieć, czemu nikt nie reaguje.

Nie ma na niego sposobu - załamuje ręce Maria Wochowiec, właścicielka kiosku na pl. Teatralnym w Opolu, która mężczyznę widuje niemal codziennie. - Widziałam, jak kupił w sklepie zoologicznym szczurka. Stał z nim później na przystanku, a zwierzę okropnie piszczało. Podeszłam i zobaczyłam, że on łamie mu ogonek. Zaczęłam go obsztorcowywać, a wtedy uciekł.

Innym razem kobieta zauważyła, że przyszedł polować na gołębie. - Wabił je, rozsypując ziarno, a później ukręcał głowy i wrzucał do czarnego, materiałowego worka - relacjonuje. - Zaczęłam na niego krzyczeć, ale zrobił się agresywny i zaczął mnie wyzywać.

Pani Urszula, która sprzedaje w kiosku w centrum miasta, również widuje mężczyznę regularnie. - Kilka dni temu widziałam, jak wracał z łowów. Worek miał obciążony, a przez materiał wychodziły pióra - relacjonuje. - Zauważyłam, że ostatnio zaczął się pojawiać ze śrubokrętem. Nie wiem, czy on nie maltretuje nim tych zwierząt. Bo po co chodzi z nim dzień w dzień? - zastanawia się.

Mężczyzna jest widywany m.in. w rejonie opolskiego ronda, na ul. Kołłątaja, 1 Maja i na Zaodrzu. Ma około 40 lat. Jest średniego wzrostu, nosi ciemne przykrótkie spodnie i charakterystyczne czarne rękawiczki lub skarpety założone na dłonie.

- Każdego dnia około godz. 9 wsiada do autobusu na przystanku koło Politechniki Opolskiej i rusza na łowy - mówi Urszula Dembińska z Towarzystwa SOS dla Zwierząt, które dostaje mnóstwo sygnałów w tej sprawie od zaniepokojonych opolan. - Kilka lat temu łapał do słoików motyle, którym wyrywał skrzydełka. Później zaczął ukręcać głowy gołębiom, znęcać się nad małymi zwierzętami kupionymi w sklepach zoologicznych, a ostatnio wziął się za koty. Aż strach pomyśleć, co stanie się dalej.

Szefowa SOS dla Zwierząt odbierała również sygnały od pracowników sklepów zoologicznych, którzy także zauważyli sadystyczne zachowania nietypowego klienta. Mężczyzna kupował m.in. świnki morskie, króliki, myszy i szczury. Niektórym tuż po opuszczeniu sklepu ukręcał głowy. Sprzedawcy solidarnie przestali sprzedawać sadyście zwierzęta. Wyłamał się tylko jeden opolski sklep...

Ostatnio przy ul. Rejtana mężczyzna zwabił na mleko i upolował kotkę, która karmiła młode. Zwierzę zaczęło przeraźliwie miauczeć, próbując się wydostać z worka. Tylko dzięki szybkiej reakcji mieszkańców, którzy przepłoszyli zwyrodnialca, zwierzę udało się uratować. - Zadawanie słabszym bólu ewidentnie sprawia mu przyjemność. To wygląda tak, jakby potrzebował coraz silniejszych wrażeń, żeby rozładować swoje emocje. Obawiamy się, żeby w pewnym momencie nie zaczął robić krzywdy dzieciom - mówi Dembińska.

O sprawie po raz pierwszy pisaliśmy przed rokiem. Opolska policja tłumaczyła wtedy, że wcześniej nie docierały do niej sygnały dotyczące sadysty, i apelowała do świadków, aby zgłaszali wszystkie przypadki znęcania się nad zwierzętami. Po tym artykule rozdzwoniły się telefony. Sąsiedzi mężczyzny skarżyli się na fetor wydobywający się z jego mieszkania. Podejrzewali, że znosi on do domu martwe zwierzęta.

- Mieliśmy sygnały, że czuć tam swąd palonych piór i słychać pisk zwierząt. Próbowałam to sprawdzić, ale nie wpuścił mnie do mieszkania - mówi Urszula Dembińska.

Szefowa SOS dla Zwierząt zgłosiła sprawę policji. - Pół dnia składałam zeznania, po czym dostałam informację z prokuratury o umorzeniu sprawy ze względu na brak dostatecznych dowodów. Przecież wystarczyło, żeby policjanci weszli do jego mieszkania i sprawdzili, co tam się dzieje. Oni, w przeciwieństwie do nas, mogą to zrobić. Nie można czekać, aż dojdzie do tragedii - denerwuje się.

W biurze prasowym opolskiej policji dowiedzieliśmy się, że funkcjonariusze mogą wejść do mieszkania, jeśli jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Zapytaliśmy, co musiałoby się stać, żeby policjanci przeszukali mieszkanie mężczyzny mordującego zwierzęta, ale wczoraj nie dostaliśmy odpowiedzi.

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że mężczyzna jest chory psychicznie. Po śmierci rodziców został sam, nie wiadomo, czy przyjmuje leki, a sąsiedzi każdego dnia drżą, czy nie wysadzi w powietrze budynku, w którym mieszka. - U niego często pali się świeczka, więc chyba nie ma prądu. Przecież w każdej chwili może spowodować pożar albo wybuch gazu - mówią anonimowo.

Spółdzielnia mieszkaniowa twierdzi, że do tej pory nie miała sygnałów, że w mieszkaniu mogą być przechowywane martwe zwierzęta (choć nto pisało o tym rok temu - red.). - Gdyby one do nas dotarły, moglibyśmy wezwać tego człowieka o udostępnienie mieszkania do przeprowadzenia wizji oraz zawiadomić sanepid - mówi Józef Rysz, kierownik administracji nr 2, ale zaraz dodaje, że bez zgody samego zainteresowanego do mieszkania spółdzielnia wejść nie może.

Za znęcanie się nad zwierzętami grozi do dwóch lat więzienia, ale chory psychicznie mężczyzna może uniknąć kary. - Nam chodzi przede wszystkim o to, żeby przestał to robić - podkreśla Urszula Dembińska.

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że sąd wydał postanowienie o umieszczeniu mężczyzny bez jego zgody w domu pomocy społecznej. W tej chwili czeka na wolne miejsce, ale nie wiadomo, jak długo to potrwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska