Wszystkie dzieci mają równe prawa

Beata Szczerbaniewicz
W tej wojnie każdy walczy tak jak umie: dorośli wysyłają skargi i spotykają się w sądzie. Dzieci rzucają słowami i kamieniami.

Konflikt w Szkole Podstawowej nr 1 w Krapkowicach trwa już ponad dwa lata. Wtedy po raz pierwszy pani G. uznała, ze wychowawczyni córki jest źle nastawiona do jej dziecka. To, że córka G. na zakończenie klasy II nie dostała nagrody miało być jeszcze jednym dowodem na stronniczość nauczycielki.

W tej chwili w spór zaangażowali się już wszyscy rodzice uczniów III d, a także dyrekcja, urzędnicy Urzędu Miasta i Gminy, i kuratorium. Emocjonuje się nim wiele dzieci z wszystkich klas.
Rodzice 26 spośród 28 uczęszczających do III d dzieci napisali już wiele petycji. Ostatnia skierowana jest do Kuratorium Oświaty (jak ustaliliśmy, list tam jeszcze nie dotarł).

Mają dwa postulaty: chcą przeniesienia do innej klasy uczennicy G. oraz powrotu wychowawczyni. W przypadku niespełnienia tych żądań, jak stwierdzili na piśmie, będą "domagać się odwołania z funkcji dyrektora szkoły". Pełniącej te obowiązki Grażynie Tylkowskiej zarzucają, że przez ponad dwa lata nie tylko nie próbowała rozwiązać konfliktu pomiędzy matką uczennicy Jolantą G. a wychowawczynią Rozalią P., ale na dodatek "skutecznie go ukrywała". W efekcie doprowadziło to do odejścia nauczycielki na trzymiesięczny urlop dla poratowania zdrowia, z którego nie wiadomo, czy w ogóle wróci.
Nie jest tajemnicą, że Rozalia P. przeszła załamanie nerwowe związane właśnie z konfliktem z panią G. Obie panie spotkały się w Kolegium do Spraw Wykroczeń, gdzie na wniosek policji matkę uczennicy ukarano grzywną w wysokości 150 zł za "wywołanie zgorszenia w miejscu publicznym oraz używanie słów niecenzuralnych". Pani G. odwołała się od tego orzeczenia, ale Sąd Grodzki w Strzelcach Opolskich na rozprawie, jaka odbyła się w minionym tygodniu, podtrzymał decyzję kolegium.
Jolanta G. również złożyła doniesienie do prokuratury na Rozalię P., ale sprawę umorzono już na etapie jej wyjaśniania. Skierowała też skargę na nauczycielką do Ministerstwa Edukacji Narodowej (pani G. nie chciała nam udostępnić odpowiedzi MEN w tej sprawie).

Zdaniem rodziców, konflikt pomiędzy Jolantą G. i nauczycielką nie jest ich prywatną sprawą, ale dotyczy wszystkich dzieci, bo jak napisali w piśmie do kuratorium, "negatywnie bezpośrednio wpływa na psychikę naszych dzieci".
- To jest nie do przyjęcia: pani G. bezprawnie wkraczała na lekcje i zakłócała je, przeglądała zeszyty naszym dzieciom i nie pozwalała na obiektywną ocenę dzieci przez nauczycielkę - mówi matka jednej z uczennic. - Obrażała nauczycielkę, niszcząc w ten sposób jej autorytet, a przecież my wszyscy mamy o niej dobre zdanie, dzieci też ją lubią i chcą, aby pani wróciła.
- Pani Rozalia odeszła, bo nie była już w stanie tego wytrzymać, na razie nasze dzieci uczą na zmianę różne nauczycielki, co w przypadku dziewięciolatków na pewno nie jest dobre - mówi ojciec innego dziecka. - Obawiamy się jednak, że kiedy klasie będą przydzielane kolejne wychowawczynie, konflikt będzie się wciąż powtarzał, bo pani Rozalia nic tu nie zawiniła.

- Jedna konfliktowa osoba rządzi całą szkołą - zżyma się kolejny ojciec ucznia. - Nie jesteśmy w stanie ukryć tego sporu przed dziećmi, one też nim żyją: dzieci odsunęły się od tej dziewczynki już dawno, bo matka straszyła nie tylko wychowawczynię, ale i dzieci, że je zbije, jak ktoś dotknie jej córeczkę. To nie my krzywdzimy tę dziewczynkę, domagając się, by ją przeniesiono, winni są jej rodzice, którzy stwarzają tę sytuację.
Rodzice 26 dzieci, z którymi rozmawialiśmy, choć wciąż składają podpisy pod kolejnymi petycjami, kategorycznie nie zgadzają się na publikację ich nazwisk. Mówią, że boją się napaści ze strony G. na nich samych lub na ich dzieci.
Pani i pan G., których reporter "NTO" odwiedził w asyście dzielnicowego, twierdzą, że dziwi ich wrogość reszty rodziców wobec nich i ich dziecka.

- Ja jestem ta niedobra, tak? - pyta Jolanta G. - Starałam się mieć dobre układy z tą nauczycielką, kwiaty jej dawałam i tort, ale jest źle nastawiona do mojej córki i nieraz bywało, że nie upilnowała dzieci, więc powinna być odstawiona od nauczania. Wszyscy wystąpili przeciwko nam, ale my dziecka nie damy przenieść. Co to zwierzę jakieś, czy człowiek?
Według państwa G., to oni i ich córka są prześladowani. Jak mówią, jeden ze szkolnych kolegów córki zagroził jej: "mój tatuś zabije twoją mamę". Kilka dni temu zgłosili na policję napad pięciu gimnazjalistów (szkolnych kolegów ich starszej córki), którzy obrzucili kamieniami okna ich mieszkania i próbowali staranować drzwi.
Konflikt trwa ponad dwa lata i jak dotąd pierwsza i jedyna próba mediacji w celu jego rozwiązania nastąpiła na wniosek rodziców. Przed dwoma tygodniami do dyrekcji szkoły oraz Urzędu Miasta i Gminy Krapkowice, wpłynęło pierwsze pismo w tej sprawie. Doszło do spotkania wszystkich zainteresowanych stron.
- Oświadczam, że bezpośrednią przyczyną mojego udania się na urlop dla poratowania zdrowia był ogromny stres, który wynikał z fatalnych kontaktów z rodzicami uczennicy G. - mówi Rozalia P. - Atmosfera była szkodliwa dla środowiska klasowego i dla mnie. Deklaruję jednak, że w przypadku usunięcia źródła stresu jestem gotowa podjąć obowiązki wychowawcy klasy III d.
Na usunięcie źródła stresu, czyli dziecka G. - nie zgodzili się jednak nie tylko obecni na spotkaniu jego rodzice. Nie zgodziła się również dyrektor Grażyna Tylkowska i naczelnik Wydziału Oświaty Wiesław Kuliś.
- To by było niezgodne ze statutem tej szkoły i z ramowym statutem wszystkich szkół - argumentuje Wiesław Kuliś.- Nie można stwarzać tutaj precedensu: jak się komuś nie podoba jakieś dziecko, to będzie domagał się, by je przenieść. Wszystkie dzieci mają swoje prawa.

- Nie ma powodów, by przenosić to dziecko do innej klasy - bez zgody rodziców: jest grzeczne, spokojne, nie można go karać - mówi dyrektor Tylkowska. - Takie przeniesienie jest przecież formą kary. Ta sprawa niepotrzebnie urosła do takich rozmiarów, to nie służy dobrze dzieciom.
Zdaniem dyrektorki, konflikt jest rozwiązany na tyle, na ile da się go rozwiązać: klasie przydzielono dwie nowe nauczycielki, pani G. zobowiązała się publicznie - podczas mediacji - w ogóle nie przychodzić do szkoły w tym roku szkolnym, po zakończeniu urlopu nauczycielka Rozalia P. wróci do swoich obowiązków. Naczelnik Kuliś, mówi, że nie będzie ingerował w tę sprawę, skoro rodzice zapowiedzieli poskarżyć się do kuratorium, niech tam ją rozważą. To samo twierdzi burmistrz Krapkowic Piotr Solloch.
Rodzice zapowiadają, że jeśli i kuratorium odmówi im pomocy, napiszą do Ministerstwa Edukacji Narodowej.
- Zaczęliśmy tę, sprawę, to ją powinniśmy doprowadzić do końca - mówi matka z jednego z uczniów. - Słyszymy, że nikt nie chce ingerować, ale co my mamy zrobić? Proponowaliśmy, by to nasze dzieci przenieść do nowej klasy - zrobić po prostu III e, ale ten pomysł też odrzucono. Jakie jest zatem możliwe wyjście z tej sytuacji?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska